czwartek, 8 listopada 2012

We Never Said Goodbye

EVA

- Eva, jesteś wreszcie gotowa?! - zza drzwi łazienki dobiegł mnie podirytowany głos Maxa.

- Chwilaaa... - odpowiedziałam kończąc makijaż.

- Dziewczyno, nawet Em jest już gotowa..

- No przecież już idę - otworzyłam drzwi pomieszczenia i słodko uśmiechnęłam się do chłopaka, który w odpowiedzi jedynie wywrócił oczami.

W salonie czekała już na mnie cala reszta towarzystwa, składająca się z dwójki zombie, jednego Waldo, Batmana i nieco naburmuszonego Robina, Pocahontas i paru innych ciekawych osób.
W tym roku co do imprezy halloweenowej zdaliśmy się na naszych kochanych ćpunków, którzy koniec końców wybrali nieco podejrzaną, ale ciekawie zapowiadającą się opcję.


Po kilku minutach chwalenia swoich kostiumów załadowaliśmy się do zamówionych wcześniej taksówek i ruszyliśmy w stronę podanego przez chłopców adresu. Po dość długiej drodze na drugi koniec miasta, w końcu dotarliśmy na miejsce gotowi do zabawy.

Zwartą grupą ruszylismy w stronę wejścia do wielkiego budynku, prawdopodobnie pozostałego po jakieś fabryce czy magazynie. Mimo, że nie był w żaden sposób udekorowany, idealnie nadawał się na Halloweenową imprezę. Ciemne ceglane ściany i nieliczne okna z powybijanymi szybami mogły przyprawić o ciarki każdego. Jedynymi udogodnieniami były dodane przez organizatorów było oświetlenie i, prawdopodobnie, ogrzewanie w środku budynku. Mimo jego sporych rozmiarów, które pomieściłyby spokojnie wszystkich chętnych imprezowiczów, przy drzwiach wejściowych prowadzona była ostra selekcja. Wymieniłam z Em zdezorientowane spojrzenia, nie bardzo wiedząc na jakiej podstawie ochroniarze selekcjonowali ludzi, ale przemilczałyśmy kwestię woląc nie zagłębiać się w szczegóły. W końcu bardzo dobrze wiedziałyśmy w jakich towarzystwach zdarzało się obracać naszym przyjaciołom.

Grzecznie ustawiliśmy się w kolejce, ale już chwilę później Nate rozmawiał z jednym z ochroniarzy. Miał ciemne włosy, przenikliwe niebieskie oczy, mocno zarysowane kości policzkowe, a dopasowany garnitur a la Blues Brothers nie ukrywał jego rozbudowanej sylwetki. Natychmiast przyciągnął on moją uwagę, ponieważ było w nim coś dziwnie znajomego. Uważnie studiując jego twarz próbowałam sobie przypomnieć gdzie mogłam go poznać, lecz bez skutku.

- Ej - Emily szepnęła mi do ucha przyciągając mnie do siebie za ramię - Czy to Seth Cohen?

Dokładnie w momencie kiedy wróciłam wzrokiem do ochroniarza, on obrócił głowę w naszą stronę. Na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech, który automatycznie potwierdził teorię Em.

- Wchodźcie - powiedział do naszych znajomych wpuszczając ich poza kolejką nie odrywając oczu ode mnie i Emily.

Kiedy przyszła nasza kolej na wejście, Cohen zrobił lekki krok w lewo zastępując nam drogę.

- Siema dziewczyny, dawno się nie widzieliśmy - przywitał nas bezczelnie unosząc brew.

Emily już otwierała usta, by odpowiedzieć mu w niekoniecznie miły sposób, kiedy za naszymi plecami pojawił się Max.

- Wpuść je Cohen - warknął na chłopaka, który lekko rozbawiony odsunął się na swoje poprzednie miejsce i wsunął na nos czarne RayBany.

Zawadiacki uśmiech Setha nie zniknął z jego twarzy nawet, kiedy Max bardzo niedelikatnie zahaczył o jego ramię przechodząc przez bramkę. Na odchodnym chłopak rzucił jeszcze krótkie 'Do zobaczenia na parkiecie!' i wrócił do wybierania, których ludzi w puści do środka, a którzy dołączą do zgromadzonych przy budynku czekających na okazję do wślizgnięcia się.

W środku powitały nas laserowe, kolorowe światła i głośna, przenikająca przez nasze ciała muzyka. Z kątów pomieszczenia, na parkiet skierowane były reflektory z ultrafioletem, dzięki czemu niektóre kostiumy wyglądały niesamowicie. Jednym z nich było przebranie Maxa, który odwrócił się do nas na wysokości baru. Ukryta pod maską rugbisty twarz zabłyszczała z lekko niebieskawym odcieniem dzięki połączeniu farby i ultrafioletowych lamp. Jego i tak szerokie ramiona, poszerzały nakładki, na które narzucił koszulkę jakiejś amerykańskiej drużyny z dużym numerem 5 zarówno z przodu jak i z tyłu. Nachylił się do nas obu, uniósł ochraniacz, żeby spojrzeć nam w oczy i poważnym tonem kazał nam być ostrożnymi. Chwilę później już go nie było.

Wzruszając ramionami skierowałam się do baru i zamówiłam szoty wódki. Czekając aż barman napełni kieliszki, razem z brunetką rozglądałyśmy się po sali szukając naszych znajomych.

- Widzisz ich gdzieś?

- Nie.. O, tam przy stoliku! - wskazała przeciwną stronę sali, skąd Louis wymachiwał w naszą stronę jak szalony.

- Droga Pani Niepijąca - zwrócił się Charlie do Emily wyciągając zza ucha pięknie skręconego jointa - Skusi się Pani?

- Nie zadawaj głupich pytań - odpowiedziała mu brunetka szeroko się uśmiechając i wydobyła z kieszeni zapalniczkę. W ciągu kilku chwil zaczął unosić się wokół nas tak dobrze znany nam zapach.

***

Byliśmy szczęśliwi. Pierwszy raz od dłuższego czasu wszyscy byliśmy w pełni szczęśliwi. Emily podjęła wszystkie ważne decyzje i z szerokim uśmiechem przytulała się do równie szczęśliwego Zayna. Danielle lekko obejmowała dłoń Liama ukazując z dumną piękny pierścionek zaręczynowy. Niall i Claudia zniknęli na parkiecie pół godziny wcześniej i najwyraźniej nadal rozkoszowali się swoim towarzystwem. Ja i Styles również trzymaliśmy się dobrze, nadal potrafił mnie miło zaskakiwać dzięki czemu nie sposób było się nim znudzić. Nawet nasz casanova Francisco siedział czule obejmując krótkowłosą brunetkę z wytatuowaną lewą ręką. Co prawda reszta ćpunków nie ustatkowała się, jednak czerpali z życia wszystko co najlepsze i nie narzekali na samotność.

- HEJ! BATMAN! - na skraju parkietu pojawił się Louis z dziewczyną przebraną za Catwoman u boku. Paru innych batmanów obejrzało się słysząc swoje imię. - MOŻE I JESTEŚ POPULARNIEJSZY, ALE ZGADNIJ KTO ODBIŁ CI WŁAŚNIE DZIEWCZYNĘ! - wykrzyczał z dumą i wrócił do zdezorientowanej dziewczyny i zaprowadził ją z powrotem na parkiet zostawiając nas roześmianych. Kochany Tomlinson, zawsze wczuty w rolę.

- Em, idziemy powymiatać na parkiecie? - usłyszałam Zayn'a. Emily energicznie pokiwała głową i zerwała się z miejsca.

- Całkiem nie najgorszy pomysł, hm? - Styles wyszeptał mi do ucha wywołując delikatne ciarki. Bez wahania chwyciłam jego dłoń i już po chwili dołączyliśmy do naszych wtulonych w siebie przyjaciół.

Dłonie Stylesa automatycznie powędrowały na moje biodra, natomiast moje zatopiłam w jego burzy włosów. Zielone oczy chłopaka wpatrywały się w moje, a na jego lewym policzku powoli pojawiał się dołeczek rosnący wraz z jego uśmiechem.

- Tak bardzo Cię kocham - powiedział chłopak niskim głosem wywołując kolejną falę ciarek przeszywających moje ciało.

Kiedy jego usta były milimetry od moich, a moje serce biło jak szalone, muzyka wypełniająca budynek niespodziewanie ucichła zaskakując wszystkich tańczących. Skądś dochodziły odgłosy kłótni, więc niewiele myśląc zaczęliśmy przepychać się przez zdezorientowany tłum, żeby zobaczyć co się dzieje. Kiedy byliśmy już prawie przy źródle zamieszania usłyszeliśmy huk odpalanej broni i zduszone krzyki zebranych.

Kilkanaście następnych minut pamiętam jak przez mgłę. Wielkie zamieszanie, odgłos karetki, a w końcu znienawidzony zapach szpitala w oczekiwaniu na wyjście lekarza z sali. Nasze nadzieję rozpłynęły się w chwili kiedy to nastąpiło. Lekarz spojrzał na nas smutno i pokręcił głową nie mówiąc ani słowa. Dopiero wtedy dotarło do nas co się stało i pojawiły się pierwsze łzy, wcześniej powstrzymywane przez adrenalinę. Nie wróciliśmy do domu, pozostaliśmy w szpitalu milcząc, nie wiedząc co powiedzieć, ponieważ nic nie cofnęłoby tych paru paru godzin, nie zmieniłoby niczego.

W końcu roztrzęsiony głos Emily przerwał naszą ciszę.

- Co ja teraz zrobię?

Nie bardzo wiedząc co jej odpowiedzieć, uwolniłam się z objęć Harry'ego i usiadłam obok niej pod ściana. Pocieszająco ścisnęłam jej trzęsącą się dłoń.

- Eva, nie dam sobie rady z tym wszystkim bez niego - wymamrotała brunetka ocierając łzy z policzków tylko po to by zrobić miejsce kolejnym.

- Masz nas.

- Ale on jest... był.. jest moim pierdolonym bratem! Miał zawsze być tu dla mnie! Kiedy przyjaciele i miłości życia odejdą, on miał tu być! Miałam mieć w nim wsparcie nawet po największych kłótniach! Miał... - głos dziewczyny znów się załamał i ukryła twarz w dłoniach. - Zayn, zabierz mnie do domu - zdołała jeszcze z siebie wydusić zanim rozpłakała się na dobre przytulając kask będący częścią kostiumu jej brata.

Chłopak ze zrozumieniem kiwnął głową i ostrożnie pomógł jej wstać na nogi. Razem z nimi zebrali się również Liam i Niall, których dziewczyny niecierpliwie czekały na wieści bezpieczne we własnych domach.Na cichym korytarzu zostaliśmy tylko ja, Harry i Louis. Nate, Francisco i Charlie wyszli na spacer i nadal nie wrócili. Poczułam potrzebę sprawdzenia czy wszystko z nimi w porządku.

- Zbierajmy się do domu - odezwałam się cicho do Styles'a - Poczekaj na mnie przy wyjściu, muszę znaleźć chłopaków.

Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam korytarzem w stronę wyjścia. Nie zaszłam daleko, bo trzy znajome sylwetki zobaczyłam przy automatach z batonikami. Wszyscy stali oparci o ścianę, wpatrzeni w swoje buty. Nagle Nate odwrócił się i z całej siły uderzył pięścią w białą ścianę.

- To wszytko moja wina! - powiedział podniesionym głosem i zacisnął pięści tak mocno, że wszystkie kostki na jego dłoniach zbielały. - Ta impreza była moim pomysłem. Nigdy nie powinienem był Was wciągać w to popierdolone towarzystwo..

Wreszcie zbliżyłam się wystarczająco, by dostrzec jego pełne łez oczy. Ostrożnie podeszłam i położyłam dłoń na jego ramieniu. Kiedy odwrócił się od razu przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Natychmiast poczułam odwzajemnienie gestu. Chwilę później objęły mnie kolejne dwie pary rąk. Czując się bezpiecznie w swoim towarzystwie nawet chłopcy pozwolili sobie na kilka łez.

- Muszę iść. Mamy dużo spraw do załatwienia - powiedziałam w końcu i nie siląc się na pożegnalny uśmiech odeszłam.

Droga do domu minęła nam w milczeniu. Przez 30 minut wpatrywałam się za okno, myślami będąc zupełnie gdzie indziej. Wspominałam Maxa i myślałam jak ciężkie chwile przed nami. Jeszcze kilka godzin wcześniej byliśmy tak szczęśliwi. Najwyraźniej nie dane było nam się tym nacieszyć.

Podczas jazdy taksówką dotarła do mnie wreszcie jedna rzecz, którą prawdopodobnie powinnam była uświadomić sobie już jakiś czas temu. Jesteśmy dorośli, już dawno powinniśmy spoważnieć. Po dzisiejszych wydarzeniach wiedziałam, że nasze życie już nigdy nie będzie takie samo. Wszystko wywróci się do góry nogami i nasze beztroskie nastoletnie lata odejdą na zawsze. Będą tylko historiami, które będziemy wspominać na zjazdach rodzinnych czy okazjonalnych spotkaniach.




Jak pewnie się domyślacie, zbliżamy się do końca naszego cudownego opowiadania :( bądźcie czujne cały czas i sprawdzajcie czy nie pojawiło się nic nowego!

niedziela, 7 października 2012

We’re About To Make Some Memories Tonight


EMILY

Max stał obok, wściekle patrząc na mnie. Bez słowa wyrwał mi z ręki nietkniętego jeszcze drinka i jednym łykiem go wypił.

- Co to kurwa ma znaczyc?! – krzyczał. – No mów! To prawda?

Kilka osób tańczących w pobliżu zerkało na nas.

- O co Ci chodzi… Zostaw mnie w spokoju. – odpowiedziałam.

Odwróciłam się na pięcie by odejść od niego z dala. Jednak brat złapał mnie mocno za ramię i przytrzymał.

- Jeszcze nie skończyliśmy! – wykrzyczał mi do ucha.

- Kurwa Max, uspokój się! – warknęłam. Starałam się panować nad sobą, jednak wewnątrz trzęsłam się z przerażenia.

Tylko jedna rzecz mogła go tak zdenerwować. Moja ciąża. O której mu nie powiedziałam. Skąd niby miał się jednak dowiedzieć. Nadal był to sekret. Wiedziałam jedynie o tym ja, Zayn, Louis i Eva. No i Harry. Horan i Payne nie byli jeszcze poinformowani.

- SPÓJRZ MI PROSTO W OCZY I MI POWIEDZ! – niski głos wyrwał mnie z zamyślenia.

- Hej, co tu się dzieje! Max, puśc ją! Będzie miała siniaka idioto! – Eva zjawiła się przy nas.

