Dodajemy rozdział najszybciej jak mogłyśmy. Jest krótki, prawda, ale macie nasze słowo, że następny pojawi się w przeciągu tygodnia:)
EVA
-Widziałaś spojrzenie tej dziewczyny!? - Harry zatrzymał film i przewinął parę sekund do tyłu.
- Dziwisz się jej? Miesiąc wcześniej z mojego powodu rozpadł się Wasz zespół! Cud, że w ogóle przeżyłam tą studniówkę - odpowiedziałam mu ze śmiechem, na co on mocniej mnie do siebie przytulił.
Tak, oglądaliśmy film nagrany na studniówce Emily, na którą udało się nam wszystkim wkręcić. Film z tej samej studniówki, na której mieli wystąpić nasi chłopcy, a czemu skutecznie zapobiegłyśmy. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to było tak dawno temu. Ponad pięć lat! Cały ten czas, z chłopcami czy bez nich, minął tak szybko. Dziwnie czułam się wiedząc, że mam już 23 lata. I pierwszy raz miałam okazję zobaczyć jak bardzo zmieniłam się od tego czasu. Jak bardzo wszyscy się zmieniliśmy.
- Jak to zdobyłeś? - chłopak w odpowiedzi tylko puścił mi oczko i skupił swoją uwagę spowrotem na filmie.
Całość skupiała się głównie na Emily, Zaynie, mnie i Harrym co za bardzo nas nie zaskoczyło. W końcu nie na każdej tego typu imprezie pojawiają się światowej sławy gwiazdy. Byliśmy przeuroczą grupką gówniarzy robiących wszystko co wpadało nam do głowy, nie zważając na to, że niekoniecznie były to mądre rzeczy. Przez całą godzinę miałam na ustach nieznikający uśmiech.
- Boże, ale byłeś brzydki - zaśmiałam się, kiedy kamerzysta zrobił zbliżenie na twarz Styles'a.
- Uwielbiałaś to.
Nie zawahałam się przed przytaknięciem chłopakowi. Dobrze wiedział co mówił.
- Awwwww - wymsknęło mi się, kiedy na ekranie pojawili się Em i Zayn, tańczący do wolnej piosenki, oparci czołem o czoło, wpatrzeni w swoje oczy.
- Uroczy. Ich dziecko będzie pewnie przeurocze - na dźwięk słów Harry'ego zamarłam. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Co Ty właśnie powiedziałeś?
- Czekaj.. Nic nie wiesz?! - zapytał zdziwiony równie bardzo jak ja. - Emily jest w ciąży.
Bez słowa wyjęłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki.
- Dlaczego dowiaduje się tak kurewsko ważnej rzeczy od Styles'a a nie od Ciebie?! - zapytałam nie pozwalając jej się nawet przywitać.
- Byłam.. byłam zabiegana, przerażona, nie wiem co mam robić, to mnie przerasta - odpowiedziała trochę drżącym głosem.
- Niech Ci będzie, ale to tylko dlatego, że to poważne. Nigdy więcej tego nie rób. Potrzebujesz może babskiej nocy? - zaoferowałam.
- Jasne. Będę niedługo.
- Spadaj kochanie - powiedziałam chowając telefon do kieszeni - Em nadciąga.
- Eva, spędziłem z Wami tyle czasu, czemu nie mogę zostać poplotkować z Wami? - błagające zielone oczy wpatrywały się w moje.
- Poplotkować? Nie masz zielonego pojęcia co oznacza babska noc, więc uwierz mi, nie chcesz przy tym zostawać - zaśmiałam się cicho kładąc mu rękę na ramieniu.
Chłopak głośno westchnął i przybrał rozczarowany wyraz twarzy. Kiedy po chwili w jego oczach pojawiły się małe iskierki, zaczęłam się bać tego co za chwilę może nastąpić.
- Ale mamy jeszcze jakieś 10 minut na całowanie, prawda? - uniesiona brew i bezczelny uśmiech nie pozwoliły mi odmówić, więc ze śmiech splotłam ręce na jego szyi i przyciągnęłam do siebie.
