sobota, 31 grudnia 2011

NEW YEAR'S SPECIAL

Kolejny jednoparcik, tym razem z okazji końca roku. Niech ten przyniesie nam jeszcze więcej naszych kochanych chłopców! ♥

Emily stała na środku swojego dużego pokoju rozglądając się dookoła. Dużo rzeczy zmieniło się w wystroju w ciągu tego roku. Przybyło kilka pamiątek, nowych mebli. Najwięcej jednak przybyło zdjęć, które starannie przywieszała nad łóżkiem. Podeszła do nich i z uśmiechem wspominała przygody, które ją spotkały. Halloweenowa impreza u Evy, na której poznały chłopców, pierwszy ich koncert, na który obie się wybrały, zdjęcia z kilku popijaw u Harrego, jej domowa sesja z Louisem, na której się wygłupiali, zdjęcia z Amsterdamu.

To był dobry rok. – pomyślała.

- Gotowa? – zapytał Louis przestępując próg pokoju.

- Tak, jeszcze tylko wezmę torebkę i możemy iść.

Kilka minut później, owinięci szczelnie grubymi płaszczami, chroniącymi przed utrzymującą się minusową temperaturą i wciąż prószącym śniegiem kierowali się do domu Zayna.

Mijali po drodze wielu radosnych londyńczyków wyczekujących północy. Co chwilę słychać było też głośne wybuchy fajerwerków, wprawiających mijane dzieci w płacz.

- W końcu jesteście! – na szyję Em i Louisa rzuciła się Eva, kiedy tylko przekroczyli drzwi domu Malika.

- Trzymajcie! – Harry zjawił się u ich boku wręczając dwójce piwa.

- Jeszcze nawet nie zdążyłam się rozebrać a już każecie mi pić.

- Na rozbieranie będzie czas później! – zaśmiał się Tomlinson, a Emily pokręciła tylko ze śmiechem głową ściągając płaszcz.

- Nie uwierzycie jak porządnie Malik przygotował tę imprezę. – powiedziała Eva, prowadząc ich do salonu.
Miała rację. Louis rozglądając się dookoła zakrył z wrażenia usta i udał, że mdleje, powodując wybuch śmiechu przyjaciół.

Muzyka roznosiła się po całym domu. W dużym pokoju, sprawującym funkcję parkietu czuwał nad nią wynajęty specjalnie znany dj. Było tam mnóstwo kolorowych świateł, laserów, a nawet włączany co jakiś czas stroboskop.

- Spójrz na nie. – powiedział Niall kierując wzrok na kelnerki roznoszące gościom kolorowe drinki.

- To będzie moja najlepsza impreza urodzinowa! – uśmiechnął się Louis podążając wzrokiem, za oszczędnie ubraną blondynką z metalową tacą w dłoni, za co dostał po głowie od swojej dziewczyny.

Z kolejnymi minutami dom zapełniał się nowymi osobami. Wszyscy obowiązkowo przynosili prezenty, dla cieszącego się z nich niezmiernie Tomlinsona.

- To teraz pijemy kolejkę martini! – na piaskową sofę do przyjaciół dosiadł się już lekko pijany gospodarz, ledwo trzymający siedem szklaneczek w rękach.

- Za Louisa! – krzyknęła Eva i wszyscy pospiesznie opróżnili zawartość.

Nie minęła chwila jak każdemu z nich kelnerki przyniosły następne.

- Twoje buty są cudowne! – Em, popijająca drinka ze słomki, usiadła na ramieniu fotela Evy przyglądając się wysokim koturnom.

- Liam mi je wybrał. – odpowiedziała Eva prostując łydki, by przyjaciółka mogła dokładniej się im przyjrzeć.
Śmiali się, wygłupiali się, kiedy nagle muzyka zaczęła grać głośniej niż dotychczas. Z wysokich głośników wydobyła się piosenka chłopców – Gotta be you – w nowej, zremiksowanej przez dj wersji.

- To co, ruszamy na parkiet? – zaproponował Evie Liam podnosząc się z fotela.

Nie mogąc przegapić takiej piosenki, reszta ruszyła za nimi głośno wiwatując dj’owi.
Tańczyli wraz z wieloma innymi parami, oświetlani przez lasery, czując jak mocny bas wgniata się w ich ciała.

Louis roześmiał się głośno i pokręcił z niedowierzania głową kiedy spojrzał na rudowłosą. Cała Eva – pomyślał. - Nie powita nowego roku w całych rajstopkach.

Jednak nie wydawało się, żeby jej czy też komukolwiek innemu to przeszkadzało.

Podczas szaleństw na parkiecie, piciu wspaniałych drinków, wygłupów w salonie godziny mijały naprawdę szybko. Nim się zorientowali dj przyciszył muzykę obwieszczając, że za chwilę powitają nowy rok, więc zaprasza wszystkich do zgromadzenia się na zewnątrz.

Cała siódemka, tak jak inni goście wybiegli przez tarasowe drzwi na tyły domu, po drodze chwytając od uśmiechniętych kelnerek wysokie kieliszki z szampanem.

- 10! 9! 8! - krzyczeli.

Wszyscy lekko trzęśli się z zimna, policzki im się zaczerwieniły ale na ich twarzach widniała prawdziwa radość i ekscytacja.

Eva złapała mocno Liama za rękę śmiejąc się.

- 3! 2! 1!!!

W tym momencie wszyscy dopili resztki trzymanego w rękach trunku i odrzucili za siebie.

Z kilku wysokich, ciemnych tub wystrzeliły w górę setki różnokolorowych serpentyn oraz confetti. Liam złapał twarz swojej dziewczyny obiema dłońmi i gorąco pocałował. Tak samo miało się z drugą parą. Witali nowi rok w objęciach swoich największych miłości, a nad ich głowami wybuchały setki kolorowych fajerwerków, rozcinających głośno niebo.

Muzyka rozbrzmiała w domu na nowo, więc wszyscy weszli do środka, chowając się przed zimnem i tam dokończyli składanie sobie noworocznych życzeń.

- Żebyś zawsze była tak seksowna jak jesteś teraz!- przekrzyczał muzykę Louis wprost do ucha Evy, powodując u niej falę śmiechu.

Reszta przyjaciół udała się do barmanów po kolejne porcje wysokoprocentowego trunku. Chwilę później wszyscy znów byli na parkiecie, tańcząc jak szaleni do samiuteńkiego rana.

sobota, 24 grudnia 2011

CHRISTMAS SPECIAL

Dzisiaj wstawiamy dla Was specjalnego, świątecznego jednoparta, który nie ma żadnego powiązania z dotychczasowymi wydarzeniami w opowiadaniu :) Miłego czytanka. Mam nadzieję, że dzięki temu poczujecie klimat świąt, którego troszkę brakuje!

 
Londyn stał otulony grubą warstwą śniegu. Rzadko zdarzają się tu tak białe święta. Od jednego z domów w pobliżu centrum miasta biła szczególnie świąteczna aura. Drzewa rosnące przed nim ozdobione były kolorowymi światełkami, tak jak wszystkie okiennice. Nieliczni przechodnie mogli usłyszeć śmiechy dochodzące z wnętrza domu. W środku panowała istna magia. Tuż przy wejściu wisiała sterta ciepłych płaszczy i kurtek, z których powypadało parę szalików, czapek, rękawiczek. Wylądowały na stojących pod spodem butach, pod którymi widniała spora kałuża roztopionego śniegu. W powietrzu unosił się zapach świątecznych potraw i smakołyków. Gdzieniegdzie stały talerzyki pełne różnokształtnych pierniczków. W przestronnym salonie stała wielka, pięknie ozdobiona choinka, a pod nią stosy prezentów. Na kanapach rozsiadła się siódemka przyjaciół zmęczonych całodniowym spełnianiem zachcianek Louisa, którego były tego dnia urodziny. Wyglądali równie świątecznie co wszystko wokół nich. Grube, wełniane swetry i skarpetki były czerwone, białe, granatowe, w renifery lub śnieżynki. Siedzieli ogrzewając ręce kubkami z gorącą czekolada. Na włączonym MTV Rocks rozbrzmiewały znane piosenki, nie za bardzo świąteczne. Nagle rozbrzmiał głośny dzwonek.

- Jedzenie gotowe! - Harry, który robił za wigilijnego kucharza zerwał się, aby wyjąć z piekarnika rybę i paszteciki.

Parę osób poszło pomoc mu rozłożyć wszystko na talerze i półmiski i ustawić to wszystko na stole. Niall wyczekująco wyglądał za okno czekając na pierwszą gwiazdkę pozwalającą zacząć posiłek.

- JEST! - krzyknął i rzucił się do stołu w ostatniej chwili powstrzymany przez Louisa machającego mu przed nosem opłatkiem.

- Chyba o czymś zapomniałeś - powiedział Tomlinson i roześmiał się widząc zawiedzioną minę chłopaka.

Nastąpiła chwila czułości. Wszyscy składali sobie gorące życzenia świąteczne i przytulali się. W końcu, ku uciesze Nialla, zasiedli do stołu. Posiłek nie trwał długo, nawet nie rozmawiali przy nim za dużo delektując się potrawami Styles'a.

- Ta ryba po grecku - powiedziała Emily przełykając kawałek - jest najlepsza na świecie! Musisz ją robić częściej!

-E-e - Harry pokręcił głową - tylko na święta!

W końcu nastąpiła długo wyczekiwana chwila odejścia od stołu i rozpakowywania prezentów. Wszyscy ruszyli w stronę choinki, niektórzy już sięgali po pakunki, kiedy Zayn powstrzymał ich głośnym  „STOP!”.

- Poczekajcie jeszcze chwile! - widząc niezadowolone miny kolegów, uśmiechnął się i dodał - Będzie warto - skinął ręką na Horana i obydwoje zamknęli się w pokoju obok.

Eva zrezygnowana usiadła na kanapie. Podwinęła kolana pod brodę chowając je pod dużym, czerwonobiałym swetrem. Przez ramię miała przerzucony rudy warkocz na końcu obwiązany pokaźną, czerwoną wstążką. Obok niej usiadł Liam ubrany w sweter z tym samym motywem, ale granatowy. Otoczył ją ramieniem i dał buziaka w policzek. Naprzeciw nich na fotelu usadowili się Em i Louis, również w pasujących do siebie swetrach. Harry korzystając z wolnej chwili skoczył do kuchni po ciasto, które ukrył, aby zostało na później. A później właśnie nadeszło. Poczęstował pary piernikiem polanym czekoladą.

Czekanie na Zayna i Nialla wydłużało się niemiłosiernie, każąc reszcie snuć domysły co takiego mogą tam tyle robić. W końcu z pokoju wybiegli chłopcy, a raczej Święty Mikołaj i jego elf. Malik na twarzy miał przyklejona białą, puszystą brodę, na głowie czerwoną czapkę Mikołaja, a pod sweter wepchniętą wielka poduszkę. Blondyn założył tylko zielona czapeczkę i sztuczne elfie uszy.

- Wybaczcie, upychanie tego cacka było wyzwaniem - poklepał Mikołaja po brzuchu.

Św. Zayn przysunął jeden z foteli bliżej choinki i wygodnie usadowił się na nim.

- To kto pierwszy? - poklepał się po kolanie.

Tomlinson zerwał się z fotela i rzucił się na Zayna.

- Byłem w tym roku bardzo grzeczny i bardzo chciałbym…. – zaczął.

- Ho ho ho, nie żartuj sobie ze mnie – Malik wymownie kiwnął głową w stronę Emily.

- Dobra, dobra, dawaj te prezenty.

Brunet pokręcił ze zrezygnowaniem głową i podał Louisowi kilka paczuszek, po czym ten wrócił uradowany na swoje miejsce nie mogąc się doczekać co znajdzie w środku. 

Następna w kolejce była Emily. Kiedy usiadła na kolanach Św. Mikołaja, chłopak trochę się zakłopotał. Nie wiedząc jak się zachować, wybełkotał parę niewiele znaczących zdań i wręczył dziewczynie prezenty. Odeszła obdarzając go zniewalającym uśmiechem. 

Potem przyszła kolej na Liama. Siadając na jego kolanach dał Zaynowi soczystego buziaka w policzek, obwieszczając mu, że zawsze był jego ulubionym wymyślonym przez rodziców stworzeniem. Po chwili wrócił na kanapę razem ze swoimi prezentami, odprowadzony spojrzeniem zazdrosnego Nialla.

W końcu przyszła pora na Evę, która już od dłuższej chwili nie mogła spokojnie usiedzieć w miejscu. Rzuciła się na Malika niemal przewracając go razem z krzesłem.

- DAJ MI WRESZCIE MOJE PREZEEEENTTTYYYYYYYYYYYYY – powiedziała stanowczym głosem i tupnęła nogą. Tupnięcie zostało zagłuszone przez grubą czerwoną skarpetkę na jej stopie.

- No już już – wziął od Nialla pare paczuszek i podał je lekko przerażony dziewczynie.

- DZIĘKI! – krzyknęła rzucając mu się na szyję tak mocno, że tym razem udało jej się go przewrócić. 

Wszyscy wybuchli śmiechem. Oburzony Zayn podniósł się z podłogi, zrywając brodę i czapkę.

- Już nigdy więcej nie będę tego robić! Zachowujecie się jak dzieci! – nakrzyczał na nich oburzony, rozbawiając ich jeszcze bardziej. – Styles, nie patrz tak na mnie, sam sobie weź te zasrane prezenty! – usiadł obrażony w fotelu, ale już po chwili razem z resztą oglądał rzeczy, które dostał od przyjaciół.

Po pochwaleniu się prezentami zapadła decyzja, że czas na film. Ktoś wsunął do DVD płytę i już po chwili na ekranie pojawił się napis „Love Actually”.

- Ten film nigdy mi się nie znudzi – powiedział Harry wygodnie rozsiadając się na podłodze.

- Cicho, zaczyna się ! – Emily rzuciła w niego poduszką, trafiając go idealnie w głowę. Wtuliła się w swojego chłopaka i skupiła się na filmie.

Przed dłuższy czas panowała prawie idealna cisza przerywana jedynie paroma komentarzami na temat filmu oraz odgłosami dyskretnych buziaków dwóch par obecnych w pokoju. Słysząc je pozostali trzej chłopcy patrzyli na siebie wywracając oczami. Kilka minut przed końcem filmu rozbrzmiał dźwięk telefonu Emily.

- Halo? – dziewczyna odebrała niechętnie, lekko łamiącym się głosem, bo jeszcze przed chwilą wzruszała się jakąś sceną. Przez chwilę pogadała po czym schowała komórkę do kieszeni.

