poniedziałek, 19 grudnia 2011

If You Walk Away I Know I'll Fade

EVA

- Kurwa kurwa KURWA! To nie może się dziać, to musi być jakaś pomyłka - Emily siedziała na łóżku z głową opartą na rękach. 

Kompletnie nie wiedziałam co robić, jak jej poradzić. Przede wszystkim zdecydowałyśmy wizytę u ginekologa. Niestety, najbliższy termin dopiero po weekendzie. Jeszcze 2 dni stresu.

Akurat wróciłam z kuchni niosąc jej gorącą herbatę na uspokojenie. Usiadłam obok niej i przytuliłam. 

- Już niedługo wszystko będzie wiadomo - pogłaskałam ją po plecach.

- Jeżeli pójdzie nie tak jak byśmy chciały to najbardziej boję się powiedzieć o tym Louisowi. I oczywiście rodzicom - westchnęła drżącym głosem.

- Przestań! Louis Cię kocha i nie jest głupi. O rodzicach już nie wspomnę. Cokolwiek by miało być będzie dobrze.

***

- Hej - dałam Liamowi buziaka w policzek. Staliśmy w środku powoli rozkwitającego parku.

- Czemu nie byłyście na basenie? 

- Sytuacja awaryjna. Nie sądzę też żebyśmy pojawiły się dzisiaj u Zayn'a..

- Co?! Musicie! Przecież to Wasza powitalna impreza!

- Liam.. Nie było nas tylko tydzień, będą dłuższe rozłąki! A to naprawdę ważna sprawa..

- To powiedz mi.

- Nie, nie mogę.

- To coś w związku z Emily?

- Liam. Nic. Ci. Nie. Powiem.

- Louis wie?

- PAYNE!

- No dobra dobra.. Ale.. - obrzuciłam go takim spojrzeniem, że natychmiast urwał - Kobiety... - mruknął pod nosem.

EMILY

Stałam pochylona nad kuchennym zlewem, trzymając na nim obie ręce. Nigdy wcześniej nie czułam się tak jak w tej chwili. Byłam niezdolna do czegokolwiek. Od rana nic nie zjadłam. Cały ranek i popołudnie spędziłam z Evą, która starała się mnie pocieszyć i wcisnąć mi na siłę jakieś jedzenie. Nie mogłam jednak nic przełknąć. Powtarzałam sobie, że mój brak okresu wcale nie musi oznaczać słowa na c. Mogą być inne przyczyny, np. stres. Ale czym ja się ostatnio stresowałam? Do dzisiejszego poranka nie miałam większych problemów niż to, co ubiorę na siebie. O rany, ale jeśli jednak słowo na c jest tego przyczyną, to niedługo żadne moje ciuchy nie będą na mnie pasować. Moje ciało zacznie się zmieniać. Nie chcę tego. Nie chcę. Nie chcę. NIE CHCĘ! Poczułam jak pojedyncza łza spływa mi po policzku, a sama osunęłam się na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach.

LOUIS

- Odwołujemy? Dlaczego? Przecież to miała być powitalna impreza dla dziewczyn! – powiedziałem przez telefon do Zayna. Wychodziłem właśnie ze sklepu z siatkami pełnymi piw i przekąsek.

- Nie wiem stary, Liam zadzwonił, że dziewczynom wypadło coś bardzo ważnego i musimy to przełożyć. Niall jest u mnie i na razie we dwójkę pijemy. – odpowiedział.

- Dziwne. Em nic mi nie powiedziała. No dobra, to na razie. – odpowiedziałem po czym się rozłączyłem. 

Szybko wybrałem numer mojej dziewczyny. Po pięciu sygnałach usłyszałem automatyczną sekretarkę. Już trzeci raz dziś. Dlaczego nie odbierała moich telefonów? Wybrałem numer Evy.

- Halo? – usłyszałem głos rudej dziewczyny.

- No cześć Eva, jest z Tobą Em?- spytałem.

- Nie, jestem u Liama, Em jest u siebie. – odpowiedziała. Przysiągłbym, że usłyszałem nutę smutku w tym jednym zdaniu.

- Nie odbiera moich telefonów, co się dzieje, czemu odwołaliście imprezę? – zapytałem zaczynając się denerwować.

- Po prostu nie jesteśmy dziś w nastroju do imprezowania. Myślę, że powinieneś wpaść do Em.

- Tak zrobię. – schowałem telefon do kieszeni i wsiadłem do auta, rzucając na tylne siedzenie zakupy.

Przez moje myśli przewijało się milion myśli. Włączyłem radio, żeby je uciszyć. Z głośników wydobyła się piosenka Red Hot Chili Peppers. O, tę lubi Em – pomyślałem. Zauważyłem, że jadę sporo ponad dozwoloną prędkość, ale spieszyło mi się żeby zobaczyć się z moją dziewczyną. Dlaczego nie odbierała moich telefonów. Zawsze, gdy nawet nie mogła odebrać wysyłała mi sms’a. Wysyłała mi smsy nawet bez ważnych informacji, a dziś nic, pustka. Rano miała jeszcze dobry humor, sama przypomniała mi o imprezie u Zayna. Zaparkowałem przed jej domem i pospiesznie wysiadłem z samochodu. Kiedy podnosiłem rękę by nacisnąć dzwonek, drzwi otworzyły się i moim oczom ukazali się rodzice Emily.