Max spojrzał na nią zirytowany, jednak puścił moją rękę.

- Eva, musze porozmawiać z Emily. – powiedział ledwie otwierając szczękę.

- I wybrałeś na to zatłoczony klub? Wszyscy na was patrzą. Trawka chyba już wypaliła Ci resztki mózgu. – odpowiedziała Eva, trzepiąc go w głowę.

Miała rację. Coraz więcej osób nam się przyglądało. Mimo, że nie słyszeli dokładnych słów przez głośną muzykę, na pewno liczyli na jakieś fajne widowisko.

- Wychodzę. – powiedziałam chłodno.

- Zaczekaj. – powiedział spokojnie Max. – Zamówię taksówkę.

Pokręciłam głową, pożegnałam się z Evą i ruszyłam w kierunku wyjścia.

Na zewnątrz było już zimno, a ja nie miałam nic wierzchniego. Czekając na samochód, zaczęłam chodzic w tę i z powrotem. Brat stał w miejscu. Po chwili podszedł do mnie i bez słowa nałożył mi na ramiona swoją kurtkę. Kiedy nadjechała taksówka, również milcząc, oboje wsiedliśmy. Kierowca starał się nas zagadać, jednak kiedy się tylko odwrócił i zobaczył nasze miny, odezwał się następnym razem dopiero kiedy dojechaliśmy, by powiedzieć koszt.

Po wejściu do domu od razu skierowałam się do kuchni. Sięgnęłam z lodówki wódkę i z górnej szafki szklany kieliszek. Nalałam do pełna i postawiłam przed bratem, po czym usiadłam naprzeciwko. Wypił w ułamku sekundy. Nalałam jeszcze raz. Ponownie pochłonął w mgnieniu oka.

- Tak, jestem w ciąży. – odezwałam się. – Przynajmniej jeszcze.

- Co to ma znaczyc, Emily? Jak to się stało? – spytał zatroskany.

Głośno się zaśmiałam.

- Jak to się stało? Naprawdę?

- Wiesz o co mi chodzi, młoda.

- Spieprzyłam, ok? Cały świat wali mi się na głowę, bądź trochę bardziej wyrozumiały.

- Byłbym gdybym dowiedział się tego od Ciebie! – powiedział oburzony. – Chcesz je usunąc?

- Nie wiem.

- Zayn jest ojcem, tak? – spytał, wciągając głośno powietrze.

Mruknęłam potwierdzająco.

- Co on o tym myśli? Jesteście znowu razem, tak?

- Nie… Nie rozmawiałam z nim ostatnio. Chciałam mieć przerwę.

Nerwowo zaczęłam bawic się zielonym jabłkiem leżącym na stole.

- Chodź tu do mnie. – powiedział, wstając z krzesła i rozchylił ramiona.

Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w niego mocno.

- Nie pomogę Ci podjąc decyzji. Musisz sama to rozgryźć. Wiedz jednak, że będę najlepszym wujkiem na świecie. Teraz albo za parę lat. Ale będę, nic się nie martw już. – powiedział głaszcząc mnie po głowie. – A teraz idź spac.

- Dziękuję. – odpowiedziałam i posłusznie poszłam na górę. Troska brata wzruszyła mnie bardzo. Nie mogłam go winic za początkowy wybuch gniewu. Sama zachowałabym się pewnie jeszcze gorzej będąc na jego miejscu.

Zmyłam makijaż i przebrałam się w luźną piżamę. Włączyłam telewizję i rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam się jednak skupic na głupim filmie. Rozmyślałam o całym moim życiu. W większej części jednak o chłopcach. O chwilach spędzonych razem. O rozstaniach i powrotach.

Chwyciłam telefon do ręki.

Musimy porozmawiać. Teraz. Dokonałam wyboru. 

Malik – wyślij.

Poczułam spływającą po policzku ciepłą łzę.

Za 5 minut będę pod Twoim domem.

Zeszłam na dół kiedy zauważyłam za oknem światła zatrzymującego się samochodu. Zayn wysiadł z niego powoli. Schował kluczyki do swojej skórzanej kurtki i podszedł do mnie.

- Wejdziesz? – spytałam cicho.

Kiwnął głową a ja zaprowadziłam go do swojego pokoju. Oboje usiedliśmy na łóżku.

- No… to… - zaczął a ja przyłożyłam mu palec wskazujący do ust.

Spojrzał mi prosto w oczy. Widziałam w nich strach i niepewnośc.

Tylko raz widziałam to spojrzenie. Wtedy, w salonie, kiedy przyjechał by usłyszeć, że go zostawiam.
A teraz widziałam ten ból ponownie.

Nie mogłam dłużej zwlekać.

Uśmiechnęłam się nieśmiało i ściągnęłam palec z jego ust.

- Kocham Cię. – wyszeptałam po czym przysunęłam moje wargi do jego.

Poczułam łzy na policzku, które sprawiły, że serce mi zastygło. Łzy bowiem nie były moje. Odsunęłam się lekko od chłopaka, a on pośpiesznie je wytarł.

- Przestań bekso! – powiedziałam się, śmiejąc się i czując, że ja także zaczynam płakać.

- Jestem szczęśliwy, Emily. – odparł wycierając mi policzek.

- Masz plany na resztę nocy? Wiesz… teraz możemy uprawiac szalony seks bez żadnych zabezpieczeń. – mrugnęłam, śmiejąc się głośno.

- Oj Emily… Tobie tylko jedno w głowie. – Zayn zaśmiał się serdecznie i przykrył nas oboje kołdrą.

poniedziałek, 1 października 2012

LOL

NIE MYŚLCIE SOBIE, ŻE ZNIKAMY BEZ POŻEGNANIA!

BĄDŹCIE CZUJNE W TYM TYGODNIU!

Evily.

wtorek, 31 lipca 2012

With Just One Look, When I Saw Your Face

EVA

Stojąc przed lustrem przeczesałam włosy palcami zastanawiając się czy dobrze zrobiłam ścinając je tak radykalnie. Do gabinetu fryzjera weszłam raczej pewna swojej decyzji, ale jak to zawsze bywa, naszły mnie wątpliwości. Oczywiście po czasie, kiedy nie mogłam już tego zmienić. Fryzjerka zapewniała mnie, że wybrałam fryzurę bardzo pasującą do mojej twarzy i że będę zadowolona z efektu.

Lekko potrząsnęłam głową wyrzucając z niej niepotrzebne problemy. Myślę o moich włosach, kiedy dookoła dzieje się dużo ważniejszych spraw. Jak na przykład przyjaciółka w ciąży.

Obejrzałam się jeszcze parę razy w lustrze, złapałam torebkę i powoli zeszłam ze schodów, po czym opuściłam dom kierując się do umówionego miejsca.

Odkąd dowiedziałam się o urodzinowej imprezie Francisco wiedziałam, że ten jeden raz odpuszczę. Zostanę w domu, żeby wspierać Emily w tych trudnych dla niej dniach. Byłam gotowa na spędzenie z nią kolejnej nocy pełnej filmów, jedzenia, głupich rozmów, ploteczek. Wszystkiego, byle tylko unikać tematu dziecka. Byłam więc zaskoczona, kiedy niecałe dwie godziny po pożegnaniu się z przyjaciółką, dostałam od niej wiadomość z pytaniem na którą zamówić taksówkę. I szczerze mówiąc, bałam się jaki pomysł pojawił się w tej jej małej, kochanej główce.

Przywitałam Emily buziakiem w policzek i szybko wsiadłyśmy w czekającą na nas taksówkę. Brunetka rzuciła kierowcy adres klubu.

- Masz papier? - spytała mnie wyciągając z plastikowej siatki urodzinowy prezent dla naszego przyjaciela.

Szybko kiwając głową przygotowałam nożyczki, papier i taśmę klejącą do opakowania prezentu. Mimo małych niedogodności jak nierówna droga, na której samochód podskakiwał od czasu do czasu, udało nam się zapakować go całkiem przyzwoicie.

Znalezienie tego prezentu wymagało od nas dużo chodzenia po najbardziej ukrytych zakamarkach Londynu. Aż wreszcie zobaczyłyśmy na wystawie jednego ze sklepów coś co było wręcz idealne dla Francisco. Bez chwili zawahania zdecydowałyśmy się na kupno ogromnego, święcącego na różne kolory bongo do którego dorzuciłyśmy parę drobiazgów przeznaczonych do tych samych celów.

- Szczęka mu opadnie - powiedziała Emily z szerokim uśmiechem podziwiając pakunek.

Kiedy dojechałyśmy na miejsce nie dało się nie zauważyć, że chłopcy postarali się, żeby impreza była z prawdziwym pierdolnięciem. Tym razem muzykę z klubu słychać nie tylko po przekroczeniu pierwszych drzwi, ale również na zewnątrz. Przed wejściem kręciło się mnóstwo osób - część stała w kolejce do okazania wejściówek, część kombinowała jak dostać się do środka bez niej. Będąc stałymi gośćmi i znając cały personel klubu, zostałyśmy szybko wpuszczone bez kolejki. Pierwsze co nas powitało to ściana dymu, kolorowe światła i muzyka tak głośna, że uderzenia basu przenikały całe moje ciało. Będąc modnie spóźnionymi, nie zdziwiłyśmy się, że parkiet był już pełen.

- Pozbądźmy się tego - wskazałam na prezent - i idziemy się bawić!

Solenizanta znalazłyśmy bez większego problemu. Siedział przy swoim ulubionym stoliku, zaraz przy DJce, gdzie wbrew pozorom było najciszej. Wokół stołu zastawionego shotami zebrali się wszyscy jego najbliżsi znajomi. Dokładnie w momencie, kiedy podeszłyśmy, Charlie wzniósł urodzinowy toast. Zanim się obejrzałam zostały nam wciśnięte w dłonie kieliszki i po krótkiej przemowie każdy opróżnił swój.

- Wszystkiego najlepszego kretynie - Emily przekrzyczała muzykę wręczając Francisco pudełko. Oczy chłopaka powiększyły się i zachłannie zaczął rozrywać papier. Kiedy wreszcie dokopał się do prezentu, jego oczy urosły jeszcze bardziej i rzucił się nam na szyje.

- ZAJEBISTE - krzyknął dając każdej z nas po buziaku i rzucił się do przygotowania bongosa do jego pierwszego użytku.

- Bar? - usłyszałam koło ucha głos Emily i przytaknęłam. Kiedy już usiadłyśmy na wysokich stołkach i podałyśmy barmanowi nasze zamówienia, spojrzałam na brunetkę podejrzliwie.

- Co jest?

- Nie chcę go. Nie jestem gotowa. Nie dam rady - zamilkła na chwilę po czym dodała - Więc mogę równie dobrze bawić się jakby wszystko było w porządku.

Kiwając głową skupiłam się na swoim drinku. Nigdzie nie widziałyśmy jeszcze żadnego z pozostałych chłopaków. Nawet nie wiedziałyśmy czy zamierzają się pojawić. Co miało swoje plusy, bo mimo wspierania Emily w każdej jej decyzji, na pewno nie byliby zachwyceni widząc ją pijącą i mającą zamiar zniszczyć się tej nocy. Szczególnie Zayn i Louis.

- Przestań zamulać, idziemy na parkiet! - przyjaciółka złapała mnie za rękę i pociągnęła w tłum tańczących ludzi. Odnalazła w nim Nate'a i Charliego, którzy natychmiast wyrwali się otaczającym ich dziewczynom i zaczęli tańczyć z nami.

Nie wiem ile czasu tańczyłyśmy, co chwila nowe drinki pojawiały się w naszych rękach i bawiłyśmy się naprawdę dobrze. Od czasu do czasu przewinął się  wśród nas ktoś ze znajomych, ale głownie byliśmy we czwórkę, reszta najwidoczniej była zajęta nowym ulubionym przedmiotem Francisco. I kto by im się dziwił, nasz prezent był zajebisty.

Jednak wszystko musi mieć swój kres i nagle pomiędzy nami pojawił się Max. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest zły. Ale kiedy przyjrzałam się jego twarzy, dostrzegłam, że jest tak wściekły jak nigdy.

- EMILY!!!! - wrzasnął, żeby zwrócić na siebie uwagę siostry. To na pewno nie zwiastowało nic dobrego.

poniedziałek, 9 lipca 2012

My Head Turns To Face The Floor Cause I Can’t Look You In The Eyes

EMILY

Wyszłam od przyjaciółki w bardzo dobrym humorze. Ostatnie dni były  dla mnie bardzo stresujące, więc cieszyłam się, że choć na chwilę pozbyłam się natrętnych myśli starających się ogarnąć zaistniałą sytuację.

Spodziewam się dziecka. Kto by pomyślał. Ja. Emily. Spodziewam się dziecka. Dziecka, którego ojcem jest Zayn Malik. Nie kto inny jak znany na całym świecie Zayn Malik. Miałam kilka opcji do wyboru. Każdą z nich rozważałam wiele razy. Utrzymanie ciąży oznaczało rezygnację z modelingu. Przynajmniej na jakiś czas.

Zapięłam kurtkę pod szyję i szybszym krokiem ruszyłam w stronę metra. Zaczynało się robic chłodno.

Urodzenie tego dziecka oznaczało totalną zmianę mojego trybu życia. Koniec z szalonymi imprezami, porannymi powrotami do domu, budzeniu się w innym mieście… Nie byłam pewna czy jestem w stanie się ustatkować. Jeszcze nie teraz.

Wstąpiłam do otwartego kiosku po butelkę wody. Mój wzrok przykuła paczka papierosów, w regale nad młodym sprzedawcą.

- Podac któreś? – spytał przyjaznym tonem.

- Nie tym razem. – odpowiedziałam wręczając kilka monet i nie czekając na otrzymanie reszty, wyszłam na zewnątrz.

Sięgnęłam po telefon wibrujący w lewej kieszeni spodni.

’22 nasz klub. Umrzemy. Francisco.’

Nie siląc się na odpowiedź, schowałam komórkę z powrotem. Idąc ciemnym chodnikiem, kopnęłam leżący kamień przed siebie. Mój wzrok cały czas utkwiony był na moich stopach. Koniec ze szpilkami. Ta myśl szybko pojawiła mi się w głowie. Żałowałam, że nie zostałam na noc z Evą. Przy niej wszystko wydawało się łatwiejsze.

Poczułam, że telefon wibruje kolejny raz. Tym razem był to Malik.

‘Mam nadzieję, że wszystko w porządku. Kocham Cię. XOXO’.

Wrzuciłam telefon do kieszeni i zakryłam oczy dłońmi. Starałam się oddychać głęboko by nie rozryczec się w centrum miasta.

- Em? – usłyszałam znajomy głos blisko siebie.