- Co jest? – spytał Liam.

- Max dzwonił. Jesteśmy wołani do domu, żeby chwile z nimi posiedzieć – zwróciła się do Tomlinsona.

- Okej, to idziemy – spojrzał na chłopaków, robiąc smutną minę, że musi ich zostawić.

- Która godzina? – zapytał Zayn, kiedy zaczęli się ubierać.

- 21.30

- JUŻ?! Ja też muszę lecieć do domu!

- Na mnie w sumie też czeka pyszne jedzonko. Też już pójdę – powiedział Niall i dołączył do wychodzących.
Styles zerknął na Liama i Evę. Nie miał zamiaru zostawać tylko z ich dwójką, więc udał, że dostał smsa.

- Mama – wskazał na telefon. – Bawcie się dobrze! – rzucił wychodząc.

- Mmmmmm i tak oto zostaliśmy sami – powiedział Payne mocno przytulając rudą. 

- Nic z tego, najpierw dokończymy film! Zostało jeszcze 10 minut!

- Jesteś okrutna – chłopak zrobił smutną minę, ale nacisnął przycisk ‘play’ na pilocie i wygodniej rozsiadł się na kanapie, przysuwając  do siebie dziewczynę i skradając jej małego buziaka.



I na koniec, WESOŁYCH ŚWIĄT, tony prezentów, pysznego jedzonka i 1D zawsze w serdusiach! ♥

 

piątek, 23 grudnia 2011

I Want You So Desperately

LIAM

- Patrzcie kogo przyprowadziłam! - usłyszeliśmy głos Emily dochodzący od strony drzwi wejściowych.

Wszyscy poderwali się ze swoich miejsc, żeby chociaż spojrzeć na tajemniczego gościa. Po chwili z korytarza usłyszałem krzyki pełne radości. Wstałem z fotela, żeby zerknąć co się dzieje. Kiedy dotarłem do radosnego tłumu, mignęły mi gdzieś rude włosy. Zatrzymałem się z mocno bijącym sercem. W końcu Eva wydostała się z objęć Louisa, który zachwycał się jej wyczuciem stylu i stanęła tuż przede mną.

- Cześć - szepnąłem i przytuliłem ją. Otoczył mnie zapach jej ulubionych perfum i szamponu do włosów. Czułem szybkie i mocne bicie jej serca zaraz pod moim.

- Kto się ściga? - zapytał Niall przerywając ogarniającą nas ciszę.

- JA!!! - Eva szybko wyrwała się z moich objęć i pobiegła w stronę telewizora.

Wróciłem na swój fotel. Wszyscy byli szczęśliwi będąc wreszcie w komplecie. Ja również, ale trochę bolała mnie świadomość, że Eva nie usiądzie mi zaraz na kolanach, nie będzie psuć mojej mozolnie układanej fryzury.

Ruda usiadła na kanapie i rozejrzała się po naszej grupie, zapewne sprawdzając czy nic się nie zmieniło podczas jej nieobecności. Na dłużej zatrzymała spojrzenie na Emily wesoło rozmawiającej z Zayn'em. Zauważyłem, że jej brwi lekko się uniosły wyrażając zdziwienie.

- Au, za co? - złapałem się za głowę.

- Nie gap się na nią tylko idź pogadać - Styles wygodnie rozsiadł się na oparciu fotela.

- Nie masz przypadkiem swojej dziewczyny, którą powinieneś się zajmować? - spytałem trochę niemiło.

- Tak się składa, że akurat jej nie ma, więc postanowiłem powtrącać się w Wasze związki.

- Znowu... - mruknąłem pod nosem, a Harry udał, że nic nie słyszał. Mimo wszystko miał rację, siedzeniem i patrzeniem nic nie wskóram.

Wstałem i usiadłem obok Evy. Uśmiechnęła się do mnie i spojrzała pytająco. Wyczułem, że w pokoju nagle zrobiło się trochę niespokojniej. Czułem na sobie niepewne spojrzenia kolegów. Siedziałem tak i patrzyłem w jej niebieskie oczy nie bardzo wiedząc co powiedzieć. W końcu niewiele myśląc pochyliłem się pocałowałem ją. Początkowo nie odwzajemniała pocałunku, ale po chwili poczułem, ze jej usta uśmiechają się. Delikatnie położyła dłoń na moim policzku.

- JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!! - usłyszałem i speszeni odsunęliśmy się od siebie.

- NIALL, TY IDIOTO - Louis rzucił się na blondyna, lekko go bijąc - ZNISZCZYLES MOMENT!

- Jaki moment? - Horan zaczął się zdezorientowany rozglądać, dopóki nie zatrzymał się na naszych zarumienionych, zawstydzonych twarzach - GLUPI JA, GLUPI! – uderzył się padem w czoło mocniej niż się tego spodziewał i przez jego twarz przeleciał grymas bólu, co wywołało ogólny śmiech. Dzięki temu napięta atmosfera rozrzedziła się.

Ostrożnie położyłem ramię na oparciu za Evą. Dziewczyna przytuliła się do mojej klatki piersiowej. Poczułem jakby tych dwóch tygodni wcale nie było, znowu byłem szczęśliwy. Siedziałem nie słysząc dźwięków telewizji, głośnych rozmów, odstawianych na stół butelek. To teraz nie było ważne. Poczułem, że Eva poruszyła głową, więc spojrzałem na nią. Nie potrzebowałem czasu, żeby odczytać znaczenie tego spojrzenia.

- Słuchajcie, my się zbieramy - słysząc to Emily i Louis przybili głośną piątkę, a pozostali nie oszczędzili sobie głupich komentarzy. Wychodząc dziewczyna pochyliła się nad przyjaciółką.

- My chyba musimy poważnie porozmawiać. Do jutra - mimowolnie usłyszałem.

- Na razie! - rzuciła do wszystkich i wyszliśmy.

***

Delikatnie pociągnęła mnie na łóżko.

- Tęskniłam za Tobą - powiedziała rozpinając guziki mojej kraciastej koszuli.

- Nigdy więcej mi czegoś takiego nie rób - pocałowałem ją.

- Nigdy więcej - obiecała i skończyła przerwany pocałunek.

Szybko pozbawiłem ją marynarskich ubrań a la Tomlinson i rzuciłem gdzieś razem z moją koszulą i spodniami. Kiedy delikatnie całowałem jej szyję, piersi, brzuch, uda, przyjemnie, lekko drapała moje plecy. W końcu oplotła mnie nogami i mocno przyciskając do siebie.

MAX

Tanecznym krokiem podszedłem do drzwi i otworzyłem.

- Ooooo kogo my tu mamy? Co wczoraj było tak ważne, żeby opuścić nasze zielone popołudnie? - wpuściłem Evę do środka.

- Hmmmm wszystko? - odpowiedziała wrednie się uśmiechając - Jest Em?

- Wyszła odprowadzić Louisa na taksówkę. Siadaj - opadłem na kanapę klepiąc miejsce obok siebie. Przyjrzałem się dziewczynie - Cos się zmieniło? Nowa fryzura? Bluzka?

- Może to, ze wróciłam do swojego chłopaka, którego kocham i promienieję szczęściem?

- Co? BYLAS WOLNA?! - spojrzała na mnie z odrobina politowania i rozbawienia.

'Zabije ta małą pipę, za to że mi nie powiedziała' dodałem w myślach.

Rudowłosa nie była dziś zbyt rozmowna. Siedziała z dosyć poważną mina, oczekując na moją siostrę. Na każdą próbę rozpoczęcia rozmowy odpowiadała albo sarkastycznym pytaniem albo monosylabą. Na samą myśl, że Eva przyszła pogadać z Em z całego serca współczułem siostrze. W końcu do domu weszła brunetka nieświadoma tego co ją czeka. Wesoło podbiegła i przywitała się z Evą.

- Cos ważnego? - zapytała, ale widząc wyraz twarzy rudej sama się domyśliła. Poszły na górę. Zostawiając mnie samego, zżeranego przez ciekawość.
 
EVA

Zanim Emily zdarzyła zamknąć drzwi zaczęłam mówić.

- Ja rozumiem, że namieszałam, że dużo się przez ten czas działo, ale dziewczyno ZAYN ?! Już lepiej Niall czy Harry, bo ich nie można traktować poważnie!

- O czym Ty mówisz?

- O tym, że Louis zawsze najbardziej jest zazdrosny właśnie o Zayna. O to, że jest z niego urodzony flirciarz, że ma romantyczniejszą duszę, że dziewczyny go uwielbiają bla bla bla - brunetka spojrzała na mnie pytająco - Nie pytaj, za dużo czasu z Niallem sam na sam - machnęłam ręką i wróciłam do kazania - Ważniejsze jest to, że Tomlinson nie ma tak miękkiego serca jak Liam, nie pójdzie tak łatwo naprawienie wszystkiego kiedy zorientuje się, ze coś się klei między Toba i Malikiem. Więc teraz, dla własnego dobra, zastanów się i powiedz mi co tam miedzy Wami jest.
 
ZAYN

Po raz kolejny stanąłem przed drzwiami domu dziewczyny, za którą szalałem. Zadzwoniłem dzwonkiem. Raz, drugi. W końcu drzwi otworzył Max wyglądający jak ostatnie nieszczęście. Brudna, rozciągnięta szara koszulka odsłaniała chude obojczyki, uda zakryte miał tylko jakimiś kolorowymi bokserkami. Oczy miał podkrążone, twarz nieogoloną. Pewnie kolejny dzień z rzędu pił z kolegami. Patrząc na niego za każdym razem obiecywałem się, że nigdy w życiu nie będę bezrobotnym bez wyższej edukacji, żyjącym jedynie z bogatych rodziców i jazdy na desce. W moim przypadku - ze śpiewania.

- Siema stary - wychrypiał - Em jest na górze.

Wszedłem po schodach i skierowałem się w stronę otwartych drzwi. Z jej pokoju leciała głośna muzyka. Kiedy zajrzałem do środka zastałem ją radośnie tańczącą, wywijającą szarymi rurkami w rytm Little Less Conversation Elvisa. Stanąłem oparty o framugę i przyglądałem się szaleństwom dziewczyny. Nie śpiewając, a wręcz wykrzykując słowa refrenu piosenki zwolniła trochę i pokręciła zgrabnym tyłkiem. Pod koniec zrobiła szybki obrót wokół własnej osi. Sądząc po wyrazie jej twarzy właśnie wtedy mnie zauważyła.

- Zayn! Co Ty tu robisz? - krzyknęła.

Wybuchnąłem wcześniej hamowanym śmiechem. Na twarzy Emily pojawił się rumieniec.

- Długo tu tak stoisz?

- Chwilkę. Max mnie wpuścił - odpowiedziałem przez śmiech - Ale powiem Ci, że nad Jailhouse Rock musisz jeszcze popracować. – dodałem. Z twarzy dziewczyny zniknęła resztka nadziei, że nie stałem tu tak długo. Zawstydziła się, że widziałem ją jako zwykłą wygłupiającą się nastolatkę.

- Jak mogłeś pozwolić mi się tak upokarzać. A masz! – powiedziała uderzając mnie w brzuch spodniami, które trzymała.

- Auuu. – udałem jęk bólu – Jak bym mógł przerywać taki występ, musze powiedzieć chłopakom żebyśmy na lekcje śpiewu przychodzili do Ciebie. – dodałem znów się śmiejąc.

- Nienawidzę Cię. – powiedziała, a na jej ustach również pojawił się uśmiech. – Muszę powiedzieć Maxowi, żeby więcej nie wpuszczał na górę podglądaczy.

- Przesadzasz, uroczo wyglądałaś.

Uśmiechnąłem się do siebie widząc, że znowu wprawiłem ją w zakłopotanie. Uświadomiłem sobie, że nie mam żadnej wymówki dlaczego stoję właśnie w drzwiach jej pokoju.

- Co Cię do mnie sprowadza? - zapytała przybierając udawany poważny wyraz twarzy.

- W zaaasaaaadziiieee toooo ... - zacząłem wymyślać coś na bieżąco - Nie mogę się zdecydować jaką bluzkę założyć na jutrzejsze urodziny mojej siostry.

- I pytasz o to mnie ? - wskazała na swoje krótkie dresowe spodenki i za duży T-shirt. Zaśmiałem się.

- No, faktycznie bywało lepiej - zatrzymałem się na jej sięgających połowy łydki skarpetkach - Ale czasami coś tam Ci się udaje - bezradnie rozłożyłem ręce i usiadłem na skraju łóżka - Koszula w niebieską kratkę czy zwykły biały T-shirt?

- Do jakich spodni?

- Czarnych.

- Zwykły biały. Do tego jakiś sweterek, czarny, granatowy, szary.. I będziesz piękny - pokiwała z głową z zadowoleniem i uznaniem.

- Mogę jeszcze trochę u Ciebie posiedzieć? Nie masz żadnych planów?

- A WYGLĄDAM JAKBYM MIAŁA?

- No dobra - wygodnie rozłożyłem się na jej łóżku. - Co planujesz na urodziny?

- Coś dobrego. Pewnie Eva mi udostępni dom. Ale bez takich nieprzyjemnych sytuacji jak na jej urodzinach.

- Fontanny wódki i szampana - pociągnąłem.

- Półnagie panienki rozdające drinki..

- No i niech Wam będzie, panowie tez!

- Tort z wyskakująca z niego niespodzianka.

- I jakaś beznadziejna gwiazda, która zaśpiewa coś specjalnie dla Ciebie!

- SWEET SIXTEEN - zanuciła Em i zaśmiała się. Położyła się obok mnie na łóżku. Rozmowa zeszła na temat muzyki, potem naszych wspólnych znajomych, z których bezlitośnie się śmialiśmy.

- Cześć piękna, co Wam tu tak wesoło? - przez próg przeszedł Louis i natychmiast zamarł - Zayn...?

- Przyszedłem do Em po fachową radę.

Louis niechętnie nadstawił dziewczynie policzek do pocałowania. Tomlinson rzucił mi naglące spojrzenia. Wiedziałem, ze jestem niechciany, wiec zacząłem się zbierać.

- To do jutra, tak?

- Tak, do jutra - Emily odpowiedziała mi przytulając mnie na pożegnaniu.

- Jakiego jutra? Znowu idziecie razem na zakupy? - usłyszałem przez zamknięte już drzwi niezadowolony głos Louisa.

***

Było już późno. Wszyscy domownicy już spali zmęczeni całodniowymi przygotowaniami do jutrzejszego święta. Wyszedłem spod prysznica i założyłem bokserki do spania. Ręcznikiem wytarłem włosy niemal do sucha. Zacząłem myć zęby nucąc What Makes You Beautiful. Nagle po domu rozniósł się donośny dźwięk dzwonka, spotęgowany panującą cisza. Szybko wypłukałem twarz, zarzuciłem na siebie szlafrok i zszedłem do drzwi.

