EVA
- Jakim cudem słuchacie dobrej muzyki, a śpiewacie coś tak słabego ? - ze śmiechem spytała Em wchodząc do salonu.
- Wasz dobry wpływ na nas - rzucił Zayn wyłączając xboxa.
Em postawiła piwa na stoliku i wróciłyśmy na swoje miejsca. Liam przyjął mnie z otwartymi ramionami i pocałował. Lekko się uśmiechnęłam. NIE WYTRZYMAM TEGO.
- Co Wy na to, żeby pograć w JA NIGDY ? - zaproponował Niall. Wszyscy zgodzili się i sięgnęli po butelki.
- Louis zaczynaj!
- Hmmmmm.... niiiiigddddyyyyyyy NIE PODOBAŁA MI SIĘ EMILY - cwaniacko uśmiechnął się i napił wielkiego łyka piwa. Jego śladem poszli lekko zakłopotani Niall i Zayn.
- To miało być moje pytanie! - oburzył się Liam - Nigdy nie leciałem na nikogo tak bardzo jak na Evę. - napił się.
Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam jak Harry odwraca się niby coś sprawdzić, a tak naprawdę bierze łyka piwa. Zmierzyłam go wzrokiem. Czemu on to robi, zaraz zwariuję. Muszę trochę wypić i to załatwię.
- Nigdy nie wygrałem z nikim na xboxie - powiedział Niall i wszyscy napili się. Wszyscy oprócz Louisa.
- Ej no jak to?! Nawet dziewczyny?! NAWET TY EM ?! - oburzony spojrzał na swoją dziewczynę.
Poszło jeszcze parę kolejek osobistych pytań, zdradzających czasami intymne sekrety, ale nikt się tym nie przejmował. Całkiem dobrze się bawiliśmy. Dopóki nie pozbyliśmy się wszystkich piw, a chłopcy zaproponowali mocniejsze alkohole. Po ostatniej imprezie postanowiłam postawić sobie granicę, już wystarczająco wszystko zjebałam. Musiałam to załatwić. Właśnie w tej chwili. Byłam gotowa na tyle na ile można być gotowym do takiej rozmowy. Rzuciłam porozumiewawcze spojrzenie do Emily, ona odpowiedziała mi zachęcającym.
- Liam, musimy pogadać - szepnęłam chłopakowi na ucho. Tylko skinął głową, wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju. Za sobą usłyszeliśmy tylko 'UUUUUUUUUUUUU' i inne mające zachęcić Payne'a dźwięki i słowa. Zaśmiał się słysząc to. Dobrze, niech jeszcze się cieszy póki ma z czego...
***
Zamknęłam drzwi do sypialni Harry'ego i wzięłam głęboki wdech. Usiadłam obok Liama na łóżku.
- O co chodzi mała? - spytał głaszcząc mnie po kolanie.
Złapałam go za rękę.
- Pamiętasz jak na mojej imprezie jaraliśmy po studencku w ogródku? - chłopak kiwnął głową. Kolejny wdech - Zostałam wtedy z Stylesem i.. i on mnie pocałował.
Wyraz twarzy Liama powoli się zmieniał. Z zatroskanego, przez zaniepokojony, do zawiedzionego i złego.
- Zabiję go. - chciał wstać, ale go zatrzymałam.
- To nie koniec. Byłam pijana, wyszło ze mnie to co udało mi się schować w sobie odkąd mam Ciebie. Nie wiele myśląc, właściwie to w ogóle nie myśląc, podłapałam to.. Potem zniknęliśmy w moim pokoju, żeby ukryć nasze pocałunki przed resztą towarzystwa. Nic nie pamiętam, to wszystko opowiedział mi Harry. Rano obudziłam się myśląc, że leżę obok Ciebie. Okazało się, że tak nie jest. Przepraszam, nie chciałam Cie okłamywać.. - otarłam łzę spływającą po policzku. Kiedy zobaczyłam kompletny brak wyrazu na jego twarzy poczułam, że coraz więcej łez spływa po moich policzkach i spada mi na dekolt.
Milczał. Jego spojrzenie nie wyrażało nic. To była najstraszniejsza chwila w moim życiu. Po chwili spuścił głowę, pokręcił nią, puścił moją rękę i wyszedł bez słowa.
Posiedziałam chwilę w ciszy w końcu zdecydowałam, że idę do domu. Wytarłam oczy w rękaw i powoli zeszłam na dół. Bez słowa minęłam salon w którym znacznie się wyciszyło po wyjsciu Liama. Pięć par oczu obejrzało się za mną. Zakładałam płaszcz kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu.
- Będzie dobrze - usłyszałam.
- Harry - obróciłam się, ale starałam się uniknąć kontaktu wzrokowego - jesteś ostatnią osobą od której chcę usłyszeć słowa pocieszenia.
- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że myślałem nad tym i duża część mnie nie żałuje tego co zrobiłem.
- Ciesz się, z tego co mu powiedziałam ja wyszłam na tą złą. Może Tobie się upiecze - wyszłam.
LIAM
Leżałem bezmyślnie wpatrzony w telewizor. Obudziłem się dziś rano mając nadzieję, że to wszystko co wydarzyło się wczorajszego wieczora było tylko złym snem. Nie było. Podkrążone oczy świadczyły o tym, że prawie nie spałem. Lekko podpuchnięte od paru łez. Brak smsa z wesołym DZIEŃ DOBRY od Evy.
Naprawdę nie wiem co robić. Kocham ją, a tu taki numer. I Harry. Mój najlepszy przyjaciel. Mają na swoje usprawiedliwienie to, że byli pijani.. Ale ja jak jestem pijany umiem się kontrolować.. Dzień wcześniej powiedziała mi, że mnie kocha..
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Otulony w koc, poszedłem otworzyć. Przed domem zobaczyłem Harry'ego.
- Siema stary - powiedział niepewnym głosem. Wpuściłem go do środka - Słuchaj...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Naprawdę wolałbyś się dowiedzieć tego ode mnie?
Miał rację, nie chciałbym.
- Wiem, że to wszystko jest zjebane. Czuję się fatalnie wobec Ciebie. Przyszedłem żeby Ci powiedzieć, żebyś nie obarczał winą Evy. To ja zacząłem, to ja to ciągnąłem. Mogłem przestać, ale nie chciałem. Wiem, że Eva zrobiła wszystko, żeby uchronić naszą przyjaźń, nasz zespół, ale to wszystko moja wina. Wiedziałem co robię, nie byłem pijany. W przeciwieństwie do niej. Rano wyskoczyła z łóżka i zalała się łzami, kiedy zobaczyła że to nie Ty leżysz obok niej.... - przerwał na chwilę i oblizał suche wargi - I nawet w nocy pare razy zwróciła się do mnie Twoim imieniem. Nie żałuję tego co zrobiłem, bo lecę na Twoją dziewczynę, musisz to wiedzieć. Ale żałuję tego, że skrzywdziłem Ciebie. To chyba wszystko co chciałem powiedzieć.
Otworzyłem przed nim drzwi.
- Dzięki - rzuciłem trochę oschle i Styles opuścił mój dom.
Moje myśli zaczęły krążyć wokół powodu dla którego Harry przyznał się do tego wszystkiego. Czy liczył na to, że rozstanę się z Evą i będzie mógł się obok niej zakręcić, wystawiając na próbę naszą przyjaźń czy odwrotnie, próbował ratować ten związek....
EVA
Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam torbę w stronę schodów. Odkąd moi rodzice się wyprowadzili było tu jakoś puściej. Mimo, że zazwyczaj i tak nie bywali w domu. Wstawiłam do mikrofali resztę wczorajszego obiadu. Znowu makaron. Usiadłam z talerzem na kanapie, wyjęłam książki i postanowiłam odrobić lekcje. Odrabiałam w piątek lekcje na poniedziałek. W ogole odrabiałam lekcje! Jest źle. Od niedzielnego incydentu pokazywałam się jedynie w szkole. W domu od czasu do czasu odwiedziała mnie reszta 1D. Oprócz Harry'ego. No i oczywiście Em była u mnie codziennie, dostarczając zapasy gazet, filmów, plotek, jedzenia i picia.