- Kurwa. – szepnęłam szybko opuszczając ręce i odwróciłam się za siebie.

- Dobrze się czujesz? – spytał przytulając się serdecznie.

- Tak, dziękuję, potrzebowałam tylko chwili na zebranie myśli. Co tu robisz?

- Właśnie wracam od znajomych, masz ochotę na piwo? – Louis spytał uśmiechając się zadziornie.

Nie miałam jeszcze okazji z nim porozmawiać. Prosiłam Zayna by tego również nie robił. Choć było to cholernie podłe i dziecinne, do tej pory nie wiedziałam, którego z nich bardziej kocham. Nie mogłam już bawić się nimi obojgiem. Natura zdecydowała za mnie.

- Odpuszczę, jestem zmęczona. Właśnie wracam od Evy, przepraszam. – odpowiedziałam puszczając mu oczko.

- Nie spławisz mnie kolejny raz dziewczyno! To idziemy chociaż na kawę! – nie czekając na moją reakcję chwycił mnie za dłoń i szybkim krokiem ruszył w stronę małej kawiarenki po drugiej stronie ulicy.

- Dwie latte proszę. – powiedział do kasjerki wręczając dwa banknoty i zaprowadził nas do stolika przy wysokim oknie.

Usiedliśmy na dużych, wysokich, brązowych fotelach. Były bardzo wygodne. Nie byłam tu wcześniej, więc rozejrzałam się dookoła. Nic nadzwyczajnego. Kilka stolików, jasne ściany, sporo zdjęc i obrazów, dwie baristki. Jednak całośc wyglądała bardzo sympatycznie, przytulnie.

Spojrzałam na chłopaka. Wiedziałam, że jest to idealna okazja do wyjawienia mu moich nowin. Byliśmy sami, w spokojnym miejscu. Musiałam to dziś zrobić. Prędzej czy później dowiedziałby się. Wolałam, żeby usłyszał to ode mnie niż od któregoś chłopca, bądź co gorzej z gazet. Światowa modelka spodziewająca się dziecka idola nastolatek. Idealna pożywka dla brukowców. Zaśmiałam się w duchu. Kiedy moje życie tak bardzo się zmieniło?

- EM! Czy Ty w ogóle mnie słuchasz? – podniosłam wzrok i ujrzałam zaciekawione spojrzenie. – Nad czym tak myślisz? – spytał śmiejąc się.

- Przepraszam.

- Em… Przecież wiesz, że zawszę Cię chętnie wysłucham. Powiedz o co chodzi. – dodał głaszcząc mnie po ramieniu.

Utkwiłam wzrok w obrazie wiszącym nad jego głową. Przedstawiał jakieś miasteczko nad morzem. Rybacy, drewniane budynki, mewy…

- Przepraszam. – powtórzyłam.

- W porządku, wiem, że czasem potrafię zanudzić. – zaśmiał się.

- Nie, przepraszam. Przepraszam za wszystko.

- Em? O czym Ty mówisz? – spytał patrząc na mnie wzrokiem, od którego biła prawdziwa troska.

 - Przepraszam, że tak wiele razy namieszałam, że nie byłam niczego pewna, przepraszam, że tak wiele razy Cię zawiodłam.

Louis westchnął głęboko.

- Mamy to wszystko już za sobą. Nie wiem dlaczego to Cię teraz trapi. – odpowiedział, przeczesując włosy ręką, którą przed chwilą dotykał mnie.

- Dwie latte, proszę bardzo, smacznego. – do naszego stolika podeszła właśnie kelnerka stawiając naprzeciwko nas zamówienie.

- Dziękujemy. – odpowiedziałam. Kelnerka jednak cały czas stała przy nas i spoglądała to raz na mnie, to raz na Tomlinsona.

- Ja… Ja… Wiem kim jesteście. Mogłabym mieć z Wami zdjęcie? – spytała nieśmiało.

- Jasne! – odpowiedział radośnie chłopak i przysunął się do mnie, obejmując nas dwie, czekając aż druga barmanka zrobi fotkę.

- Dziękuję! Tak się cieszę, że widzę waszą dwójkę znowu razem. Zawsze wam kibicowałam! – dodała i uciekła z powrotem na zaplecze. Zapewne by udostępnić zdjęcie na portalu społecznościowym.

- Nasza dwójka znowu razem… - Louis zaśmiał się cicho.

- Już nigdy nie będziemy razem. – odpowiedziałam poważnie, czując ściskający się żołądek.

Louis spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie o to mi chodziło, Em… - Louis pokręcił głową, wyglądając na zmieszanego.

- Muszę iśc. – powiedziałam wstając pospiesznie z fotela i wybiegając na zewnątrz.

Biegłam co sił w nogach, potrącając idących z naprzeciwka ludzi. Było ich zdecydowanie za dużo jak na tą porę. Musiało dziac się coś w mieście.

Poczułam zaciskające się na mnie ramiona, powodujące niemal upadek. Zostałam odwrócona i ujrzałam zdenerwowaną twarz Tomlinsona.

- Mów o co chodzi. – powiedział poważnie. – Teraz.

Pokręciłam przecząco głową.

- Nie mogę, nie umiem. Jeszcze nie teraz.

- Teraz. – odpowiedział nadał trzymając mnie w objęciach. Czułam jego palce wbijające się trochę za mocno w moje ciało.

Przygryzłam wargę wpatrując się w jego oczy.

- Jestem w ciąży, Louis. – wyszeptałam.

- Co? – spytał.

- Jestem w ciąży.

- Co?!

- Jestem w…

- USŁYSZAŁEM. – odpowiedział głośno i puścił moje ramiona. Odszedł kilka metrów po czym zawrócił do mnie.

Złapał mnie za rękę i posadził na ławce i sam usiadł obok.

- Z kim. – spytał nie patrząc już na mnie.

- Zayn.

- Mogłem się domyślić. Jak długo wiesz?

- Już jakiś czas. Chciałam Ci powiedzieć już wcześniej ale… - musiałam zagryźć zęby żeby powstrzymać emocje gromadzące się we mnie.

- Ale tego nie zrobiłaś. – dokończył. Oparł łokcie na kolanach i schował twarz w dłonie.

- Nie wiem co mam robic. – wyszeptałam. – Boję się.

Chłopak pokręcił tylko głową.

- Louis…

- Jak on zareagował? Masz w nim wsparcie? – podniósł wzrok na moje oczy.

Pokiwałam głową potwierdzając.

- Tak, jest bardzo opiekuńczy. Chce tego dziecka.

- A Ty? Chcesz je? – spytał cicho.

Przez chwilę milczałam. Sama nie wiedziałam czego w tej chwili chcę. Kochałam Zayna, jednak naprawdę nei wiedziałam czy oboje poradzimy sobie w roli rodziców. Muzyk, który często będzie musiał wyjeżdzac, ja, nieodpowiedzialna imprezowiczka. Wiedziałam, że będę miała wsparcie rodziny i przyjaciół…

- Chodź. Odwiozę Cię do domu. – powiedział, biorąc mnie kolejny raz za rękę.

W milczeniu doszliśmy do jego auta. Całą drogę pokonaliśmy również nie odzywając się do siebie.
Pogrążyłam się we własnych myślach, spoglądając na mieniące się w świetle gwiazd niebo, nie zauważyłam kiedy dotarliśmy do mojego domu.

- Chciałbym, żebyś o czymś wiedziała. – powiedział. – To nic nie zmienia. Jeśli będziesz mnie potrzebowała będę przy Tobie. Pamiętaj.

Odpięłam pasy i przytuliłam się mocno do niego. Tak, jakby od tego uścisku zależało nasze życie.

Poczułam gorącą łzę spływającą mi po policzku.

- Dziękuję. – wyszeptałam wprost do jego ucha.

- Jakąkolwiek podejmiesz decyzję będę zawsze przy Tobie. – powiedział, a po jego policzku również spłynęła pojedyńcza łza.

niedziela, 8 lipca 2012

sobota, 30 czerwca 2012

If We Could Only Have This Life For One More Day

Dodajemy rozdział najszybciej jak mogłyśmy. Jest krótki, prawda, ale macie nasze słowo, że następny pojawi się w przeciągu tygodnia:)


EVA

-Widziałaś spojrzenie tej dziewczyny!? - Harry zatrzymał film i przewinął parę sekund do tyłu.

- Dziwisz się jej? Miesiąc wcześniej z mojego powodu rozpadł się Wasz zespół! Cud, że w ogóle przeżyłam tą studniówkę - odpowiedziałam mu ze śmiechem, na co on mocniej mnie do siebie przytulił.

Tak, oglądaliśmy film nagrany na studniówce Emily, na którą udało się nam wszystkim wkręcić. Film z tej samej studniówki, na której mieli wystąpić nasi chłopcy, a czemu skutecznie zapobiegłyśmy. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to było tak dawno temu. Ponad pięć lat! Cały ten czas, z chłopcami czy bez nich, minął tak szybko. Dziwnie czułam się wiedząc, że mam już 23 lata. I pierwszy raz miałam okazję zobaczyć jak bardzo zmieniłam się od tego czasu. Jak bardzo wszyscy się zmieniliśmy.

- Jak to zdobyłeś? - chłopak w odpowiedzi tylko puścił mi oczko i skupił swoją uwagę spowrotem na filmie.

Całość skupiała się głównie na Emily, Zaynie, mnie i Harrym co za bardzo nas nie zaskoczyło. W końcu nie na każdej tego typu imprezie pojawiają się światowej sławy gwiazdy. Byliśmy przeuroczą grupką gówniarzy robiących wszystko co wpadało nam do głowy, nie zważając na to, że niekoniecznie były to mądre rzeczy. Przez całą godzinę miałam na ustach nieznikający uśmiech.

- Boże, ale byłeś brzydki - zaśmiałam się, kiedy kamerzysta zrobił zbliżenie na twarz Styles'a.

- Uwielbiałaś to.

Nie zawahałam się przed przytaknięciem chłopakowi. Dobrze wiedział co mówił.

- Awwwww - wymsknęło mi się, kiedy na ekranie pojawili się Em i Zayn, tańczący do wolnej piosenki, oparci czołem o czoło, wpatrzeni w swoje oczy.

- Uroczy. Ich dziecko będzie pewnie przeurocze - na dźwięk słów Harry'ego zamarłam. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.

- Co Ty właśnie powiedziałeś?

- Czekaj.. Nic nie wiesz?! - zapytał zdziwiony równie bardzo jak ja. - Emily jest w ciąży.

Bez słowa wyjęłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki.

- Dlaczego dowiaduje się tak kurewsko ważnej rzeczy od Styles'a a nie od Ciebie?! - zapytałam nie pozwalając jej się nawet przywitać.

- Byłam.. byłam zabiegana, przerażona, nie wiem co mam robić, to mnie przerasta - odpowiedziała trochę drżącym głosem.

- Niech Ci będzie, ale to tylko dlatego, że to poważne. Nigdy więcej tego nie rób. Potrzebujesz może babskiej nocy? - zaoferowałam.

- Jasne. Będę niedługo.

- Spadaj kochanie - powiedziałam chowając telefon do kieszeni - Em nadciąga.

- Eva, spędziłem z Wami tyle czasu, czemu nie mogę zostać poplotkować z Wami? - błagające zielone oczy wpatrywały się w moje.

- Poplotkować? Nie masz zielonego pojęcia co oznacza babska noc, więc uwierz mi, nie chcesz przy tym zostawać - zaśmiałam się cicho kładąc mu rękę na ramieniu.

Chłopak głośno westchnął i przybrał rozczarowany wyraz twarzy. Kiedy po chwili w jego oczach pojawiły się małe iskierki, zaczęłam się bać tego co za chwilę może nastąpić.

- Ale mamy jeszcze jakieś 10 minut na całowanie, prawda? - uniesiona brew i bezczelny uśmiech nie pozwoliły mi odmówić, więc ze śmiech splotłam ręce na jego szyi i przyciągnęłam do siebie.

Dokładnie po 11 minutach, podczas których nasze usta dotykały się non stop, a ręce wędrowały w miejsca, gdzie nie mogły się zapuszczać kiedy byliśmy w towarzystwie, dobiegł nas odgłos otwieranych i zamykanych drzwi oraz głośne odchrząknięcie, które zmusiło nas do oderwania się od siebie.

- Kupiłam wódkę po drodze - brunetka wyciągnęła w naszą stronę pełną butelkę powodując, że uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.

- Przecież w ciąży nie wolno pić - wtrącił się Harry zakładając powoli czarną bluzę.

- Cholera.. - mruknęłyśmy jednocześnie.

- Dla Louisa - podała chłopakowi butelke - Wy też się dziś pobawcie.

- Dzięki. Bawcie się dobrze! - rzucił Harry dając mi buziaka w czoło i wyszedł.

- Zaczynamy - zadecydowała Em wyjmując z torby jakieś słodycze, filmy i lakiery do paznokci.

niedziela, 17 czerwca 2012

You Know I've Always Got Your Back Girl

EMILY

Jechałam autem w stronę domu Zayna. Od dwóch tygodni nie odbierał moich telefonów. Kiedy zawitałam do jego domu dzień po naszym ostatnim spotkaniu, jego siostra przekazała mi, że go nie ma. Oczywiście blefowała. Widziałam jak wyjrzał przez okno kiedy stałam pod drzwiami.

- Odbierz, odbierz, odbierz. – wypowiadałam na głos, wybierając numer jego komórki.

Nie liczyłam, że naciśnie zieloną słuchawkę. Nie zrobił tego. Zaparkowałam pod domem. Obok jego ciemnego samochodu, który przywołał kawałki pijanych wspomnień. Potrząsnęłam głową odganiając myśli i wyszłam na zewnątrz. Pewnym krokiem ruszyłam do tak dobrze mi znanych, drewnianych drzwi.
Mocnymi uderzeniami zakomunikowałam rodzinie moje przybycie.

- O cześc, Zayna nie ma. – wypowiedziała jego siostra.

- Wiem, że jest. Muszę z nim porozmawiać. – powiedziałam stanowczo. – Zayn! – krzyknęłam.

- Nie. Ma. Go.

- Słuchaj młoda, nie obchodzą mnie jego humorki, muszę z nim porozmawiać. Niech nie zachowuje się jak dzieciak i tu do mnie zejdzie. Poczekam pięć minut przy furtce.

- No dobra… uważam, że ten cały cyrk trwa za długo. Masz rację. – odpowiedziała wzruszając ramionami.

Podeszłam do swojego samochodu i oparłam się o jego tył. Wyjęłam z kurtki paczkę papierosów i wlepiając wzrok w okna na piętrze zapaliłam papierosa. Po kilku chwilach wyrzuciłam go jednak przed siebie i zgasiłam butem. We frontowych drzwiach pojawił się brunet.