- Co Ty tu robisz o tej porze? Wchodź, jest dosyć zimno - zamknąłem za nią drzwi. Nadal nic nie powiedziała. Tym razem była ubrana przyzwoicie, chociaż chyba wychodziła z domu w pośpiechu, bo nie miała na sobie żadnej bluzy, a wieczór był chłodny. Powoli zlustrowała mnie od głowy po stopy. Od stóp do twarzy. Zanim zdążyłem się zorientować stała na palcach dotykając swoim ciałem mojego. Z ustami zatopionymi w moich.

Co za niesamowicie realny sen. Niech jeszcze trwa.


Delikatnie wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mojego pokoju. Położyłem ją na łóżku, a ona delikatnie pociągnęła mnie na nie za sobą. Leżałem podparty na łokciu patrząc jej w oczy. Bawiła się moimi jeszcze leciutko wilgotnymi włosami. Zsunęła szlafrok z moich ramion. Zdjąłem jej czarny podkoszulek. Zacząłem rozpinać szare rurki. Te same, z którymi dziś tańczyła.

Mógłbym się nigdy nie budzić.

Obróciła mnie na plecy i delikatnie zaczęła całować po szyi. Zjechała niżej na klatkę piersiowa, potem jeszcze niżej. Na podbrzuszu zatrzymała się i zaczęła wracać do góry. Kończąc na moich ustach. Szybko uporałem się z zapięciem od stanika i głaskałam jej gładkie plecy. Nadal całując mnie, zjechała dłońmi po moim brzuchu. Strzeliła lekko z gumki bokserek i zachichotała. Powoli zaczęła je zsuwać, ja zrobiłem to samo z jej czarnymi majteczkami. Uśmiechnięta lekko przykryła nas kołdrą. Obróciłem się kładąc ją na plecach. Oby rodzice mieli mocny sen.

***

Obudziłem się rano w pustym łóżku.

Najlepszy sen świata.

Położyłem się na plecach i przypominałem sobie szczegóły tego marzenia sennego. Uśmiechnąłem się. Usiadłem na łóżku zbierając się do wstania. Dopiero wtedy zorientowałem się, że jestem nagi. Moje bokserki dostrzegłem w drugim kącie pokoju.

Rany, ten sen był naprawdę intensywny..

Owinąłem się szlafrokiem i wstałem. Ruszyłem w stronę lustra. Mijając biurko zauważyłem kartkę, której chyba tam wcześniej nie było. Sięgnąłem po nią zacząłem czytać.

'Przepraszam, że wychodzę bez pożegnania, ale musimy to zachować w tajemnicy. Jesteś cudowny. Tak będzie lepiej dla wszystkich. E'.

czwartek, 22 grudnia 2011

From The Moment I Met You, Everything Changed

LIAM

Jadłem płatki czekając na Evę. Wiedziałem, że nie będzie zła. Wczoraj była trochę pijana, ale ona się o coś takiego nie będzie złościć. Pewnie trochę na mnie poprzeklina i będzie jak wcześniej. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem żeby otworzyć. Zaprosiłem Evę gestem do środka.

- Nie, ja tylko chwilę - wzruszyłem ramionami, przytuliłem ją i chciałem pocałować, ale odwróciła głowę.

Ups, chyba się przeliczyłem.

- Nadal jesteś zła? - zapytałem ostrożnie.

- Nie. Wczoraj też nie byłam. Kłamałam. Chodzi o to.. Chodzi o.. - widziałem jak rozgrywa walkę z samą sobą - o to, że nie jestem dla Ciebie odpowiednia. Jesteś dla mnie za dobry. Nie zasługuję na Ciebie. Mam na Ciebie zły wpływ i niszczę Ci przyszłość. Nie chcę już dłużej tego ciągnąć.

Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć odwróciła się i odeszła, zostawiając mnie oniemiałego w drzwiach.
 
EMILY

Obudziłam się wtulona w ramiona Louisa. Oddychał rytmicznie, spał spokojnie. Powolutku wstałam z łóżka, nie chcąc go budzić. Założyłam na siebie biały, ciepły szlafrok i zeszłam do kuchni. Spojrzałam na zegar, który wskazywał 5:30. Rany, głupia, powinnaś jeszcze spać.-skarciłam się w myślach. Chwyciłam w rękę butelkę wody stojącą na blacie i usiadłam z nią przy stole. Wzięłam porządny łyk i zaczęłam rozmyślać o ostatnich dniach, które wcale mi się nie podobały. Nasza cudowna siódemka się rozpadła. Eva zerwała z Liamem. Do tego Eva wymijająco powiedziała mi o przyczynie rozstania. Praktycznie nie poznałam powodu. Ja. Jej najlepsza przyjaciółka. Westchnęłam ciężko. No trudno, porozmawiamy jak będzie gotowa.

- Tu się ukrywasz – powiedział jeszcze zaspanym głosem Louis, wchodząc do kuchni. Zbliżył się do mnie, nachylił i odsuwając szlafrok, delikatnie pocałował w obojczyk. – Wracamy do łóżka!-dodał figlarnie, biorąc mnie na ręce.
 
NIALL

Siedzieliśmy w salonie Stylesa. On, Blair, Louis z Em na kolanach, Zayn, Liam no i ja. Gawędziliśmy, śmialiśmy się i jedliśmy pizze. Niby zwykły wieczór, jednak każde z nas odczuwało pustkę. Na kolanach Liama brakowało radosnej posiadaczki rudych włosów i dawało nam to we znaki. Staraliśmy się nie wypowiadać jej imienia na głos przy Liamie lecz było to praktycznie niemożliwe. Eva była dla nas zbyt ważna. Kiedy wspominaliśmy jakieś wydarzenie- „…a wtedy Em i Eva…”, kiedy zamawialiśmy jedzenie- z przyzwyczajenia o jedną porcję za dużo… takich gaf było sporo, a Liam na każdą z nich reagował tak samo. Zaciskał mimowolnie szczękę, a na jego twarz wypływała kolejna fala bólu. Byli parą idealną. Jak Eva mogła myśleć, że ma zły wpływ na Liama? Jak mogła odciąć się od niego, od nas, kiedy tak wryła się w naszą codzienność, nasze serca? Zdecydowałem, że pójdę z nią porozmawiać. Po raz kolejny. Wydaje mi się, że nawet Em nie znała dokładnej przyczyny ich rozstania, co w zasadzie mnie dziwiło, choć z drugiej strony ruda może nie chciała, żeby jej poglądy udzieliły się Em, wpływając również na jej związek. W każdym bądź razie nie mogłem bezczynnie przyglądać się tej sytuacji. Nie znosiłem panującej aktualnie atmosfery w naszym towarzystwie.

- A Ty gdzie?- Zayn zapytał widząc mnie otwierającego frontowe drzwi.

- Idę po piwo, zaraz wracam.- odpowiedziałem.

Chwilę później znalazłem się przed domem Evy. Czekałem aż mi otworzy. Bez rezultatu. Musiała gdzieś wyjść. Nie szkodzi, poczekam na schodach. Siedziałem dłubiąc kluczem w szparach pomiędzy płytkami. Oczekiwanie na dziewczynę było nużące, ale po pewnym czasie doczekałem się. W moim kierunki zmierzała Eva wraz z zataczającym się Natem, którego podtrzymywał Max. Eva również wyglądała na lekko pijaną. Albo zjaraną. Nie byłem pewny.

- Niall! Co Ty tu robisz?- spytała.

- Musimy porozmawiać. Teraz.-odpowiedziałem ponuro.

- W takim razie do zobaczenia jutro chłopcy.- pożegnała się z towarzystwem, które pospiesznie się oddaliło.

- Długo będziesz się tak zachowywała?-spytałem, kiedy znaleźliśmy się w jej sypialni.

- Jak zachowywała? Spotykam się z moimi przyjaciółmi.

- Wiesz kto również jest Twoimi przyjaciółmi? Wiesz? Otóż ja, Em, Louis, Harry, Zayn i Liam. Tak, my również jesteśmy Twoimi przyjaciółmi i nie powinnaś się od nas całkowicie odcinać. – powiedziałem czując jak wzrasta we mnie złość. Miałem ochotę potrząsnąć dziewczyną i wbić do jej głowy jak bezsensownie się zachowuje. – Chcę żebyś do nas wróciła. Jeżeli nie chcesz być z Liamem, w porządku. Ale wróć do nas. Do swoich przyjaciół.

Eva spojrzała na mnie z ogromnym smutkiem w oczach. Wiedziałem, że jej również nas brakuje, a nie odwiedza nas jedynie ze względu na Liama, którego kochała. Nienawidzę wszystkich dramatów miłosnych. Mimo, że ten mnie nie dotyczył odbijał się na mnie równie mocno.

- Przecież go kochasz. On Ciebie też! Bez Ciebie zachowuje się jak maszyna zaprogramowania jedynie na podstawowe czynności.

Zauważyłem, że z oczu Evy kapią łzy. Jedna za drugą.

- Przecież wiesz, że nie mogę wrócić do niego. – odpowiedziała.

- Wiem, że ubzdurałaś sobie jakąś bezsensowną teorię, która rani zarówno Ciebie jak i nas. A kiedy coś sprawia, że ludzie cierpią – nie jest dobre.

- Niall. To ja nie jestem dobra.

Po tym zdaniu kompletnie się rozryczała. Pozwoliłem, by moja koszulka nasiąknęła łzami, przytulając ją do swojej piersi.
 
NATE

Ponownie było prawie idealnie. Eva znów spędzała z nami większość swojego wolnego czasu. Wreszcie zrozumiała, że te pedałki nie są odpowiednim towarzystwem dla niej. Jeszcze tylko Em musi przejrzeć na oczy i się również od nich odsunąć.

Siedzieliśmy właśnie czwórką pod drzewem, ja, Eva, Charlie i Max. Max opowiadał jak wczoraj policja niemal go nie zgarnęła za palenie skręta. Jednak jego urok osobisty podziałał na funkcjonariuszki prawa, pozwalając mu odejść bezkarnie. Zaśmiałem się jak reszta, ale uważałem, że to zwykła bujda. Max lubił czasem się popisywać i koloryzować niektóre fakty. Do tego wydaje mi się, że słyszałem już kiedyś tę opowieść. Wyjąłem z kieszeni bletki i tytoń i zacząłem skręcać. Spytałem Evy czy również chce zapalić, ta jednak nie odpowiedziała. Podniosłem na nią wzrok i spytałem ponownie. Spojrzała na mnie zdezorientowana, jakby była myślami zupełnie gdzie indziej i odmówiła. Cieszyłem się, że jest tu z nami, ale wiedziałem, że musiało się coś stać w ich towarzystwie, czego Eva nam nie powiedziała, a co ją dręczy.
 
EMILY

Zadzwoniłam do Evy informując ją, że zaraz się u niej zjawię. Zapakowałam do torby ciasteczka, które upiekłam rano i dwa czekoladowe puddingi, które podała mi mama. Założyłam na siebie kurtkę i wyszłam z domu. Po drodze zawitałam do naszej ulubionej kawiarni biorąc dwie duże kawy na wynos i chwilkę później zjawiłam się w domu przyjaciółki. Zastałam ją w jej łóżku, przykrytą kocem i z laptopem na kolanach. Oglądała kolejny odcinek swojego ulubionego serialu.

- Zobacz co przyniosłam – powiedziałam wesoło, wykładając z torby smakołyki.

- Pycha – odpowiedziała, lecz wydawało mi się, że z udawanym entuzjazmem.
 
EVA

Emily ze zrezygnowaniem postawiła kubki i ciasteczka na stoliku.

- Powiedz mi wreszcie.

- Przecież wiesz wszystko.

- I naprawdę myślisz, że w to wierzę?

Z nadzieją pokiwałam głowę, ale wiedziałam, że już się nie wymigam. Opowiedziałam wszystko Em.

- Jeju, Ty naprawdę jesteś głupia. To jego życie, nawet jeśli faktycznie troche w nim mieszasz, to jemu to nie przeszkadza. Macie przed sobą całe życie, musicie spróbować wszystkiego. A teraz idziesz ze mną do Harry'ego na piwo. Nie widziałaś się z nami od dwóch tygodni!

- Ale jestem umówiona z chłopakami...

- Odwołaj - rzuciła Em wstając z fotela. Niechętnie sięgnęłam po telefon i napisałam do Nate'a, że niestety nie dam dziś rady - Na co czekasz? Idź pod prysznic, nie pokażę się z Tobą w takim stanie!

Kiedy wróciłam spod prysznica znalazłam w pokoju przygotowany już zestaw ubrań. Cieszyłam się, że wreszcie będę wyglądała ładnie, a nie po prostu zwyczajnie. Założyłam bluzkę w biało-niebieskie paski, granatowe spodnie z podwiniętymi nogawkami i granatowe tomsy.

- Wyglądam jak Louis - stwierdziłam stojąc przed lustrem.

- Nie, nie jesteś tak przystojna - odpowiedziała Em rzucając mi naszyjnik w kształcie kotwicy. Zaplotła mi mój ulubiony warkocz i byłyśmy gotowe do wyjścia.

środa, 21 grudnia 2011

It's Not Me It's Not You

EMILY

Zeszłam na dół zjeść śniadanie. Do średniej wielkości miseczki wsypałam kukurydziane płatki, które zalałam mlekiem. Mama krzątała się po kuchni, pichcąc coś. Postawiła przede mną miskę z truskawkami, które ochoczo zmieszałam z płatkami. Chwilę później w pomieszczeniu zjawił się Max. Wyglądał jak wrak. Czyli tak jak zawsze. Włączył radio, z którego popłynęła muzyka The Beatles.

- Witam piękne kobiety.- jego głos zaskrzeczał. Wczoraj musiał nieźle zabalować.

- Proszę, idź się wykąp i dopiero wróć. – powiedziała mama kręcąc głową z niezadowolenia.

Dopiero teraz poczułam jaki zapach towarzyszył mojemu bratu. Fajki zmieszane z odorem wódki i wymiocin. Fujka.

