FRANKIE COCOZZA |
EMILY
Czekałam na Evę w swoim pokoju. Z głośników komputera wydobywała się piosenka The Script – Breakeven, którą szybko przełączyłam, bo jej tekst za bardzo kojarzył mi się z naszym życiem. Zeszłam na dół, do kuchni, z której zabrałam kilka piw i jakieś przekąski. Czułam, że alkohol będzie dzisiaj nam potrzebny. Będąc spowrotem w pokoju rozsiadłam się na łóżku, otworzyłam jedno piwo i wzięłam porządnego łyka. Chwilę później słyszałam jak Eva wchodzi po moich schodach.
- Widzę, że już przygotowana. – powitała mnie przyjaciółka siadając obok.
- Domyślam się powodu naszego spotkania, więc sądzę, że przyda się. – odpowiedziałam podając jej zimną butelkę.
Przez następne godziny opowiedziałyśmy sobie ze wszystkimi szczegółami nasze konfrontacje z byłymi chłopakami. Nie wierzyłam, że Liam naprawdę stoczył się tak bardzo, a Eva nie mogła uwierzyć, że Louis zamierza opuścić kraj. Na naszych policzkach pojawiły się długie czarne smugi rozmazanych tuszy do rzęs. Płakałyśmy okrutnie. Spotkałyśmy się by podjąć właściwe decyzje. Jednak każda z nas kochała dwóch chłopców i żadna decyzja nie była do końca właściwa.
- Nie chcę żeby Louis opuszczał kraj…- powiedziałam szlochając.
- Ale nie chcesz też zostawiać Zayna… Czemu to wszystko jest takie pojebane… - Eva oparła się o moje ramię.
- Bo my jesteśmy pojebane. – odparłam.
- Musimy zdecydować. Teraz. – powiedziała Eva.- Za co kochasz Louisa?
- Za… jego charakter. Za to, że zawsze kiedy z nim przebywałam, czułam się tak swobodnie, kiedy byłam smutna sprawiał, że szybko mi przechodziło… Za to, że mogłam zawsze na nim polegać, wiedziałam, że kocha mnie najmocniej na świecie… Za… Za wszystko. – pociągnęłam nosem.
- A Zayna?
Musiałam się zastanowić.
- Za… jego boskie ciało.
- To wszystko? – spytała Eva unosząc brwi.
- Nie, oczywiście, że nie. Wiem, że na nim również mogę polegać, wiem, że także mnie kocha. Jest romantyczny, czuły, cierpliwy…
- Jednak to nie Louis. – podsumowała Eva.
- Chyba masz rację… Nie cierpiałabym tak bardzo, gdybym równie mocno kochała Zayna…
- To masz swoją odpowiedź.
Moje podsumowanie wcale nie było łatwe. Kiedy wypowiedziałam te słowa, czułam, że serce mi się łamie. Jednak to chyba była racja. Mimo wszystko, Louis był moją największą miłością.
- Pomyślmy teraz nad Liamem i Harrym.-zaproponowałam.
- Harry działa na mnie jak narkotyk. Seks z nim jest hipnotyzujący, odważny. Ten chłopak zawsze mnie zaskakuje. Jest również czuły, delikatny kiedy trzeba. Zawsze mogę z nim bez żadnego skrępowania porozmawiać na każdy temat. Jest wspaniały. Dba o mnie. Jednak sprawa ma się tak samo jak z Louisem… Harry nie jest Liamem. Liam jest miłością mojego życia. Jestem tego absolutnie pewna.
- W takim razie, wypijmy za nasze błędy i wypijmy za to, żeby wszystko wróciło na właściwe tory.
Obie podniosłyśmy butelki w górę i stuknęłyśmy nimi po czym wypiłyśmy ich zawartość do dna.
***
Podniosłam się z łóżka i skierowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, który pomógł mi się rozbudzić. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do lustra. Zobaczyłam zmęczona twarz z podkrążonymi oczami. Sięgnęłam po krem i wklepałam go pod oczy, żeby zakamuflować oznaki nieprzespanej nocy.
Zeszłam do kuchni, w której zastałam Maxa pijącego piwo.
- Oszalałeś, dopiero dziewiąta.-skarciłam go.
Wzruszył ramionami.
- A z resztą...-wyciągnęłam z lodówki jedno też dla siebie.
- Jedziesz ze mną do Nate'a?-spytał.-Zaraz Charlie po mnie przyjedzie.
- Nie, Zayn ma wpaść niedługo.
- Czemu nie widzę na Twojej twarzy uśmiechu, który zawsze się pojawiał przy tym imieniu?