Nie ruszył w moim kierunku, ja również nie podeszłam do niego. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy czekając aż któreś przełamie niezręczną ciszę.

- Chcesz wejść do środka? – w końcu spytał niskim głosem.

W odpowiedzi pokiwałam przecząco głową.

- Chcę pojechać do parku.

- Dlaczego? – spytał zdziwiony.

- Musimy porozmawiać o tym co się wydarzyło. Tam będzie spokojnie. - wzruszyłam ramionami.

Malik nałożył kaptur na głowę i podszedł do mnie.

- W takim razie jedźmy. Ja prowadzę. Jedziemy moim autem.

Jego głos sugerował, że nie powinnam się sprzeciwiać. Bez słowa więc wsiadłam na przednie siedzenie i zapięłam pas.

- Zayn? – odezwałam się po chwili.

Spojrzał na mnie pytająco.

- Zaczynam się bac. – dodałam patrząc sugestywnie na prędkościomierz.

Chłopak jechał dużo ponad dozwoloną prędkośc. Moje słowa nie zrobiły na nim wrażenia.

- Zayn. Zwolnij.

Jak na złośc, chłopak zaczął wyprzedzać ciężarówkę o mało nie powodując wypadku.

- Zatrzymaj się. Chcę wysiąść.

- Jedziemy do parku. Jak chciałaś.

- Zayn proszę, zatrzymaj się. – powiedziałam dokładnie kiedy wjechaliśmy z piskiem w ostry zakręt. Auto, które jechało z na przeciwka zatrąbiło głośno.

- Zatrzymaj ten pieprzony samochód do cholery! – krzyknęłam. – Jestem w ciąży!

Zauważyłam jak mięśnie na twarzy chłopaka rozluźniają się po usłyszeniu moich słów. Gwałtownie zwolnił i zjechał na pobocze.

Po moich policzkach ciekły łzy.

- Powtórz. – wyszeptał wpatrując się we mnie.

- Jestem w ciąży. – powiedziałam rozklejając się kompletnie.

Przez kilka kolejnych minut w aucie panowała cisza przerywana jedynie moim płaczem.

- Pomyślałam, że wypadałoby Cię o tym poinformować. – w końcu udało mi się powstrzymać płacz.

- Jesteś w ciąży… Louis pewnie się cieszy. – powiedział sarkastycznie.

- Louis?! Louis?! Idioto, Ty jesteś ojcem!

Spojrzał na mnie totalnie zaskoczony.

- Ja? Jesteś pewna, że to jestem ja?

Spojrzałam na niego zdenerwowana, odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu.

- Em, zaczekaj. – chłopak wysiadł również.

- Nie pamiętasz co się działo na tylnym siedzeniu tego auta? Nie pamiętasz? – uderzyłam go w pierś. Znowu łzy zaczęły napływac do moich oczu.

Chłopak chwycił mnie za ręce i przyciągnął mocno do siebie. Objął mnie ramionami w ciasnym uścisku.

- Ciii... Nie płacz już. Ciii… - zaczął głaskać mnie po włosach, delikatnie szeptając.

- Nie… nie spałam z Louisem… od czasu… wyjazdu do Ameryki. – powiedziałam powstrzymując chlipanie. – Byłeś tylko Ty. Tylko Ty.

- Już dobrze. Dobrze. Przepraszam. Bardzo przepraszam.

Odsunął się na chwilę ode mnie i spojrzał na moją twarz.

- Będę tatą… - powiedział zdumiony. – A Ty… wyglądasz koszmarnie. – dodał śmiejąc się.

Również zaśmiałam się, wycierając policzki.

- Ale to nie ma znaczenia. Dla mnie będziesz zawsze najpiękniejsza. – po tych słowach czule pocałował mnie w czoło. – Wracamy do domu. Mamy mnóstwo spraw do załatwienia. – bez jakiegokolwiek uprzedzenia chwycił mnie na dłonie i przetransportował na siedzenie.

wtorek, 29 maja 2012

When He Opens His Arms And Holds You Close Tonight


EVA

Zamknęłam za sobą drzwi, zarzuciłam skórę na wieszak i powoli ruszyłam w stronę salonu zapalając po drodze wszystkie światła, żeby nadać trochę życia mojemu pustemu i cichemu domowi. Po drodze zajrzałam do kuchni, gdzie znalazłam parę piw pozostałych po którejś z imprez. Włączyłam telewizor na kanał muzyczny i usiadłam na miekkiej kanapie, podkulając nogi pod brodę. Kiedy sącząc piwo wpatrywałam się bezmyślnie w migający ekran telewizora, do mojej głowy napływały myśli, których wcześniej do siebie nie dopuszczałam czekając na chwilę samotności.

Harry. Mnie samą dziwiło, że nasze uczucia nie wygasły przez tak długi czas. Że za każdym razem, gdy mnie widzi, na jego twarzy pojawia się zawadiacki uśmiech. Że wszystko układa się tak idealnie. Jednak coś od długiego czasu nie pozwalało mi na uznanie naszej relacji za związek. Nie mogłam przemóc się żeby zaakceptować glupi status na fejsbuku, ani żeby wyjść na ulicę trzymając go za rękę lub dać czułego buziaka w oczekiwaniu na taksówkę.

Dzisiejsza sytuacja Emily uświadomiła mi co stało na przeszkodzie. One Direction. Nic nie przynosiło nam nigdy tyle problemów, co kontakty z tymi chłopakami. Zbyt bliskie relacje z członkami One Direction oznaczały poważne kłopoty. Nie chodzi mi o zazdrosne fanki, które już nauczyłam się ignorować dawno temu. Problemem była możliwość zawiedzenia milionów młodych dziewczyn lub, co gorsza, zniszczenia wspaniałej przyjaźni pomiędzy piątką wspaniałych ludzi. Już raz do tego doprowadziłyśmy i jakimś cudem wszystko wróciło do normy, jednak nie chciałabym przechodzić przez to jeszcze raz. Po przykładzie Em, boję się, że też stanę w sytuacji, kiedy muszę dokonać wyboru. Kto by się jej dziwił? Zarówno Louis, jak i Zayn są cudowni. To samo tyczy się Harry'ego i Liama..

Pokręciłam głową i głośno westchnęłam.

- Musisz podjąć decyzję Eva - mruknęłam do siebie i wzięłam dużego łyka piwa.

- Dzisiejszego ranka członkowie słynnego zespołu One Direction, zakomunikowali światu zakończenie działalności - z telewizora dobiegł mnie kobiecy głos powodując zakrztuszenie się napojem. Natychmiast pogłośniłam i wlepiłam wzrok w twarz Payne'a, która właśnie pojawiła się na ekranie.

- Jednym z powodów jest to, że zamierzam się ustatkować, a życie w trasie mi tego nie ułatwia - chłopak wymienił rozbawione spojrzenie z kimś zza kamera - hahaha. Uwaga uwaga, zamierzam poślubić dziewczynę, którą kocham! - z głośników wypłynął jego dźwięczny śmiech. Kamera przeniosła się na Tomlinosona i Nialla.

- Myślę, że wszyscy wyrośliśmy już z muzyki, którą dotychczas graliśmy. Nasz kontrakt dobiegł końca w tym miesiącu i wspólnie postanowiliśmy go nie przedłużać. Przynajmniej nie jako One Direction. - Puścił oczko do Horana, który szeroko uśmiechnął się, nie zdradzając jednak o co chodzi.

Po tej informacji, nastąpiła dalsza część muzycznych newsów, więc sięgnęłam po pilota i nacisnęłam czerwony guziczek. Otoczyła mnie cisza. Przez kilka sekund siedziałam bez ruchu.

Nie wierząc w to, jak wszystko samo szybko się rozwiązało, wstałam i skierowałam się do wyjścia. Jak w jakimś transie wykonywałam wszystkie czynności, od ubrania się, do zatrzymania przejeżdżającej taksówki. W głowie cały czas starałam się ułożyć myśli, skleić jakoś parę zdań, które zamierzałam powiedzieć.

Kiedy jednak stanął przede mną z włosami rozczochranymi we wszystkie strony, w luźnej koszulce odsłaniającej umięśnione ręce, z zaskoczonym, a jednak ucieszonym spojrzeniem i z uśmiechem, który nadawał mu trochę bezczelności, jedyne co byłam w stanie zrobić to zarzucić mu ręce na szyję, zatopić w jego ustach w krótkim, a tak wiele znaczącym pocałunku i w końcu schować w twarz w jego klatce piersiowej wsłuchując się w lekko przyśpieszone bicie serca chłopaka i rozkoszując się uczuciem, które ogarniało mnie, kiedy staliśmy tak przytuleni na progu jego domu.

środa, 23 maja 2012

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO <3

TYM RAZEM DRUGA POŁOWA EVILY OBCHODZI URODZINY! Em zaczyna swój ostatni nastoletni rok!

Życze Ci, aby był bardzo udany, niekoniecznie musisz sie decydowac co chcesz robic w życiu, screw it ( ale Torun? Poznan? Wroclaw? Zorganizujemy sobie kicie do mieszkania!). No i może chłopca, imprez i takich tam! <3<3<3

Z braku komputera nie moge nawet zmienic koloru czcionki, mam nadzieje, że Ci to nie przeszkadza :(

wtorek, 15 maja 2012

Now We're Stealing The Car And We Will Drive To The Stars


EMILY

Odkopałam się z przykrywającej mnie szczelnie kołdry i rozejrzałam wokoło. Jasne ściany, granatowe zasłony. Nie byłam tu wcześniej. Usiadłam na łóżku i wtedy dostrzegłam Louisa skulonego na drugiej części łóżka. W tej chwili wszystko stało się jasne. Przypomniałam sobie, jak znalazłyśmy się w nowym mieszkaniu chłopców. Przetarłam nadal zmęczone oczy i wstałam. Zegar stojący na parapecie wskazywał południe, byłam więc spóźniona na śniadanie z mamą, które jej obiecałam. Cholera. Znalazłam telefon i przeprosiłam za niezjawienie się.

Wyszłam z pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi. W salonie, tak jak zapamiętałam w nocy, leżał Harry, a na jego kolanach głowę trzymała Eva. Oboje jeszcze spali. Poprawiłam włosy przed wysokim lustrem koło drzwi wejściowych i wyszłam na zewnątrz. Miałam szczęście, udało mi się zatrzymać przejeżdżającą taksówkę, więc chwilę później znajdowałam się już w swoim domu.

- Wreszcie jesteś! - powitał mnie radośnie Max, przytulając się mocno.

- Jestem, co jest? - odpowiedziałam czochrając jego czuprynę. Wiedziałam, że mój brat bezinteresownie nie okazywałby mi tylu uczuc.

- Po prostu stęskniłem się za Tobą.- odpowiedział wzruszając ramionami.

Spojrzałam na niego wzrokiem, który definitywnie mówił, że nie wierzę w ani jedno słowo.

- No dooooooooooobra. Nie ma nic w lodówce a jestem głodny. Proszę odpraw tą waszą kobiecą magię i spraw, żebym miał co jeść. Tak w ogóle to śmierdzisz wódą.

***

Staliśmy czwórką przed niewielkim budynkiem. Ja, Eva, Max i Nate. Każdy z nas dostał godzinę temu sms’a z adresem od Charliego i Francisca i godziną, o której mamy się zjawic. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, z jakiej okazji zostaliśmy zaproszeni.

- Dobra, wchodzimy. Zimno się robi. – powiedziała Eva, pocierając z zimna dłonie.

Przytaknęliśmy i otworzyliśmy duże, metalowe drzwi.

Z środka od razu naparła na nas fala szarego dymu i głośna muzyka. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. Miejsce musiało by świetnie wyciszone, skoro z zewnątrz nie było słychac ani decybela. Minęliśmy dwóch ochroniarzy, za nimi znajdowała się szatnia i kilka kanap. Po lewej stronie znajdowały się schody w dół. Kiedy zeszliśmy po nich, zauważyliśmy spory parkiet z mnóstwem osób tańczących na nim, scenę, na której szalało dwóch dj’ów oraz bar. Z zewnątrz miejsce nie wyglądało na spore, ponieważ jego główna część, znajdowała się pod powierzchnią ziemi. Sprytnie.

- Proszę. – nagle obok nas znalazła się skąpo ubrana kelnerka. Wyciągnęła do nas rękę z tacą, na której leżało kilkadziesiąt blatów, ułożonych równiutko.

Chłopcy z błyskiem w oczach sięgnęli po nie. Ja i ruda również.

- Co to za miejsce… - powiedział rozmarzonym głosem Nate, rozglądając się dookoła.

- Witaaaaaam wszystkich! – rozległ się donośny głos dobiegający z głośników. Skierowałam swój wzrok na scenę. Z mikrofonem w ręku stał, uśmiechając się szaleńczo, Charlie. Dołączył do niego po chwili również Francisco. – Świętujemy dziś otwarcie tego klubu. Postanowiliśmy stworzyć dla was miejsce, w którym będziecie mile widziani, godnie traktowani i odpowiednio zjaraniiiiiiiii! Wyszło nam to całkiem zajebiście, prawda? – spytał chłopak.

Zgromadzeni zaczęli wiwatować i bic brawo.

- Całkiem zajebiście… - powtórzył Max przyglądając się roznegliżowanym dziewczynom tańczącym na podeście.

Kiedy muzyka zaczęła ponownie grac, chwyciłam Evę za rękę i udałyśmy się do baru. Nadal paląc, zamówiłyśmy Blue Lagoon i z pełnymi drinkami wmieszałyśmy się w tańczący tłum.

- Przyszłyście! – koło nas zjawił się Francisco, dając każdej po buziaku w policzek.

Po chwili zabrał nam puste szklanki i wręczył przechodzącej dziewczynie. Tańczyliśmy, wygłupiając się strasznie. Czułam jak wypity przed chwilą alkohol w połączeniu ze spalonym zielskiem zaczyna działac.

Nagle, zauważyłam znajomą postac przy barze. Zostawiłam, więc szalejącą dwójkę razem i podążyłam w tamtym kierunku. Kiedy już stałam za chłopakiem, zakryłam jego oczy dłońmi. Szybko nakrył je swoimi, starając się rozpoznać, do kogo mogą należeć. W lustrzanej półce za barmanem dostrzegłam nasze odbicie. Chłopak uśmiechał się. Zsunął delikatnie moje ręce i odwrócił się.

- Co tu robisz? – spytałam wesoło.

- Dostałem zaproszenie. – wzruszył ramionami.

- Reszta też jest?

- Chyba nie, jeszcze ich nie widziałem.