Wstałam, pospiesznie wkładając do buzi ostatnią łyżkę płatków i czym prędzej udałam się do mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w warkocz, bo za nic nie chciały się ułożyć. Na siebie założyłam granatowe rajstopki, czarną tunikę i na wierzch czarną marynarkę. Kilka pierścionków i naszyjników jako ozdoby. Prezentowałam się nawet nieźle. Mimo, że nie było okazji żebym się stroiła, miałam ochotę wyglądać ładnie. Powoli zeszłam ze schodów, mając na uwadze fakt, że moje stopy były prezentowane przez czarne botki na sporej koturnie. Taksówka już na mnie czekała. Podałam kierowcy adres centrum handlowego. Jadąc, w radiu usłyszałam piosenkę naszych chłopców, uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam cicho nucić. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Zapłaciłam z całkiem sporym napiwkiem. Miałam cudowny humor. Na początek udałam się do księgarnii, mama prosiła mnie o jedną pozycję, a wiedziałam, że jeśli od razu nie kupię, zapomnę o tym. Później udałam się do Zary, Topshopu i kilku innych sklepów. Wybrałam kilka bluzeczek, dwie spódniczki i cudowne buty. W jednym ze sklepów dwie dziewczyny radośnie się ze mną przywitały. Nie miałam pojęcia kim były, więc spojrzałam na nie zdziwiona, a one szybko się oddaliły. Idąc holem, moją uwagę zwrócił granatowy zegarek za witryną sklepową. Żałowałam, że nie ma ze mną Evy. Cały dzień spędzała z Liamem. Znooooowu.

- Emily! - wesoły głos rozbrzmiał nad moim uchem. Drastycznie wyrwał mnie z zamyślenia na temat zegarka. Prawdę mówiąc aż się przestraszyłam.

- Zayn. Rany, chcesz żebym dostała zawału?- powiedziałam uderzając go w ramię. Chłopak udał, że go zabolało i zaczął rozmasowywać ramię. – Co tu robisz?

- Aktualnie jestem atakowany przez Ciebie. – roześmiał się. – Miałem chwilę wolnego, więc pomyślałem, że wybiorę się kupić jakieś koszulki. Moja szafa krzyczy, że ją zaniedbuję. Dobrze się stało, że Cię spotkałem, nie chcesz mi potowarzyszyć?

- Miałam już wracać do domu, zresztą, Zayn, oboje wiemy, że zakupy z Tobą są męczące. Wybrzydzasz gorzej niż jakakolwiek znana mi dziewczyna!-odpowiedziałam z uśmiechem.

- Obiecuję, że dziś będę słuchał Twoich rad.

- No dobra, chodź, widziałam kilka fajnych koszulek. Pomyślałam, że będą pasować na Louisa, ale Ty w nich pewnie też będziesz wyglądał dobrze. – wzięłam chłopaka za ramię i pomaszerowaliśmy w głąb galerii.

Tak jak obiecał, słuchał się moich rad i nie był tak wybredny jak ostatnim razem, kiedy byliśmy na zakupach z Evą, Harrym i Liamem. Wybraliśmy dla niego szare i czarne rurki. Nigdy ich za wiele. Dwie białe koszulki z głębokim wycięciem w serek, w których muszę przyznać, wyglądał naprawdę świetnie oraz dwie kolorowe bluzy zakładane przez głowę. Żałowałam, że założyłam takie buty na zwykłe zakupy. Stopy zaczynały mnie naprawdę boleć. Aby chwilę odpocząć zaproponowałam szybką kawę. Weszliśmy do niewielkiej, prawie pustej kawiarenki. Zamówiliśmy dwie latte i rozejrzeliśmy się dookoła.

- Spójrz! Eva i Liam! – powiedział.

Faktycznie, z lewej strony, na kanapie siedzieli nasi przyjaciele sącząc kawy. Eva nam pomachała i kiwnęła głową byśmy do nich dołączyli. Tak więc usiedliśmy razem z Zaynem na fotelach obok.

- Super, że się tu spotkaliśmy. Po kawie, Liam wybacz, ale na kilka minut będę musiała zabrać Evę. – powiedziałam.

- Brzmi podejrzanie. – odpowiedział Liam uśmiechając się.

- Musisz mi pomóc zdecydować czy kupić zegarek, Zayna wolałam nie pytać.

- Ejj… - chłopak zrobił obrażoną minę.

- Nie ma sprawy, zanim przyszliście Liam właśnie mnie obraził, więc chętnie się wyrwę od niego.

Widziałam, że Eva żartuje, ale Liam nie był taki pewny, więc zaczął ją jak sądzę kolejny raz, przepraszać.

- Co powiedział?-spytał rozbawiony Zayn.

- Powiedział, że jestem brzydka!

- Nieprawda! – niemal krzyknął chłopak Evy.

- Tak właśnie powiedział – poważnie rzekła Eva upijając łyk kawy.

- Powiedziałem… Jezu… że bardzo podobał mi się zestaw, w który była ubrana wczoraj. Eva dodała sobie od razu, że nie podoba mi się jej dzisiejsze ubranie, a ładnej dziewczynie byłoby ładnie we wszystkim, więc uważam, że jest brzydka. A przecież jest najładniejszą dziewczyna na świecie! – powiedział wzburzony Liam.– Bez urazy Em.

Cała trójka bez Liama wybuchła śmiechem.

- Czy nie jest uroczy jak się złości?- spytała Eva tarmosząc włosy Liama. Ten spojrzał na nią spode łba i zaczął łaskotać. Eva wiła się ze śmiechu. Chwilę później dawali sobie czułe buziaki. Razem z Zaynem wstaliśmy od stolika i skierowaliśmy się ku wyjściu, zostawiając zakochaną parę samą. Zdecydowałam, że innego dnia wyrwę Evę po zegarek.
 
EVA

Ja. Liam. Em. Louis. Zayn. Niall. Max. Charlie. Francisco. Nate. Seth. Wszyscy siedzieliśmy w domu Irlandczyka czekając aż wpadnie jeszcze parę osób. W tym Styles, nie słyszeliśmy nic od niego odkąd zaczęła się przerwa świąteczna.

- Jak tam poznawanie rodziny Paynów? - Emily usiadła obok mnie podając piwo.

- Nie chcesz wiedzieć - wywróciłam oczami - Miałam z jego rodzicami odmienne zdanie na dosłownie każdy temat. Nawet odnośnie włosów Liama. Stwierdzili, ze nie mam swojego zdania, bo za każdym razem gryzłam się w język, żeby się z nimi nie kłócić.

- Takie życie złych dziewczynek.

- Myślę, ze mogło być gorzej, ale jego rodzice skupili swoja niechęć wokół Bena, chłopaka jego siostry. Podziwiam go, ze nie wyjechał po dwóch dniach pobytu tam. Ten chłopak jest wszystkim czego Paynowie nienawidzą. - wzięłam łyka piwa, którym natychmiast się zakrztusiłam. Kaszląc szturchnęłam Emily łokciem i wskazałam w stronę drzwi wejściowych. Stała przy nich niska, ładna brunetka trzymająca za rękę HARRYEGO STYLESA.

- O kurwa Eva! Masz Stylesa z głowy! - przybiłyśmy piątkę.

- Siema ludzie! Poznajcie Blair. Prawdopodobnie zagości z nami na dłużej - spojrzał na onieśmieloną brunetkę z uśmiechem. Przyjrzałam się jej. Skadś ją kojarzyłam.

- Chodzisz ze mną na sztukę, prawda? - skinęła głową - Świetnie rysujesz, zawsze podobały mi się Twoje rysunki! Jestem Eva - wyciągnęłam rękę w jej stronę.

- Widzisz, mówiłem - Styles szepnął jej do ucha.

Obserwował mnie bacznie od dłuższej chwili. Widział tylko uśmiech na twarzy i radość w oczach. Udało mi się zamaskować to lekkie ukłucie zazdrości. Milo było mieć Harry’ego za adoratora. Jednak ulga była znacznie większa. Żadnych więcej problemów miedzy nim a Liamem, ich przyjaźń i mój związek były bezpieczne.

- Blair, chodź tu do nas! - zawołałyśmy nowa koleżankę, wcisnęłyśmy jej piwo i zaczęłyśmy rozmawiać. Po dwóch piwach całkowicie się rozluźniła i okazała się naprawdę fajną dziewczyną. Niech tylko Styles cos zepsuje, a zobaczy co to znaczy prawdziwa kobieca solidarność.

Kiedy dom zapełnił się ludzi Emily zostawiła nas i ruszyła na parkiet z Louisem. Siedziałam i rozmawiałam z Blair kiedy przysiadł się do mnie Liam.

- Mogę Cię na trochę porwać? - szepnął mi do ucha.

- Mogę Cię teraz zostawić? Chłopak za mną tęskni. Zaraz Ci zawołam Twojego żeby się Toba zajął. A nie plotkuje sobie z kolegami.. STYLES! - przekrzyczałam muzykę. Chłopak odwrócił się i przywołałam go ręką. - Pilnuj żeby za dużo nie pil, bo inaczej spędzisz pół nocy trzymając mu włosy nad klibem - powiedziałam Blair na odchodne, wywołując u niej krótką falę śmiechu.

SETH

- Siema, jak się bawisz? - usiadłem obok Em kładąc ramię na oparciu kanapy tuż za jej szyją.

- Louis Król Parkietu chce mnie wykończyć. Na szczęście niedługo wróci z jakimiś drinkami - odpowiedziała roześmiana.

- To skoro masz chwile może zatańczyłabyś tym razem ze mną? - położyłem jej rękę na kolanie. Spojrzała na mnie zdziwiona i odsunęła nogę.

- Mówiłam, że jestem zmęczona. Nie chce mi się dalej tańczyć..

- To może - odgarnąłem włosy z jej twarzy i założyłem za ucho - znajdziemy ustronniejsze miejsce i porozmawiamy?

- Seth, czekam na Louisa. Rozmawiać możemy tutaj.

Co się dzieje? Przecież żadna nie opiera się Sethowi Cohenowi.

- To chociaż wypijmy razem po piwie - sięgnąłem po stojące na stole piwa. Objąłem ja w talii i uniosłem butelkę - Na zdrowie!

Emily natychmiast poderwała się z kanapy i obrzuciła mnie nienawistnym spojrzeniem.

- Seth, co Ty odpierdalasz? - obok dziewczyny pojawił się Max.

- Pije piwo z Twoja siostrą...?

- Co Ty sobie wyobrażasz? Wiem, ze moja siostra jest zajebistą dupą, ale są granice! Nie podpierdala się do zajętej dziewczyny na oczach jej brata, przyjaciół i chłopaka! Szczególnie kiedy ona nie wyraża zainteresowania.

- Wyluzuj stary, do nikogo się nie podpierdalam.

- Seth, jesteś w porządku, ale takich rzeczy się nie robi. Wydaje mi się, że skoro nie potrafisz się zachować to powinieneś natychmiast wyjść z tej imprezy.

Nigdy nie widziałem Maxa tak złego. Typowy syndrom nadopiekuńczego starszego brata.

- W porządku - mruknąłem, wziąłem swoją bluzę i skierowałem się do wyjścia.
 
EVA

Wytańczeni usiedliśmy na kanapie.

- I jaka jest nowa dziewczyna Stylesa? - zapytal zaciekawiony Payne.

- W porządku. Nie wiem czy nie jest za dobra dla Harry'ego. Wygląda na wrażliwą a Styles czasem nie myśli..

- On tylko stwarza takie pozory. Przecież gdyby nie on to nie wiem co by się wydarzyło na tej imprezie z tymi fankami. Jest dobrym przyjacielem. Więc chłopakiem pewnie tez.

- Słucham...? - spojrzałam na Payne'a nie do końca przekonana czy się przesłyszałam.

Wydawało mi się, ze wręcz usłyszałam głośne ‘O KURWA’ w głowie mojego chłopaka. Na jego twarzy pojawiło się zmieszanie.

- Jakie fanki? Jaka impreza? Co by się stało? O czym Ty mówisz? - zasypałam go pytaniami. Przez chwilę zbierał się w sobie i w końcu opowiedział całą historię. Siedziałam oniemiała.

- Eva? Wszystko w porządku?

Nie, nie było w porządku. Nie byłam na niego zła, do niczego nie doszło, poza tym byłabym hipokrytką obrażając się o coś takiego. Nie bolało mnie to, że mi nie powiedział. Chodziło o coś zupełnie innego.

- Nie. To było ponad miesiąc temu! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? - skłamałam.

- Ja.. sam nie wiem.. Ale z nami w porządku?

- Nie wiem, nienawidzę kiedy ktoś zatrzymuje takie rzeczy dla siebie. Muszę iść - wstałam i założyłam ramoneskę. Payne złapał mnie za rękę nie pozwalając odejść.

- Eva...

- Jutro rano przyjdę. Pa.

Wychodząc zgarnęłam z szafki jakieś papierosy i zapalniczkę. Wyszłam niezauważona. Dotarłam do następnej ulicy i przysiadłam na krawężniku zapalając papierosa. Wtuliłam twarz w kolana pozwalając sobie na parę łez.

- Mała, wszystko okej? Co się stało? - usłyszałam irlandzki akcent Nialla.

- Dowiedziałam się, ze Liam prawie zdradził mnie z jakąś dziewczyną.

- I jesteś zła?

- Nie. Przecież ja zrobiłam coś dużo gorszego i wszystko jest dobrze. Musiałabym być głupia złoszcząc się o to.

- To o co chodzi? - pogłaskał mnie po plecach widząc więcej łez na moich policzkach.

- O to, ze jego rodzice maja racje. Nie jestem dobrym materiałem na dziewczynę dla niego.

- O czym Ty mówisz? Przecież on Cię kocha.

- Naprawdę nie widzisz co ja z nim zrobiłam? - spojrzałam mu prosto w oczy. Pokręcił głową - Liam nie jest osoba, która upija się do stracenia świadomości, kłamie, zdradza dziewczyny. Poznałam go jako najspokojniejszego, najmądrzejszego i najrozsądniejszego chłopaka na świecie, a zrobiłam z niego potwora na kształt tych idiotów, z którymi spędziłam całe życie...

- Eva, czy Ty się w ogóle słyszysz? Uszczęśliwiasz go i na pewno zmieniłaś jego życie, ale Liam to nadal Liam. Może i częściej imprezuje i w trochę mocniejszy sposób niż wcześniej, ale...

- Niall, zamknij się już. Myślałam nad tym też wcześniej, nie możesz tego zrzucić na to, ze jestem pijana. Jego rodzice stwierdzili, ze jestem złą osoba, że sprowadzam ich syna na złą drogę, ze kompletnie pozbawiłam go własnego zdania i narzuciłam mu swoje myślenie i styl życia. Ze najlepiej by było jakbym zostawiła go w spokoju.

- Chyba nie chcesz ... - nie dałam mu dokończyć tylko przytuliłam się do niego i wybuchnęłam niepohamowanym już płaczem.