Usłyszałam otwierane i zamykane drzwi. Pewnie Em przyszła. Odłozyłam pustą miskę i zaczęłam się zastanawiać nad zadaniem z matematyki. Nic z niego nie rozumiałam.
- Nad czym tak myślisz młoda? - poderwałam głowe słysząc głos Maxa.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam zamykając zeszyt.
- Em mi powiedziała co i jak. Więc postanowiłem, że dziś to ja Cię odwiedzę. Kazała zrobić zakupy - wskazał na siatkę pełną różnych słodyczy, owoców, bułek, piw. Otworzył paczkę żelek i rzucił na stolik, po czym zrobił to samo z dwoma piwami i usiadł obok mnie - MÓW DO STARSZEGO BRATA.
- Co niby mam mówić?
- Odzywaliście się do siebie?
- Nie, od rozmowy w niedzielę nie.
- A ktoś w ogóle go odwiedzał, coś Ci mówili?
- No podejrzewam, że byli u niego, ale jakoś nikt za bardzo nie porusza tego tematu jak przychodzą. Czasem tylko z Em rozmawiam, ale ona zazwyczaj przyprowadza Louisa i starają się poprawić mi humor. W zasadzie dobrze im to wychodzi.
- Jeśli o mnie chodzi to uważam, że powinnaś do niego napisać. Nie możecie się do siebie nie odzywać, bo nigdy się nie dowiecie na czym stoicie.
Zdziwił mnie. Tym razem faktycznie był kochanym starszym bratem, a nie jakimś zazdrosnym idiotą.
- A co z tym idiotą przez którego to wszystko ma miejsce?
- Też nie wiem. Wszyscy są na niego troche wkurzeni przez to co zrobił. Źle się czuję z tym, że cała wina spadła na niego.
- Ale przecież sam się przyznał..
- Słucham? - zaskoczona odstawiłam piwo.
- No Em mówiła, że był u Liama i wszystko mu opowiedział. Że mu się podobasz, że nie był tak bardzo pijany żeby nie wiedzieć co robi, że żałuje zranienia Biebera, jaki był Twój stan - wyliczał Max.
- Naprawdę?
- No nie wiem, nie byłem tam, ale taka plotka krąży w waszym towarzystwie - bezradnie rozłożył ręce i dopił do końca piwo.
- Dzięki Max. Tym razem Ci się udało - przytuliłam go w ramach podziękowania.
- HE HE HE HE CZUJE TWOJE CYCKI NA MOJEJ KLACIE - usłyszałam.
- Ja pierdole, idź już.
***
Godzina 23.30. Przede mną duże brązowe drzwi. Dzwonek.
Zero odpowiedzi. Delikatnie nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Ruszyłam powoli na koniec korytarza.
Stanęłam przed drzwiami z naklejonym plakatem jakiegoś czarnego koszykarza i cicho je otworzyłam. Liam leżał na łóżku tyłem do mnie, robił coś na laptopie. W uszach miał słuchawki.
Dobra, raz się żyje, zobaczymy co będzie.
Delikatnie położyłam się na łóżko i przytuliłam do jego pleców.
wtorek, 29 listopada 2011
niedziela, 27 listopada 2011
Some People Say It's So Wrong
Max mówi, że się cieszy, że należy do Waszych faworytów, hihi <3
Miłego czytanka!
EMILY
Eva poszła do pokoju pozostawiając mnie na dole. Usadowiłam się wygodnie w fotelu w salonie i włączyłam mtv rocks, trafiająć akurat na piosenkę Guns'n'Roses.
- O, lubię to! - usłyszałam za sobą.
- Styles. Siadaj. Natychmiast - rzuciłam brunetowi o kręconych włosach spojrzenie, któremu nie odważyłby się odmówić. Usiadł na kanapie, w bezpiecznej odległości ode mnie.
- O co chodzi? - spytał zaniepokojony.
- Co się działo z Evą w nocy? Nie wierzę jej, że poszła spać. Byłeś ostatnią osobą z którą ją widziałam.
Harry czuł, że raczej nie wymiga się od powiedzenia mi prawdy, nie odrywałam od niego wzroku. Postanowił chociaż spróbować.
- Nie wiem, też jej nie widziałem.
- Harry, Ty też wtedy zniknąłeś - nie miałam zamiaru zostawić sytuacji bez wyjaśnienia.
- Poszedłem spać - spojrzałam na niego najgroźniej jak potrafiłam. Podziałało. - No dobra.....
I opowiedział całą historię jak to siedząc w ogródku częscią ekipy palili po studencku, została już resztka blanta a Harry był następny w kolejce, więc ładnie już zrobieni koledzy poszli zostawiając ich samych. Po studencku to po studencku, brunet nachylił się do rudowłosej i trochę go poniosło. Ale ku jego zaskoczeniu Eva to podchwyciła, najwidoczniej przez dużą ilość alkoholu zapominając, że związek jej i Liama nie jest taki jak z Francisciem. Uradowany pijany Harry pociągnął ją za rękę przez tańczący tłum i zaprowadził do jej własnego pokoju. Tam dalej się ogarniali, aż w końcu zasnęli. Rano Eva widząc co zrobiła wybiegła z pokoju z płaczem.
Słuchałam bruneta z otwartą buzią.
- O mój boże - odstawiłam niedopitą herbatę na stół i pobiegłam na górę.
Weszłam przez otwarte drzwi do pokoju i zobaczyłam Evę skuloną pod kołdrą. Było słuchać jedynie ciche szlochanie i pociąganie nosem. Położyłam się na łóżku i przytuliłam wypłakującą sie w poduszkę dziewczynę.
- Coś wymyślimy..... - szepnęłam jej do ucha.
***
Kiedy przekroczyłam próg mojego domu było już dawno po północy. Cicho przemknęłam do swojego pokoju i wyczerpana od razu rzuciłam się na łóżko. Ja pierdolę. – pomyślałam. To były jedyne słowa, które od kilku godzin nasuwały mi się na myśl. Nie tak miała wyglądać impreza urodzinowa Evy. Mój chłopak nie miał mieć podbitego oka, a Eva nie miała ogarniać się z Harrym. Jednak nie zawsze wszystko toczy się po naszej myśli. Chociaż z drugiej strony podobało mi się przez chwilę jak Louis stanowczo postawił się Charliemu. Jednak kiedy przeistoczyło się to w poważną walkę, do tego dołączyli do nich inni chłopcy było już bardzo nieprzyjemnie. Jutro jak wstanę muszę porządnie opierdolić Maxa. Co on sobie wyobrażał.. Mam nadzieję, że Eva spokojnie nadal spała, tak jak ją przed chwilą zostawiłam. Całe popołudnie i wieczór leżałyśmy razem w łóżku rozmawiając o zaistniałej sytuacji, płacząc i śmiejąc się na zmiane. Chociaż łez było stanowczo więcej. Liam, nieświadomy rozwoju sytuacji na imprezie, wpadł na chwilę do nas, ale kiedy nas zobaczył i usłyszał, że potrzebuję Evy na wyłączność wycofał się posłusznie. Eva nie zdecydowała jeszcze co zrobi. Jestem za szczerością w związkach, ale w tym przypadku też nie wiem co powinna zrobić. Harry to nasz przyjaciel. Przyjaciel zarówno Evy jak i Liama. Cholerny szampan. Czemu go piłyśmy, skoro za każdym razem tracimy po nim kontrolę? Na szczęście wszystko co ja po nim wyprawiałam wiązało się z Louisem. Mój kochany bohater. Z tą myślą zasnęłam.
HARRY
- Harry rzuć mi piwo z lodówki – powiedział do mnie Zayn, grający na Xboxie.