Dokładnie po 11 minutach, podczas których nasze usta dotykały się non stop, a ręce wędrowały w miejsca, gdzie nie mogły się zapuszczać kiedy byliśmy w towarzystwie, dobiegł nas odgłos otwieranych i zamykanych drzwi oraz głośne odchrząknięcie, które zmusiło nas do oderwania się od siebie.
- Kupiłam wódkę po drodze - brunetka wyciągnęła w naszą stronę pełną butelkę powodując, że uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
- Przecież w ciąży nie wolno pić - wtrącił się Harry zakładając powoli czarną bluzę.
- Cholera.. - mruknęłyśmy jednocześnie.
- Dla Louisa - podała chłopakowi butelke - Wy też się dziś pobawcie.
- Dzięki. Bawcie się dobrze! - rzucił Harry dając mi buziaka w czoło i wyszedł.
- Zaczynamy - zadecydowała Em wyjmując z torby jakieś słodycze, filmy i lakiery do paznokci.
sobota, 30 czerwca 2012
niedziela, 17 czerwca 2012
You Know I've Always Got Your Back Girl
EMILY
Jechałam autem w stronę domu Zayna. Od dwóch tygodni nie odbierał moich telefonów. Kiedy zawitałam do jego domu dzień po naszym ostatnim spotkaniu, jego siostra przekazała mi, że go nie ma. Oczywiście blefowała. Widziałam jak wyjrzał przez okno kiedy stałam pod drzwiami.
- Odbierz, odbierz, odbierz. – wypowiadałam na głos, wybierając numer jego komórki.
Nie liczyłam, że naciśnie zieloną słuchawkę. Nie zrobił tego. Zaparkowałam pod domem. Obok jego ciemnego samochodu, który przywołał kawałki pijanych wspomnień. Potrząsnęłam głową odganiając myśli i wyszłam na zewnątrz. Pewnym krokiem ruszyłam do tak dobrze mi znanych, drewnianych drzwi.
Mocnymi uderzeniami zakomunikowałam rodzinie moje przybycie.
- O cześc, Zayna nie ma. – wypowiedziała jego siostra.
- Wiem, że jest. Muszę z nim porozmawiać. – powiedziałam stanowczo. – Zayn! – krzyknęłam.
- Nie. Ma. Go.
- Słuchaj młoda, nie obchodzą mnie jego humorki, muszę z nim porozmawiać. Niech nie zachowuje się jak dzieciak i tu do mnie zejdzie. Poczekam pięć minut przy furtce.
- No dobra… uważam, że ten cały cyrk trwa za długo. Masz rację. – odpowiedziała wzruszając ramionami.
Podeszłam do swojego samochodu i oparłam się o jego tył. Wyjęłam z kurtki paczkę papierosów i wlepiając wzrok w okna na piętrze zapaliłam papierosa. Po kilku chwilach wyrzuciłam go jednak przed siebie i zgasiłam butem. We frontowych drzwiach pojawił się brunet.
Nie ruszył w moim kierunku, ja również nie podeszłam do niego. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy czekając aż któreś przełamie niezręczną ciszę.
- Chcesz wejść do środka? – w końcu spytał niskim głosem.
W odpowiedzi pokiwałam przecząco głową.
- Chcę pojechać do parku.
- Dlaczego? – spytał zdziwiony.
- Musimy porozmawiać o tym co się wydarzyło. Tam będzie spokojnie. - wzruszyłam ramionami.
Malik nałożył kaptur na głowę i podszedł do mnie.
- W takim razie jedźmy. Ja prowadzę. Jedziemy moim autem.
Jego głos sugerował, że nie powinnam się sprzeciwiać. Bez słowa więc wsiadłam na przednie siedzenie i zapięłam pas.
- Zayn? – odezwałam się po chwili.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Zaczynam się bac. – dodałam patrząc sugestywnie na prędkościomierz.
Chłopak jechał dużo ponad dozwoloną prędkośc. Moje słowa nie zrobiły na nim wrażenia.
- Zayn. Zwolnij.
Jak na złośc, chłopak zaczął wyprzedzać ciężarówkę o mało nie powodując wypadku.
- Zatrzymaj się. Chcę wysiąść.
- Jedziemy do parku. Jak chciałaś.
