wtorek, 20 grudnia 2011

I'll Take You To Another World

LOUIS

Jechałem samochodem osiągając prędkość, której do tej pory nie odważyłbym się osiągnąć. Zwolniłem, nie bądź głupi Louis. Jadąc do Em przez moje myśli przewijały się tysiące myśli, lecz żadna z nich nie dotyczyła tego, że może być ona w ciąży. Jeśli jest, musimy przez to przejść. Damy radę. Oczywiście, że damy radę. Będę musiał trochę odciąć się od zespołu, żeby być przy niej. Musimy iść do lekarza dowiedzieć się czy to prawda. Nie zapytałem Em, czy zrobiła test. Boże, zachowałem się jak dupek wychodząc. Rany, ona mogła pomyśleć, że ją zostawiłem. Muszę szybko kupić ten bukiecik i wracać. Zatrzymałem się przy małej kwiaciarni, wybrałem największy bukiet, zapłaciłem i udałem się w drogę powrotną do swojej dziewczyny by wyznać jej jak bardzo ją kocham. Jeśli Em jest w ciąży, musimy się pobrać. Wizja jej jako mojej żony była szalona, tak samo jak wizja dziecka, ale nie przerażała mnie aż tak bardzo. Kochałem ją przecież. Tylko czy ona zechce spędzić ze mną resztę życia? Co jeśli jest w ciąży, ale będzie chciała wychować dziecko sama? Ta myśl mnie przeraziła. Nie mogę jej stracić. Nie mogę. Wysiadłem z auta i pobiegłem w stronę drzwi frontowych jej domu. Wszedłem bez dzwonienia. Od razu udałem się na górę do jej pokoju. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem najgorszy widok w swoim życiu. Moja dziewczyna leżała na łóżku i płakała. Tak strasznie płakała.

EMILY

Moim oczom ukazał się rozmazany obraz Louisa trzymającego w ręku kwiaty. Przetarłam oczy, lecz nie mogłam pohamować łez spływających po moim policzku.

- Wróciłeś? – spytałam łamiącym się głosem.

- Chyba nie myślałaś, że nie wrócę, głuptasie? – powiedział siadając obok mnie i wręczając mi bukiet.

Chwyciłam go w dłonie i położyłam na stoliku obok. Był piękny.

- W zasadzie to tak myślałam…- odpowiedziałam.

Przytulił mnie mocno, naprawdę mocno.

- Kocham Cię najmocniej na świecie. Nic tego nie zmieni. Nic, rozumiesz?- powiedział.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Łzy przestały mi kapać z oczu.

- Rozumiem. – odpowiedziałam wtulając się w jego pierś.
 
EVA

Po stresujących dwóch dniach, lekarz słowami "Na pewno nie jesteś w ciąży" i podaniem paru innych powodów opóźnień okresu, ulżył całej naszej trójce. Emily i Louis mimo nastawienia na najgorsze, wierzyli, że kochają się na tyle, żeby sobie z tym poradzić. Na szczęście nie musieli i obojgu spadł kamień z serca. Mi również nie spieszyło się do zostawania ciocią. Dwutygodniową przerwę wielkanocną rozpoczęliśmy małą imprezą, chcąc uczcić uniknięcie tak dużej odpowiedzialności. A następnego dnia wszyscy rozjechaliśmy się, aby spędzić święta z rodzinami. Niekoniecznie swoimi.

***

Złożyłam kolejną bluzkę i włożyłam ją do walizki. To już chyba ostatnia. Sięgnęłam po pustą kosmetyczkę i zaczęłam do niej wrzucać niezbędne kosmetyki i biżuterię.

- Gotowa? - usłyszałam przy uchu i silne ręce Liama objęły mnie w biodrach.

- Prawie..

- Co się dzieje, mała? - zapytał siadając na łóżku - Zdenerwowana wizytą w Wolverhempton ?

- Prawdę mówiąc, tak. Nie znam Twoich rodziców i mam ich poznać w tak oficjalny sposób! Ty po prostu raz wpadłeś i powiedziałeś 'Dzień dobry, jestem Liam, jestem przystojny i mądry i jestem chłopakiem Waszej córki', a ja mam spędzić z całą Twoją rodziną tydzień świąt, starając się wypaść jak najlepiej.

- Przestań, na pewno Cię polubią ! Ciebie nie da się nie lubić ! Poza tym moje siostry też przyjdą ze swoimi chłopakami, których jeszcze nie znamy, jakoś sobie wszyscy poradzimy - przytulił mnie i pocałował w czoło - A teraz ubieraj się, trzeba jechać!