- To co pijemy? – usiadłam na barowym stołku obok.

- Wódka! Potrzebujemy wódki! – obok nas zjawiła się Eva z Maxem, dysząc, zmęczona tańcem.

Zabierając z baru asortyment, przetransportowaliśmy się do jednego z mniejszych pomieszczeń, które pokazał nam Francisco. Rozłożyliśmy się wygodnie na czerwonych kanapach i radośnie opróżniliśmy dwie butelki zimnego trunku.

- Idziemy na parkiet? – zapytał Max, odpalając kolejnego blanta. Nie czekając na odpowiedź, zgarnął moją przyjaciółkę i wyszli.

Zostałam z chłopakiem sama. Uśmiechnął się do mnie zawadiacko. Poczułam, że zaczyna mi się robic gorąco. Jego wzrok przeszywał mnie. Nie mogłam z nim tu zostać sam na sam. Wiedziałam bowiem, że pijane uczucia wezmą górę nad zdrowym rozsądkiem, którego resztka jeszcze jakimś cudem zachowała się w tej chwili.

- Chodźmy. – wstałam i minęłam siedzącego nadal chłopca.

Nie odeszłam daleko, kiedy poczułam owijające się wokół mojej talii ręce. Odwrócił mnie twarzą do siebie i zaczął ze mną tańczyć. Nie pozwalał na to, by nasze ciała oddaliły się od siebie na jakikolwiek dystans. Nie chciałam podnieść wzroku na jego twarz, wiedziałam, że nie skończy się to dobrze. Kołysaliśmy się równo, do rytmów szybkiej muzyki. Nasze ciała ocierały się delikatnie o siebie, co wprawiało mnie w szybsze bicie serca. Ku jego uciesze, moje ręce powędrowały w górę, zanurzając się w jego włosach. Wiedziałam, że z każdą minutą tracę coraz bardziej kontrolę nad sobą.

- Spójrz na mnie. – wyszeptał nachylając się nade mną. – Emily… - przygryzł delikatnie opuszek mojego ucha.

Zamknęłam oczy. Jak nikt potrafił wzbudzić we mnie emocje, pożądanie. Otworzyłam je, kiedy poczułam, jak złapał mnie za podbródek i przyciągnął do siebie jeszcze bardziej.  Patrzyłam na jego rozchylone wargi, które były tak blisko. Czułam ciepło jego oddechu. Przeniosłam wzrok na jego oczy. W tej chwili już wiedziałam, że jestem zgubiona.
Otaczający nas ludzie zniknęli, muzyka przycichła, słyszałam tylko przeraźliwie szybkie bicie mojego serca, kiedy jego usta dotknęły moich.

Nic się nie zmienił. – pomyślałam.

Samym pocałunkiem potrafił sprawic, że czułam się jedyną dziewczyną na świecie.
Po chwili delikatnie przerwał pocałunek i spojrzał na mnie od góry do dołu. Przygryzł wargę uśmiechając się. Zaczął całować moją szyję.

- Chcę Cię. – wyszeptałam. – Teraz.

Natychmiast przerwał i ponownie na mnie spojrzał. W tej chwili jego oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze niż zawsze. Złapał mnie za rękę i pospiesznie zaprowadził do wyjścia. Zimne powietrze ostudziło mnie lekko. Jednak wcale tego nie chciałam. Nie chciałam myśleć w tej chwili ani trochę racjonalnie. Chłopak cały czas lekko się uśmiechał.

- Zayn. – zatrzymał się słysząc mój głos. Złapałam jego twarz w dłonie i czule pocałowałam. Ponownie złapał moją dłoń i pobiegliśmy w stronę parkingu. Szybko znalazł w kieszeni spodni kluczyki i wsiedliśmy do jego czarnego auta. Zdjął swoją koszulkę, ukazując umięśniony tors. Jęknęłam kiedy jego dłonie znalazły się pod moim biustonoszem. Ani na chwilę nie przestawał mnie całować. Moje palce powędrowały do jego spodni, rozpinając skórzany pasek. Nasze czyny były energiczne. Oboje nie mogliśmy się doczekać momentu, w którym szyby auta zaczną parowac, pod wpływem naszych przyspieszonych oddechów.

***

- Gdzie wczoraj zniknęłaś? – Mieliśmy tu później niezłe after party. – Max  wskazał na pokaźną ilośc butelek stojących na blacie.

Siedział razem z Eva przy kuchennym stole. Oboje zajadali się czekoladowymi płatkami. Machnęłam ręką, zaśmiałam się i zostawiłam ich samych. Pospiesznie powędrowałam na górę.

Zamknęłam za sobą drzwi od pokoju i oparłam się o nie. Kilka niekontrolowanych, gorących łez spłynęło po moich policzkach. Otarłam je szybko. W pośpiechu wymknęłam się z auta, z objęc chłopca, z którym spędziłam dzisiejszą noc. Nie wiedziałam co do niego czuję, nie wiedziałam na kim najbardziej mi zależy. Żałowałam tego co się wydarzyło. Nie powinnam była poddac się pożądaniu, które mnie ogarnęło. Powinnam była z tym poczekać do wyklarowania się moich uczuc. Byłam głupia. Pijana i głupia. Nie wiedziałam co teraz będzie.

Szybko przetarłam twarz i odsunęłam się od drzwi, kiedy usłyszałam pukanie.

- To ja, opowiadaj co się z Tobą działo w nocy. – Eva rozłożyła się na moim łóżku przyglądając mi się z zaciekawieniem.

- Jestem idiotką. – wyszeptałam zakrywając twarz dłońmi.

Na kilka sekund zapadła cisza. Ruda chwyciła mnie za dłonie i wpatrywała się w moje oczy czekając na wyjaśnienie.

- Zrobiłam straszne głupstwo. – westchnęłam głośno. – Przespałam się z nim. – dodałam szybko wypowiadając słowa.

Teraz ja wpatrywałam się w twarz dziewczyny, czekając na jej reakcję. Początkowo zauważyłam zdziwienie, po czym… ulgę i uśmiech.

- Czym Ty się tak stresujesz? Przecież wiem, że mu na Tobie zależy. Tobie na nim również. Prędzej czy później byście do siebie wrócili. I nie widziałaś może mojej chusty u nich w mieszkaniu? Chyba zostawiłam ją tam ostatnio. – spytała przytulając się do mnie.

- Nie rozumiesz. – odrzekłam. – To nie był Louis. – spuściłam wzrok.

- Jak to nie był…

- Zayn. – powiedziałam patrząc na nią. – To był Zayn. – wzięłam głęboki oddech. – Wiem, że nie powinnam była tego robic. Byłam pijana, bardzo pijana. Do tego jeszcze paliliśmy... Eva nie wiem co do niego czuję, nie wiem co czuję do Louisa.

- Em, czekaj…

- Nawet nie wiesz jak tego żałuję, kiedy się obudziłam, uciekłam stamtąd nawet się z nim nie żegnając.

- EM!

- Jestem taka głupia. To nie powinno było się zdarzyć. – podniosłam wzrok z powrotem na przyjaciółkę i zauważyłam jak wpatruje się ze zdenerwowaniem w punkt nad moją głową.

Odwróciłam się szybko. W drzwiach mojego pokoju stał Malik przyglądając mi się smutno.

Poczułam jak serce mi się zatrzymuje. Chłopak pokręcił głową, jego wzrok ukazywał tak wiele bólu i rozczarowania. Po chwili zaśmiał się spuszczając wzrok na swoje stopy. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Zauważyłam, że Zayn trzyma w ręku mały bukiecik. Spojrzał na mnie raz jeszcze, po czym szybko wyszedł z pokoju. Przez kilkanaście kolejnych sekund siedziałam jak w transie, patrząc w się w miejsce, w którym przed chwilą jeszcze stał brunet. Poczułam jak Eva kładzie swoją dłoń na moim ramieniu i mówi, że wszystko się jakoś wyjaśni. Opadłam na łóżku i przykryłam swoją twarz poduszką, zagłuszając przekleństwo, które wykrzyczałam.

środa, 2 maja 2012

I Miss Your Ginger Hair And The Way You Like To Dress

EMILY


Dzisiejszy dzień miał być naprawdę intensywny. Zgodziłyśmy się z Evą udzielić dwóm magazynom wywiadów, później miałyśmy jechać na otwarcie nowego salonu bielizny jako honorowi goście, a na koniec całonocna impreza charytatywna. Do przyjazdu Evy miałam jeszcze dwie godziny, więc nie musiałam się z niczym śpieszyć. Nastawiłam gramofon i podeszłam do szafy przeglądać jej zawartość. Na pierwsze spotkania nie musiałam się stroić. Obcisłe granatowe rurki i zwiewna koszula. Wyjęłam dwa wieszaki i położyłam delikatnie na fotelu. Kiedy usłyszałam dobiegającą z głośników piosenkę, zaczęłam podśpiewywać, szukając odpowiedniej biżuterii.

Since I've come home, well my body's been a mess, and I miss your ginger hair, and the way you like to dress….

Jakie było moje zdziwienie kiedy za plecami usłyszałam dalszy ciąg piosenki wyśpiewany nie tylko przez głośniki

 Stop making a fool out of me, why don't you come on over, Emily.

Uśmiechnęłam się słysząc jak podmienił w tekście moje imię. Odwróciłam się do niego, kontynuującego śpiew.

And I think of all the things, what you're doing, and in my head I make a picture.

Tanecznym krokiem podeszłam do chłopaka, by wtulić się w jego otwarte ramiona, na powitanie.

- Co tu robisz?-spytałam.

- Byłem w okolicy, to pomyślałem, że wpadnę z gorącą kawą i ciastkami.

- Ooo… jesteś najlepszy! Gdzie one są?! – spytałam patrząc na niego spragnionym wzrokiem.

Zaśmiał się patrząc na mnie, wesołymi jak zawsze, niebieskimi oczami.

- W kuchni, na stole…

Słysząc odpowiedź, od razu skierowałam się w tamtym kierunku. Louis podążył za mną. Po cichu nucił sobie tekst kolejnej piosenki, która wydobyła się z odtwarzacza:

Come up to meet you, tell you I'm sorry
You don't know how lovely you are
I had to find you, tell you I need you
And tell you I set you apart
Tell me your secrets, and ask me your questions
Oh lets go back to the start…

EVA

- Miło było Was znowu spotkać - mężczyzna z sympatią uśmiechnął się i odszedł.

Jednoczeście odetchnęłyśmy z ulgą. Nie wiedziałam, że gala charytatywna może być tak męcząca. Najpierw miliony zdjęć na czerwonym dywanie, a kiedy tylko dotarłyśmy do środka i myślałyśmy, że będziemy miło spędzać czas, zostałyśmy otoczone całą masą osób chcących przeprowadzić wywiady albo zwyczajnie porozmawiać. W międzyczasie musiałyśmy przejść się po wybiegu prezentując kolekcję bielizny, która sprzedawana była właśnie w celach charytatywnych. I wreszcie dostrzegłyśmy, że nikt w pobliżu nie przymierza się, żeby do nas zagadać, więc skierowałyśmy się do baru. Sięgnęłyśmy po stojące tam lampki szampana i rzucając sobie znaczące spojrzenie, dyskretnie opróżniłyśmy je jednym łykiem i szybko sięgnęłysmy po następne.

- Idziemy usiąść? - zapytałam, a Em w odpowiedzi ruszyła przed siebie.

Leniwie przebierała bolącymi od wysokich szpilek nogami i kiedy dotarła do skórzanej czarnej kanapy, opadla na nią z wyrazem ulgi na twarzy.

- Ale mi się kurewsko nudzi - szepnęła mi do ucha. Słysząc to, wiedziałam już co zrobić, żeby umilić sobie resztę wieczoru.

Wyjęłam z torebki telefony, podałam Emily jej Blackberry i na swoim wystukałam szybko trzy słowa.

'Potrzebuję Cię tu.'

Chłopcy nie dali na siebie długo czekać i niedługo potem opróżniałyśmy kolejną lampkę szampana z Louisem i Harrym.
Niestety, nie spełnili naszych oczekiwań. Powygłupiali się trochę, pożartowali na temat innych obecnych na gali, jednak po trzeciej lampce napoju zaczęli okazywać objawy znudzenia, a po 1,5 godziny usłyszałyśmy zdecydowane 'Idziemy stąd' z ust Tomlinsona.

- Gdzie? - zapytała Emily. W jej oku dostrzegłam błysk nadziei, że może jednak spędzimy tą noc ciekawiej.

- Do mnie - odpowiedział Louis po chwili zastanowienia i ruszył w stronę wyjścia.

Bez chwili wahania ruszyliśmy za nim. Wsiedliśmy do jednej z ustawionych w długiej kolejce taksówek i ruszyliśmy w stronę mieszkania Louisa. Odkąd ich kariera nabrała tempa, wyprowadził się od rodziców i kupił spore mieszkanie. Niedługo potem ugościł pod swoim dachem Harry'ego, żeby, jak to sam stwierdził, mieć się kim opiekować.

W 15 minut dotarliśmy na miejsce i znaleźliśmy się w przestronnym mieszkaniu chłopaków. Wygodnie rozsiedliśmy się na kanapach, a Styles przyniósł z lodówki parę piw.

- Hmmm... Nie mielibyście czegoś mocniejszego? - zapytała Em, rzucając błagalne spojrzenie Tomlinsonowi.

Oblicza chłopaków natychmiast rozjaśniły się i Louis rzucił się do stojącego niedaleko barku, z którego wyciągnął schłodzoną butelkę wódki.

- Jesteście najlepszymi dziewczynami na świecie! - zachwycił sie Harry, powoli rozlewając płyn do kieliszków. Po chwili na jego twarz wstąpiło zmieszanie - W sensie, jako płeć.. jako przyjaciółki - zaczął się tłumaczyć, ale przerwał widząc nasze spojrzenia.

Szybko opróżniliśmy kieliszki i powtórzyliśmy to jeszcze 3 razy. Niedługo później ożywiliśmy się i rozgrywaliśmy pełną emocji grę w byczki. W tle leciały losowe utwory z czyjegoś podłączonego do głośników iPoda.

- I've got moooooooooooooooooves like Jagger - zanucił Harry wyrzucając z impetem kartę z numerem 88 na stół. Po chwili cicho zaklnął i położył obok siebie mały stosik zebranych z blatu kart.

- Chcę tańczyć - Emily, która już pozbyła się wszystkich kart, wstała i nie musząc się martwić o szpilki, które leżały gdzieś odrzucone pod ścianą, wyszła na środek pokoju i zaczęła tańczyć. Tomlinson zerwał się za nią i zaczęli razem wywijać w rytm piosenki Maroon 5.