- Zamierzam się z nim rozstać.
- SŁUCHAM?- spojrzał na mnie zdziwiony. Rzadko kiedy zdarzało się zobaczyć na jego twarzy tyle emocji, które ujrzałam teraz.
- Nie mogę się z nim dłużej spotykać.
- Dziewczyno, dla niego odrzuciłaś Louisa, którego tak podobno kochałaś.
- Dokładnie. To był mój największy błąd.
Max kręcił głową z niedowierzania.
- Nie rozumiem Twoich decyzji… ale to nieważne, dopóki będziesz miała być szczęśliwa. To może zostać z Tobą jako wsparcie emocjonalne? Później będziemy mogli wypić coś mocniejszego niż to.- uniósł rękę w której trzymał dużego Heinekena.
- Kochany jesteś. Poradzę sobie jednak. Wolałabym być z nim sama w domu, więc lepiej już się zbieraj.
W tej chwili usłyszeliśmy trąbienie przed domem, Charlie przybył.
- Kocham Cię. Trzymaj się. Wrócę później. – powiedział dając mi buziaka w policzek.
***
Siedziałam w salonie pijąc samotnie kolejne piwo. Ta rozmowa nie będzie łatwa. Musiałam się przygotować. Jak odtrącić chłopaka, na którym tak mi zależy? Poczułam, że gorąca łza spływa po moim prawym policzku. Szybko ją wytarłam, bo usłyszałam jak Zayn wchodzi przez frontowe drzwi. Wstałam by go powitać. Zbliżył się do mnie, chciał jak co dzień mnie pocałować, lecz w ostatniej chwili odwróciłam twarz tak, że pocałował mnie w policzek. Nie patrząc na niego usiadłam w fotelu. Wiedziałam, że musi zastanawiać się co to miało znaczyć.
- Napijesz się czegoś? Chcesz też piwo?
- Przyniosłem ze sobą. – postawił na stoliku czteropak, z którego wyjął jedno piwo i otworzył.
Nie wiedziałam jak zacząć tę rozmowę. Wszystkie słowa wyparowały mi z głowy kiedy na niego patrzyłam. Był taki cudowny. Jak mogłam teraz jemu to zrobić? Co jeśli on zechce wyjechać?
- Zayn… - odezwałam się i spojrzałam na niego. Zobaczyłam, że przygryza nerwowo dolną wargę.
Nie. Nie zrobię tego. Nie potrafię. Serce mi łomotało.
- Kocham Cię… - ciągnęłam. Poczułam, że niekontrolowana łza skapnęła właśnie na moją bluzkę.
Chłopak chyba wiedział o co mi chodzi, bo w jego oczach widziałam strach, rozczarowanie i smutek.
- To nie koniec zdania prawda?- spytał drżącym głosem.
Nie mogłam już więcej nic powiedzieć, więc tylko pokręciłam głową.
Zauważyłam, że w jego oczach również pojawiają się łzy. Odstawił piwo i podszedł do mnie. Wyciągnął obie ręce, namawiając żebym wstała. Zrobiłam to, a on mnie przytulił. Przytulił mnie tak mocno, że aż prawie boleśnie. Oboje staliśmy dłuższą chwilę i po prostu płakaliśmy.
Zayn odsunął się nagle ode mnie, przetarł oczy i spojrzał na zegarek.
- Mamy godzinę.
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc.
- Louis dziś wylatuje, masz godzinę żeby się tam dostać i go powstrzymać.
- Ale… -zaczęłam.
- Emily, kocham Cię najbardziej na świecie. Nigdy nikogo wcześniej tak nie kochałem, wiedz to. Wiem, że mnie kochasz, ale wiem, że to Louisa kochasz mocniej. Od początku to wiedziałem. Jestem głupi, że Was rozdzieliłem. Przepraszam za to.
- Zayn, to ja przepraszam… - powiedziałam przytulając się ponownie do niego.
- Chodź, podwiozę Cię.
Spojrzałam na niego nie wierząc w to co słyszę. Chwycił mnie za rękę i wybiegliśmy na zewnątrz do jego samochodu.
***
Trzasnęłam mocno drzwiczkami auta i pobiegłam przed siebie. Szybko sprawdziłam rozkład lotów i pobiegłam w kierunku, w którym spodziewałam się spotkać moją miłość. Nie miało znaczenia, że wyglądałam prawdopodobnie żałośnie. Rozmazany makijaż, włosy w nieładzie. Na sobie szybko założone, niezawiązane trampki. Biegłam, by zdążyć go zobaczyć. Przystanęłam kiedy zobaczyłam go. Stał odwrócony do mnie tyłem wraz z dwoma wielkimi walizkami. Kiedy zaczął iść przed siebie podbiegłam do niego wykrzykując jego imię. Odwrócił się momentalnie i zamarł. Podbiegłam i przytuliłam się do niego mocno.
