EMILY
- Maaaaaaaax! – krzyknęłam.
Usłyszałam szuranie butów na korytarzu. Mój starszy brat pojawił się w kuchni w dresowych spodniach i podkoszulku, przecierając oczy.
- Mmmm… widzę, że dla mnie też zrobiłaś śniadanie? Kochana!- powiedział całując mnie w policzek i usiadł na drewnianym krześle czekając na porcję jajecznicy.
- Słuchaj, zawieziesz mnie dziś do szkoły?- spytałam robiąc wielkie, słodkie oczy.
- Ha, wiedziałem, że to śniadanie nie może być bezinteresowne. O której?- spytał.
- Tak hmm… teraz?- powiedziałam śmiejąc się.
- Dziewczyno… Dobra, za 5 minut jedziemy. – odpowiedział pochłaniając pierwszy kawałek śniadania.
- Jesteś najlepszy! – odpowiedziałam wesoło.
Jazda z Maxem była lekko mówiąc niebezpieczna. Nie wiem jakim cudem jeszcze miał prawo jazdy. Kiedy tylko on wsiadał za kółko, ja wysiadałam z auta. Jednak dziś było inaczej. Sama poprosiłam go o podwiezienie, bo bardzo śpieszyłam się do szkoły, do której po prostu nie można było się spóźnić. Kiedy kurczowo trzymałam się fotela i zmrużyłam oczy na kolejnym zakręcie, brat postanowił zagaić mnie rozmową.
- Jakieś zmiany w relacji Eva-Liam?
- Nie wiem dokładnie. Wiem, że się spotkali i porozmawiali, ale dopiero dziś w szkole Eva ma mi powiedzieć co ustalili.-powiedziałam drżącym od strachu głosem.
- Wiesz, Louisa ostatnio polubiłem. Mimo, że jest taką pizdą. Jednak ten pedałkowaty Liam nadal mnie jakoś drażni. – odpowiedział.
- Uważaj, mówisz o moim chłopaku. Co do Liama to hmm… jakoś mnie to nie dziwi…-powiedziałam puszczając mu oczko i wychodząc z auta, które właśnie zatrzymało się przed budynkiem szkoły. Zauważyłam, że Max się trochę speszył, pożegnał się i odjechał.
***
Siedziałam w stołówce czekając na Evę. Popijałam vanilla latte i przeglądałam kolorowy magazyn. Znalazłam w nim dwie pary butów, które koniecznie musiałam kupić. Ciekawe czy Louisowi będą się podobały. Zrobiłam zdjęcie moim smartfonem i wysłałam do niego. Zadzwonił.
- I jak, podobają Ci się? Mogę je kupić? – spytałam.
- Pierwsza para całkiem ciekawa, druga niekoniecznie.- odpowiedział poważnie.
- No właśnie mi ta druga bardziej się podoba…
- Kup obie pary. Ale pod jednym warunkiem. Zobaczę Cię w nich i tylko w nich. – odpowiedział zawadiacko Louis.
- Louis! – krzyknęłam do słuchawki uśmiechając się mimowolnie.
- Co ten wariat znowu wygaduje?- Eva usiadła na krześle naprzeciwko mnie.
- Dobra, pa kochanie, zobaczymy się później – powiedziałam do Louisa i się rozłączyłam. – A głupoty. –odpowiedziałam Evie. – A teraz słucham – dodałam.
NATE
Kurwa mać. Chwyciłem deskę w rękę i skierowałem się w kierunku pustej ławki. Zdjąłem kurtkę i przyjrzałem się krwi spływającej z rozharatanego łokcia. Bolało. Poczułem delikatne uderzenia kropel wody na moim ciele. No pięknie – pomyślałem. Niech jeszcze zacznie padać.
- Trzymaj – powiedział Charlie wręczając mi idealnie skręconego blanta i siadając obok.
- Dzięki, to jest to o czym właśnie marzyłem.- odpowiedziałem mocno się zaciągając.