- I zamów pizze – dorzucił Niall.
Podniosłem się z kuchennego krzesła, sięgnąłem po telefon i zimne piwo i obie rzeczy rzuciłem w kierunku chłopaków. Założyłem kurtkę i wyszedłem przed dom. Wiał chłodny wiatr, ale miałem ochotę pobyć chwilę sam, w ciszy. Usiadłem na frontowych schodach i patrzyłem w migające latarnie uliczne.
- Haroldzie, mój drogi, czy nie jest Ci zimno? – powitał mnie radośnie zbliżający się Liam. – reszta już jest?- zapytał.
- Tylko Zayn i Niall. – odpowiedziałem bez entuzjazmu.
- Widzę, że coś Cię dręczy. Powiem Ci jednak, że nie ma co się przejmować, bo cokolwiek by to było nie ma prawa Cię smucić ani zadręczać. A teraz chodźmy do środka, chcę coś wszamać. – powiedział nadal wesoło chłopak.
Eva z nim nie rozmawiała. Pewnie to tylko kwestia czasu kiedy mój przyjaciel dowie się o tym jak bawiłem się z jego dziewczyną. Jak ja mu teraz spojrzę w oczy. Chociaż z drugiej strony, czy na pewno żałuję tego co zrobiłem?
EMILY
Nasze dzisiejsze spotkanie będzie zabawne. Na pewno. – pomyślałam wychodząc spod prysznica. Co by tu ubrać… myślałam przeglądając szafę. Ostatecznie zdecydowałam się na czarne rurki i fioletowy cardigan. Założyłam też wisiorek, który przywiózł mi Tomlinson ze swojej wizyty we Francji. Suszyłam włosy, kiedy do pokoju wpadł Max.
- Cześć. – powiedział.
- Cześć. – odpowiedziałam nie obdarzając go nawet jednym spojrzeniem. Nadal byłam na niego zła.
- Louis Cię dziś odbiera? Chciałem z nim pogadać. – zapytał.
- Tak, powinien być za kilka minut.
- A co z Evą? Była strasznie przygnębiona kiedy ją widziałem ostatnim razem, po imprezie. Co się stało? Liam coś jej zrobił?- zauważyłam, że Max zaciska lekko zęby.
- Liam? Nieee. Poza tym, chyba nie myślisz, że będę o sprawach Evy rozmawiała z Tobą? Tak naprawdę nie mam ochoty w ogóle z Tobą rozmawiać.
- Dobra, zapomnij, że pytałem. Charlie kazał Ci przekazać również przeprosiny, że musiałaś oglądać jego starcie z Louisem, bo podobno nie odbierasz od niego telefonów. Powiedziałem mu, że ma się od Ciebie odpierdolić. – powiedział Max.
Kiwnęłam tylko głową i zbiegłam na dół po schodach, żeby otworzyć drzwi, bo usłyszałam dzwonek.
- Witaj księżniczko. – powitał mnie Louis.
- Cześć, moje biedactwo- odpowiedziałam czule, całując go lekko w rozciętą wargę. – Max chce z Tobą porozmawiać. – dodałam.
Kiedy chłopcy wyjaśnili sobie sprawy, wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy po Evę, która już czekała na nas koło swojej furtki. Szybko wsiadła do auta i pojechaliśmy do Harry'ego.
Tak jak się spodziewałam, atmosfera była lekko denna. Zayn i Niall grali na Xboxie, Ewa siedziała Liamowi na kolanach, prawie wcale się nie odzywając. Harry siedział dokładnie naprzeciwko nich, co chwilę rzucając pytające spojrzenia Evie, która je ignorowała. Starała się na niego w ogóle nie patrzeć. Tylko Louis jak zwykle miał dobry humor i wszystkich rozbawiał. W pewnym momencie, Niall odwrócił się w naszym kierunku i zaczął się śmiać. Na pytanie co go tak rozbawiło odrzekł:
- Hahaha, Em, widzę, że ubrałaś się tak, by pasować do Louisa. Hahaha, pod kolor jego oka!
To stwierdzenie rozbawiło wszystkich, nawet Evę, która była dziś obojętna nawet na delikatne pocałunki Liama, który myśląc, że nikt nie widzi całował ją w szyję.
- Skończyło się piwo! – powiedział zasmucony Zayn. –jest ktoś chętny na wędrówkę do sklepu?
- W zasadzie mam ochotę się przejść, mogę kupić piwa. – powiedziałam.
- O ranyy, naprawdę chcesz żebyśmy marzli na dworze teraz? – powiedział Louis przy okazji mnie łaskocząc.
- Hahahhaha, Louis! Przestań! – krzyczałam śmiejąc się.
- Auuuuuuuuuuuuuuuu! – krzyknął Louis, kiedy przypadkowo uderzyłam łokciem w jego oko.
-Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! – powiedziałam całując lekko spuchnięte miejsce.
- Mmmm… Poprzepraszasz mnie jeszcze w tej drodze do sklepu. – mruknął mi do ucha.
- Wybacz kochanie, ale chciałam wziąć ze sobą Evę. – odparłam, spoglądając pytająco na Evę. Ta pokiwała głową, zgadzając się.
- Jeśli wrócisz śmierdząca petami, z nami koniec, pamiętaj! – powiedział Liam do swojej dziewczyny całując ją w polik.
Patrzyłm akurat na Harry'ego, który lekko się uśmiechnął.
Idąc wzdłuż drogi do sklepu, owinięte szczelnie kurtkami i szalikami nie odzywałyśmy się. Dotarłyśmy do sklepu, zrobiłyśmy zakupy i dopiero w drodze powrotnej odezwałam się do Evy:
- Postanowiłaś coś już? Powiesz Liamowi? – spytałam.
- Chcę. Chcę być z nim szczera. Całkowicie. Nie mam jednak pojęcia jak to zrobić. Boję się konsekwencji. Em, na tym chłopaku tak cholernie mi zależy. Nie wiem czy przeżyłabym nasze rozstanie. Nie chcę o takiej ewentualności nawet myśleć. – powiedziała Eva i zauważyłam, że w jej oczach znów zaczynają się zbierać łzy.
- Wiem o tym rudzielcu, wiem. – powiedziałam przytulając ją mocno. – Ale wiem też jak bardzo Liamowi zależy na Tobie i wiem, że jeśli z nim porozmawiasz, to się wszystko rozpieprzy, wszystko, ale z czasem wróci do normy. Liam Ci wybaczy, w końcu Cię kocha. – odpowiedziałam i weszłyśmy do domu Harry'ego, w którym chłopcy opychali się kolejną pizza, a z głośników dolatywała muzyka Strokesów.
Miłego czytanka!
EMILY
Eva poszła do pokoju pozostawiając mnie na dole. Usadowiłam się wygodnie w fotelu w salonie i włączyłam mtv rocks, trafiająć akurat na piosenkę Guns'n'Roses.
- O, lubię to! - usłyszałam za sobą.
- Styles. Siadaj. Natychmiast - rzuciłam brunetowi o kręconych włosach spojrzenie, któremu nie odważyłby się odmówić. Usiadł na kanapie, w bezpiecznej odległości ode mnie.
- O co chodzi? - spytał zaniepokojony.
- Co się działo z Evą w nocy? Nie wierzę jej, że poszła spać. Byłeś ostatnią osobą z którą ją widziałam.
Harry czuł, że raczej nie wymiga się od powiedzenia mi prawdy, nie odrywałam od niego wzroku. Postanowił chociaż spróbować.
- Nie wiem, też jej nie widziałem.
- Harry, Ty też wtedy zniknąłeś - nie miałam zamiaru zostawić sytuacji bez wyjaśnienia.
- Poszedłem spać - spojrzałam na niego najgroźniej jak potrafiłam. Podziałało. - No dobra.....