Blondyn głaskał mnie po plecach i próbował uspokoić. Kiedy najgorsza fala minęła wyciągnął w moją stronę paczkę fajek.

- Masz, zapal. Nie powiem Liamowi - uśmiechnął się ukazując swoje krzywe zęby, które dodawały mu trochę zawadiackiego uroku.

- Dzięki. Jesteś cudowny - sięgnęłam po papierosa i zapaliłam. Niall przytulił się do mnie próbując pohamować kaszel spowodowany drażniącym dymem.

- Odprowadzić Cię do domu? - zapytał po chwili.

- Nie, wracaj na imprezę, to nie daleko.

- Zła odpowiedź. Nie pozwolę mojej małej przyjaciółeczce wracać samej w takim stanie - uśmiechnęliśmy się do siebie i ruszyliśmy w górę uliczki.

wtorek, 20 grudnia 2011

I'll Take You To Another World

LOUIS

Jechałem samochodem osiągając prędkość, której do tej pory nie odważyłbym się osiągnąć. Zwolniłem, nie bądź głupi Louis. Jadąc do Em przez moje myśli przewijały się tysiące myśli, lecz żadna z nich nie dotyczyła tego, że może być ona w ciąży. Jeśli jest, musimy przez to przejść. Damy radę. Oczywiście, że damy radę. Będę musiał trochę odciąć się od zespołu, żeby być przy niej. Musimy iść do lekarza dowiedzieć się czy to prawda. Nie zapytałem Em, czy zrobiła test. Boże, zachowałem się jak dupek wychodząc. Rany, ona mogła pomyśleć, że ją zostawiłem. Muszę szybko kupić ten bukiecik i wracać. Zatrzymałem się przy małej kwiaciarni, wybrałem największy bukiet, zapłaciłem i udałem się w drogę powrotną do swojej dziewczyny by wyznać jej jak bardzo ją kocham. Jeśli Em jest w ciąży, musimy się pobrać. Wizja jej jako mojej żony była szalona, tak samo jak wizja dziecka, ale nie przerażała mnie aż tak bardzo. Kochałem ją przecież. Tylko czy ona zechce spędzić ze mną resztę życia? Co jeśli jest w ciąży, ale będzie chciała wychować dziecko sama? Ta myśl mnie przeraziła. Nie mogę jej stracić. Nie mogę. Wysiadłem z auta i pobiegłem w stronę drzwi frontowych jej domu. Wszedłem bez dzwonienia. Od razu udałem się na górę do jej pokoju. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem najgorszy widok w swoim życiu. Moja dziewczyna leżała na łóżku i płakała. Tak strasznie płakała.

EMILY

Moim oczom ukazał się rozmazany obraz Louisa trzymającego w ręku kwiaty. Przetarłam oczy, lecz nie mogłam pohamować łez spływających po moim policzku.

- Wróciłeś? – spytałam łamiącym się głosem.

- Chyba nie myślałaś, że nie wrócę, głuptasie? – powiedział siadając obok mnie i wręczając mi bukiet.

Chwyciłam go w dłonie i położyłam na stoliku obok. Był piękny.

- W zasadzie to tak myślałam…- odpowiedziałam.

Przytulił mnie mocno, naprawdę mocno.

- Kocham Cię najmocniej na świecie. Nic tego nie zmieni. Nic, rozumiesz?- powiedział.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Łzy przestały mi kapać z oczu.

- Rozumiem. – odpowiedziałam wtulając się w jego pierś.
 
EVA

Po stresujących dwóch dniach, lekarz słowami "Na pewno nie jesteś w ciąży" i podaniem paru innych powodów opóźnień okresu, ulżył całej naszej trójce. Emily i Louis mimo nastawienia na najgorsze, wierzyli, że kochają się na tyle, żeby sobie z tym poradzić. Na szczęście nie musieli i obojgu spadł kamień z serca. Mi również nie spieszyło się do zostawania ciocią. Dwutygodniową przerwę wielkanocną rozpoczęliśmy małą imprezą, chcąc uczcić uniknięcie tak dużej odpowiedzialności. A następnego dnia wszyscy rozjechaliśmy się, aby spędzić święta z rodzinami. Niekoniecznie swoimi.

***

Złożyłam kolejną bluzkę i włożyłam ją do walizki. To już chyba ostatnia. Sięgnęłam po pustą kosmetyczkę i zaczęłam do niej wrzucać niezbędne kosmetyki i biżuterię.

- Gotowa? - usłyszałam przy uchu i silne ręce Liama objęły mnie w biodrach.

- Prawie..

- Co się dzieje, mała? - zapytał siadając na łóżku - Zdenerwowana wizytą w Wolverhempton ?

- Prawdę mówiąc, tak. Nie znam Twoich rodziców i mam ich poznać w tak oficjalny sposób! Ty po prostu raz wpadłeś i powiedziałeś 'Dzień dobry, jestem Liam, jestem przystojny i mądry i jestem chłopakiem Waszej córki', a ja mam spędzić z całą Twoją rodziną tydzień świąt, starając się wypaść jak najlepiej.

- Przestań, na pewno Cię polubią ! Ciebie nie da się nie lubić ! Poza tym moje siostry też przyjdą ze swoimi chłopakami, których jeszcze nie znamy, jakoś sobie wszyscy poradzimy - przytulił mnie i pocałował w czoło - A teraz ubieraj się, trzeba jechać!

Zdjęłam z siebie domowe ubranie i założyłam czarne rurki, biały t-shirt z flagą Wielkiej Brytanii i dżinsową kurtkę. Włosy związałam w niesforny kok i zawiązałam czerwoną bandankę. Wciągnęłam na nogi białe trampki.

- No dobra, możemy jechać - rzuciłam z trudem zapinając walizkę. Payne podniósł ją i jego plecy zgięły się.

- Co Ty tam spakowałaś ?!

- Tylko niezbędne rzeczy ...

Chłopak napiął wszystkie mięśnie i zniósł walizkę ze schodów. Na dole z ulgą postawił ją na kółkach i zaciągnął do samochodu. Wzięłam z łóżka czarną torebkę, wrzuciłam do niej iPoda, książkę, zeszyt do rysowania i parę ołówków i wyszłam z pokoju. Przeszłam się po domu sprawdzając czy wszystkie okna i drzwi są pozamykane, włączyłam alarm i zamknęłam drzwi na wszystkie zasuwy. Usiadłam na siedzeniu pasażera i wyciągnęłam nogi na desce rozdzielczej.

- No to jedziemy! - Liam odpalił samochód i ruszyliśmy na moje pierwsze spotkanie z rodziną Payne'ów.
Przez 10 minut jechaliśmy w milczeniu.

- Liam .... - zaczęłam.

- Tak?

- Zapomniałam zrobić siku przed wyjściem - spojrzał na mnie przerażonym spojrzeniem i zaczął zwalniać, aby zajechać na najbliższą stację. Hamując usłyszałam jak wzdycha i mruczy coś pod nosem - Co tam bełkoczesz ?

- Że to będzie dłuuga podróż

- Zawsze możemy zawrócić i spędzić Wielkanoc u mnie - zaproponowałam patrząc na niego błagalnym spojrzeniem.

- Nie ma mowy! Idź sikać, bo nigdy tam nie dojedziemy!

- I o to chodzi.. - burknęłam. Objął mnie ramieniem i dał buziaka w policzek. - No dobra - uśmiechnęłam się do niego i wysiadłam.
 
LIAM

Zatrzymaliśmy się pod domem moich rodziców. Na podjeździe stało już parę samochodów, więc pewnie większość rodziny już była. Przed drzwiami zauważyłem jedną z moich sióstr, Ruth. Widząc mnie w zatrzymującym się samochodzie pomachała mi.

Zgasiłem samochód i spojrzałem na Evę. Z przerażeniem patrzyła na mój dom. Wbrew pozorom ja również byłem przerażony. Nie chciałem jej nastawiać jeszcze gorzej, więc udawałem, że wszystko jest w porządku. W rzeczywistości jednak wiedziałem, że może być ciężko. Moi rodzice mieli ściśle określone ideały i, nie oszukujmy się, Eva miała nikłe szanse, żeby się w nie wpasować.

Wysiadłem z samochodu i stanąłem przy drzwiach Evy.

- Wysiadasz?

- Nie, boję się.

- Ale teraz już nie ma odwrotu. Nie spędzisz tygodnia w samochodzie! - spojrzała na mnie takim wzrokiem, że zacząłem wątpić w swoje słowa. Otworzyłem jej drzwi i wyciągnąłem rękę w jej stronę - No chodź.. Proszę. Przecież cały czas będę obok Ciebie. I jak by się nie potoczyło, to będzie tylko opinia moich rodziców. Dla mnie jesteś najwspanialsza.

W końcu zdecydowała się wysiąść. Zamknęła drzwi i mocno ścisnęła moją dłoń. Ruszyliśmy w stronę domu. Przy drzwiach czekała na nas Ruth ze swoim nowym chłopakiem. Obydwoje wyglądali na równie zestresowanych co my. Moja siostra jest świetną osobą, raczej spokojną i kochaną, natomiast jej chłopak prezentował się trochę inaczej. Podarte na kolanach spodnie, schodzone trampki, brudna dżinsowa kurtka, tatuaże na przedramieniu. W dodatku z krótkiej rozmowy wywnioskowałem, że jest osobą otwartą i pewną siebie i nie ma oporów przed dzieleniem się z innymi swoimi, nawet najdziwniejszymi, poglądami. Nic dziwnego, że bała się zaprezentować go rodzicom.

Przekroczyliśmy próg domu i od razu zostaliśmy zauważeni.

- Ruuuthh! Liaaaam! - mama powitała nas z otwartymi ramionami.

- A Ty musisz być Eva - tata zmierzył moją dziewczynę od góry do dołu - Jeszcze ładniejsza niż mówił mój syn! - uścisnął jej rękę. Spojrzała na mnie oczekując ratunku przed rozmową. Na szczęście wzrok taty przyciągnął obdarty chłopak Ruth, który czekał na swoją kolej przedstawienia się rodzicom dziewczyny. - Ben?

- Witam, panie Payne! Miło pana wreszcie poznać ! - chłopak wyciągnął rękę w jego stronę. Tata skrzywił się na widok jego złych manier, ale delikatnie uścisnął jego dłoń i wymusił uśmiech.

- To może teraz wszyscy usiądziemy do stołu ? - mama z wahaniem przerwała niekomfortową ciszę.
Podszedłem do Evy, objąłem w talii i zaprowadziłem do jadalni.

- Czy mi się wydaje czy Ben będzie miał ciężki tydzień ? - zapytała mnie cicho.

- Wszystko na to wskazuje...

- Uf, to znaczy, że ja jakoś przeżyję - uśmiechnęła się i trochę bardziej rozluźniona usiadła przy stole.

HARRY

Kwietniowe słońce grzało już dosyć mocno. Podwinąłem rękawy bluzy. Już 2 dzień spędzałem nie mając co ze sobą zrobić, łażąc po mieście i odnawiając znajomości, których tak naprawdę nie chciałem odnawiać. Wszyscy wyjechali do rodziny na święta. Został tylko Louis z Em, ale spędzali praktycznie cały czas ze sobą.
Zamyślony otworzyłem drzwi do Starbucksa i zderzyłem się z kimś.

- Boże, przepraszam ! - podałem jej rękę i pomogłem wstać. Zarumieniła się i powiedziała pod nosem 'Dziękuję'.

Była drobniutka, miała ciemne średniej długości włosy, niebieskie wielkie oczy i długie rzęsy. Ubrana była w zwykłe czarne rurki i czerwoną bluzę.

- Nic się nie stało - dodała i chciała mnie wyminąć, ale delikatnie zagrodziłem jej drogę.

- Nie chciałabyś może potowarzyszyć mi przy kawie? - zapytałem unosząc brew - Jestem Harry.

- Wiem - powiedziała cicho. - Blair - leciutko uścisnęła moją dłoń.

- To co? Ja stawiam - zachęcająco uśmiechnąłem się i w końcu przystała na moją propozycję. Usiedliśmy przy stoliku, przyniosłem nam zamówione kawy.

- Więc Blair, co robisz tutaj sama w dodatku nie mając planów na później ? - zapytałem próbując uchwycić jej spojrzenie.

- Wszyscy wyjechali na święta, muszę sobie jakoś radzić sama - powiedziała cicho wpatrzona w swój kubek. Pomyślałem, że muszę ją jakoś ośmielić.

- To właśnie znalazłaś kogoś z kim możesz spędzić resztę wolnego ! - spojrzała na mnie podejrzanie. Pewnie zastanawiała się dlaczego Harry Styles nie ma żadnych znajomych. Chcąc rozkręcić rozmowę zacząłem wypytywać o muzykę, filmy, hobby, a w końcu o szkołę.

- O, moje przyjaciółki też tam chodzą! - ucieszyłem się słysząc znajomą nazwę szkoły.

- Eva i Emily.

- Skąd wiesz?

- Wszyscy wiedzą - wzruszyła ramionami - Dużo o nich zawsze słychać, ale nikt ich nie zna. Jestem z Evą w grupie na angielskim i sztuce, nigdy nie zamieniłyśmy ani słowa.

- Trzeba być upartym, nam się w końcu opłaciło - telefon zawibrował mi w kieszeni. Mama - Muszę lecieć, obiecałem mamie, że zamienię się dziś w szefa kuchni i wyczaruje coś świątecznego. Miło było Cię poznać, do zobaczenia!

Ruszyłem w stronę drzwi i natychmiast zawróciłem.

- Dasz mi swój numer? - spojrzała na mnie. Kiedy zrozumiała, że nie żartuję, uśmiechnęła się i podyktowała swój numer. Dałem jej buziaka na pożegnanie, spojrzałem jak słodko się rumieni i opuściłem kawiarnię.

***

Po poznaniu Blair od razu umówiłem się z nią na następny dzień. I następny. I jeszcze kolejny. Jej nieśmiałość i śliczne oczy mnie oczarowały. Po dwóch spotkaniach otworzyła się i okazała się naprawdę wspaniałą osobą. Spędzaliśmy ze sobą dni od rana do wieczora czy nawet środka nocy. Albo byłem desperacko spragniony miłości albo była naprawdę tak wspaniała, że mogłem się jej oddać tu i teraz.
W końcu nadszedł dzień powrotu wszystkich ze świąt i urządzaliśmy małą imprezę. Wcześniej byłem umówiony z Blair i chciałem sprawić, żeby ten dzień był wyjątkowy i żeby nie pomyślała, że była tylko zapychaczem wolnego czasu.