Zdjęłam z siebie domowe ubranie i założyłam czarne rurki, biały t-shirt z flagą Wielkiej Brytanii i dżinsową kurtkę. Włosy związałam w niesforny kok i zawiązałam czerwoną bandankę. Wciągnęłam na nogi białe trampki.

- No dobra, możemy jechać - rzuciłam z trudem zapinając walizkę. Payne podniósł ją i jego plecy zgięły się.

- Co Ty tam spakowałaś ?!

- Tylko niezbędne rzeczy ...

Chłopak napiął wszystkie mięśnie i zniósł walizkę ze schodów. Na dole z ulgą postawił ją na kółkach i zaciągnął do samochodu. Wzięłam z łóżka czarną torebkę, wrzuciłam do niej iPoda, książkę, zeszyt do rysowania i parę ołówków i wyszłam z pokoju. Przeszłam się po domu sprawdzając czy wszystkie okna i drzwi są pozamykane, włączyłam alarm i zamknęłam drzwi na wszystkie zasuwy. Usiadłam na siedzeniu pasażera i wyciągnęłam nogi na desce rozdzielczej.

- No to jedziemy! - Liam odpalił samochód i ruszyliśmy na moje pierwsze spotkanie z rodziną Payne'ów.
Przez 10 minut jechaliśmy w milczeniu.

- Liam .... - zaczęłam.

- Tak?

- Zapomniałam zrobić siku przed wyjściem - spojrzał na mnie przerażonym spojrzeniem i zaczął zwalniać, aby zajechać na najbliższą stację. Hamując usłyszałam jak wzdycha i mruczy coś pod nosem - Co tam bełkoczesz ?

- Że to będzie dłuuga podróż

- Zawsze możemy zawrócić i spędzić Wielkanoc u mnie - zaproponowałam patrząc na niego błagalnym spojrzeniem.

- Nie ma mowy! Idź sikać, bo nigdy tam nie dojedziemy!

- I o to chodzi.. - burknęłam. Objął mnie ramieniem i dał buziaka w policzek. - No dobra - uśmiechnęłam się do niego i wysiadłam.
 
LIAM

Zatrzymaliśmy się pod domem moich rodziców. Na podjeździe stało już parę samochodów, więc pewnie większość rodziny już była. Przed drzwiami zauważyłem jedną z moich sióstr, Ruth. Widząc mnie w zatrzymującym się samochodzie pomachała mi.

Zgasiłem samochód i spojrzałem na Evę. Z przerażeniem patrzyła na mój dom. Wbrew pozorom ja również byłem przerażony. Nie chciałem jej nastawiać jeszcze gorzej, więc udawałem, że wszystko jest w porządku. W rzeczywistości jednak wiedziałem, że może być ciężko. Moi rodzice mieli ściśle określone ideały i, nie oszukujmy się, Eva miała nikłe szanse, żeby się w nie wpasować.

Wysiadłem z samochodu i stanąłem przy drzwiach Evy.

- Wysiadasz?

- Nie, boję się.

- Ale teraz już nie ma odwrotu. Nie spędzisz tygodnia w samochodzie! - spojrzała na mnie takim wzrokiem, że zacząłem wątpić w swoje słowa. Otworzyłem jej drzwi i wyciągnąłem rękę w jej stronę - No chodź.. Proszę. Przecież cały czas będę obok Ciebie. I jak by się nie potoczyło, to będzie tylko opinia moich rodziców. Dla mnie jesteś najwspanialsza.

W końcu zdecydowała się wysiąść. Zamknęła drzwi i mocno ścisnęła moją dłoń. Ruszyliśmy w stronę domu. Przy drzwiach czekała na nas Ruth ze swoim nowym chłopakiem. Obydwoje wyglądali na równie zestresowanych co my. Moja siostra jest świetną osobą, raczej spokojną i kochaną, natomiast jej chłopak prezentował się trochę inaczej. Podarte na kolanach spodnie, schodzone trampki, brudna dżinsowa kurtka, tatuaże na przedramieniu. W dodatku z krótkiej rozmowy wywnioskowałem, że jest osobą otwartą i pewną siebie i nie ma oporów przed dzieleniem się z innymi swoimi, nawet najdziwniejszymi, poglądami. Nic dziwnego, że bała się zaprezentować go rodzicom.

Przekroczyliśmy próg domu i od razu zostaliśmy zauważeni.

- Ruuuthh! Liaaaam! - mama powitała nas z otwartymi ramionami.