I opowiedział całą historię jak to siedząc w ogródku częscią ekipy palili po studencku, została już resztka blanta a Harry był następny w kolejce, więc ładnie już zrobieni koledzy poszli zostawiając ich samych. Po studencku to po studencku, brunet nachylił się do rudowłosej i trochę go poniosło. Ale ku jego zaskoczeniu Eva to podchwyciła, najwidoczniej przez dużą ilość alkoholu zapominając, że związek jej i Liama nie jest taki jak z Francisciem. Uradowany pijany Harry pociągnął ją za rękę przez tańczący tłum i zaprowadził do jej własnego pokoju. Tam dalej się ogarniali, aż w końcu zasnęli. Rano Eva widząc co zrobiła wybiegła z pokoju z płaczem.
Słuchałam bruneta z otwartą buzią.
- O mój boże - odstawiłam niedopitą herbatę na stół i pobiegłam na górę.
Weszłam przez otwarte drzwi do pokoju i zobaczyłam Evę skuloną pod kołdrą. Było słuchać jedynie ciche szlochanie i pociąganie nosem. Położyłam się na łóżku i przytuliłam wypłakującą sie w poduszkę dziewczynę.
- Coś wymyślimy..... - szepnęłam jej do ucha.
***
Kiedy przekroczyłam próg mojego domu było już dawno po północy. Cicho przemknęłam do swojego pokoju i wyczerpana od razu rzuciłam się na łóżko. Ja pierdolę. – pomyślałam. To były jedyne słowa, które od kilku godzin nasuwały mi się na myśl. Nie tak miała wyglądać impreza urodzinowa Evy. Mój chłopak nie miał mieć podbitego oka, a Eva nie miała ogarniać się z Harrym. Jednak nie zawsze wszystko toczy się po naszej myśli. Chociaż z drugiej strony podobało mi się przez chwilę jak Louis stanowczo postawił się Charliemu. Jednak kiedy przeistoczyło się to w poważną walkę, do tego dołączyli do nich inni chłopcy było już bardzo nieprzyjemnie. Jutro jak wstanę muszę porządnie opierdolić Maxa. Co on sobie wyobrażał.. Mam nadzieję, że Eva spokojnie nadal spała, tak jak ją przed chwilą zostawiłam. Całe popołudnie i wieczór leżałyśmy razem w łóżku rozmawiając o zaistniałej sytuacji, płacząc i śmiejąc się na zmiane. Chociaż łez było stanowczo więcej. Liam, nieświadomy rozwoju sytuacji na imprezie, wpadł na chwilę do nas, ale kiedy nas zobaczył i usłyszał, że potrzebuję Evy na wyłączność wycofał się posłusznie. Eva nie zdecydowała jeszcze co zrobi. Jestem za szczerością w związkach, ale w tym przypadku też nie wiem co powinna zrobić. Harry to nasz przyjaciel. Przyjaciel zarówno Evy jak i Liama. Cholerny szampan. Czemu go piłyśmy, skoro za każdym razem tracimy po nim kontrolę? Na szczęście wszystko co ja po nim wyprawiałam wiązało się z Louisem. Mój kochany bohater. Z tą myślą zasnęłam.
HARRY
- Harry rzuć mi piwo z lodówki – powiedział do mnie Zayn, grający na Xboxie.
- I zamów pizze – dorzucił Niall.
Podniosłem się z kuchennego krzesła, sięgnąłem po telefon i zimne piwo i obie rzeczy rzuciłem w kierunku chłopaków. Założyłem kurtkę i wyszedłem przed dom. Wiał chłodny wiatr, ale miałem ochotę pobyć chwilę sam, w ciszy. Usiadłem na frontowych schodach i patrzyłem w migające latarnie uliczne.
- Haroldzie, mój drogi, czy nie jest Ci zimno? – powitał mnie radośnie zbliżający się Liam. – reszta już jest?- zapytał.
- Tylko Zayn i Niall. – odpowiedziałem bez entuzjazmu.
- Widzę, że coś Cię dręczy. Powiem Ci jednak, że nie ma co się przejmować, bo cokolwiek by to było nie ma prawa Cię smucić ani zadręczać. A teraz chodźmy do środka, chcę coś wszamać. – powiedział nadal wesoło chłopak.
Eva z nim nie rozmawiała. Pewnie to tylko kwestia czasu kiedy mój przyjaciel dowie się o tym jak bawiłem się z jego dziewczyną. Jak ja mu teraz spojrzę w oczy. Chociaż z drugiej strony, czy na pewno żałuję tego co zrobiłem?
EMILY
Nasze dzisiejsze spotkanie będzie zabawne. Na pewno. – pomyślałam wychodząc spod prysznica. Co by tu ubrać… myślałam przeglądając szafę. Ostatecznie zdecydowałam się na czarne rurki i fioletowy cardigan. Założyłam też wisiorek, który przywiózł mi Tomlinson ze swojej wizyty we Francji. Suszyłam włosy, kiedy do pokoju wpadł Max.
- Cześć. – powiedział.
- Cześć. – odpowiedziałam nie obdarzając go nawet jednym spojrzeniem. Nadal byłam na niego zła.
- Louis Cię dziś odbiera? Chciałem z nim pogadać. – zapytał.
- Tak, powinien być za kilka minut.
- A co z Evą? Była strasznie przygnębiona kiedy ją widziałem ostatnim razem, po imprezie. Co się stało? Liam coś jej zrobił?- zauważyłam, że Max zaciska lekko zęby.
- Liam? Nieee. Poza tym, chyba nie myślisz, że będę o sprawach Evy rozmawiała z Tobą? Tak naprawdę nie mam ochoty w ogóle z Tobą rozmawiać.
- Dobra, zapomnij, że pytałem. Charlie kazał Ci przekazać również przeprosiny, że musiałaś oglądać jego starcie z Louisem, bo podobno nie odbierasz od niego telefonów. Powiedziałem mu, że ma się od Ciebie odpierdolić. – powiedział Max.
Kiwnęłam tylko głową i zbiegłam na dół po schodach, żeby otworzyć drzwi, bo usłyszałam dzwonek.
- Witaj księżniczko. – powitał mnie Louis.
- Cześć, moje biedactwo- odpowiedziałam czule, całując go lekko w rozciętą wargę. – Max chce z Tobą porozmawiać. – dodałam.
Kiedy chłopcy wyjaśnili sobie sprawy, wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy po Evę, która już czekała na nas koło swojej furtki. Szybko wsiadła do auta i pojechaliśmy do Harry'ego.
Tak jak się spodziewałam, atmosfera była lekko denna. Zayn i Niall grali na Xboxie, Ewa siedziała Liamowi na kolanach, prawie wcale się nie odzywając. Harry siedział dokładnie naprzeciwko nich, co chwilę rzucając pytające spojrzenia Evie, która je ignorowała. Starała się na niego w ogóle nie patrzeć. Tylko Louis jak zwykle miał dobry humor i wszystkich rozbawiał. W pewnym momencie, Niall odwrócił się w naszym kierunku i zaczął się śmiać. Na pytanie co go tak rozbawiło odrzekł:
- Hahaha, Em, widzę, że ubrałaś się tak, by pasować do Louisa. Hahaha, pod kolor jego oka!
To stwierdzenie rozbawiło wszystkich, nawet Evę, która była dziś obojętna nawet na delikatne pocałunki Liama, który myśląc, że nikt nie widzi całował ją w szyję.
- Skończyło się piwo! – powiedział zasmucony Zayn. –jest ktoś chętny na wędrówkę do sklepu?
- W zasadzie mam ochotę się przejść, mogę kupić piwa. – powiedziałam.
- O ranyy, naprawdę chcesz żebyśmy marzli na dworze teraz? – powiedział Louis przy okazji mnie łaskocząc.
- Hahahhaha, Louis! Przestań! – krzyczałam śmiejąc się.
- Auuuuuuuuuuuuuuuu! – krzyknął Louis, kiedy przypadkowo uderzyłam łokciem w jego oko.
-Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! – powiedziałam całując lekko spuchnięte miejsce.
- Mmmm… Poprzepraszasz mnie jeszcze w tej drodze do sklepu. – mruknął mi do ucha.
- Wybacz kochanie, ale chciałam wziąć ze sobą Evę. – odparłam, spoglądając pytająco na Evę. Ta pokiwała głową, zgadzając się.
- Jeśli wrócisz śmierdząca petami, z nami koniec, pamiętaj! – powiedział Liam do swojej dziewczyny całując ją w polik.
Patrzyłm akurat na Harry'ego, który lekko się uśmiechnął.
Idąc wzdłuż drogi do sklepu, owinięte szczelnie kurtkami i szalikami nie odzywałyśmy się. Dotarłyśmy do sklepu, zrobiłyśmy zakupy i dopiero w drodze powrotnej odezwałam się do Evy:
- Postanowiłaś coś już? Powiesz Liamowi? – spytałam.
- Chcę. Chcę być z nim szczera. Całkowicie. Nie mam jednak pojęcia jak to zrobić. Boję się konsekwencji. Em, na tym chłopaku tak cholernie mi zależy. Nie wiem czy przeżyłabym nasze rozstanie. Nie chcę o takiej ewentualności nawet myśleć. – powiedziała Eva i zauważyłam, że w jej oczach znów zaczynają się zbierać łzy.
- Wiem o tym rudzielcu, wiem. – powiedziałam przytulając ją mocno. – Ale wiem też jak bardzo Liamowi zależy na Tobie i wiem, że jeśli z nim porozmawiasz, to się wszystko rozpieprzy, wszystko, ale z czasem wróci do normy. Liam Ci wybaczy, w końcu Cię kocha. – odpowiedziałam i weszłyśmy do domu Harry'ego, w którym chłopcy opychali się kolejną pizza, a z głośników dolatywała muzyka Strokesów.
czwartek, 24 listopada 2011
You're Just a Beautiful Mistake Part 2
Bonusowo dodajemy dziś dla Was drugą część fragmentu :> To taki prezencik z okazji tak dużej ilości dzisiejszych odwiedzin!
+ upominamy się o więcej komentarzy! Skoro już do nas zaglądacie - skomentujcie! Bardzo chcemy znać Wasze opinie na temat wydarzeń w opowiadaniu, więc nie oszczędzajcie słów i piszcie ♥
EVA
Nie wiele pamiętam z kilku następnych godzin. Muzyke, krzyki, zatroskane głosy, płacze, uspokajające głosy. Potem znów muzyka, głos szepczący do ucha, chichoty, odgłos kroków na schodach, przekręcanie klucza w zamku.
Kiedy wróciła świadomość w domu panowała cisza. Otworzyłam oczy, za oknem było jeszcze ciemnawo. Odwróciłam się, żeby przytulić się do Liama. Zaskoczona odskoczyłam kiedy zamiast niego zobaczyłam leżącego obok mnie Harry'ego.
- O, nie śpisz - powiedział uśmiechnięty, zachrypiniętym głosem.
- Gdzie Liam?
- Nie widziałem go od jakiś 3 godzin. Odkąd tańczyliśmy - chciał obiąć mnie ramieniem, ale poderwałam się odpychając jego rękę.
- Kurwa - oczy nabiegły mi łzami, próbowałam wygrzebać z szafy jakąś bluzę, w domu było zimno. Pierwszą na którą trafiłam była zielona bluza mojego chłopaka. Pachniała nim. Założyłam ją zbiegając na dół.
Wszyscy spali. Zaglądałam do każdego pokoju po kolei. Liama, Louisa i Em znalazłam śpiących w pokoju gościnnym. Brunetka leżała wtulona w chłopaka. Zauważyłam, ze Louis ma sine oko i rozciętą wargę. Payne słodko spał przytulony do poduszki.
Co tu się kurwa w nocy działo?
Znalazłam jakąś paczke fajek, usiadłam w kuchni i zapaliłam. Dawno tego nie robiłam, Liam nie lubił. W końcu powstrzymywane łzy zaczęły skapywać na stół. Skuliłam się na krześle i wtuliłam głowę w kolana, zostawiając czarne ślady na rajstopach.
- Co jest młoda? - ktoś zapytał wchodząc do kuchni szurając nogami. Otworzył lodówkę, po chwili ją zamknął. Podniosłam głowę, żeby sprawdzić kto to. Max. Świetnie, jeszcze jego tu brakowało. Próbując ukryć łkanie, otarłam oczy rękawem i odpaliłam kolejnego papierosa. Max usiadł na krześle obok, również paląc. - Co się stało? Mów do starszego brata?
- Lepiej Ty mi to powiedz. Ja nic nie pamiętam.
- Ojojoj. Po szampanie zaczęliśmy tańczyć. Charliemu odjebało, zaczął sie rzucać do Louisa. Była mała przepychanka między nami a tymi cipami....
- A, to wyjaśnia podbite oko Tomlinsona.
- Zanim nas rozdzielili i próbowali uspokoić, Ty i Em już zalewałyście się łzami i piszczałyście żebyśmy przestali. Wkurwieni chłopcy wrócili do domu, zostalem tylko ja bo wiedziałem, że rano będę potrzebny. Wy poszłyście opatrzyć i pocieszyć poszkodowanych. Chyba pocisnęliście kolejkę, żeby się ożywić i rozweselić, bo niedługo potem zakurwialiście po parkiecie. I tyle Cie widziałem. Pewnie odpadłaś tak jak cała reszta. - zgasił papierosa i odszedł targając moje i tak juz potargane włosy. - O, dzień dobry, Em.
MAX
Jak to wszystko przez tego bieberopodobnego kretyna to go zabiję. Obiję mu tą piękną buźkę.Będę musiał podpytać siostry o co chodzi. Będzie ciężko, jest zła. Ale ja MUSZĘ wiedzieć.
Otworzyłem drzwi do pokoju. Ta dziewczyna nadal była na mojej ulubionej kanapie. W dodatku rozepchała się na moje miejsce. Odsunąłem jej nogę i rękę bliżej jej połowy i położyłem się. Ocknęłam się i objęła mnie w pasie wtulając twarz w moje plecy.
- Mała - odwróciłem się - już z Tobą skończyłem, możesz iść.
Spojrzała na mnie zaskoczona, ale nie ruszyła się z miejsca.
- No idź już do domu, zostaw mnie!
Lekko przestraszona zaczęła zbierać swoje rzeczy i wyszła cicho zamykając za sobą drzwi.
Chyba muszę przeprosić Louisa. Nie zasłużył na obitą japę. Po co my właściwie stanęliśmy za Charliem... Ja pierdole, co za noc.
EVA
- Zamknij się kretynie. - brunetka zamknęła za sobą drzwi do kuchni - Kiedyś go zabiję.
- Jak Louis?
- Dooobrze. Trochę narzekał, że go boli, ale zasnął. Mam w torbie jakieś przeciwbólowe, dam mu jak się obudzi. A Ty gdzie zniknęłaś?
- Źle się czułam, zamknęłam się w pokoju i poszłam spać - Emily spojrzała się na mnie akurat kiedy szybko wycierałam łzę spływającą po policzku.
- Nie kłam. Ta twarz to jasny objaw kaca moralnego - przerwała robienie herbaty i usiadła naprzeciwko mnie.
- Nic.. Jestem po prostu zmęczona. Chyba czas przestać tak imprezować, zaczyna to wyrządzać szkody. Nie chce więcej podbitych oczu po imprezach. Opowiedz mi jak to wyglądało.. Max był bardzo oszczędny w słowach, a ja nie pamiętam.
Em spojrzała na mnie podejrzliwie, ale nie drążyła dalej tematu mojego kaca moralnego.