- Zayn proszę, zatrzymaj się. – powiedziałam dokładnie kiedy wjechaliśmy z piskiem w ostry zakręt. Auto, które jechało z na przeciwka zatrąbiło głośno.
- Zatrzymaj ten pieprzony samochód do cholery! – krzyknęłam. – Jestem w ciąży!
Zauważyłam jak mięśnie na twarzy chłopaka rozluźniają się po usłyszeniu moich słów. Gwałtownie zwolnił i zjechał na pobocze.
Po moich policzkach ciekły łzy.
- Powtórz. – wyszeptał wpatrując się we mnie.
- Jestem w ciąży. – powiedziałam rozklejając się kompletnie.
Przez kilka kolejnych minut w aucie panowała cisza przerywana jedynie moim płaczem.
- Pomyślałam, że wypadałoby Cię o tym poinformować. – w końcu udało mi się powstrzymać płacz.
- Jesteś w ciąży… Louis pewnie się cieszy. – powiedział sarkastycznie.
- Louis?! Louis?! Idioto, Ty jesteś ojcem!
Spojrzał na mnie totalnie zaskoczony.
- Ja? Jesteś pewna, że to jestem ja?
Spojrzałam na niego zdenerwowana, odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu.
- Em, zaczekaj. – chłopak wysiadł również.
- Nie pamiętasz co się działo na tylnym siedzeniu tego auta? Nie pamiętasz? – uderzyłam go w pierś. Znowu łzy zaczęły napływac do moich oczu.
Chłopak chwycił mnie za ręce i przyciągnął mocno do siebie. Objął mnie ramionami w ciasnym uścisku.
- Ciii... Nie płacz już. Ciii… - zaczął głaskać mnie po włosach, delikatnie szeptając.
- Nie… nie spałam z Louisem… od czasu… wyjazdu do Ameryki. – powiedziałam powstrzymując chlipanie. – Byłeś tylko Ty. Tylko Ty.
- Już dobrze. Dobrze. Przepraszam. Bardzo przepraszam.
Odsunął się na chwilę ode mnie i spojrzał na moją twarz.
- Będę tatą… - powiedział zdumiony. – A Ty… wyglądasz koszmarnie. – dodał śmiejąc się.
Również zaśmiałam się, wycierając policzki.
- Ale to nie ma znaczenia. Dla mnie będziesz zawsze najpiękniejsza. – po tych słowach czule pocałował mnie w czoło. – Wracamy do domu. Mamy mnóstwo spraw do załatwienia. – bez jakiegokolwiek uprzedzenia chwycił mnie na dłonie i przetransportował na siedzenie.
Jechałam autem w stronę domu Zayna. Od dwóch tygodni nie odbierał moich telefonów. Kiedy zawitałam do jego domu dzień po naszym ostatnim spotkaniu, jego siostra przekazała mi, że go nie ma. Oczywiście blefowała. Widziałam jak wyjrzał przez okno kiedy stałam pod drzwiami.
- Odbierz, odbierz, odbierz. – wypowiadałam na głos, wybierając numer jego komórki.
Nie liczyłam, że naciśnie zieloną słuchawkę. Nie zrobił tego. Zaparkowałam pod domem. Obok jego ciemnego samochodu, który przywołał kawałki pijanych wspomnień. Potrząsnęłam głową odganiając myśli i wyszłam na zewnątrz. Pewnym krokiem ruszyłam do tak dobrze mi znanych, drewnianych drzwi.
Mocnymi uderzeniami zakomunikowałam rodzinie moje przybycie.
- O cześc, Zayna nie ma. – wypowiedziała jego siostra.
- Wiem, że jest. Muszę z nim porozmawiać. – powiedziałam stanowczo. – Zayn! – krzyknęłam.
- Nie. Ma. Go.
- Słuchaj młoda, nie obchodzą mnie jego humorki, muszę z nim porozmawiać. Niech nie zachowuje się jak dzieciak i tu do mnie zejdzie. Poczekam pięć minut przy furtce.
- No dobra… uważam, że ten cały cyrk trwa za długo. Masz rację. – odpowiedziała wzruszając ramionami.