- Louis, zostań, zostań. Nie zostawiaj mnie!
- Emily, co Ty tutaj robisz?-spytał zaskoczony.
- Przyjechałam po Ciebie, nie możesz mnie zostawić. Kocham Cię.
- Jesteś z Zaynem.
- Już nie. On mnie tu przywiózł. Oboje chcemy Ciebie spowrotem w naszym życiu.
- To chyba nie jest dobry pomysł.
- Louis, kocham Cię. Proszę daj mi jeszcze jedną szansę.
Łzy ciekły mi po policzkach. Staliśmy chwilę w milczeniu patrząc prosto w swoje oczy.
Wtem Louis puścił walizki, chwycił moją twarz w swoje dłonie i gorąco pocałował.
LIAM
Usłyszałem dzwoniący telefon. Wybiegłem z łazienki kierując się dźwiękiem. Wygrzebałem komórkę z kieszeni spodni wiszących w kuchni. Na wyświetlaczu ukazywał się napis ‘Frankie’.
- Halo?
- Siema stary - usłyszałem wesoły głos kumpla - Gdzie się dziś wybieramy?
- Dziś nie dam rady. Jestem umówiony i to bardzo ważne - odpowiedziałem przytrzymując telefon ramieniem. Zapinałem guziki spodni.
- Aaaa, ta Ruda?
- Mhm.
- Powiedzmy, że rozumiem - wiedziałem, że nie rozumie. Frankie to straszny kobieciarz. - Ale jak wszystko załatwicie to będę z resztą w Glam. Chętnie poznam źródło Twoich pijanych łez!
- Zobaczymy. Muszę się zbierać. Na razie! - rozłączyłem się i wsunąłem telefon do kieszeni.
Założyłem biały podkoszulek, które tak lubiła Eva. Na to czarny cardigan, bo wieczór zapowiadał się chłodnawo. Szybko wsunąłem vansy i byłem gotowy do wyjścia.
EVA
Zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i odetchnęłam z ulgą. Pierwsza rozmowa załatwiona. I to z zadowalającym efektem. Styles twierdził, że rozumie, że wie, że tak będzie najlepiej i że ma nadzieję, że wszystko pójdzie jak należy. Nie był zachwycony i pewnie długo będzie żałował, że tak łatwo się poddał, ale wiedziałam, że zależy mu na chociaż częściowym powrocie do tego co było wcześniej.
Niedługo miał przyjść Liam. Miałam dla niego dobre wieści, ale nie miałam pojęcia co z tym zrobi. Nie obiecywał mi przecież, że od razu o wszystkim zapomni i znowu będziemy się kochali jakby nigdy nic. Tak czy siak, cieszyłam się, ze podjęłam decyzję i możemy zacząć wszystko naprawiać.
***
Postawiłam przed nim piwo i usadowiłam się na krześle naprzeciwko.
- Podjęłam decyzje
- I?
- Wcieliłam ją w życie.
- I?
Uśmiechnęłam się słabo, robiąc chwilę ciszy, żeby potrzymać go w napięciu. Nie wiem po co, był wystarczająco zestresowany.
- Zerwałam z Harrym.
Zobaczyłam jak napięte mięśnie jego ramion natychmiast się rozluźniają. Wziął duży łyk piwa.
- Co teraz? - zapytałam.
- Zobaczymy. Nie spieszmy się. Ale póki co, co powiesz na imprezę? Chciałbym, żebyś poznała paru moich znajomych. I ja płacę za alkohol!
- Daj mi chwile na przebranie się - uśmiechnęłam się z ulga i zaczęłam wstawać.
- Nie musisz, wyglądasz pięknie.
Serce zabiło mi mocniej, poczułam motylki w brzuchu. Dobrze wybrałam.
LIAM
Weszliśmy do pełnego klubu. Zaprowadziłem Evę do naszego stolika. Przybiłem piatkę z Frankiem.
- To Eva - przedstawiłem dziewczynę.
Zobaczyłem jak chłopak obczaja ją od góry do dołu. Uniosłem brew.
- Siema jestem Frankie! - uścisnął jej rękę - Dobrze Cię w końcu poznać. Siadajcie z nami.
Reszta stolika jak na zawołanie ścisnęła się robiąc nam miejsce z brzegu. Cocozza pobieżnie przedstawił Evie towarzystwo. Ja w tym czasie skoczyłem po piwa.