- Ja też niewiele. Tańczyliśmy i Charlie chciał ze mną zatańczyć, ale Louis na to nie pozwolił i zaczęli się przepychać. Przenieśli się na zewnątrz i tam zaczęli trochę przesadzać. Po chwili dołączyli się do nich Zayn, Liam, Niall, Francisco, Max i Nate, żeby wesprzeć kolegów. My strasznie histeryzowałyśmy jak to pijane laski. W końcu ktoś ich rozdzielił, ćpuny poszły, a my zajęłyśmy się chłopakami, poszliśmy pić i znowu byliśmy weseli. Szczegółów nie pamiętam - zalała sobie i mi herbatę.
- Idę się położyć, umieram. Jak wszyscy się ulotnią zadzwonisz po pokojówkę? Albo poprosisz Maxa, żeby to zrobił? On zawsze zostaje do uprzątnięcia domu.
+ upominamy się o więcej komentarzy! Skoro już do nas zaglądacie - skomentujcie! Bardzo chcemy znać Wasze opinie na temat wydarzeń w opowiadaniu, więc nie oszczędzajcie słów i piszcie ♥
EVA
Nie wiele pamiętam z kilku następnych godzin. Muzyke, krzyki, zatroskane głosy, płacze, uspokajające głosy. Potem znów muzyka, głos szepczący do ucha, chichoty, odgłos kroków na schodach, przekręcanie klucza w zamku.
Kiedy wróciła świadomość w domu panowała cisza. Otworzyłam oczy, za oknem było jeszcze ciemnawo. Odwróciłam się, żeby przytulić się do Liama. Zaskoczona odskoczyłam kiedy zamiast niego zobaczyłam leżącego obok mnie Harry'ego.
- O, nie śpisz - powiedział uśmiechnięty, zachrypiniętym głosem.
- Gdzie Liam?
- Nie widziałem go od jakiś 3 godzin. Odkąd tańczyliśmy - chciał obiąć mnie ramieniem, ale poderwałam się odpychając jego rękę.
- Kurwa - oczy nabiegły mi łzami, próbowałam wygrzebać z szafy jakąś bluzę, w domu było zimno. Pierwszą na którą trafiłam była zielona bluza mojego chłopaka. Pachniała nim. Założyłam ją zbiegając na dół.
Wszyscy spali. Zaglądałam do każdego pokoju po kolei. Liama, Louisa i Em znalazłam śpiących w pokoju gościnnym. Brunetka leżała wtulona w chłopaka. Zauważyłam, ze Louis ma sine oko i rozciętą wargę. Payne słodko spał przytulony do poduszki.
Co tu się kurwa w nocy działo?
Znalazłam jakąś paczke fajek, usiadłam w kuchni i zapaliłam. Dawno tego nie robiłam, Liam nie lubił. W końcu powstrzymywane łzy zaczęły skapywać na stół. Skuliłam się na krześle i wtuliłam głowę w kolana, zostawiając czarne ślady na rajstopach.
- Co jest młoda? - ktoś zapytał wchodząc do kuchni szurając nogami. Otworzył lodówkę, po chwili ją zamknął. Podniosłam głowę, żeby sprawdzić kto to. Max. Świetnie, jeszcze jego tu brakowało. Próbując ukryć łkanie, otarłam oczy rękawem i odpaliłam kolejnego papierosa. Max usiadł na krześle obok, również paląc. - Co się stało? Mów do starszego brata?
- Lepiej Ty mi to powiedz. Ja nic nie pamiętam.
- Ojojoj. Po szampanie zaczęliśmy tańczyć. Charliemu odjebało, zaczął sie rzucać do Louisa. Była mała przepychanka między nami a tymi cipami....
- A, to wyjaśnia podbite oko Tomlinsona.
- Zanim nas rozdzielili i próbowali uspokoić, Ty i Em już zalewałyście się łzami i piszczałyście żebyśmy przestali. Wkurwieni chłopcy wrócili do domu, zostalem tylko ja bo wiedziałem, że rano będę potrzebny. Wy poszłyście opatrzyć i pocieszyć poszkodowanych. Chyba pocisnęliście kolejkę, żeby się ożywić i rozweselić, bo niedługo potem zakurwialiście po parkiecie. I tyle Cie widziałem. Pewnie odpadłaś tak jak cała reszta. - zgasił papierosa i odszedł targając moje i tak juz potargane włosy. - O, dzień dobry, Em.
MAX
Jak to wszystko przez tego bieberopodobnego kretyna to go zabiję. Obiję mu tą piękną buźkę.Będę musiał podpytać siostry o co chodzi. Będzie ciężko, jest zła. Ale ja MUSZĘ wiedzieć.
Otworzyłem drzwi do pokoju. Ta dziewczyna nadal była na mojej ulubionej kanapie. W dodatku rozepchała się na moje miejsce. Odsunąłem jej nogę i rękę bliżej jej połowy i położyłem się. Ocknęłam się i objęła mnie w pasie wtulając twarz w moje plecy.
- Mała - odwróciłem się - już z Tobą skończyłem, możesz iść.
Spojrzała na mnie zaskoczona, ale nie ruszyła się z miejsca.
- No idź już do domu, zostaw mnie!
Lekko przestraszona zaczęła zbierać swoje rzeczy i wyszła cicho zamykając za sobą drzwi.
Chyba muszę przeprosić Louisa. Nie zasłużył na obitą japę. Po co my właściwie stanęliśmy za Charliem... Ja pierdole, co za noc.
EVA
- Zamknij się kretynie. - brunetka zamknęła za sobą drzwi do kuchni - Kiedyś go zabiję.
- Jak Louis?
- Dooobrze. Trochę narzekał, że go boli, ale zasnął. Mam w torbie jakieś przeciwbólowe, dam mu jak się obudzi. A Ty gdzie zniknęłaś?
- Źle się czułam, zamknęłam się w pokoju i poszłam spać - Emily spojrzała się na mnie akurat kiedy szybko wycierałam łzę spływającą po policzku.
- Nie kłam. Ta twarz to jasny objaw kaca moralnego - przerwała robienie herbaty i usiadła naprzeciwko mnie.
- Nic.. Jestem po prostu zmęczona. Chyba czas przestać tak imprezować, zaczyna to wyrządzać szkody. Nie chce więcej podbitych oczu po imprezach. Opowiedz mi jak to wyglądało.. Max był bardzo oszczędny w słowach, a ja nie pamiętam.
Em spojrzała na mnie podejrzliwie, ale nie drążyła dalej tematu mojego kaca moralnego.
- Ja też niewiele. Tańczyliśmy i Charlie chciał ze mną zatańczyć, ale Louis na to nie pozwolił i zaczęli się przepychać. Przenieśli się na zewnątrz i tam zaczęli trochę przesadzać. Po chwili dołączyli się do nich Zayn, Liam, Niall, Francisco, Max i Nate, żeby wesprzeć kolegów. My strasznie histeryzowałyśmy jak to pijane laski. W końcu ktoś ich rozdzielił, ćpuny poszły, a my zajęłyśmy się chłopakami, poszliśmy pić i znowu byliśmy weseli. Szczegółów nie pamiętam - zalała sobie i mi herbatę.
- Idę się położyć, umieram. Jak wszyscy się ulotnią zadzwonisz po pokojówkę? Albo poprosisz Maxa, żeby to zrobił? On zawsze zostaje do uprzątnięcia domu.
You're Just a Beautiful Mistake
EVA
Przez parę dni atmosfera wśród naszych znajomych była napięta. Directionerzy nie chcieli widzieć naszych ćpunków i vice versa. Przez tydzień nie byliśmy nigdzie większą grupą, spotykałam się tylko z Em lub z Liamem. No i raz z Harrym i Niallem i będąc z nimi sam na sam przytłoczyła mnie ich głupota i trochę zanadto mi się udzieliła. Tak czy siak, po tygodniu Louis i Em mieli wszystko wyjaśnione, świadkowie zdarzenia wsparli Emily i już teoretycznie wszystko zaczęło być w porządku.