- Pusto tu dziś, co nie? W sumie nie dziwi mnie to, jest cholernie zimno.
- Pusto… Brakuje mi ich, wiesz? Spontanicznych akcji z nimi. Śmiechu Evy, uśmiechów Em. Że też musiały poznać tych muzykancików.
- Pierdolone pizdy.
- W zasadzie nie było jeszcze tak źle, dopóki nie przyjebałeś temu Louisowi. Czemu to zrobiłeś, kretynie? Przecież już od dawna nie jesteście z Em i wydawało mi się, że wyjaśniliście sobie wszystko. Od tamtej pory praktycznie kontakt się nam urwał. – powiedziałem oskarżycielsko do Charliego.
- Nie wiem, poniosło mnie. Czasem mam wrażenie, że nadal coś do niej czuję.
- Kurwa, frajerze…
EMILY
Malowałam paznokcie na granatowo, w tle leciała cicho muzyka. Szykowałam się do spotkania z Louisem. Miał mnie zabrać na kolację. Nie miałam pojęcia gdzie, więc założyłam czarne rurki i ładną bluzeczkę na guziczki. Ani elegancko ani sportowo. Neutralnie. Liczyłam, że pojedziemy do tej nowej restauracji, która otworzyła się niedaleko. Dość często wspominałam o niej Louisowi, że chciałabym się tam wybrać. Szybko przejechałam brzoskwiniową pomadką po ustach, rozczesałam włosy i położyłam się na łóżku, byłam strasznie zmęczona. Włożyłam słuchawki w uszy i czekałam na Louisa. Musiałam przysnąć, bo obudził mnie lekkim ocieraniem swojego nosa o mój, leżał obok mnie. Zamruczałam z zadowolenia.
- Chodź, zbieramy się aniołku – powiedział mój chłopak.
- Poleżmy tak jeszcze chwilkę, dobrze mi tu. – zaproponowałam.
- Mi też dobrze, ale nie możemy się tyle spóźniać. – powiedział podnosząc mnie z łóżka.
***
- Chyba żartujesz! – powiedziałam wielce zaskoczona.
- ???
- McDonald?! Naprawdę? Dobrze, że chociaż nie korzystamy z opcji McDrive. – powiedziałam sarkastycznie.
- Nie wiem o co Ci chodzi – powiedział wesoło Louis i pociągnął mnie stanowczo w stronę wejścia.
Moim oczom ukazała się reszta directionerów siedząca przy stoliku, zajadająca frytki i hamburgery.
- No! W końcu jesteście! – radośnie przywitał nas Niall.
- Em, Tobie zamówiliśmy ten sam zestaw co nam. Mianowicie colę, frytki i kilka hamburgerów. – powiedział szczerze uśmiechając się Zayn.
O ja naiwna. Wierzyłam, że Louis zabierze mnie na kolację do restauracji.
- Dzięki, ale chyba nie sądzisz, że ona zje je wszystkie. – odpowiedział Louis.
- Jeszcze się przekonasz na co mnie stać. – odpowiedziałam siadając na wolne miejsce obok Liama.
Chłopcy cały czas żartowali i się wygłupiali. Liam również, ale widziałam, że często jego śmiech był po prostu wymuszony. Myślami był gdzie indziej.
- Gdzie Eva, czemu jej nie ma?- spytałam go cicho.
- Niall do niej dzwonił. Mówiła, że się spóźni, ale będzie. – poinformował mnie. W tym właśnie momencie dziewczyna przekroczyła próg maca.
- Cześć! – powiedziała radośnie i usiadła na jedynym wolnym miejscu, obok Harrego, dokładnie naprzeciwko nas.
Zauważyłam, że uśmiechnęła się lekko do Liama, ten odwzajemnił uśmiech, ale po chwili odwrócił wzrok. Zaczął rozmawiać z Niallem.
Nagle, niespodziewanie, frytka wylądowała na moim dekolcie.