- A Ty musisz być Eva - tata zmierzył moją dziewczynę od góry do dołu - Jeszcze ładniejsza niż mówił mój syn! - uścisnął jej rękę. Spojrzała na mnie oczekując ratunku przed rozmową. Na szczęście wzrok taty przyciągnął obdarty chłopak Ruth, który czekał na swoją kolej przedstawienia się rodzicom dziewczyny. - Ben?

- Witam, panie Payne! Miło pana wreszcie poznać ! - chłopak wyciągnął rękę w jego stronę. Tata skrzywił się na widok jego złych manier, ale delikatnie uścisnął jego dłoń i wymusił uśmiech.

- To może teraz wszyscy usiądziemy do stołu ? - mama z wahaniem przerwała niekomfortową ciszę.
Podszedłem do Evy, objąłem w talii i zaprowadziłem do jadalni.

- Czy mi się wydaje czy Ben będzie miał ciężki tydzień ? - zapytała mnie cicho.

- Wszystko na to wskazuje...

- Uf, to znaczy, że ja jakoś przeżyję - uśmiechnęła się i trochę bardziej rozluźniona usiadła przy stole.

HARRY

Kwietniowe słońce grzało już dosyć mocno. Podwinąłem rękawy bluzy. Już 2 dzień spędzałem nie mając co ze sobą zrobić, łażąc po mieście i odnawiając znajomości, których tak naprawdę nie chciałem odnawiać. Wszyscy wyjechali do rodziny na święta. Został tylko Louis z Em, ale spędzali praktycznie cały czas ze sobą.
Zamyślony otworzyłem drzwi do Starbucksa i zderzyłem się z kimś.

- Boże, przepraszam ! - podałem jej rękę i pomogłem wstać. Zarumieniła się i powiedziała pod nosem 'Dziękuję'.

Była drobniutka, miała ciemne średniej długości włosy, niebieskie wielkie oczy i długie rzęsy. Ubrana była w zwykłe czarne rurki i czerwoną bluzę.

- Nic się nie stało - dodała i chciała mnie wyminąć, ale delikatnie zagrodziłem jej drogę.

- Nie chciałabyś może potowarzyszyć mi przy kawie? - zapytałem unosząc brew - Jestem Harry.

- Wiem - powiedziała cicho. - Blair - leciutko uścisnęła moją dłoń.

- To co? Ja stawiam - zachęcająco uśmiechnąłem się i w końcu przystała na moją propozycję. Usiedliśmy przy stoliku, przyniosłem nam zamówione kawy.

- Więc Blair, co robisz tutaj sama w dodatku nie mając planów na później ? - zapytałem próbując uchwycić jej spojrzenie.

- Wszyscy wyjechali na święta, muszę sobie jakoś radzić sama - powiedziała cicho wpatrzona w swój kubek. Pomyślałem, że muszę ją jakoś ośmielić.

- To właśnie znalazłaś kogoś z kim możesz spędzić resztę wolnego ! - spojrzała na mnie podejrzanie. Pewnie zastanawiała się dlaczego Harry Styles nie ma żadnych znajomych. Chcąc rozkręcić rozmowę zacząłem wypytywać o muzykę, filmy, hobby, a w końcu o szkołę.

- O, moje przyjaciółki też tam chodzą! - ucieszyłem się słysząc znajomą nazwę szkoły.

- Eva i Emily.

- Skąd wiesz?

- Wszyscy wiedzą - wzruszyła ramionami - Dużo o nich zawsze słychać, ale nikt ich nie zna. Jestem z Evą w grupie na angielskim i sztuce, nigdy nie zamieniłyśmy ani słowa.

- Trzeba być upartym, nam się w końcu opłaciło - telefon zawibrował mi w kieszeni. Mama - Muszę lecieć, obiecałem mamie, że zamienię się dziś w szefa kuchni i wyczaruje coś świątecznego. Miło było Cię poznać, do zobaczenia!

Ruszyłem w stronę drzwi i natychmiast zawróciłem.

- Dasz mi swój numer? - spojrzała na mnie. Kiedy zrozumiała, że nie żartuję, uśmiechnęła się i podyktowała swój numer. Dałem jej buziaka na pożegnanie, spojrzałem jak słodko się rumieni i opuściłem kawiarnię.