Nie mogło być inaczej, bo przecież zbliżał się wielki dzień! Moje urodziny!
Plany na imprezę w piątek były świetne! Może nie do końca nazwałabym to planami. To ma być zwykła impreza, żadnych udziwnień, świetnego wystroju. Bo po co, i tak będziemy pijani. Na tym właśnie polegał plan.
- Mówiłeś, że dziś nie dasz rady przyjechać - dałam Liamowi buziaka i wsiadłam do samochodu.
Jeszcze tylko jeden dzień.
- Odwołałem próbę, żeby zabrać Cię na - zrobił pauzę, żeby nadać niespodziance więcej dramatyzmu - URODZINOWE ZAKUPY!
- OOOOOO, ale super! Widziałam ostatnio super sukienkę w Topshopie! O i jeszcze buty w..
- Ale jest jeden warunek!
- Jaki?
- To nie Tobie ma się to podobać, tylko mi - mówiąc to miał bezczelny wyraz twarzy. Wiedziałam, że będzie ciekawie.
W centrum wchodziliśmy do każdego sklepu, Liam zamykał mnie w przymierzalni i zarzucał mnóstwem ubrań. Kupił mi już śliczny zestaw bielizny, jakieś bransoleteczki, pierścioneczki, buty, ale nadal nie mógł znaleźć odpowiedniego stroju na jutrzejszy wielki wieczór.
Miałam na sobie obcisłą sukienkę bez ramiączek. Wewnętrzna warstwa była beżowa, z zewnątrz czarna koronka. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Naprawde mi się podobała. Otworzyłam drzwi przymierzalni, żeby Payne mógł ocenić jak wyglądam. Kiedy zobaczyłam jego spojrzenie pełne podziwu, uczucia, dumy usłyszałam w głowie głos. "Kocham Go". Zaczęłam panikować, weszłam spowrotem do przymierzalni i zamknęłam drzwi przed moim zdziwionym chłopakiem.
Bylismy ze sobą dopiero dwa miesiące. To na pewno stąd ta panika. Ale przecież zakochać się można bardzo szybko. On jest cuudooownyyy. Jest wszystkim czego potrzebuje, czego nigdy nie miałam. Jest najlepszy na świecie. Uwielbiam spędzać z nim czas. 4 godziny łażenia po sklepach i ani chwili nudy. Nie każdy chłopak potrafi spędzić tyle czasu bez narzekania. Dobrze się bawiąc. Czuję jakbym znała go już wieki. Kiedy mnie przytula czuję sie najbezpieczniejsza na świecie.....
Otworzyłam drzwi, złapałam go za koszulke i wciągnęłam do środka. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem i pocałował. Moje poważne spojrzenie trochę go rozbawiło.
- Co jest mała?
- Kocham Cię.
Na początku wyglądał na zaskoczonego. Zaniepokoiło mnie to. Potem po jego twarzy przebiegło zawiedzenie. Zaniepokoiło mnie to jeszcze bardziej.
- Zawsze musisz psuć niespodzianki?! Ta miała być na jutro!!!!! - mocno mnie przytulił zasypując setkami małych buziaków.
***
Otworzyłam oczy. Przez okno wpadało zimowe słońce, za moimi plecami cicho pochrapywał Liam. Zadowolona wtuliłam się w niego. Objął mnie przez sen. Nareszcie dzień wielkiej imprezy. Nareszcie znowu zobaczę się ze wszystkimi znajomymi. Nareszcie wszystko jest w porządku, nikt się nie kłóci, rodzice są w domu, jest świetna pogoda. Nic nie może tego zepsuć! Poczułam mizianie po głowie. Liam już nie spał. Spojrzał na mnie, zaspanym głosem powiedział 'Wszystkiego najlepszego, kochanie' i pocałował mnie w czoło.
- Swoją drogą, znowu wszystko zepsułaś. Miałaś obudzić się później niż ja i dostać śniadanie do łóżka.
- Na razie nigdzie się nie wybieram spod tej cieplusiej kołderki, więc śmiało - kuchnia jest twoja. - zaśmiałam się otulając się szczelnie kołdrą. Przed oczami mignęły mi tylko jego bokserki Calvina Kleina i zniknął za drzwiami.
***
- MAMO! TATO! JESTEM! - krzyknęłam zamykając za sobą drzwi. Zdjęłam płaszcz i buty i skierowałam się do kuchni gdzie spodziewałam się zastać rodziców.
- Wszystkiego najlepszego nasza dziewczynko! - nienawidziłam kiedy traktowali mnie jakbym miała 10 lat. Ale tym razem im wybaczę. Na stole stała tarta z kajmakiem. Rodzice wbili w nią kilka świeczek. - Pomyśl życzenie i zdmuchnij!
Żeby w moim życiu zawsze się coś działo.
Zdmuchnęłam. Tata podsunął mi pod nos małe pudełeczko. Zaciekawiona otworzyłam je i zobaczyłam..
- ...klucze do domu? Przecież mam swoje....
- To klucze do TWOJEGO domu - mama wskazała na walizki, których wcześniej nie zauważyłam. Byłam w szoku.
- I tak często wyjeżdżamy, nie potrzebujemy tak dużego domu. Kupiliśmy mieszkanko bliżej centrum. Nie martw się, będziemy płacić rachunki dopóki nam nie podpadniesz. Dom jest do Twojej dyspozycji.
- Wow. Dziękuję! - rzuciłam się im na szyje. Najlepsi rodzice na świecie!
***
Dom zapełniał się ludźmi. Od większości osób dostałam różne alkohole. Oczywiście nie narzekam. To najlepszy prezent na świecie jeżeli kogos dobrze nie znasz. Dostałam też parę drobiazgów od bliższych osób. Poruszających wspomnienia, mających zawsze mi o nich przypominać.
Siedzieliśmy naszą paczką w salonie, między tańczącymi ludźmi. Wszystko było niesamowicie, tylko Louis i Charlie rzucali sobie pogardliwe spojrzenia, ale panowali nad sobą. Byłam już porządnie podpita, tak samo jak reszta. Liam jak to zawsze po alkoholu włączył swoje uczucia i ciągle powtarzał mi jaka to jestem wspaniała, piękna i niesamowita. I jak bardzo mnie kocha. Ta nowość bardzo mi się podobała. Em i Louis siedzieli przyklejeni do siebie na sąsiednim fotelu. Harry i Niall flirtowali z jakimiś bliźniaczkami. Charlie, Nate, Max i Francisco siedzieli na kanapie jarając zielsko. A Zayn gdzieś wyparował z dziewczyną z którą ostatnio się spotyka.
- CZAS NA SZAMPANA! - spojrzałam na zegarek i poleciałam do kuchni ciągnąc za sobą Liama. Po drodze zgarnęliśmy jeszcze Nialla i Harryego. Biedne bliźniaczki chyba już nawet nie wiedziały gdzie są. Zaczęliśmy wyciągać zgrzewki szampanów. 6 butelek odłożone dla najbliższych, jedna na dwie osoby. Resztę rozdaliśmy pierwszym lepszym osobom w domu.
- ZA EVE! - wszyscy unieśli butelki/kubeczki na toast i zaczęli pić.
I mniej więcej wtedy wszystko zaczęło się strasznie pierdolić. Ach ten szampan.....
środa, 23 listopada 2011
sratatata
Dobra. Przekonałyście nas. Jutro kończymy pisać próbne maturki, więc wstawiamy dalej. Niech nagrodą za pilną naukę przez te wszystkie lata będą dla nas Wasze pozytywne opinie ♥♥♥
Evily.
Evily.
wtorek, 22 listopada 2011
IT'S GOTTA BE LOU
Po pierwsze, chciałyśmy zwrócić Wam uwagę na to, że autorki są dwie i każda ma swój odpowiednik w opowiadaniu. Em pisze jako Em, a Ewa jako Eva.