- HAAA! 1:0 dla mnie- powiedział radośnie Louis.
Tym zdaniem rozpoczął brutalną wojnę na jedzenie. Bez zastanowienia wysmarowałam jego twarz ketchupem, Zayn rzucił kotletem w Harrego, Harry sałatą w Evę, która natomiast garścią frytek obrzuciła Liama. Wszystko działo się strasznie szybko, każdy z nas już po chwili miał ubrania brudne od tłuszczu i sosów, we włosach miał kawałki jedzenia. Obsługa ‘restauracji’ wkurwiła się bardzo i wyrzuciła nas za drzwi, dławiących się ze śmiechu.
EVA
Miałam nadzieję, ze Liamowi przejdzie szybko, że po moich odwiedzinach szybko wrócimy do tego co było. W głębi duszy wiedziałam, że to nie takie łatwe. Poważnie narozrabiałam.
W piątek, kiedy przyszłam do niego, wyszłam dopiero rano. Porozmawialiśmy. Wiem, że to zdarzenie nie zmieniło radykalnie jego uczuć do mnie. Wiem, że chciałby wrócić do nas będących szczęśliwie razem. Całe spotkanie było w zasadzie takie jak każde inne tylko bardziej poważne. Mimo, że reszte nocy spędziliśmy na czułościach, zdecydował, że musi to wszystko przemyśleć, rozstrzygnąć co z tym zrobić.
FRANCISCO
Siedzieliśmy w skateparku i paliliśmy.
- Kiedy one przyyyyjdąąąąąąąą? - niecierpliwił się Nate.
- Powiedziały, że już jadą - odpowiedziałem przetrzymując dym w płucach.
- O, są - przed skateparkiem zatrzymał się samochód i wysiadły z niego dziewczyny. Zaraz za nimi wysiadł Max. Eva podała mu kule.
W powietrzu uniósł się okrzyk radości i pobiegliśmy wyściskać dziewczyny. Ostatnio widywaliśmy się sporadycznie, zazwyczaj na imprezach. Już dawno nie siedziały z nami na skateparku albo nie kitrały się gdzieś na blancika. Umówiliśmy sie dzisiaj, żeby przypomnieć im jacy super jesteśmy i dać im troche odetchnąć od skomlikowanych spraw związanych z ich związkami, nowymi SUPER znajomymi.
- A Tobie co się stało? - zaśmiałem się z kumpla, klepiąc go po ramieniu.
- Nic nie mów....
- Mój kochany braciszek - Em podeszła obejmując go ramieniem - spierdolił się dziś rano ze schodów i skończył ze skręconą kostką - Brat rzucił jej złe spojrzenie - Nie chciałam żebyś okłamywał kolegów opowiadając o jakiś deskowych wyczynach.
Troche zawstydzony chłopak roześmiał się. Wróciłem się po swój rower i skierowaliśmy się do lasku za parkiem. Usiedliśmy w naszym stałym miejscu, wyjęliśmy piwa i odpaliliśmy skręta. Muzyka leciała z podłączonych do czyjegoś telefonu głośników. Wszyscy siedzieliśmy wyczilowani otoczeni szarym lasem. W Londynie śnieg nigdy nie leży długo. Eva tańczyła z Nate'em, ja, Em i Kaleka siedzielismy oparci o kłody wpatrzeni w niebieskie niebo zaczynając jakieś skomplikowane, zaginające czasoprzestrzeń rozkminy. Było idealnie jak pare miesięcy temu, chociaż na te pare godzin wszystko wróciło do normy. Do czasu kiedy nie zadzwonił telefon.
- Halo? - odebrała Eva, a jej błogi wyraz twarzy natychmiast zniknął - Okej, zaraz będę.
Schowała telefon do kieszeni i spojrzała na zdezorientowaną Em.
- Co jest?
- Musze lecieć.