Założyłem szarą koszulę, czarne rurki i czarną materiałową marynarkę. Do kieszonki włożyłem przeciwsłoneczne raybany. Po drodze pod dom dziewczyny zahaczyłem o kwiaciarnią i kupiłem jej parę kwiatków. Zadzwoniłem do drzwi. Kiedy otworzyła zobaczyłem, że jej szeroki uśmiech zmienia się w zmieszanie z powodu mojego elegantszego niż zawsze stroju. Wyciągnąłem przed siebie bukiet i wyszczerzyłem zęby.

- O, dzięki Harry. Wchodź - zaprosiła mnie do środka. Rozejrzałem się po przytulnym domu, kiedy ona wstawiała kwiaty do wazonu.

- Ty musisz być Harry! - z góry zeszła uśmiechnięta, miło wyglądająca kobieta - Ashley, mama Blair.

- Miło panią poznać

- Zrobić Ci herbaty? A może kawałek ciasta? Blair dziś upiekła.

- Mamooo..... - brunetka spojrzała na mamę błagalnym spojrzeniem. Nie podziałało. Zaśmiałem się pod nosem z sytuacji.

- Wspominała Ci, że ma dziś urodziny? Chciałam pójść z nią do kina, ale wybrała Ciebie - żartowała dalej mama dziewczyny, ale już jej nie słuchałem. Oburzony spojrzałem na Blair, jak mogła mi nie powiedzieć o urodzinach !

- Dziękuje Pani, ale planowałem wyciągnąć pani córkę z domu. Potem idę się spotkać ze znajomymi, którzy wracają dziś ze świąt, nie ma pani nic przeciwko, że Blair poszła ze mną ? - zapytałem najgrzeczniej jak potrafiłem. Na twarzy dziewczyny pojawiło się przerażenie, ale jej mama nie widziała przeszkód.

- Idź się ładnie ubrać, B. i idźcie ! - pogoniła swoją córkę.

Poszedłem razem z nią do pokoju.

- Dlaczego mi to robisz ? - zapytała z nienawiścią.

- To kara za to, że nie powiedziałaś mi o urodzinach.

- Nie lubię obchodzić urodzin.

- To polubisz. I to z moimi znajomymi. Których poznasz dziś wieczorem.

- Po co mam ich poznawać? To zupełnie inni ludzie niż ja - wygrzebała z szafy jakiś ubrania.

- Nie masz nic do gadania.

Wyszła i po chwili wróciła w zwykłej czarnej sukience i cienkich czarnych rajstopach. Związała byle jak włosy, owinęła szyję szalikiem, założyła dżinsową kurtkę. Na nogi wciągnęła czarne, krótkie conversy.

- No co? - zapytała widząc jak się jej przyglądam.

- Ładnie wyglądasz - zawstydzona opuściła głowę.

'CHCĘ JĄ POCAŁOWAĆ' przemknęło mi przez głowę. Nie myślałem ani chwili nad tym co robię. Zawsze działam impulsywnie. Nawet jakbym miał mieć przez to kłopoty.

Podszedłem do niej, objąłem w talii i przyciągnąłem do siebie. Przez chwilę popatrzyłem w jej zaskoczone oczy uśmiechając się. Kiedy w końcu zdziwienie zniknęło z jej twarzy i na jego miejsce wstąpiło zadowolenie, pochyliłem głowę i pocałowałem ją. Spodziewałem się, krótkiego buziaka, ale najwidoczniej Blair nie była aż tak nieśmiała na jaką wyglądała. Szybko podłapała i splotła ręce na mojej szyi.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Prezencik



Z okazji świąt postanowiłyśmy zrobić Wam mały prezencik. Zapraszamy do zaglądania CODZIENNIE, na pewno będzie warto :>


Evily xx

If You Walk Away I Know I'll Fade

EVA

- Kurwa kurwa KURWA! To nie może się dziać, to musi być jakaś pomyłka - Emily siedziała na łóżku z głową opartą na rękach. 

Kompletnie nie wiedziałam co robić, jak jej poradzić. Przede wszystkim zdecydowałyśmy wizytę u ginekologa. Niestety, najbliższy termin dopiero po weekendzie. Jeszcze 2 dni stresu.

Akurat wróciłam z kuchni niosąc jej gorącą herbatę na uspokojenie. Usiadłam obok niej i przytuliłam. 

- Już niedługo wszystko będzie wiadomo - pogłaskałam ją po plecach.

- Jeżeli pójdzie nie tak jak byśmy chciały to najbardziej boję się powiedzieć o tym Louisowi. I oczywiście rodzicom - westchnęła drżącym głosem.

- Przestań! Louis Cię kocha i nie jest głupi. O rodzicach już nie wspomnę. Cokolwiek by miało być będzie dobrze.

***

- Hej - dałam Liamowi buziaka w policzek. Staliśmy w środku powoli rozkwitającego parku.

- Czemu nie byłyście na basenie? 

- Sytuacja awaryjna. Nie sądzę też żebyśmy pojawiły się dzisiaj u Zayn'a..

- Co?! Musicie! Przecież to Wasza powitalna impreza!

- Liam.. Nie było nas tylko tydzień, będą dłuższe rozłąki! A to naprawdę ważna sprawa..

- To powiedz mi.

- Nie, nie mogę.

- To coś w związku z Emily?

- Liam. Nic. Ci. Nie. Powiem.

- Louis wie?

- PAYNE!

- No dobra dobra.. Ale.. - obrzuciłam go takim spojrzeniem, że natychmiast urwał - Kobiety... - mruknął pod nosem.

EMILY

Stałam pochylona nad kuchennym zlewem, trzymając na nim obie ręce. Nigdy wcześniej nie czułam się tak jak w tej chwili. Byłam niezdolna do czegokolwiek. Od rana nic nie zjadłam. Cały ranek i popołudnie spędziłam z Evą, która starała się mnie pocieszyć i wcisnąć mi na siłę jakieś jedzenie. Nie mogłam jednak nic przełknąć. Powtarzałam sobie, że mój brak okresu wcale nie musi oznaczać słowa na c. Mogą być inne przyczyny, np. stres. Ale czym ja się ostatnio stresowałam? Do dzisiejszego poranka nie miałam większych problemów niż to, co ubiorę na siebie. O rany, ale jeśli jednak słowo na c jest tego przyczyną, to niedługo żadne moje ciuchy nie będą na mnie pasować. Moje ciało zacznie się zmieniać. Nie chcę tego. Nie chcę. Nie chcę. NIE CHCĘ! Poczułam jak pojedyncza łza spływa mi po policzku, a sama osunęłam się na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach.

LOUIS

- Odwołujemy? Dlaczego? Przecież to miała być powitalna impreza dla dziewczyn! – powiedziałem przez telefon do Zayna. Wychodziłem właśnie ze sklepu z siatkami pełnymi piw i przekąsek.

- Nie wiem stary, Liam zadzwonił, że dziewczynom wypadło coś bardzo ważnego i musimy to przełożyć. Niall jest u mnie i na razie we dwójkę pijemy. – odpowiedział.

- Dziwne. Em nic mi nie powiedziała. No dobra, to na razie. – odpowiedziałem po czym się rozłączyłem. 

Szybko wybrałem numer mojej dziewczyny. Po pięciu sygnałach usłyszałem automatyczną sekretarkę. Już trzeci raz dziś. Dlaczego nie odbierała moich telefonów? Wybrałem numer Evy.

- Halo? – usłyszałem głos rudej dziewczyny.

- No cześć Eva, jest z Tobą Em?- spytałem.

- Nie, jestem u Liama, Em jest u siebie. – odpowiedziała. Przysiągłbym, że usłyszałem nutę smutku w tym jednym zdaniu.

- Nie odbiera moich telefonów, co się dzieje, czemu odwołaliście imprezę? – zapytałem zaczynając się denerwować.

- Po prostu nie jesteśmy dziś w nastroju do imprezowania. Myślę, że powinieneś wpaść do Em.

- Tak zrobię. – schowałem telefon do kieszeni i wsiadłem do auta, rzucając na tylne siedzenie zakupy.

Przez moje myśli przewijało się milion myśli. Włączyłem radio, żeby je uciszyć. Z głośników wydobyła się piosenka Red Hot Chili Peppers. O, tę lubi Em – pomyślałem. Zauważyłem, że jadę sporo ponad dozwoloną prędkość, ale spieszyło mi się żeby zobaczyć się z moją dziewczyną. Dlaczego nie odbierała moich telefonów. Zawsze, gdy nawet nie mogła odebrać wysyłała mi sms’a. Wysyłała mi smsy nawet bez ważnych informacji, a dziś nic, pustka. Rano miała jeszcze dobry humor, sama przypomniała mi o imprezie u Zayna. Zaparkowałem przed jej domem i pospiesznie wysiadłem z samochodu. Kiedy podnosiłem rękę by nacisnąć dzwonek, drzwi otworzyły się i moim oczom ukazali się rodzice Emily.

- Witaj Louis! – powitała mnie radośnie mama Em.

- Dzień dobry państwu! – odpowiedziałem szeroko się uśmiechając.

- Emily jest u siebie. Jedziemy właśnie z mężem do teatru, przypomnij Em, żeby za godzinkę wyjęła ciasto z piekarnika, dobrze? – poprosiła kobieta.

- Nie ma sprawy. – rzekłem.

Zastałem moją dziewczynę siedzącą na parapecie. Spoglądała przez okno, a w rękach trzymała poduszkę. Kiedy mnie zauważyła uśmiechnęła się i zeszła z parapetu. Zbliżyłem się do niej.

- Cześć piękna. – powitałem ją.

- Cześć. – odpowiedziała. Nadal się uśmiechała, lecz widziałem, że ten uśmiech nie jest prawdziwy.

- Skoro nie jedziemy dziś do Zayna, to pomyślałem, że poświętujemy we dwójkę. – złapałem ją za szlufkę od spodni i przyciągnąłem bliżej do siebie. Oplotła ramiona wokół mojej szyi i oparła twarz na piersi.

- No dobra, co jest grane? – spytałem.

EMILY

Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Mogłabym tak stać przytulając się do niego godzinami. Chciał wiedzieć o co chodzi. Nie wiedziałam czy jestem gotowa mu to powiedzieć. Przecież przez moje usta nawet w rozmowie z Evą nie mogło przejść te słowo na literę c. Kochałam go bardzo. Może porozmawiam z nim dopiero po wizycie u lekarza? Kiedy będę pewna? To byłoby najlepsze rozwiązanie, jednak wiedziałam, że Louis nie da mi spokoju, dopóki nie powiem mu prawdy. Zawsze wiedział kiedy coś ukrywałam.

- Masz ochotę się czegoś napić? Moja mama przed wyjściem pichciła ciasto, chodź zobaczymy czy jest już gotowe. – zaproponowałam i wyminęłam Louisa żeby zejść do kuchni.

- Niezła próba. – odpowiedział chwytając mnie za rękę i przyciągnął do siebie z powrotem.

Uśmiechnęłam się kwaśno i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na niego. Był taki młody, taki przystojny. To co miałam mu powiedzieć za chwilę mogło go przerazić. Tak jak przeraziło i mnie. Tylko, że on ma tę możliwość, której ja nie mam. Może wstać, wyjść z pokoju i pozbyć się w ten sposób problemu. Na samą tę myśl przeszły mnie ciarki i znów poczułam ogarniające mnie zimno.

- Hej, rany, jesteś blada jak ściana! – powiedział siadając przy mnie i odgarnął moje włosy za ucho. – Spójrz na mnie i powiedz o co chodzi, bo zaczynam się martwić. – ciągnął.

- Louis… - powiedziałam patrząc mu w oczy. – mój okres spóźnia się już prawie trzy tygodnie.

Powiedziałam to. Mam to już za sobą. Poczułam jednocześnie ulgę i paniczny strach. Ciągle patrzyłam mu w oczy. Widziałam jak się zmieniają. Jego twarz w ułamku sekundy spoważniała. Ten wiecznie radosny chłopak nagle pozbył się wszystkich emocji ze swojej twarzy. Wziął mnie za rękę, spojrzał głęboko w oczy po czym wstał i wyszedł z pokoju. Słyszałam jak zbiega po schodach i jak zamykają się za nim frontowe drzwi. Poczułam jak moje oczy się zamgliły, na policzek spadła kolejna łza tego dnia, za nią następna i kolejna. Skuliłam się na łóżku przytulając mocno do siebie poduszkę.

czwartek, 15 grudnia 2011

Save You Tonight

Porozpieszczałyśmy Was trochę w tym tygodniu:D  
A co do pytań odnośnie ramki... Nie mamy pojęcia co w niej było, zostawmy tą małą tajemnice Em i Louisowi ♥
ENJOY.

HARRY

- Choooodźmy gdzieś! Nudzi mi się! - jęczał nad moim uchem Niall.

- A masz jakiś pomysł gdzie moglibyśmy iść się bawić? Nie mam za bardzo ochoty na klub - powiedział Zayn odrywając na chwilę oczy od twittera. Był właśnie w trakcie odpisywania fankom na ich propozycje matrymonialne.

- Sprawdźmy co u Liama i Louisa! Może oni mają jakieś plany.

- Niezły pomysł - wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Payne'a.

Nie odebrał. Dziwne. Zawsze odbiera. Zadzwoniłem po raz drugi.

- Halo? - usłyszałem po kilku sygnałach stłumiony głos kumpla.

- Siema stary. Zastanawialiśmy się właśnie czy nie wybieracie się może na jakąś impr.... - wsłuchałem się w dźwięki zagłuszające Liama, które ewidentnie wskazywały na imprezę. - Gdzie jesteście?

- Dancers Way 15. Impreza jakiejś fanki. Jest spoko - wybełkotał do słuchawki. Był pijany.

- Zaraz tam będziemy! - rozłączyłem się. - Do metra chłopcy!

Wysiedliśmy na trzeciej stacji i ruszyliśmy w kierunku wskazanym przez GPS. Po 10 minutach znaleźliśmy się przed dużym domem. Głośną imprezę słychać było już ulicę dalej. Na wejściu dopadł nas tłumek dziewczyn, na oko trochę starszych lub w naszym wieku. Zostawiłem dwóch lovelasów do dyspozycji damom i poszedłem w poszukiwaniu jakiegoś alkoholu. W lodówce znalazłem trochę wódki. Wypiłem to na raz i szybko popiłem czymś co stało w pobliżu. Zgarnąłem jeszcze puszkę piwa i ruszyłam na poszukiwania Liama i Louisa.