Zawsze kiedy widziałam ich razem, czułam się jakby te 3 lata nigdy nie miały miejsca. Byli dla siebie stworzeni i po cichu pragnęłam, żeby wrócili do swoich poprzednich relacji. Byli idealni.

Kiedy parka zawzięcie tańczyła, my zrobiliśmy sobie słodkie drinki i sącząc je przeglądaliliśmy nieduży zbiór filmów.

- Tylko tyle? - zapytała zaskoczona.

- Nie przebywamy tu za dużo - usprawiedliwił się Harry i wyciągnął jedno z opakowań - Może być?

Spojrzałam na okładkę "Paranormal Activity 2" i skinęłam głową.

- Oglądamy Paranormal Activity! - zawołałam Emily i Louisa, którzy zmęczeni chętnie dołączyli się do nas na przeciwległej kanapie.

Chłopcy szybko przygotowali jakieś przekąski, ustawili je na stole i włączyliśmy film. Powoli przerzuwając popcorn zaczęłam odczuwać ogarniające mnie zmęczenie. Oglądałam film ze znudzeniem, niekiedy podskakując na bardziej zaskakujących i głośnych scenach. Zauważyłam ruch na drugiej kanapie, więc skierowałam tam wzrok. Zobaczyłam, że Lou delikatnie bierze na ręce śpiącą brunetkę. Ruchem warg przekazał nam 'Dobranoc' i skierował się do pokoju.
Wróciłam spowrotem do oglądania filmu. Delikatnie oparłam głowę o ramię Stylesa, na co on natychmiast przyciągnął mnie do siebie mocniej. Powieki opadały mi coraz bardziej, kiedy dłoń chłopaka gładziła mnie po włosach lub delikatnie bawiła się poszczególnymi kosmykami. Otoczyła nas cisza, oznaczająca, że film dobiegł końca. Poczułam jak Harry wtula twarz w moje włosy i daje delikatnego buziaka w czoło. Leniwie uniosłam głowę, spojrzałam mu w oczy i posłałam lekki uśmiech.

- Wiesz co? - zapytał nie przerywając kontaktu wzrokowego. Pokręciłam przecząco głową. - Nigdy nie przestałem Cię kochać.


Od Evily: Niedawno zmieniłyśmy zdjęcia bohaterów opowiadania, jak Wam się podobają :>?

czwartek, 19 kwietnia 2012

I Like The Way You Smile

LOUIS

Cholera, miałem nadzieję, że porozmawiam dziś z Em, jednak ona znowu zniknęła. Wypiłem kolejne piwo w towarzystwie tych małych ćpunków i zdecydowałem się pójść z powrotem spać. Powoli, trzymając się poręczy wspinałem się po schodach na górę. Zajrzałem do pokoju Emily. Ku mojemu zaskoczeniu, była w środku. Spała, skulona na prawej stronie łóżka. Uśmiechnąłem się na jej widok. Delikatnie, starając się jej nie obudzić, położyłem się obok. Cholera, nawet po takiej rozłące, wciąż coś do niej czułem.

***

- Dzień dobry, jak się spało? – rozmazany obraz uśmiechniętej dziewczyny pojawił się przed moimi oczami.

- Czeeeeeeść. – odpowiedziałem ziewając.

Emily musiała też dopiero co się obudzić, bo leżała na łóżku, nadal w koszulce do spania, z rozczochranymi włosami. Jednak z zapałem wystukiwała coś w swoim laptopie.

- Co robisz? – spytałem, przekręcając się na brzuch, zaglądając w jasny ekran. – Twitter?

- Mhm. Pomyślałam, że mam chwilkę to poodpowiadam na wiadomości.

Zauważyłem, że w jej ‘mentions’ przybywa niemal tak dużo tweetów jak i u mnie. Zaskoczyło mnie to.

Otworzyła wiadomość od @emilyxyzisgreat:
‘Kiedy znowu zobaczymy Cię i Evę na wybiegu?xx’

Już miała zacząć odpisywać, kiedy wyrwałem jej z rąk laptopa i sam napisałem odpowiedź:
‘Nie prędko. Zamierzamy poświęcić czas naszym przyjaciołom, których baaaaaardzo zaniedbałyśmy. Szczególnie LOUISA TOMLINSONA, który czeka na śniadanie’.

- Louis! Co Ty tam napisałeś?- spytała ze śmiechem, próbując odzyskać komputer. Odłożyłem go jednak obok uśmiechając się do niej niewinnie i wzruszając ramionami.

- O nieee… Nie ufam Ci za grosz. TOMLINSON, ODDAWAJ MI LAPTOPA! – powiedziała z lekkim przerażeniem w oczach po czym próbowała przedostać się przeze mnie na drugą stronę łóżka po swój cel. Niefortunnie wybrała drogę, bo złapałem ją w objęcia i zacząłem łaskotać. Wybuchła gromkim śmiechem, błagając żebym przestał. Nigdy nie nauczy się tego, że takie słowa tylko mnie zachęcają do czynów.

EMILY

- Ahahahahahaha! Proszę! AHAHAHAHHA. PRZESTAŃ. AHAHAHAHAHAHA. – czułam jak gorące łzy zaczynają spływać mi po policzkach. Louis jednak tylko zaczął się głośniej śmiać widząc moją bezradność. Starałam się odepchnąć go rękami, nogami – na marne. Policzki bolały mnie od nadmiaru śmiechu, brzuch tak samo. Louis ani myślał o zaprzestaniu. Jego chłodne ręce wędrowały szybko po moim ciele wydobywając ze mnie głośne okrzyki radości. Nie wytrzymam. NIE WYTRZYMAM. Zdarzały się już takie sytuacje… Co prawda dawno temu, ale jak wtedy się ratowałam? Mój mózg zaczął pracować szybciej. Mam. Nie myśląc ani chwili dłużej złapałam jego twarz w dłonie i pocałowałam. Zadziałało. Jego całe ciało znieruchomiało. Korzystając z szoku, który wywołałam wydostałam się z jego objęć i pobiegłam śmiejąc się do łazienki. Zakluczyłam drzwi i usłyszałam jak krzyczy za mną „A TO CI DOPIERO! NIE FAIR!!!”.

Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i zaczęłam rozczesywać mokre włosy. W dużym lustrze zauważyłam, że na mojej buzi nadal widnieje szeroki uśmiech. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Louis nadal leżał na moim łóżku, z rękami założonymi za głowę.

- Spryciula. – skomentował moje wcześniejsze posunięcie.

Wzruszyłam bezradnie ramionami, podniosłam z ziemi laptopa i usiadłam obok chłopaka.

- Zobaczmy w końcu co tam zmajstrowałeś. – powiedziałam kręcąc głową. – Hahahaahaha, CHYBA ŻARTUJESZ Z TYM ŚNIADANIEM. Szybko napisałam kolejnego tweeta przepraszając za wygłupy Tomlinsona.

Śmiejąc się, przysunął się bliżej, tak, że teraz stykaliśmy się ramionami.

Ponownie otworzyłam okienko ‘mentions’ i zobaczyłam falę kolejnych wiadomości:

@louistomlinsonforever: możesz powiedzieć Louisowi, żeby mnie follował? PROSZĘ xx

@aniaaaania: Em, uwielbiam Twoje występy! Pozdrowienia dla Evy! Follow? Xx

@tomlinsonjestmoimbogiem: Jesteście teraz razem?! ALE SUPER. Zróbcie twitcam! zróbcie twitcam dla swoich fanów. PROSIMY! 64

@Loukochamcie: proszę, proszę zobaczcie to! kocham was oboje! RT! 41

Uśmiechnęłam się widząc te wszystkie miłe słowa. RT kilka wiadomości i odpisałam na kilka z nich.

- Może to dobry pomysł? – spytał Lou.

Spojrzałam na niego marszcząc brwi. Nie bardzo rozumiałam o co mu teraz chodzi.

- Zróbmy twitcam! – powiedział uśmiechając się.

- Mam mokre włosy i jestem w ręczniku. – spojrzałam na niego, pukając się w czoło.

- A ja mam kaca i włosy w nieładzie.- wzruszył ramionami i znów zabrał mi laptopa. Szybko zalogował się na swoje konto i włączył live stream. – Cześć wszystkim!

Nie chciałam wierzyć, że to zrobił, pospiesznie wygrzebałam się z przykrywającej mnie kołdry i chciałam ucieć, kiedy złapał mnie za rękę.

- Jest ze mną Em, przywitajcie się z nią też! – powiedział radośnie, przyciągając mnie do siebie.

Uśmiechnęłam się nerwowo, czując jak na policzki wstępuje mi czerwony kolor. Kątem oka zauważyłam, że ilość oglądających jest już spora. Naprawdę spora. Wiedząc, że już za późno, nic nie mogę zrobić, poprawiłam włosy i przywitałam się z widzami. Spojrzałam na Louisa wzrokiem bazyliszka, a ten jakby nigdy nic wyszczerzył do mnie zęby.
Kilkanaście minut później, totalnie zapomniałam o wcześniejszym wstydzie i zażenowaniu. Razem z Tomlinsonem wygłupialiśmy się i odpowiadaliśmy na pytania. Musiałam przyznać, że directioners są naprawdę zabawni i sympatyczni. Razem z Louisem mieliśmy dzięki nim nawet trend na pierwszym miejscu.

- Dobra, co my tu mamy… - powiedział chłopak zbliżając twarz do ekranu. – Pewnie, że Cię kocham Julio, Ciebie Anno i Nicole też. Em, kochasz Jake’a i Mike’a?- spytał zerkając na mnie.

- Pewnie. Całym sercem! – zaśmiałam się i ułożyłam serduszko z rąk do kamerki.

- I jak z tym śniadaniem? – czytał dalej. - NIESTETY Em nie chciała ruszyć swojego tyłka do kuchni i każe mi głodować! – zrobił smutną minkę, a ja pokręciłam z niedowierzaniem głową.

Zbliżyłam moją twarz do jego i sama zaczęłam w myślach czytać posty:

@AnnPotatoooo: Kocham Was, jesteście tacy uroczy! Wróciliście do siebie?

@Nevertrustmeeeee: Jesteście znowu razem??

@ciezkowymyslictyletwiterowzebyniepodacprzypadkiemprawdziwego: Mogę przyjechać i Wam ugotować coś pysznego!

Tweetów z pytaniami o nasze obecne relacje było znacznie więcej. Z lekkim zmieszaniem zignorowałam wszystkie.

- Oh @ciezkowymyslictyletwiterowzebyniepodacprzypadkiemprawdziwego bardzo chętnie! Przy okazji wykorzystamy Cię do pomocy przy poimprezowym sprzątaniu!

Starałam się nadążyć czytać kolejne wiadomości, które w ogromnym tempie zamieniały się na kolejne.

@lalalatwiterlalala: ja też przyjadę!

@alalatwitteralala: poimprezowy bałagan? znowu połamałaś jakiś stół z Malikiem dziwko?

Odsunęłam się od ekranu jak oparzona. Louis spojrzał na mnie zdziwiony, widać na szczęście nie zdążył zauważyć tych słów.

- Chyba pora się zbierać. – poklepałam go po ramieniu. – Chodź, przyrządzę to śniadanie.

Louis z zadowoleniem pokiwał głową, podziękował fanom za wspólną godzinę i zamknął komputer.

EVA

- Mmmmm... Co to? - zwabiona zapachem weszłam do kuchni i podeszłam do przyjaciółki zaglądając jej przez ramię. Patelnia przed nią zawierała największą porcję jajecznicy jaką kiedykolwiek widziałam. Na sam widok zaczęło mi burczeć w brzuchu.

Wyjęłam z szafki kubek, herbatę i zadowolona odkryłam, że w czajniku jest jeszcze gorąca woda, więc szybko przygotowałam napój. Usiadłam przy stole naprzeciwko Liama. Wbiłam wzrok w jego zasępione oblicze i kiedy spojrzał na mnie posłałam mu pocieszający uśmiech.

Wiem, że początkowo nie chciałam mu mówić o Danielle, ale alkohol rozwiązał mi język. Może nawet lepiej, że to zrobiłam. Jakby nie patrzeć byliśmy blisko i lepiej, żeby wiedział, że jego teraźniejsza dziewczyna nie traktowała najlepiej osoby, którą kochał.

Z korytarza dobiegła nas piosenka z pokemonów, która towarzyszyła nam przez całą noc. Wraz z Emily i Louisem dołączyliśmy do śpiewających Asha i Maxa, którzy właśnie przekroczyli próg kuchni. Kończąc wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem i nagrodziliśmy się oklaskami.

- Hej ślicznoto - Max wesoło objął mnie i dał buziaka w policzek.

- Bleee - odepchnęłam go i wytarłam wierzchem dłoni mokry policzek.

- Jesteś mi coś winna za te ciepłe dresy do spania - powiedział bezczelnie uśmiechnięty.

- Eva, lepiej tego nie mów - ostrzegła mnie Em zgadując co chciałam powiedzieć. Niestety, za późno.

- A weź je sobie.

Chłopak podszedł do mnie i zaczął ciągnąć za nogawkę szarych dresów, skutecznie zsuwając je z moich wierzgających nóg. Triumfalnie podniósł je do góry zostawiając mnie w majtkach z flagą wielkiej brytanii i krótkiej czarnej koszulce.

- Kretyn - zaśmiała się brunetka stawiając przed każdym talerz pełen jajecznicy.

- Dla mnie też jest? - jej brat z zapałem usiadł do stołu czekając na swoją porcję.

- Nie - odpowiedziała mu dziewczyna i z apetytem zaczęła pochłaniać śniadanie.

Stymest odpalił papierosa i wokół nas powoli zaczął unosić się dym. Niezadowolony Liam wziął swój talerz i kubek i bez słowa przeniósł się do salonu. Korzystając z tego, że jedyna osoba, której zdanie na temat mojego palenia mnie obchodziło, wyszła, sięgnęłam po papierosa. Po chwili w moje ślady poszła również Em.

Siedzieliśmy spokojnie rozmawiając i pijąc herbaty lub poranne piwa.

- Gdzie Harry? - zapytała nagle brunetka odrywając mnie od wspominania z resztą naszego nocnego picia tequili, od którego nadal lekko lepiła mi się skóra.

- Jeszcze śpi - odpowiedziałam gasząc papierosa.

Tak, kolejna rzecz, której miałam nie zrobić. Zaczęło się identycznie jak za pierwszym razem. Podczas wygłupów przy paleniu. Tym razem jednak bardzo dobrze wiedziałam co robię i pamietałam każdy szczegół, więc nie zdziwiłam się, gdy obudziłam się wtulona w klatkę piersiową Stylesa. Kiedy wypuściłam dym z płuc i oderwałam swoje usta od jego poczułam, że na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Chłopak został przy moim boku do rana, jednak większość czasu prowadziliśmy intensywne rozmowy wpatrzeni w swoje rozszerzone źrenice. Prawdziwy, konkretny pocałunek był jeden.