Frankie wstał przepuszczając mnie na miejsce obok Evy.
- Uhuhuhu dobra dupa - szepnął kiedy usiadłem. Lekko uderzyłem go w ramię.
Zaczęliśmy zabawę. Tęskniłem za tym zapałem Rudej do picia i imprezowania. Musiałem uważać na tempo i ilość wypitych trunków, żeby nie doprowadzić się do stanu, w którym mógłbym zrobić cos głupiego. Ruszyliśmy na parkiet. Eva tańczyła obok mnie od czasu do czasu posyłając mi uśmiech. Powiedziałem jej, że zaraz wracam i skierowałem się do toalety. Kiedy wracałem zobaczyłem kumpla tańczącego niebezpiecznie blisko niej. Odrzucała jego podrywy, ale on nie dawał za wygrana.
- Chyba sobie żartujesz - rzuciłem w twarz pijanego Cocozzy i kładąc delikatnie dłoń na biodrze Evy odciągnąłem ją kawałek dalej.
Zaczęliśmy razem tańczyć pod czujnym okiem Frankiego. Bez większego skrępowania obserwował nasze zbliżone do siebie twarze, wpatrzone w siebie oczy i zgrane ruchy.
Uciekła mi na chwilę do toalety albo po piwo. Nie usłyszałem. W tej chwili podszedł do mnie kumpel.
- Nie zwlekaj za długo – wskazał głową za odchodzącą rudowłosą i oglądającym się za nią facetami. Po tych słowach wrócił do tańca.
Lekko pijane myśli pojawiły mi się w głowie. Może Frankie miał rację. Nie powinienem czekać, bo jeszcze coś nam potem przeszkodzi. Wiem, że nie chciałem się spieszyć, ale pragnąłem mieć ją dla siebie tak bardzo....
Wracając złapała moją dłoń i zaciągnęła z powrotem na parkiet. Pożądanie wygrało z rozsądkiem. Tańcząc skierowałem nas w stronę krańca parkietu. Kiedy już znaleźliśmy się obok ściany, lekko przyparłem dziewczynę do niej, trzymając jedna rękę przy jej talii, a drugą opierając o ścianę. Namiętnie pocałowałem ją nie dając czasu na zorientowanie się w sytuacji. Po chwili odsunąłem twarz i spojrzałem w jej niebieskie oczy. Uśmiechały się. Tak samo jak usta. Pobawiła się chwile moimi włosami, przejechała dłonią po policzku. W końcu delikatnie przyciągnęła mnie bliżej i wróciła do przerwanego pocałunku. Nigdy kogoś tak nie kochałem. Wiedziałem, że to głupie, ale w tamtej chwili wybaczyłem jej wszystko.
ZAYN
Wracałem do domu jadąc niebezpiecznie szybko. Chyba nigdy wcześniej nie zrobiłem czegoś tak nie samolubnego. Pozwoliłem odejść dziewczynie, którą kochałem, do innego mężczyzny. Żałowałem, może gdyby Louis wyjechał wszystko by sie ułożyło... Co Ty mówisz głupcze...-skarciłem się w myślach. Czułem jakby na jednym ramieniu siedział mały diabełek, a na drugim aniołek i oboje przekrzykiwali się komentując moją decyzję.
Kiedy dotarłem do domu zamknąłem się w pokoju z butelką wódki. Dziś wieczór to ona będzie moją dziewczyną.
EMILY
Wsiedliśmy do taksówki, kierowcy podaliśmy mój domowy adres. Uśmiechając się, otarłam łzy. Louis złapał mnie za rękę, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. Całą drogę jechaliśmy w milczeniu. Oboje musieliśmy przemyśleć wszystko. Nie od razu wszystko będzie kolorowe. Wiedziałam to dokładnie. Jednak najważniejsze jest już za nami. Louis dał mi kolejną szanse, albo przynajmniej to rozważał. W końcu pocałował mnie na lotnisku, a teraz jechaliśmy razem do mojego domu… Tylko co będzie teraz z Zaynem? Poczułam ucisk w żołądku. Zastanowię się nad tym później. Teraz mam przy sobie Louisa, nim muszę się zająć w pierwszej kolejności. Dał mi kolejną szansę i nie mogę jej zaprzepaścić.
"Zayn pozwolił mi odejść. Louis został w Anglii."-wysłałam szybko sms’a do Evy kiedy wysiedliśmy.
Weszliśmy do kuchni. Podałam Louisowi piwo, a sama sięgnęłam po jabłkowy sok. Nie chciałam pić więcej alkoholu dzisiejszego dnia.