- Witaj Louis! – powitała mnie radośnie mama Em.

- Dzień dobry państwu! – odpowiedziałem szeroko się uśmiechając.

- Emily jest u siebie. Jedziemy właśnie z mężem do teatru, przypomnij Em, żeby za godzinkę wyjęła ciasto z piekarnika, dobrze? – poprosiła kobieta.

- Nie ma sprawy. – rzekłem.

Zastałem moją dziewczynę siedzącą na parapecie. Spoglądała przez okno, a w rękach trzymała poduszkę. Kiedy mnie zauważyła uśmiechnęła się i zeszła z parapetu. Zbliżyłem się do niej.

- Cześć piękna. – powitałem ją.

- Cześć. – odpowiedziała. Nadal się uśmiechała, lecz widziałem, że ten uśmiech nie jest prawdziwy.

- Skoro nie jedziemy dziś do Zayna, to pomyślałem, że poświętujemy we dwójkę. – złapałem ją za szlufkę od spodni i przyciągnąłem bliżej do siebie. Oplotła ramiona wokół mojej szyi i oparła twarz na piersi.

- No dobra, co jest grane? – spytałem.

EMILY

Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Mogłabym tak stać przytulając się do niego godzinami. Chciał wiedzieć o co chodzi. Nie wiedziałam czy jestem gotowa mu to powiedzieć. Przecież przez moje usta nawet w rozmowie z Evą nie mogło przejść te słowo na literę c. Kochałam go bardzo. Może porozmawiam z nim dopiero po wizycie u lekarza? Kiedy będę pewna? To byłoby najlepsze rozwiązanie, jednak wiedziałam, że Louis nie da mi spokoju, dopóki nie powiem mu prawdy. Zawsze wiedział kiedy coś ukrywałam.

- Masz ochotę się czegoś napić? Moja mama przed wyjściem pichciła ciasto, chodź zobaczymy czy jest już gotowe. – zaproponowałam i wyminęłam Louisa żeby zejść do kuchni.

- Niezła próba. – odpowiedział chwytając mnie za rękę i przyciągnął do siebie z powrotem.

Uśmiechnęłam się kwaśno i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na niego. Był taki młody, taki przystojny. To co miałam mu powiedzieć za chwilę mogło go przerazić. Tak jak przeraziło i mnie. Tylko, że on ma tę możliwość, której ja nie mam. Może wstać, wyjść z pokoju i pozbyć się w ten sposób problemu. Na samą tę myśl przeszły mnie ciarki i znów poczułam ogarniające mnie zimno.

- Hej, rany, jesteś blada jak ściana! – powiedział siadając przy mnie i odgarnął moje włosy za ucho. – Spójrz na mnie i powiedz o co chodzi, bo zaczynam się martwić. – ciągnął.

- Louis… - powiedziałam patrząc mu w oczy. – mój okres spóźnia się już prawie trzy tygodnie.

Powiedziałam to. Mam to już za sobą. Poczułam jednocześnie ulgę i paniczny strach. Ciągle patrzyłam mu w oczy. Widziałam jak się zmieniają. Jego twarz w ułamku sekundy spoważniała. Ten wiecznie radosny chłopak nagle pozbył się wszystkich emocji ze swojej twarzy. Wziął mnie za rękę, spojrzał głęboko w oczy po czym wstał i wyszedł z pokoju. Słyszałam jak zbiega po schodach i jak zamykają się za nim frontowe drzwi. Poczułam jak moje oczy się zamgliły, na policzek spadła kolejna łza tego dnia, za nią następna i kolejna. Skuliłam się na łóżku przytulając mocno do siebie poduszkę.

7 komentarzy:

  1. trafiłam tu przypadkiem i muszę przyznać, że mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  2. jezu nie mogę doczekać się nn ! o.o

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zobaczysz Louis okaże sie nieodpowiedzialnym dupkiem bez serca i Cie zostawi! Zobaczysz Ty nie odpowiedzialna gówniaro! Nie wiesz co to znaczy zabezpieczenie?!
    Nie no żartuję oczywiście ;D Na pewno wróci tylko musi wszystko przemyśleć. Albo pobiegł tylko na dwór wykrzyczeć jak zajebiście jest szczęśliwy.
    A tak po za tym chciałam zauważyć iż Ty zawsze jesteś blada jak ściana. ;P
    Chcę już Zayna <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie! Niech Lou jej nie zostawi :<< !! Nie wytrzymam kilku godzin jak nie dowiem się co będzie dalej !!! :D zwariuję zaraz Xd

    OdpowiedzUsuń
  6. błaaaaagam o kolejny rozdział! dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  7. OHH...!!! i ta niepewność i chęć nagłego dowiedzenia się co dalej :)

    OdpowiedzUsuń