Głupio uśmiechając się na jego wspomnienie spojrzałam na Em, która patrzyła na mnie wzrokiem, mówiącym, że będziemy jeszcze o tym rozmawiać. Odpowiedziałam jej tym samym lekko wskazując głową w stronę Tomlinsona zajętego rozmową z Ashem.

- Pożyczę od Ciebie jakieś ubrania, ok? - zapytałam wstając od stołu. Kiedy brunetka kiwnęła głową powolnym krokiem skierowałam sie na górę, żeby trochę się ogarnąć.

- Masz pozdrowienia od fanów! - usłyszałam za sobą jej głos. Nie do końca wiedząc o co jej chodzi, odwróciłam się unosząc kciuki do góry i kontyunowałam drogę do łazienki.



Od Evily: nazwy twitterów są wymyślane na poczekaniu, mamy nadzieję, że nie podałyśmy nieumyślnie czyjegoś konta :)

sobota, 7 kwietnia 2012

Out Of Control

EVA

Byliśmy już prawie w komplecie, brakowało jedynie Payne'a i Danielle, którzy mieli dostarczyć nam zapasy alkoholu. Stymest szybko odnalazł wspólny język z Maxem i resztą, więc siedzieli teraz na balkonie przekazując sobie wprawnie skręconego blanta. Malik majstrował przy muzyce, Horan z dziewczyną grali na Wii. Nawiasem mówiąc, Claudia była idealną dziewczyną dla Nialla. Była delikatna, zabawna, lubiła robić głupie rzeczy. Cieszył mnie fakt, że kiedy wreszcie znalazł partnerkę na dłużej, trafił na kogoś stworzonego dla niego.

Razem z Emily, Harrym i Louisem siedzieliśmy wokół stołu dyskutując na temat filmu, który w ciagu ostatniego tygodnia trafił na ekrany kin. Zresztą, był to film, w którym mogłyśmy zagrać. Po obejrzeniu filmu byłyśmy sobie wdzięczne za nie przyjęcie propozycji, bo role, które miałyśmy zagrać były ni mniej ni więcej, ale denne.

W końcu usłyszeliśmy otwierane drzwi i dźwięk butelek obijających się o siebie w siatkach. W pare osób zerwaliśmy się, żeby przynieść zapasy do salonu. W holu stała Danielle rozmawiając z Liamem. Wyjątkowo dziewczyna miała wyprostowane włosy. Uderzyło mnie podobieństwo do.... Nie, to nie możliwie... Wróciłam pamięcią do dnia, kiedy ostatni raz przeglądałam moje pamiątki związane z Liamem i po raz kolejny oglądałam zdjęcie dziewczyny całującej się z nim. Tak, to na pewno była ona.

Odciągnęłam Em na bok, mówiąc jej o odkryciu, że to Danielle była prześladującą mnie fanką.

- No co Ty! Powiedz to Liamowi! - spojrzała oburzona na mulatkę.

- Nie. Wygląda na szczęśliwego, nie będę tego psuć - brunetka, chętna na jakąś małą aferkę, spojrzała na mnie lekko zawiedziona. - Ale przyjaciółkami to my na pewno nie zostaniemy - pokręciłam zdecydowanie głową i wróciłam do salonu, gdzie każdy siedział już z kolejną porcją alkoholu. Zayn włączył swoją playlistę, udoskonaloną paroma naszymi ulubionymi piosenkami, ktoś przygasił światło, aby wprowadzić nas w bardizej imprezowy nastrój. Emily i Louis kołysali się na środku pokoju. Uśmiechnęłam się widząc ich znowu razem.

Widząc na stole parę różnych butelek, dotarło do mnie jak bardzo ostrożna muszę być tego wieczora. Z dwóch powodów. Musiałam pilnować się, żeby nie palnąć nic głupiego odnośnie Peazer, jak również, żeby nie rzucić się Harry'emu na szyję.

Akurat w tym momencie Styles poprawił sobie włosy, dokładnie tym samym ruchem co 3 lata temu, i posłał mi uśmiech.

Cholera, to drugie będzie zdecydowanie trudniejsze.

EMILY

- Cholera! Takie dobre kawałki, a Wy siedzicie? – Malik podszedł do naszej grupki, która od kilku minut siedziała przy stoliku i piła shoty.

- Trzymaj! – Eva podała chłopakowi kieliszek, który prędko opróżnił.

- Jeszcze jeden. – wyciągnął rękę do rudej, która z chęcią nalała niebieskiego płynu do pełna.

- Evaaaaa… chodź tańczyć! Claudia ma już dosyć. – lekko pijany Horan, bez zgody rudej, przetransportował ją szybko z sofy na parkiet. Ze śmiechem, oboje, pogrążyli się w rytmach muzyki.

Chwyciłam do ręki, stojące przede mną, zimne szkło, do którego ktoś przed chwilą wlał kolejną porcję alkoholu.

- Może lodu?

Przede mną wyrosła ciemna postać.

- Mogę się dosiąść? – spytała.

Niechętnie, przesunęłam się, udostępniając jej miejsce Evy. Miejsce Evy… zaśmiałam się.

- Gdzie Liam? – spytałam.

Nie zauważyłam kiedy odszedł od stołu.

- A, nawet nie wiem. Zaraz pewnie tu wróci. – uśmiechnęła się, wrzucając do mojej szklanki dwie kostki.

- Nie mówiłam, że chcę lodu… - mruknęłam zirytowana.

- Któraś z pań chętna do tańca? – widać Zaynowi znudziła się rozmowa z resztą chłopców.

- Nie teraz Malik. Nie przeszkadzaj. Rozmawia…

- Jasne! – przerwałam Danielle i pospiesznie wstałam z siedzenia.

Rzuciła mi zdziwione spojrzenie, które w tej chwili nie bardzo mnie interesowało. Nie mogłam uwierzyć, że ta, pozornie miła dziewczyna, jest TĄ psychofanką. Skoro Eva nie zamierza na razie powiedzieć o tym Payne’owi, ja też nie mogę.

Dłonie Zayna złączyły się z moimi i zaczęliśmy kręcić się do głośnych dźwięków energicznej piosenki.

Kiedy on nauczył się tak tańczyć? Byłam naprawdę zdziwiona. Nasze ruchy były zsynchronizowane, płynne. Malik świetnie prowadził mnie w tańcu. Podczas szybkiego obrotu, spojrzenie na tańczącą parę obok, która właśnie się ze śmiechem wywróciła. Jeszcze jeden obrót i Malik przyciągnął mnie niespodziewanie blisko siebie. Dokładnie kiedy piosenka zmieniła się na nastrojową, wolną.

Tańczyliśmy delikatnie wtuleni w swoje ciała. Chwila odpoczynku od tej szalonej muzyki była teraz mi bardzo potrzebna. Odchyliłam na chwilę swoją głowę i przyglądałam się twarzy chłopaka. Ciemne oczy, wyrażające tyle uczuć, usta, po których właśnie przesunął językiem, aby nawilżyć… Wtuliłam głowę z powrotem w jego ramie, kiedy uświadomiłam sobie, że za długo wpatrywałam się w jego wargi.

Za dużo wódki Em. – skarciłam się w myślach.

- CHODŹCIE, WSZYSCY PIJEMY TERAZ KOLEJKĘ TEQUILI! – krzyknął donośnie Styles.

Harry, nawet nie wiesz, jak jestem Ci teraz za to wdzięczna. Oderwałam się od Malika i razem podeszliśmy do reszty towarzystwa.

- Na trzy! – powiedział Styles i po chwili opróżniliśmy kieliszki.

- Tequila? – spytał wchodząc do pokoju Ash. Chwycił butelkę w swoje ręce i zaczął się jej przyglądać.

- Źle to robicie… - kontynuował, kręcąc głową.

Spojrzeliśmy na niego zdumieni.

- Źle?

- No pewnie, że tak. Ash Stymes zaraz Was nauczy jak się pije tequile.

Kolejne wydarzenia zdarzyły się zbyt szybko, żebym była w stanie jakkolwiek zareagować.

Ash nie zważając na protesty, zrzucił wszystko ze stołu, podbiegł do mnie, zdjął przez głowę moją koszulkę i przerzucił mnie sobie przez ramię. Krzyczałam i biłam go pięściami po plecach, jednak na marne. Chwilę później, leżałam jedynie w spodniach i biustonoszu na stole, z alkoholem rozlanym na moim brzuchu i limonką w ustach. Chłopak przytrzymywał mi ręce, bym się nie wyrwała.

- Stymest Ty idioto! – krzyknęłam wypluwając owoc. Bezsensownie, bo sekundę później kolejny kawałek znalazł się w moich wargach. Eva przyglądała mi się śmiejąc. Nie trwało to jednak długo. Styles, uradowany jak nigdy, poszedł w ślady modela i zwinnym ruchem, położył dziewczynę obok mnie.

Spojrzałyśmy na siebie. Wystarczyło jedno spojrzenie, żebyśmy się zrozumiały. NIECH IM BĘDZIE.

Ash puścił moje ręce, czując, że przestałam się wierzgać.

Spojrzałam na twarze nade mną. Wszystkie wyrażały radość i zniecierpliwienie. Harry, Liam, Zayn, Louis, Niall, Max, Francisco, Charlie, Nate i Danielle okrążyli nas, leżące, szczelnym kółkiem.

- Chcę być pierwszy! – powiedział Max i zanurzył się w pępku rudej. Musiało ją połaskotać, bo zachichotała. Ułamek sekundy później poczułam jak Nate wyjmuje zębami limonkę z moich ust, zagryzając ją w uśmiechu.

Na moim brzuchu wylądowała kolejna porcja, zimnego jak lód alkoholu. Poczułam przechodzące przez całe ciało ciarki. Charlie, Francisco szybko pochłonęli swoją porcję. Następny w mojej kolejce był Louis. Uśmiechnął się zawadziacko i pochylił nade mną. Wypiwszy puścił mi oczko i odszedł, poganiany przez Asha, grożącego mu już niemal pustą butelką. Spojrzałam na Malika. Uśmiechnął się szeroko, kiedy kolejny raz wzdrygnęłam z zimna. Stymestowi trochę się polało i alkohol miałam teraz nawet przy biustonoszu. Malik spojrzał na mnie uwodzicielsko i nachylił. Poczułam jak jego gorące usta dotykają mojej gołej skóry. Nie spieszył się tak jak reszta chłopców, by zniwelować smak tequili owocem. Powoli spijał mokre miejsca na moim ciele. Czułam jak jego język wędruje w dół. Zamknęłam oczy. Starałam się kontrolować oddech i puls, by nikt nie zauważył mojej reakcji. Chwyciłam Evę mocno za rękę, kiedy poczułam jak jego usta dotykają skraju moich spodni. Minęła chwila, kiedy zorientowałam się, że teraz nasze usta się połączyły, kiedy przejmował limonkę. Otworzyłam powieki. Nikt nie patrzył na nas dziwnie, impreza toczyła się dalej. Zapewne cały ten moment wcale nie był tak długi tylko było to moje złudne wrażenie. Podniosłam się, chwyciłam z ręki bruneta butelkę i jednym łykiem wypiłam resztę jej zawartości po czym skierowałam się na balkon. Musiałam zapalić. W tej chwili. Koniecznie.

***

Otworzyłam oczy. Leżałam w swoim łóżku przygnieciona czyimiś rękami. Podniosłam się na łokciach i zapaliłam lampkę nocną.

Pięknie, w moim łóżku leżałam wraz z Louisem i Stymestem. Kiedy odpadliśmy?

Z dołu dochodził dźwięk głośnych rozmów. Chwyciłam do ręki komórkę i spojrzałam na godzinę. Była 4 rano. Nie próbując być delikatna, odrzuciłam leżące na mnie kończyny i wygrzebałam się z łóżka. Poszłam prosto do łazienki, w której przemyłam twarz i umyłam zęby. Nadal kręciło mi się w głowie, kiedy schodziłam po schodach do kuchni.

Usłyszałam, że w środku znajduje się Eva i Liam. Dyskutowali o czymś.

- Przykro mi Liam. - usłyszałam.

Ohoho, czyżby ruda zdecydowała się mu powiedziec prawdę o jego dziewczynie?

Po cichu, na palcach wycofałam się. Zajrzałam do pokoju Maxa. W okręgu, na podłodze, siedziała reszta towarzystwa, przekazując sobie z rąk do rąk blanta.

- Zobaczcie kto wrócił do świata żywych! - przywitał mnie Styles. - Siadaj z nami. - powiedział robiąc mi obok siebie miejsce.

- Trzymaj. - Francisco nachylił się nade mną.

- Tym razem odpuszczam.

- Nie ma mowy! Tak dawno razem nie jaraliśmy! - oburzył się.

Prawda. Brakowało mi czasem naszych zielonych popołudniowych spotkań, jednak teraz naprawdę nie miałam na to ochoty.

- To może masz ochotę zapalić tak jak za dawnych czasów? - spytał Horan.

Spojrzałam na niego pytająco. Zaciągnął się, przyciągnął do siebie Claudię i dając jej soczystego buziaka przekazał dym.
Zaśmialiśmy się wszyscy.

Kolejny w kolejce do palenia był Malik. Zabrał blondynowi blanta, odczekał chwilę, zaciągnął się porządnie patrząc mi prosto w oczy. Siedział dokładnie na przeciwko mnie. Nadal nie wypuszczał z płuc dymu. Trzymał go w sobie. Nie zrobi tego. NIE ZROBI. – poczułam, że serce zaczyna mi bić trochę szybciej.

- Stary, moja kolej!- Max uderzył go w ramię. Zayn posłusznie oddał mu skręta wypuszczając powoli biały obłok z ust.
Ani na chwilę nie przestał mi się przyglądać. W tym momencie drzwi pokoju się otworzyły i weszli nimi Payne, Eva i Louis. Korzystając z zamieszania, które zrobili swoim wejściem uciekłam niezauważona z powrotem na górę.

- Nie śpisz? - powiedziałam z uśmiechem, kładąc się na łóżku obok Asha.

- Ten Twój Louis mnie obudził swoim chrapaniem. - mruknął niezadowolony.

- Przecież Louis nie chrapie! - zaśmiałam się.

- Byliście ze sobą?

Zdziwiło mnie to nagłe pytanie.

- Tak, mieliśmy swoje chwile.

- Bełkotał coś przez sen.

Wzruszyłam ramionami i naciągnęłam na siebie kołdrę.

- A ten drugi?

- O czym Ty gadasz Ash...