***

Po poznaniu Blair od razu umówiłem się z nią na następny dzień. I następny. I jeszcze kolejny. Jej nieśmiałość i śliczne oczy mnie oczarowały. Po dwóch spotkaniach otworzyła się i okazała się naprawdę wspaniałą osobą. Spędzaliśmy ze sobą dni od rana do wieczora czy nawet środka nocy. Albo byłem desperacko spragniony miłości albo była naprawdę tak wspaniała, że mogłem się jej oddać tu i teraz.
W końcu nadszedł dzień powrotu wszystkich ze świąt i urządzaliśmy małą imprezę. Wcześniej byłem umówiony z Blair i chciałem sprawić, żeby ten dzień był wyjątkowy i żeby nie pomyślała, że była tylko zapychaczem wolnego czasu.

Założyłem szarą koszulę, czarne rurki i czarną materiałową marynarkę. Do kieszonki włożyłem przeciwsłoneczne raybany. Po drodze pod dom dziewczyny zahaczyłem o kwiaciarnią i kupiłem jej parę kwiatków. Zadzwoniłem do drzwi. Kiedy otworzyła zobaczyłem, że jej szeroki uśmiech zmienia się w zmieszanie z powodu mojego elegantszego niż zawsze stroju. Wyciągnąłem przed siebie bukiet i wyszczerzyłem zęby.

- O, dzięki Harry. Wchodź - zaprosiła mnie do środka. Rozejrzałem się po przytulnym domu, kiedy ona wstawiała kwiaty do wazonu.

- Ty musisz być Harry! - z góry zeszła uśmiechnięta, miło wyglądająca kobieta - Ashley, mama Blair.

- Miło panią poznać

- Zrobić Ci herbaty? A może kawałek ciasta? Blair dziś upiekła.

- Mamooo..... - brunetka spojrzała na mamę błagalnym spojrzeniem. Nie podziałało. Zaśmiałem się pod nosem z sytuacji.

- Wspominała Ci, że ma dziś urodziny? Chciałam pójść z nią do kina, ale wybrała Ciebie - żartowała dalej mama dziewczyny, ale już jej nie słuchałem. Oburzony spojrzałem na Blair, jak mogła mi nie powiedzieć o urodzinach !

- Dziękuje Pani, ale planowałem wyciągnąć pani córkę z domu. Potem idę się spotkać ze znajomymi, którzy wracają dziś ze świąt, nie ma pani nic przeciwko, że Blair poszła ze mną ? - zapytałem najgrzeczniej jak potrafiłem. Na twarzy dziewczyny pojawiło się przerażenie, ale jej mama nie widziała przeszkód.

- Idź się ładnie ubrać, B. i idźcie ! - pogoniła swoją córkę.

Poszedłem razem z nią do pokoju.

- Dlaczego mi to robisz ? - zapytała z nienawiścią.

- To kara za to, że nie powiedziałaś mi o urodzinach.

- Nie lubię obchodzić urodzin.

- To polubisz. I to z moimi znajomymi. Których poznasz dziś wieczorem.

- Po co mam ich poznawać? To zupełnie inni ludzie niż ja - wygrzebała z szafy jakiś ubrania.

- Nie masz nic do gadania.

Wyszła i po chwili wróciła w zwykłej czarnej sukience i cienkich czarnych rajstopach. Związała byle jak włosy, owinęła szyję szalikiem, założyła dżinsową kurtkę. Na nogi wciągnęła czarne, krótkie conversy.

- No co? - zapytała widząc jak się jej przyglądam.

- Ładnie wyglądasz - zawstydzona opuściła głowę.

'CHCĘ JĄ POCAŁOWAĆ' przemknęło mi przez głowę. Nie myślałem ani chwili nad tym co robię. Zawsze działam impulsywnie. Nawet jakbym miał mieć przez to kłopoty.

Podszedłem do niej, objąłem w talii i przyciągnąłem do siebie. Przez chwilę popatrzyłem w jej zaskoczone oczy uśmiechając się. Kiedy w końcu zdziwienie zniknęło z jej twarzy i na jego miejsce wstąpiło zadowolenie, pochyliłem głowę i pocałowałem ją. Spodziewałem się, krótkiego buziaka, ale najwidoczniej Blair nie była aż tak nieśmiała na jaką wyglądała. Szybko podłapała i splotła ręce na mojej szyi.

2 komentarze:

  1. Łee Em dzieci Cię nie lubią i najwidoczniej nie chcą byś była mamą xD
    O Harry będzie miał dziewczyne czy może to tylko taka na chwilę?

    OdpowiedzUsuń
  2. hoho,zaczepiste .Kiedyż możemy doczekac sie nastęonego ?

    OdpowiedzUsuń