- Podwiozłabym Cie, ale sama wiesz - brunetka kiwnęła głową w stronę pustych puszek.
- Wiem wiem. Przepraszam Was chłopcy strasznie, dobrze było z Wami znowu posiedzieć, trzeba tak częściej - dała każdemu z nas buziaka w policzek i pobiegła między drzewami w kierunki najbliższej stacji metra.
- Ooo coooo choooodziiiii? - ziewnął Max.
- Prawdopodobnie Liam - Em bezradnie rozłożyła ręce i otworzyła kolejne piwo. Poszedłem w jej ślady i wróciliśmy do poprzedniej, luźnej atmosfery.
EVA
Usiadłam z kawą przy w miarę widocznym stoliku. Ręce mi się trzęsły, nie wiedziałam co z nimi zrobić. Za chwilę prawdopodobnie dostanę najwiekszą nauczkę za swoją głupotę.
- Hej - usłyszałam i zobaczyłam zajmującego drugi fotel Harry'ego. Uśmiechnęłam się posępnie - Czuję się jakbym szedł na ścięcie.
- Dzięki
- ?
- Nie miałam okazji podziękować Ci za to, że wstawiłeś się za mną u Liama. Więc dzięki - faktycznie byłam mu wdzięczna. Dzięki temu chociaż Payne wiedział, że to nie do końca moja wina.
- Przyjaciel, jego dziewczyna, na którą lecisz... Jest tylko jedno wyjście, żeby obydwoje się od Ciebie nie odwrócili - wzruszył ramionami.
Poszedł kupić sok wieloowocowy. Wrócił w towarzystwie Liama. Obaj byli widocznie zestresowani. Coś ścisnęło mnie w żołądku. Na chwilę zapadła krępująca cisza.
- Myślałem o tym wszystkim i.. - ja i Harry rzuciliśmy mu wyczekujące spojrzenia - No kurwa, przez dwa tygodnie tak za Wami tęskniłem , że nie ma szans, żebym mógł normalnie funkcjonować bez Waszej dwójki. To co się stało było beznadziejne, ale widziałem Wasze starania, szczery żal.. Jesteście rozgrzeszeni - zrobił w powietrzu znak krzyża, rozluźniajac w ten sposób atmosferę. Podał mi rękę, a Harry'emu poczochrał grzywkę.
HFUVIHRBJRBFVIENFCJKNEFCJIRBFIUVIOFEDMJCOINV VJRNCVJDN DZIĘKUJĘ EHFCJEDSNJKCNBSDJBF AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ALE IDEALNIE EIHNSJEBCHSEBFCIUEBDEIUNDIJNFO IJROIFJKEP;FKJEOI FEIFCN EUIN ZARAZ PADNĘ NA KOLANA I BĘDĘ DZIĘKOWAĆ BOGU FCEKBHD IOUEDIO EDAHJD EUHDJBEDHJSABJ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wyszliśmy ze Starbucksa w dobrych nastrojach. Jeszcze trochę pracy przed nami, ale początki są dobre. Wyjęłam telefon i napisałam 'EM, WE NEED TO CELEBRATE!'.
Ze względu na długość dzisiejszej części myślimy, że następna nie pojawi się prędko. Ale na pewno w przeciągu 7 dni, obiecujemy ♥
nie róbcie mi tego! nie wytrzymam tygodnia! błaaaagam! <3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńTo jest zajebiste *o*
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga !!!
I want more more more!!!!
Jak to nie prędko :< nie wytrzymam tygodnia również :<
OdpowiedzUsuńKOCHAM <3
OdpowiedzUsuńWasz blog jest niesamowity. Ta końcówka "HGKSDFJA..." . Dobre ; ] Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńAnnloves1Dx
jak najszybciej dajcie kolejny rozdział :D uwielbiam waszego bloga ! :)
OdpowiedzUsuńA nie checie moze zrobic weekendowej niespodzianki i dodac czegos jeszcze ? :))
OdpowiedzUsuń