- Zjedz coś, zaraz wracam. - powiedziałam udając się do łazienki.
Spojrzałam w lustro. Widziałam czerwone oczy, obrysowane rozmazanym tuszem, który sięgał aż do brody. Zaśmiałam się. Odkręciłam ciepłą wodę i szybko zmyłam cały makijaż. Przeczesałam włosy i wróciłam do Louisa, który zajadał się ciastkami leżącymi na stole.
- W lodówce jest sałatka jeśli masz ochotę. - powiedziałam siadając naprzeciwko niego.
Patrzył na mnie przez chwilę po czym się odezwał:
- Emily, jeszcze rano byłem pewny, że pojadę do USA i wszystko tym rozwiążę. Teraz siedzę w Twojej kuchni i nie mam ochoty się stąd ruszać. Nie wiem jednak czy dobrze zrobiłem.
Złapałam go za ręce, które trzymał na stole, tak jak ostatnio lecz tym razem ich nie cofnął.
- Zrobię wszystko by wynagrodzić Ci ostatnie tygodnie.
- Kochasz mnie?- spytał poważnie, patrząc mi prosto w oczy.
- Najmocniej na świecie.
- Co z Zaynem?
- To koniec. Zayn rozumie, że jesteś dla mnie najważniejszy.
- Jego także kochasz?
Na to pytanie nie odpowiedziałam od razu. Początkowo Zayn był dla mnie jedynie odskocznią od rutyny. Interesował mnie jedynie pod względem seksualnym. Pociągał mnie. Z czasem jednak kiedy zaczęłam spędzać z nim coraz więcej czasu, zakochałam się w nim również. Czy Louis chciał to wiedzieć?
- Tak.-odpowiedziałam spuszczając wzrok.
- Nie wiem, czy jestem w stanie kolejny raz Ci zaufać… Kiedy on będzie w pobliżu…
- Udowodnię, że zasługuję na Twoje ponowne zaufanie. Jeśli tego chcesz, zerwę wszystkie kontakty z Zaynem. Wiem jednak, że jemu cholernie zależy na odzyskaniu Twojej przyjaźni.
- Nie chcę tego. Zależy Ci na nim, więc nie chcę wymagać byś się od niego kompletnie odseparowała. To właśnie jest zaufanie. Chcę ponownie wierzyć, że spędzając z nim czas myślisz o nim znów tylko jak o przyjacielu. Choć nie wiem czy to możliwe… Chcę wierzyć, że to ja jestem najważniejszy i to mnie kochasz.
Wstałam ze swojego krzesła i zbliżyłam się do Tomlinsona. Usiadłam mu na kolanach i przytuliłam szepcząc mu do ucha, że obiecuję, że tak będzie i że wierzę w nas.
LOUIS
Wyszedłem od Emily całkiem zadowolony. W rozmowie z nią starałem się nie okazywać tego jak bardzo się cieszę, że jednak wybrała mnie. Podobało mi się, że to teraz ona o mnie walczyła. Tak naprawdę wcale nie musiała, ale chciałem ją trochę jeszcze pomęczyć. W zasadzie to męczyłem tym też siebie. Kiedy spoglądałem na nią, kiedy z nią rozmawiałem myślałem tylko o tym żeby się na nią rzucić i pocałować. Za każdym razem jednak udawało mi się powstrzymać. Dziwne, czułem jakby nasza rozłąka wcale nie była taka długa… i tak bolesna jak była naprawdę. Obecność Em sprawiała, że o wszystkim zapominałem. Idąc minąłem całującą się parę. Przystanąłem.
- Pieprzyć to. – powiedziałem na głos i zawróciłem w kierunku domu Emily.
Bez dzwonienia wszedłem do jej domu. Dziewczyna zmywała właśnie naczynia po naszym posiłku. Podszedłem do niej cicho i złapałem za biodra. Odwróciła się i uśmiechnęła. Spojrzałem w jej oczy, wyrażały teraz tyle radości. Odgarnąłem z jej twarzy włosy i czule pocałowałem.
- Czekałam na to.- wyszeptała.
Nie mogłem się dłużej kontrolować. Myślałem tylko o tym, że ją pragnę. Moje ręce przeniosły się na jej plecy, zjeżdżając na pośladki.
- Tęskniłem za tym zgrabnym tyłkiem.- powiedziałem przerywając pocałunek.
Em zaśmiała się cicho i mocno do mnie przytuliła. Trzymając ją teraz w ramionach, zastanawiałem się, jak wytrzymałem bez niej tyle czasu.