Zajrzałem do paru pokoi nieumyślnie przeszkadzając kilku parom. Zniesmaczony po tym co zobaczyłem, zamknąłem jedne z drzwi i kątem oka dostrzegłem, że na końcu korytarza jest salon. Wyglądało na to, że był używany jako parkiet. Poszedłem to sprawdzić. Już na progu zauważyłem Tomlinsona  zawzięcie rozmawiającego z jakimś chłopakiem. Obaj bardzo gestykulowali, a dziewczyna siedząca obok wpatrywała się w Louisa jak w obrazek. Rozjerzałem się za Liamem. W końcu zobaczyłem go wśród tańczących, obmacywanego przez jakąś dziewczynę. Nie wyglądał na niezadowolonego, wręcz przeciwnie. Sądząc po jego zachowaniu mogło niedługo dojść do czegoś większego. Prawdę mówiąc nigdy nie widziałem go tak pijanego. Ogarnęły mnie mieszane uczucia. Dopuścić do rozwoju sytuacji, żeby zepsuć jego kontakty z Evą i potem to wykorzystać czy szybko wyrwać go z objęć dziewczyny i nie mieć wyrzutów sumienia z powodu unieszczęśliwienia przyjaciela?

Przyjaciel czy dziewczyna?
Przyjaciel czy te piękne rude włosy?
Przyjaciel czy uśmiechnięte niebieskie oczy?

Pokręciłem głową i ruszyłem przez tłum tańczących. Złapałem Liama za ramię.

- Stary, chodź ze mną!

- HARRRY!! - pijana dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Posłałem jej wymuszony uśmiech i wyślizgnąłem się z jej objęć. Pociągnąłem Liama za sobą.

- Idziemy stąd - mruknąłem do niego odstawiając pustą puszkę na jakąś szafkę. Natknęliśmy się na Zayna i Nialla.

- Wow - usłyszałem z ust Malika. Najpewniej była to reakcja na stan Payne'a.

- Zabieram go do domu. Miejcie oko na Louisa - kiwnąłem głową w stronę czerwonej kanapy. - Do jutra - podałem każdemu z nich rękę i wyszedłem.

Liam szedł z ramieniem zarzuconym na moje. Nogi plątały się pod nim. Od czasu do czasu coś wybełkotał próbując nawiązać rozmowę.

- Liam, co to było? Gdyby nie ja, zdradziłbyś Evę.

- Nigdy w życiu bym jej nie zdradził. Kocham ją - z trudem sklecił zdanie. Co gorsza, był przekonany, że wie co mówi.

- Nie martw się, nie powiem jej - poklepałem go po plecach.

- Dzięki Styles. Jesteś najlepszy - spojrzał na mnie i uśmiechnął się po czym natychmiast opuścił głowę, nie mając siły utrzymać jej prosto.

Poczułem wstyd, że wcześniej  wahałem się czy zainterweniować. Wcale nie jestem najlepszy. Jestem najgorszym kumplem na świecie.

"Wracam z Liamem. Nie przestrasz się" - napisałem w smsie do mamy. Dzięki Bogu, że jest tak wyrozumiała. Gdyby było inaczej mógłbym mieć kłopot z przenocowaniem półprzytomnego kolegi w domu.

Przekręciłem klucz w zamku i jak najciszej wszedłem do domu. Niestety nie wyszło to tak dyskretnie Liamowi, który potknął się o próg i wywrócił wieszak robią w domu straszny rumor.

- Ah, to Wy - mama wyszła z kuchni, podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Z politowaniem spojrzała na opierającego się o ścianę Payne'a.

- Co z nim? - zapytała trochę zaniepokojona. Znała go jako spokojnego, rozsądnego i wesołego chłopaka.

- Chyba tydzień rozłąki to dla niego za długo. Mało brakowało, a zapracowałby sobie na dłużej - odpowiedziałem zgryźliwie. Mama spojrzała na mnie z uniesioną brwią, ale zignorowała moją wypowiedź.

- Połóż go w swoim pokoju, tam i tak już śmierdzi. I postaw mu miskę przy łóżku. Tak na wszelki wypadek - zgasiła światło w kuchni i poszła na górę.

- No stary, idziemy - zaprowadziłem Liama jej śladem, do mojego pokoju.

Idąc w stronę łóżka zahaczył o szafkę nocną i zrzucił jedną z książek. Wypadła z niej karteczka od Evy. Obrzucił ją głupim spojrzeniem.

- O, tak pisze Eva - wybełkotał.

Zignorowałem go i spokojnie wytłumaczyłem gdzie jest łazienka i gdzie ma rzygać jakby co. Pomogłem mu uporać się z guzikami koszuli. Pierwszy raz poczułem się tak jak musieli czuć się moi koledzy zajmując się mną na co drugiej imprezie. Zacząłem im współczuć.

Liam wpakował się pod kołdrę, ale zanim położył się spojrzał na mnie. Jego oczy już nie były zamglone. Jego spojrzenie wyglądało już na trzeźwe. Również mówienie wychodziło mu znacznie lepiej.

- Obudź mnie rano. Pojedziemy po Evę. O 10 mamy być na lotnisku - wtulił się w poduszkę i natychmiast zasnął.

LIAM

- O kurwa - powoli podniosłem się i złapałem za głowę. Mój głos brzmiał okropnie. Śmierdziałem alkoholem. Nie pamiętałem gdzie jestem. Właśnie, gdzie jestem? Rozjerzałem się po pokoju. Sypialnia Harry'ego. Dziwne. Zobaczyłem na szafce obok łóżka ręcznik i szczoteczkę do zębów. Kiedy ostrożnie stanąłem na nogi, pociemniało mi przed oczami i zakręciło w głowie. Zgarnąłem swoje ubrania i poszedłem do łazienki.

Prysznic trochę mnie orzeźwił, a na pewno oczyścił. Czułem się lśniący i pachnący jak nigdy wcześniej. Wycierając włosy napisałem sms'a do Harry'ego  z prośbą o przyjście do mnie. Dopiero wtedy spojrzałem na zegarek. Była 6. Styles pewnie jeszcze śpi. Jednak ku mojemu zdziwieniu po chwili Harry już siedział na łóżku obok mnie.

- No, elegancko wczoraj zabalowałeś - zaśmiał się ze mnie i podał tabletkę przeciwbólową i szklankę wody.

- Tak? Mógłbyś mnie oświecić?

- Dużo Ci nie powiem, bo przeszkodziłem Ci w tworzeniu tej wspaniałej historii jak tylko pojawiłem się na imprezie...

- Prooooszeee - zaskrzeczałem przepitym głosem. Styles spojrzał na mnie z politowaniem i opowiedział co wiedział.

Byłem zdziwiony, że doprowadziłem się do takiego stanu. Zacząłem odczuwać wyrzuty sumienia przypominając sobie, że kiedy przytrafiło się to mojej dziewczynie podszedłem do tego bardzo poważnie.

- Cholera... - podrapałem się w tył głowy. - Słuchaj, o 9 musimy jechac po dziewczyny. Skoczę do domu się przebrać i Louis po nas podjedzie, ok?

Harry skinął głową i rzucił mi moją bluzę.

- Podziękuj swojej mamie i przeproś ją ode mnie!

Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę schodów. Nagle w mojej głowie pojawiło się jedyne spojrzenie z nocy. Zawróciłem i stanąłem w drzwiach.

- Jeszcze jedno - brunet spojrzał na mnie pytająco - O co chodziło z tą karteczką z "Dziękuję"?

Na jego twarzy pojawiło się lekkie zmieszanie.

- Koleżanka oddała mi książkę, którą jej pożyczyłem.

- Aha. To do zobaczenia! - machnąłem mu i wyszedłem.

EVA

Razem z resztą grupy stałyśmy na lotnisku. Część osób witała się z rodzicami, rodzeństwem, my natomiast oparte o ścianę rozmawiałyśmy z Seth'em. Poznałyśmy go na tym wyjeździe, był synem naszej nauczycielki angielskiego i pojechał z nami jako jej syn, a nie uczeń naszej szkoły, którym nie był. Okazał się być naprawdę fajnym chłopakiem, dodatkowo osoby u których mieszkałyśmy trzymały się razem, więc cały wolny czas spędzaliśmy razem. Seth był ode mnie dwa lata starszy, skończył już szkołę i zdecydował, że póki co nie będzie nic robił ze swoim życiem. Był wysokim brunetem o niebieskich oczach i idealnej budowie, która umilała uczestniczkom wymiany wyjścia na hiszpańskie plaże. Nie był za bardzo towarzyski, zazwyczaj olewał zagadujące go dziewczyny, miał tendencję do zdystansowanego podejścia do nowych ludzi. Pewnie dlatego szybko odkryliśmy w sobie bratnie dusze. Z naszą doskonałą prezencją zwracaliśmy uwagę wszystkich ludzi wokół. Wyeksponowane nogi, ramiona, dekolty, brzuchy zauroczyły nawet grupę hiszpańskich modeli, którzy wyciągnęli nas na kawę. W tej samej kawiarni Seth dostał numer telefonu niebrzydkiej kasjerki. Wieczorne imprezy w klubach pozostaną już na zawsze okryte tajemnicą, z powodu naszego niepohamowania w stosunku do alkoholu. Krócej - wyjazd był naprawdę fantastyczny. I, aż wstyd przyznać, zapomniałyśmy o czekających na nas chłopcach i rozkoszowałyśmy się wspaniałą pogodą, roznegliżowanymi przystojnymi Hiszpanami i dobrymi imprezami.

Zobaczyłyśmy zbliżające się w stronę naszej grupy piec sylwetek. Od razu poznałyśmy kto to, przeprosiłyśmy na chwile Seth'a i ruszyłyśmy biegiem w stronę naszych chłopców.

- Hola bonita! - zawołał Louis podnosząc Em obejmując ją w talii i obrócił się parę razy.

Ja skoczyłam na Liama oplatając go w biodrach nogami. Roześmiany pocałował mnie na przywitanie.

- Mmmmm ME GUSTA - powiedziałam.

Wyściskałyśmy się na przywitanie z pozostałymi chłopcami. To takie urocze jak cieszyli się z naszego powrotu. Ruszyliśmy z powrotem w stronę grupy żeby zabrać nasze walizki. Dopiero zauważyłyśmy wścibskie spojrzenia naszych koleżanek.

- Suzan, popats! To Lan Dajleksjon! - zawołała jakaś mała, na oko sześcioletnia, siostra kogoś z wymiany. Roześmiana podbiegła do chłopców. Zatrzymali się i zaczęli z nią rozmawiać. Zayn pogłaskał ją po głowie, a Harry wziął na chwile na ręce dając jej pobawić się swoimi lokami. Patrzyłyśmy na tą scenę z miękkimi sercami. W końcu mama zawołała dziewczynkę, wiec Liam wziął ją za rękę i odprowadził. Podążyłam za nim wzrokiem.

- Eva, nie bądź zazdrosna - Emily zaśmiała się i szturchnęła mnie łokciem.

Liam schylił się żeby na pożegnanie przytulic dziewczynkę i wrócił do nas.

- Bądź ojcem moich dzieci. Błagam - powiedziałam łapiąc jego wyciągniętą w moja stronę dłoń.

- Musimy Wam kogoś przedstawić chłopcy! - Em ruchem ręki przywołała całą ekipę do stojącego nadal w tym samym miejscu bruneta. - Chłopcy, to Seth. Seth, to Louis, Liam, Niall, Zayn i Harry. Nie są tak straszni na jakich wyglądają - dodała teatralnym szeptem, dostając za to klapsa w tyłek od chłopaka. Chłopcy zaczęli prowadzić zapoznawczą rozmowę, a my poszłyśmy odmeldować się nauczycielce. Kiedy wróciłyśmy zastała nas już rozkręcona rozmowa.

- Czekasz na mamę czy chcesz się z nami zabrać? - zapytałam Seth'a.

- Właściwie to czekam na kumpli - odpowiedział sprawdzając telefon na godzinie.

- EEEEMIIILLLLYYYYYY !!!  EEEVVVAAA !!! - usłyszałyśmy i odwróciłyśmy się na pięcie w stronę źródła dźwięku. Zobaczyłyśmy idącego w ta stronę Maxa z reszta ćpunów. Spojrzałyśmy na siebie zdziwionymi spojrzeniami.

- Max, co Ty tu robisz? Przecież pisałam Ci ze chłopcy nas zabiorą..

- Skąd ta pewność, ze jesteśmy tu po Was? - zapytał Francisco przybijając piątkę Seth'owi.  Zmierzyłyśmy nowego kolegę spojrzeniami.

- O Ty przebiegły skurwysynie! Wiedziałeś! - krzyknęłam.

Brunet zawadiacko uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

- Co, nie przyznałeś się, że nasz znasz, cwaniaku? Chciałeś wyrwać nasze dziewczynki? - chłopak nie odpowiedział na żadne z zadanych przez Nate'a pytań.

- Skubaniec - Max przybił mu żółwika.

- Jakbym się do Was przyznał od razu spisałyby mnie na straty - powiedział sarkastycznie prowokując kolegów, jednak nie doczekał się żadnej reakcji.

- To idziemy? - Francisco zamachał kluczykami.

- Mała, podwieźć Cię? - Max spojrzał na mnie jednym ze swoich uwodzących spojrzeń. Westchnęłam głośno i dosyć mocno uderzyłam go w tył głowy - AUUU!!!! ZA CO TO?! - odszedł rozcierając bolące miejsce.
 
EMILY

Leżałam we własnym łóżku rozkoszując się wolnym sobotnim porankiem. Wyjazd do Hiszpanii był cudowny, ale brakowało mi odrobinę mojego łóżka.

- Emily! – usłyszałam krzyk mamy.

- Ohh… - westchnęłam i przewróciłam się na drugi bok chowając głowę pod poduszkę.

- Puk puk, Em, zrobiłam Ci śniadanie, chodź na dół – powiedziała mama wchodząc do mojego pokoju. – Słyszyyyyyyyyysz?

- Tak, słyszę. Mamo, jakbym była głodna zeszłabym na dół. – odpowiedziałam ziewając.

- No chodź mała, opowiesz mi o wyjeździe. – zachęcała dalej.

- Zaraz zejdę no. – powiedziałam z grymasem na twarzy i przeciągnęłam się szeroko.

***

- Mmmm… tęskniłem za Tobą bardzo, wiesz kociaku?- szepnął mi do ucha Louis, przytulając się do moich pleców. Cudownie pachniał. Uwielbiałam jego zapach. Zamknęłam oczy i zaczęliśmy kołysać się w rytm dobiegającej z gramofonu muzyki. Louis delikatnie pocałował moją szyję. O rany, tak, za tym też tęskniłam. Odwróciłam się do niego twarzą i smyrnęłam jego nosek swoim. Uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie jeszcze mocniej. Tańcząc, powoli zbliżaliśmy się w kierunku łóżka. Szybko się na nim znaleźliśmy.