- Dobra, widzę, że jesteś śpiąca. Pogadamy rano. Śpij smacznie, a ja idę poszukać moich pokemonów.

- Ja pierdole, Ash. - zaśmiałam się i wtuliłam w pościel jeszcze bardziej. Zaczęłam rozmyślać. Cholera, nie mogę pozwolić na to, żeby historia się powtórzyła. Z tą myślą zasnęłam.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Your Actions Speak Louder Than Words

ASH STYMEST


EVA

Wbiegłyśmy na trzecie piętro, do mieszkania, w którym mieliśmy kręcić reklamę. Byłyśmy godzinę spóźnione. Zaspałam.

- Przepraszamy - rzuciła Emily wchodząc i rzucając swoje rzeczy w kąt.

- Nie ma sprawy. Jakoś wypełniliśmy ten czas - podszedł do nas mężczyzna, najprawdopodobniej producent i skinął głową w stronę grającej w karty ekipy - John Wilson - przedstawił się.

- Gdzie są ubrania do przebrania? - zapytałam. Było mi trochę głupio przez to znaczne spóźnienie i chciałam nadrobić stracony czas.

- Chodźcie za mną - mężczyzna ruszył w stronę drugiego końca mieszkania. Po drodze zaczął nam tłumaczyć jak wyobraża sobie tą reklamę. Dziewczyny szykują się do wyjścia, psikamy się perfumami. Jesteśmy na imprezie, obok nas pojawiają się chłopcy zwabieni naszym zapachem. Bla bla bla nic specjalnego.

- ASH?! - Emily przerwała producentowi rozwodzącemu się na temat namiętnego nastroju. Z uśmiechami przywitałyśmy się z przyjacielem.

- Dobrze wiedzieć, że się znacie. Będzie przyjemniej - powiedział zadowolony Styles stojący razem ze Stymestem.

- Taaak. W Stanach spędziliśmy od cholery czasu razem - dyskretnie mrugnęłam do modela.

- Dziewczyny! Chodźcie zrobić makijaż!

***

Ze względu na to, że wszyscy dobrze się znaliśmy, wszystko wychodziło nam naturalnie i nie wymagało wielu poprawek. Szykowaliśmy się właśnie do kręcenia ostatniej sceny, mającej kończyć się zbliżeniem do pocałunku.

Stanęłam w wyznaczonym miejscu przy parapecie. Obok mnie stał gotowy do gry Styles. Usłyszeliśmy hasło oznaczające początek nagrywania i w pomieszczeniu rozległa sie nastrojowa muzyka.

Harry trzymając rękę na mojej talii obrócił się w moją stronę. Na chwilę zanurzył twarz w moich włosach, po czym odsunął się trochę i spojrzał mi prosto w oczy.

Nagle moje serce zaczęło wariować. Biło tak mocno, że wydawało mi się, że wszyscy zgromadzeni mogą to słyszeć.

Lekko uśmiechnięte usta Stylesa były coraz bliżej moich. Jego oddech delikatnie łaskotał moją skórę. Musiałam włożyć całą uwagę w to, aby nie dać się ponieść emocjom. Miałam zagrać według wyznaczonego scenariusza i nie mogłam, a nawet nie chciałam, zmienić zakończenia. Dolna warga chłopaka delikatnie dotykała mojej, jego oddech był ciepły i niespokojny. Oczy mieliśmy przymknięte, żeby sytuacja wyglądała na naturalną.

Wreszcie usłyszałam upragnione "cięcie!".

Odwróciłam głowę i nie patrząc na chłopaka wyszłam z pokoju. Szybko przebrałam się w ubranie, w którym przyszłam i jak najszybciej wybiegłam na schody kamienicy.
 
HARRY

- Co się stało? - obok mnie zjawiła się Emily.

- Nie mam pojęcia - odpowiedziałem, ze zdziwieniem patrząc w stronę w którą chwilę temu uciekała rudowłosa.

- Mógłbyś pójść ją znaleźć? Ja muszę zostać, nakręcić moją końcówkę... - bez wahania przystałem na prośbę brunetki, chwyciłem marynarkę i wyszedłem z mieszkania.

O ile nic się nie zmieniło, Eva miała słabość do uciekania do parków, więc skierowałem się w stronę najbliższego, mając nadzieję, że tam ją znajdę.

Szedłem tam, zastanawiając się jaki mógłby być powód takiej reakcji. Oczywiście, miałem jeden scenariusz, ale byłby on mi za bardzo na rękę, więc założyłem drugą opcję, która wpadła mi do głowy - dziewczyna nie zakończyła swojego związku, z tym modelaskiem i czuła się źle, prawie całując mnie. Ale przecież modeling wiąże się z aktorstwem, na sesjach czy w reklamach, nie raz miała takie sceny z jakimiś chłopakami. Nie, Harry, przestań się łudzić!

Prawda jest taka, że przez calutkie 3 lata nie mogłem o niej zapomnieć. Poznawałem mnóstwo cudownych dziewczyn, ale jedyne co siedziało mi w głowie to ta rudowłosa ślicznotka. Byłem nieszczęśliwie zakochany, bo nie było szans, żeby ona nadal odwzajemniała moje uczucia.

Zobaczyłem jej sylwetkę na ławce i spokojnie podszedłem.

- Chodź, odwiozę Cię do domu.

Uniosła głowę i spojrzała na mnie z wdzięcznością. W milczeniu dotarliśmy do mojego samochodu. Bez słowa również spędziliśmy całą drogę.

- Chcesz wejść? - zapytała, kiedy zatrzymaliśmy się na podjeździe. Skinąłem głową i zgasiłem silnik samochodu.


EVA

- Przepraszam za wcześniej. Po prostu .... źle się poczułam - postawiłam przed chłopakiem kubek gorącej herbaty i sama zajęłam miejsce na przeciwko niego. - Musiałam się przewietrzyć.

- W porządku - uśmiechnął się.

Czułam się dziwnie. Wcisnęłam mu najgłupszą wymówkę jaka przyszła mi do głowy. Bo jak miałam usprawiedliwić fakt, że w ciągu ułamka sekundy obudziły się we mnie najgłębiej skrywane uczucia? W dodatku byłam pewna, że dawno już zniknęły. Nie zdziwiłabym się gdybym poczuła ukłócie zazdrości widząc Liama z Danielle, co nie miało miejsca, natomiast przyspieszonego bicia serca przy Stylesie, nie spodziewałabym się nigdy.

Usłyszałam dźwięk smsa i szybko sięgnęłam po telefon.

"Ash wpada w odwiedziny. Chętna na małą imprezę?"

- Zainteresowany imprezą u Em? - zapytałam bruneta, a ten z entuzjazmem skinął głową.

- Brakowało mi tych Waszych codziennych popijaw - wyszczerzył się i otworzył samochód.

niedziela, 25 marca 2012

I Still Feel It Every Time

EVA

Szłam powoli w stronę domu przyjaciółki. Nie widziałam otaczającego mnie brudnego śniegu, ani przechodzących obok ludzi, byłam zamyślona. Nie spotkałyśmy się jeszcze z chłopakami z One Direction, mimo, że byłyśmy w domu już od miesiąca. Nie odezwali się do nas, a my byłyśmy zbyt uparte, żeby zrobić pierwszy ruch.

- Eva?! – usłyszałam czyjś głos, który wyrwał mnie z zamyślenia.

Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka z zszokowanym wyrazem twarzy. Trzymał za rękę dziewczynę o ciemnej karnacji i mocno kręconych włosach. Byli coraz bliżej mnie, zaczęłam przyglądać się jego twarzy.

Niemożliwe. To nie może być…

- Liam?

Rysy jego twarzy były znacznie ostrzejsze, niż kiedy widziałam go ostatni raz. Zdecydowanie zmężniał i spoważniał. Dziewczyna stojąca obok niego wyglądała na nieco starszą od Payne’a, więc pewnie to miało na niego duży wpływ.

- Co Ty tu robisz?! Nie wiedziałem, że wróciłyście! – delikatnie przytulił mnie.

- Bo nie pytaliście – wzruszyłam ramionami.

- Musicie przyjść dziś do Harry’ego! Chłopcy będą zachwyceni!

- Jak Wam idzie granie?

- Właściwie to su… - zobaczyłam, że dziewczyna rzuca mu wyczekujące spojrzenie. – Eva, to Danielle – przedstawił swoją dziewczynę. – Pogadamy wieczorem, teraz muszę iść. Do zobaczenia! – odwrócił się i razem z Danielle poszli w swoją stronę.

Szybkim krokiem ruszyłam do Emily nie mogąc doczekać się, aby odpowiedzieć jej, co się stało. Nie dzwoniąc weszłam do jej domu.

- NIE ZGADNIESZ KOGO SPOTKAŁAM! – krzyknęłam wieszając płaszcz na wieszaku.

- No nie zgadnę, kogo? – usłyszałam za sobą głos, którego początkowo nie mogłam zidentyfikować. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie jestem jedynym gościem Em. Tomlinson stał za mną dokładnie taki, jakiego go zapamiętałam. Może trochę bardziej męski, przystojniejszy, lecz uśmiech i oczy były tak samo wesołe jak te 3 lata temu. Również jego marynarski styl ubioru nie uległ zmianie.

- Co Ty tu robisz, Lou ? – zapytałam roześmiana i przytuliłam chłopaka.

- Usłyszałem ploteczki, że dwa Aniołki podbijają Londyn. Musiałem to sprawdzić! – odparł idąc ze mną do kuchni.

- I jak wrażenia?

- Nadal najpiękniejsza – powiedział patrząc z uczuciem na schodzącą po schodach Emily.

***

Otworzyłyśmy ciemne drzwi i znalazłyśmy się w domu wypełnionym muzyką i wesołymi rozmowami, które na chwilę trochę ucichły. Już po chwili w salonu z krzykiem wybiegł Niall gorąco nas witając.

Horan zmienił się nie do poznania. Wystrzelił w górę, więc teraz już nikt nie będzie śmiał się z jego wzrostu. Wcześniej lekko zniszczona cera, była teraz idealnie gładka, a zarumienione policzki wyraziście odcinały się na tle jasnej karnacji. Widać było również, że pracował nad swoim ciałem, bo pod dosyć obcisłym polo wyraźnie zarysowywały się mięśnie.

Trzymając nas za ręce zaprowadził nas do salonu, gdzie siedziała reszta towarzystwa. Poza chłopakami z 1D była też dziewczyna, którą poznałam wcześniej, Danielle, która w świetle wyglądała jakoś znajomo, oraz jakaś drobniutka blondynka. Już po chwili Niall przedstawił ją jako swoją dziewczynę. Louis razem z Liamem grali w wyścigi samochodowe na konsoli i Tomlinson jak zwykle przegrywał. Uśmiechnęłam się do siebie widząc, że chłopcy nie zmienili się przez ten długi czas. Na fotelu , kibicując Payne’owi, siedział Zayn. Zmienił trochę fryzurę, a jego kości policzkowe i szczęka mocniej się zarysowały, sprawiając, że był jeszcze przystojniejszy. I w końcu, w róg kanapy siedział wciśnięty Styles, trzymając w dłoniach butelkę piwa i zawzięcie się w nas wpatrując. Kręcona grzywka opadała mu na oczy. Jego rysy również się wyostrzyły, poza tym chłopak znacznie wyszczuplał. Wstał i podszedł do nas. Zdziwiłam się, kiedy, aby spojrzeć mu w oczy musiałam zadrzeć głowę.

- I teraz rozumiem, dlaczego każda agencja modeli chciała Cię mieć w swoich progach – powiedziała z uznaniem Emily.

Chłopak szeroko się uśmiechnął, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki. Zachęcająco rozłożył ręce i przygarnął nas do siebie.

Po powitaniach usiedliśmy wszyscy z piwami w rękach i zaczęliśmy opowiadać, co działo się przez ostatnie trzy lata. Po godzinie czułam się jakbym nigdy stąd nie wyjeżdżała, jakbym nie opuściła tych chłopaków nawet na chwilę.

HARRY

- Jasne, nie ma sprawy. Oddzwonię - niechętnie wymamrotałem do słuchawki i rozłączyłem się.

Po dniu spędzonym w studiu marzyło mi się położenie się do własnego cieplutkiego łóżka, przeczytanie jakiejś książki, wypicie ciepłej herbaty, a musiałem jechać na drugi koniec miasta.

Wystawiłem rękę zatrzymując taksówkę. Zamykając za sobą drzwi, podałem kierowcy adres.

Dawno tam nie byłem. Mam nadzieję, że zasada otwartych drzwi 24 na dobę nie uległa zmianie.

Dzięki późnej porze i małemu ruchowi, szybko dotarłem na miejsce. Zadzwoniłem do drzwi. Po chwili stanęła w nich uśmiechnięta Emily.

- O, Harry! Wchodź! - zaprosiła mnie do środka. Dostrzegłem, że w salonie na kanapie siedzi Eva. Zdaje się, że trafiłem na babski wieczór. - Piwa? - zapytała brunetka. Skinąłem głową.

- Cześć - pochyliłem się nad rudą i dałem jej buziaka w policzek. Usadowiłem się na fotelu i spojrzałem na telewizor. Nie zawiesiłem na nim wzroku na długo, ponieważ FashionTV nie należy do moich ulubionych programów.

- Em! Jest! - krzyknęła Eva i skupiła się na przechadzających się po wybiegu chłopaków.

- O boże, piękna fryzura - w pokoju pojawiła się Emily i zaniosła się śmiechem. Widząc moje zdezorientowane spojrzenie, przedstawiły modela jako przyjaciela.

- Co Cię do nas sprowadza? - zapytała w końcu Eva.

- Chcą żebym zagrał w reklamie perfum. I chcą w niej też Was. Co Wy na to? - zaproponowałem odrzucając przydługą grzywkę z twarzy.

Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.

- Czemu nie...

- Okej. Kiedy?

- Pojutrze. Prześlą Wam maila z informacjami. Zbieram się, bo padam na twarz - odstawiłem pustą butelkę na stolik.

- Jak chcesz możesz skorzystać z "Pensjonatu u Evy". Po co zasuwać na drugi koniec miasta.

- Już zapomniałem jaka jesteś gościnna - zaśmiałem się - Dzięki - wstałem i ruszyłem w stronę schodów.

Ten dom przywoływał wiele wspomnień. Leżąc w łóżku powróciłem myślami do tych imprez, do tych wszystkich uczuć między nami. Nigdy nie zrozumiem tego co zrobił Liam. Zawsze mówił, że tak ją kochał. Ona też za nim szalała. A wystarczył rok i poznanie Danielle, żeby całkowicie o niej zapomnieć. Z tą myślą zasnąłem