Podeszłam do swojego samochodu i oparłam się o jego tył. Wyjęłam z kurtki paczkę papierosów i wlepiając wzrok w okna na piętrze zapaliłam papierosa. Po kilku chwilach wyrzuciłam go jednak przed siebie i zgasiłam butem. We frontowych drzwiach pojawił się brunet.
Nie ruszył w moim kierunku, ja również nie podeszłam do niego. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy czekając aż któreś przełamie niezręczną ciszę.
- Chcesz wejść do środka? – w końcu spytał niskim głosem.
W odpowiedzi pokiwałam przecząco głową.
- Chcę pojechać do parku.
- Dlaczego? – spytał zdziwiony.
- Musimy porozmawiać o tym co się wydarzyło. Tam będzie spokojnie. - wzruszyłam ramionami.
Malik nałożył kaptur na głowę i podszedł do mnie.
- W takim razie jedźmy. Ja prowadzę. Jedziemy moim autem.
Jego głos sugerował, że nie powinnam się sprzeciwiać. Bez słowa więc wsiadłam na przednie siedzenie i zapięłam pas.
- Zayn? – odezwałam się po chwili.
Spojrzał na mnie pytająco.
- Zaczynam się bac. – dodałam patrząc sugestywnie na prędkościomierz.
Chłopak jechał dużo ponad dozwoloną prędkośc. Moje słowa nie zrobiły na nim wrażenia.
- Zayn. Zwolnij.
Jak na złośc, chłopak zaczął wyprzedzać ciężarówkę o mało nie powodując wypadku.
- Zatrzymaj się. Chcę wysiąść.
- Jedziemy do parku. Jak chciałaś.
- Zayn proszę, zatrzymaj się. – powiedziałam dokładnie kiedy wjechaliśmy z piskiem w ostry zakręt. Auto, które jechało z na przeciwka zatrąbiło głośno.
- Zatrzymaj ten pieprzony samochód do cholery! – krzyknęłam. – Jestem w ciąży!
Zauważyłam jak mięśnie na twarzy chłopaka rozluźniają się po usłyszeniu moich słów. Gwałtownie zwolnił i zjechał na pobocze.
Po moich policzkach ciekły łzy.
- Powtórz. – wyszeptał wpatrując się we mnie.
- Jestem w ciąży. – powiedziałam rozklejając się kompletnie.
Przez kilka kolejnych minut w aucie panowała cisza przerywana jedynie moim płaczem.
- Pomyślałam, że wypadałoby Cię o tym poinformować. – w końcu udało mi się powstrzymać płacz.
- Jesteś w ciąży… Louis pewnie się cieszy. – powiedział sarkastycznie.
- Louis?! Louis?! Idioto, Ty jesteś ojcem!
Spojrzał na mnie totalnie zaskoczony.
- Ja? Jesteś pewna, że to jestem ja?
Spojrzałam na niego zdenerwowana, odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu.
- Em, zaczekaj. – chłopak wysiadł również.
- Nie pamiętasz co się działo na tylnym siedzeniu tego auta? Nie pamiętasz? – uderzyłam go w pierś. Znowu łzy zaczęły napływac do moich oczu.
Chłopak chwycił mnie za ręce i przyciągnął mocno do siebie. Objął mnie ramionami w ciasnym uścisku.
- Ciii... Nie płacz już. Ciii… - zaczął głaskać mnie po włosach, delikatnie szeptając.
- Nie… nie spałam z Louisem… od czasu… wyjazdu do Ameryki. – powiedziałam powstrzymując chlipanie. – Byłeś tylko Ty. Tylko Ty.
- Już dobrze. Dobrze. Przepraszam. Bardzo przepraszam.
Odsunął się na chwilę ode mnie i spojrzał na moją twarz.
- Będę tatą… - powiedział zdumiony. – A Ty… wyglądasz koszmarnie. – dodał śmiejąc się.
Również zaśmiałam się, wycierając policzki.
- Ale to nie ma znaczenia. Dla mnie będziesz zawsze najpiękniejsza. – po tych słowach czule pocałował mnie w czoło. – Wracamy do domu. Mamy mnóstwo spraw do załatwienia. – bez jakiegokolwiek uprzedzenia chwycił mnie na dłonie i przetransportował na siedzenie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)