- Kocham Cię. – powiedział patrząc mi prosto w oczy. Za każdym razem kiedy wypowiadał te słowa na moim sercu robiło się cieplej a w brzuchu niesforne motyle urządzały sobie dzikie harce.

- Ja Ciebie też głuptasie. – odpowiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Louis znów podarował mi jeden ze swoich cudownych uśmiechów i pocałował namiętnie.

- Louis, musisz już iść... – powiedziałam przerywając jego pocałunki. – mówiłam Ci, że Eva do mnie dziś przychodzi. Już powinna być. – powiedziałam gładząc go po włosach.

Opadł na łóżko udając obrażonego. Położyłam się na jego piersi łapiąc jego dłoń w swoją.

- Zobaczymy się wieczorem u Zayna.- powiedziałam i podniosłam się z łóżka. W tym momencie usłyszałam jak po schodach wchodzi Eva z moją mamą.

- Cześć Wam! – powiedziała radośnie Eva. Louis podbiegł do niej, uścisnął mocno po czym zaczął łaskotać. Dziewczyna zaczęła piszczeć, a ten uśmiechnął się złowieszczo, pożegnał i wyszedł.

- Zgaduj co będziemy dziś robić! – Eva usiadła na moim łóżku wraz ze swoim plecakiem.

- Hm. Myślałam, że pójdziemy na piwo, czy kawę, ale sądząc po Twoim plecaku, masz inne plany. – powiedziałam patrząc na nią. Była ubrana zwyczajnie - rurki, koszulka, włosy miała spięte w kucyk. O co mogło chodzić, zastanawiałam się.

- Idziemy na basen!!!- powiedziała radośnie Eva.

- Na basen? – zdziwiłam się. Dawno tam nie byłyśmy.

- No jasne. Kiedyś bywałyśmy tam co najmniej raz w tygodniu. Przyda nam się aktywne spędzanie czasu.

Pakuj ręcznik, klapki i ruszamy! – powiedziała nadal się uśmiechając. Wiedziałam, ze bezsensu jest odmawiać, bo Eva tak długo by mnie namawiała, że dla świętego spokoju i tak bym się zgodziła. Nie czułam się najlepiej, brzuch mnie bolał, ale w zasadzie miałam ochotę popluskać się w wodzie.

- No dobra, możemy iść! – odpowiedziałam. – Tylko sprawdzę mój kalendarzyk, bo coś mnie brzuch dziś boli i nie chcę mieć w razie czego niemiłej niespodzianki. – dodałam.

- Nie będzie żadnej niemiłej niespodzianki, nie zmyślaj już i pakuj te klapki! – powiedziała Eva uderzając mnie poduszką w głowę.

- Dobra, dobra, już mam, sprawdzam… Ostatni miałam… O kurwa… - powiedziałam patrząc się w mój mały okresowy kalendarzyk. Poczułam ogarniające mnie zimno.

- Rany, co tak zbladłaś? Wypada Ci na dziś? Wiem, wiem, twoje okresy są regularne, bla bla, ale może jednak jeszcze dziś dasz radę, co? – powiedziała Eva. Nie spojrzałam na nią, bo nadal wpatrywałam się w kalendarz.

- Eva. Mój okres powinien się zacząć prawie trzy tygodnie temu. – powiedziałam podnosząc wzrok na przyjaciółkę.

- O ja pierdolę. – odpowiedziała szybko. Tak samo szybko jej uśmiech zniknął z jej twarzy.




środa, 14 grudnia 2011

On The Other Side Of The World


EMILY

To były najlepsze walentynki w moim życiu. Chłopcy totalnie nas zaskoczyli tym publicznym przedstawieniem mnie i Evy jako swoich dziewczyn. Ciekawe czy stracili przez to fanki. Nigdy chyba nie przestanie mnie zadziwiać ilość tych rozhisteryzowanych dziewuch przychodzących na ich występy. Piszczących, mdlejących i wykrzykujących im miłość, mimo, że tak naprawdę ich nie znają. Ja jestem tą szczęściarą, która może teraz odwrócić się o 180 stopni i spojrzeć na Louisa, który nadal smacznie śpi, okryty do połowy ciemną pościelą. Leżeliśmy właśnie w jego łóżku, poranne słońce przedzierało się przez okna lekko drażniąc moje oczy. Leniwie się przeciągnęłam i wstałam z łóżka. Założyłam na siebie moje granatowe majteczki i białą koszulę Louisa po czym po cichu zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam z lodówki sok, nalałam do wysokiej szklanki i wypiłam. Postanowiłam w ramach podziękowania za wczorajszy wieczór zrobić Louisowi pyszne śniadanie. Przygotowywałam właśnie składniki, odwrócona tyłem do wejścia, podśpiewując znany kawałek Doorsów, kiedy usłyszałam za sobą „Dzień Dobry”. Odwróciłam się pospiesznie i wydukałam z siebie jedynie:

- Eeeee… dobry… a to państwo jednak są w domu… - czując, że się cała czerwienię. 

Naprzeciwko mnie stała mama Louisa, mierząc mnie wzrokiem od gołych stóp po rozczochraną głowę. Bardzo często bywałam u Louisa, jednak jego rodziców spotykałam naprawdę rzadko. Kiedy nawet już byli w domu, to raczej spędzali czas cały czas zamknięci w swoich gabinetach. Z kobietą, na którą właśnie nieśmiało spoglądałam rozmawiałam może ze dwa razy.

- Tak, jednak nasz wyjazd nie wypalił. Nie wiedziałam, że dziś będziesz u nas. – odpowiedziała chłodno kobieta. Musiała chyba za mną nie przepadać.

- Tak wyszło. Miałam właśnie przygotować śniadanie, ale nie ma problemu, zjemy na mieście. – powiedziałam lekko się uśmiechając.

- Przecież to absurd! Świetna okazja. Zjemy wszyscy razem! – powiedział radośnie ojciec mojego chłopaka, który pojawił się właśnie w kuchni.

No pięknie. Teraz moje gołe nogi podziwiał także on. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

- To ja może pójdę po Louisa… - powiedziałam i szybko wycofałam się z kuchni.

***

- Czemu masz taką minę? – spytał wesoło Louis, rzucając we mnie poduszką kiedy zamykałam drzwi od jego pokoju. – Tak poza tym to muszę Ci powiedzieć, że bardzo seksownie wyglądasz. – powiedział łapiąc mnie w talii i przyciągając do siebie.

- Ciekawe czy Twoi rodzice też tak uważają. – odpowiedziałam.

Louis uśmiechnął się szeroko.

- To stąd ta mina! Rozmawialiście? – spytał nadal szczerząc zęby.

- Za chwilę jemy wspólnie śniadanie. Muszę się ubrać… Gdzie są moje spodnie…- powiedziałam rozglądając się po pomieszczeniu. Moją uwagę przykuła czerwona ramka stojąca na biurku, której wcześniej nie widziałam. Podeszłam do niej i złapałam w ręce.

- Pamiętasz? – spytał Louis stojący za moimi plecami.

- Jakbym mogła zapomnieć. – odpowiedziałam i pocałowałam go w usta.

W tym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich mama Louisa. Ma wyczucie kobieta. Ponownie zmierzyła mnie lodowatym spojrzeniem i spytała, czy pijam herbatę czy kawę.

- Herbatę poproszę. – odpowiedziałam patrząc jej prosto w oczy. Kobieta kiwnęła głową i wyszła zostawiając drzwi otwarte.

- Twoja mama mnie nie lubi. – powiedziałam.

- Głuptasie, jak można Ciebie nie lubić. Po prostu musi Ciebie poznać. – odpowiedział Louis przytulając mnie mocno.

***

- Jego rodzice widzieli mnie półnagą! – zwierzałam się Evie.

Siedziałyśmy właśnie w jej pokoju popijając zimne piwo i jedząc chipsy.

Za oknem było już całkiem ciemno, widać było jedynie blask ulicznych latarni.

- Hahahahaha, zakradnij się raz do ich sypialni i będziecie kwita. A tak poważnie, to na pewno przesadzasz. Przecież wiedzą, że jesteście z Louisem razem od dawna, że nocujecie u siebie. – powiedziała Eva biorąc łyk piwa.

- Jego tatko jest w porządku, gorzej z mamą. Żebyś widziała ten wzrok. Czułam to zimno, ten lód bijący od niego. Nie powinnam chodzić bez spodni po jego domu… Ale no nieważne. Spotkałam poza tym dziś Charliego. Kazał Cię pozdrowić i zobacz jaki prezent nam dał na dziś wieczór. – powiedziałam wyciągając z torebki dwa blanty.

- Idealnie przed powtórką z matematyki. – powiedziała Eva odpalając.


HARRY
 
Trzasnąłem drzwiami zamykając się w swoim pokoju. Usiadłem zmęczony na moim ulubionym fotelu. Wyjąłem z kieszeni spodni małą karteczkę, którą dostałem od Evy. Rozłożyłem ją i po raz kolejny wpatrywałem się w jej treść. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie ją. Stała w moim pokoju, tuż obok mnie. Miała na sobie te śliczne, wysokie buty i czarną sukienkę. Jej włosy były rozpuszczone. Delikatnie się do mnie uśmiechała pokazując rząd białych zębów… HARRY IDIOTO, OGARNIJ SIĘ! Otworzyłem oczy, złożyłem kartkę i włożyłem pomiędzy strony pierwszej lepszej książki wyjętej z regału stojącego obok łóżka.


LOUIS

- Cholera! Znowu?! – krzyknąłem zawiedziony i wstałem z kanapy w pokoju Liama. Skierowałem się do kuchni, znalazłem w lodówce ostatnie piwo, które szybko otworzyłem.

- Stary – powiedział Liam, który przyszedł za mną- nawet grając z Twoją dziewczyną muszę się bardziej starać!

- A weź się zamknij. – odburknąłem.

Kilka ostatnich dni było dla mnie bardzo męczących, ponieważ nie miałem przy sobie Em.
Razem z Evą wyjechały na tygodniową, szkolną wymianę międzynarodową. Miały wrócić jutro rano. Obaj z Liamem nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Uzależniliśmy się od swoich dziewczyn, spędzając z nimi każdą możliwą chwilę.

- Może pójdziemy na kolejne piwo do baru, co Ty na to? – zaproponował Liam.

- Jasne, możemy iść. Dawno nie wychodziliśmy tylko we dwójkę. – odpowiedziałem.

Trzy kwadranse później znaleźliśmy się w niewielkim barze na obrzeżach, poleconym przez kierowcę taksówki. Oprócz nas było tam jedynie kilka osób. Wszyscy powoli sączyli swoje piwa, rozkoszując się ich smakiem. Z głębi pomieszczenia, z szafy grającej dobiegała przyciszona rockowa muzyka.

Usiedliśmy przy barze. Chwilę później zostaliśmy obsłużeni przez jaskrawie ubraną kelnerkę w krótkich włosach. Jej fryzura trochę przypominała moją, co wprawiło mnie w lekką konsternację.
Piłem właśnie 3 z kolei piwo, kiedy ktoś zastukał mi w ramię. Odwróciłem się leniwie. Moim oczom ukazała się wysoka, szczupła blondynka z ciekawą opaską na głowie, na której zatrzymałem dłużej wzrok. Za jej plecami stała, ubrana dość odważnie, jej ciemnowłosa koleżanka.

- Cześć, jestem Cassy. Możemy się dosiąść? – spytała blondynka szeroko się uśmiechając.

- Eee… No jasne, czemu nie. – odparłem. Nie miałem ochoty na towarzystwo obcych ludzi, ale nie chciałem być niemiły.

Po krótkiej rozmowie okazało się, że dziewczyny są naszymi fankami. Na szczęście nie zaczęły piszczeć, chciały po prostu z nami porozmawiać i wypić spokojnie piwo. Przenieśliśmy się więc do większego, wolnego stolika, który stał na tyle. Dziewczyny były głupiutkie, ale całkiem sympatyczne. Czas z nimi mijał całkiem szybko, nim się obejrzeliśmy minęły dwie godziny.

- Wiecie co, na nas już pora. – powiedział Liam patrząc znacząco na mnie.

- Miło było Was poznać, do zobaczenia! - dopowiedziałem.

Oboje podnieśliśmy się z dużych brązowych krzeseł kierując do wyjścia.

- Poczekajcie! – krzyknęła brunetka, Linsday.

Zaproponowała nam, byśmy pojechali z nimi na urodzinową imprezę siostry Cassy. Odmówiliśmy, wymyślając jakieś bezsensowne wymówki.

- Proooooooszę! To byłby dla niej najlepszy prezent! Dwójka z jej ulubionych muzyków! – Cassy złapała mnie za rękę i spojrzała błagalnie.

- Zaśpiewacie dziewczynie ‘Sto lat’ i będziecie wolni. – powiedziała jej koleżanka.

Kilkanaście minut później piliśmy urodzinowego szampana w wielkim domu na wzgórzu.
Poczułem, że zaczyna mi się kręcić w głowie. Mieszanka spożytych dziś trunków chciała się na mnie zemścić. Spojrzałem na przyjaciela. Zrozumiał mnie bez używania zbędnych słów.

Kiedy tylko dziewczyny zniknęły nam z oczu skierowaliśmy się w kierunku tylnego wyjścia.
Niestety drogę zagrodziły nam ich koleżanki, zaciągając z powrotem w kierunku bawiących się gości.
Pijani chłopcy kontra nie tak pijane dziewczyny – 0:1.

Uzgodniliśmy z Liamem, że w zasadzie impreza nie jest najgorsza, zamówiony dj spisywał się całkiem dobrze, alkoholu było pod dostatkiem… Mogliśmy zostać tu jeszcze jakiś czas. Jednak dziwnie nam było bawić się bez NASZYCH dziewczyn ani chłopców… Zgarnęliśmy ze stołu kolejną butelkę wysokoprocentowego alkoholu i skierowaliśmy się z nią na parkiet. Postanowiliśmy napisać do Zayna, żeby nas później odebrał.

Tańczyliśmy przekazując sobie szybko opróżniającą się butelkę. Po chwili obraz zaczął mi się lekko rozmywać, ale starałem się ogarniać sytuację. Spojrzałem na Liama, tańczył z zamkniętymi oczami, w zupełnie innym rytmie niż cała reszta. Nagle zobaczyłem, że Linsday podchodzi do niego i łapie go za biodra. Chwilę później poczułem na sobie ręce Cassy…