Po drugie, musimy spowolnić trochę dodawanie kolejnych części, żeby szybko nie wyczerpać swoich zasobów. Umówmy się więc, że co czwartek będzie pojawiało się coś nowego. Oczywiście zaglądajcie częściej, bo możemy Wam zrobić jakieś niespodzianeczki.
I w końcu po trzecie, za rosnące zainteresowanie:
EMILY
Siedziałam w barze popijając Mojito. Czekałam na Evę, która miała się zjawić tu już pół godziny temu. Zauważyłam, że pracuje tu nowy barman. Irytujący barman. Denerwowało już mnie spóźnialstwo Evy, więc wyjęłam telefon i napisałam jej smsa, że ma się pospieszyć. Chwilę później dostałam odpowiedź „Jadę od Liama, sekunda i jestem”. Jasne. Pewnie nawet od niego nie wyszła, tylko miziają się w jego pokoju. W zasadzie to ją rozumiem. Od kiedy jesteśmy z Louisem parą też chcemy jak najdłużej i najczęściej być blisko siebie. Dopiłam szybko ostatni łyk drinka i wyszłam. Napisałam przyjaciółce, że idę poszukać jakiś fajnych łaszków w galerii obok i ma zadzwonić kiedy będzie w środku. Jutro są urodziny Maxa, które urządzamy u nas w domu. Będzie sporo osób, naprawdę sporo. Po godzinie nieefektywnych poszukiwań odebrałamtelefon od Evy, że już jest. Spotkałyśmy się w Topshopie. Dziewczyna była cała w skowronkach. Pokazała mi bransoletkę, którą dostała od Liama. Były do niej doczepione ich imiona, serduszko i kilka innych rzeczy, które jakoś się z nimi wiązały. Eva bardzo szybko znalazła ciuszki dla siebie. Ja nie znalazłam nic, oprócz pary kolczyków…
- Emily, mam już tego dość. Wchodź do przymierzalni, zaraz Ci coś przyniosę. – powiedziała Eva.
Kilka minut później moja przymierzalnia wypełniła się całą masą nowych rzeczy.
Przymierzyłam czarną krótką sukienkę, beżową lekko dłuższą, biały top, czerwone rurki, szarą tunikę, granatową tunikę, sukienkę w kokardki, w kółka, sukienkę z dekoltem w serek, w łódkę, czarne spodnie i różowy top. We wszystkim wyglądałam beznadziejnie.
- Z takim podejściem nic nie kupisz. Masz, zakładaj to!- Eva rzuciła w moim kierunku białą sukienkę w różyczki.
Założyłam.
- Niee, nie biorę. – odpowiedziałam.
- Właśnie, że bierzesz. To i te czarne buty, zaraz też znajdziemy rajstopki. Słuchaj, wiem, że tęsknisz za Louisem, ale to tylko dwa tygodnie! Za dwa dni go znów zobaczysz. Jutro są urodziny Twojego brata, masz się świetnie bawić i świetnie wyglądać. – prawie wręcz nakrzyczała na mnie Eva.
- No doooobra, wezmę ją. – odparłam bez przekonania, wpatrując się w wysokie lustro.
Faktycznie mój humor miał związek z wyjazdem Louisa. Co prawda codziennie rozmawialiśmy przez telefon ale chciałam już się z nim spotkać. Dotknąć jego twarzy, rozczochrać zawsze starannie ułożone włosy, pośmiać się z jego głupich dowcipów. Louis wyjechał do Francji, do swojej rodziny. Jeden z jego kuzynów miał wypadek i chłopak pojechał by go wspierać.
- Dobra, to co, jedziemy się spotkać z Natem? Pamiętasz, że obiecałyśmy pomóc mu w wyborze stroju na jutro, żeby zrobił wrażenie na tej lasce, którą poznał parę dni temu? – zapytała Eva.
- Tak, jasne, pamiętam.- nie pamiętałam.
***
Impreza się rozkręcała. Przychodziło coraz więcej osób. Niektórzy już ładnie pijani, niektórzy całkowicie trzeźwi - co niedługo i tak miało się zmienić.
Siedzieliśmy w kuchni. Ja, Eva, Directionerzy, oprócz oczywiście nieobecnego Louisa, zestresowany przyjściem Claudii Nate, Charlie i Francisco. Ci ostatni jak zwykle skręcali blanty. Częstowali nas, lecz na razie wystarczył mi zwykły papieros popijany piwem. Nie powiem, że nie zazdrościłam Evie, która siedziała na kolanach swojego ukochanego i wygłupiała się z nim. Do kuchni wszedł Max, zauważyłam, że spojrzał na Evę z lekkim smutkiem. Nadal mu się podobała. Widziałam to. Był już mocno wcięty. Wypiliśmy dwie kolejki za jego zdrowie.
Kolejne godziny mijały całkiem przyjemnie. Razem z setką innych osób tańczyliśmy, piliśmy i paliliśmy. Impreza rozkręciła się na dobre. Wódka lała się litrami. Tak jak obiecałam Evie – bawiłam się całkiem przyzwoicie. Szybkie spojrzenie w stronę Zayn’a i Niall’a – obściskują się na kanapach z dwoma szatynkami. Dobrze, niech korzystają. Szłam po kolejnego drinka kiedy Eva porwała mnie na parkiet. Totalnie zatraciłyśmy się w muzyce dobiegającej z wielkich głośników. Dziewczyna miała chwilę wolną, zostawiła Liama z Harrym, którym znów trzeba było się zaopiekować. Zauważyłam, że standardowo podarły się jej rajstopy. Nie mam pojęcia jak ona to robi.
Muzyka grała bardzo głośno, zamknęłam oczy i wirowałam. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ręcę. Otworzyłam oczy. Zjaranemu Charliemu zachciało się tańczyć. Nie sądziłam, że dożyję chwili kiedy ten chłopak będzie chciał tańczyć. Obok mnie Eva wywijała z solenizantem, nie zdziwiłabym się, gdyby był to dla niego najlepszy prezent. Mój braciszek ledwo trzymał się na nogach, ale tańczył. Jednak nie było mu dane cieszyć się tą chwilą długo, bo chwilę później pojawił się Liam i ku radości dziewczyny przejął ją.
Zanurkowali razem dalej w tłum. Zrezygnowany Max wyszedł, zapewne skręcić sobie kolejnego blanta.
- Proszę, daj mi odpocząć Charlie, nie czuję już nóg!- powiedziałam wesoło.
- Dobra, zatańczymy jedną piosenkę i pójdziemy zapalić – zgodził się Charlie.
Oczywiście obietnicy nie spełnił i trzymał mnie w swoich ramionach dobre kilkanaście kolejnych minut. Moje nogi naprawdę zaczęły mnie boleć, więc siłą wyrwałam się i przeszłam przez tłum w kierunku tarasu. Zastałam tam smutnego Nialla. Podeszłam do niego, chwytając po drodze dwa piwa i usiadłam obok. Chłopak na mój widok się rozweselił.
- Czemu się nie bawisz z resztą?
- Moja partnerka gdzieś zniknęła.- wzruszył ramionami.
W tym momencie w drzwiach pojawiła się drobna szatynka, którą wspominał. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się zawadiacko i wstał do dziewczyny.
Posiedziałam chwilę sama, dopiłam piwo i wróciłam do środka, chcąc odnaleźć Evę. Przedzierałam się przez tłum tańczących ludzi, kiedy niespodziewanie ktoś zagrodził mi drogę. Uniosłam do góry głowę i zobaczyłam Charliego. Uśmiechnęłam się do niego oznajmiając, że nie ma szans, nie będę z nim więcej tańczyła. Niespodziewanie zakończył mój mały monolog pocałunkiem. Z powodu wielkiego szoku moja reakcja była lekko opóźniona. Odsunęłam się od niego zdziwiona i zła. Odwróciłam głowę. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Naprzeciwko mnie stał Louis wpatrzony w naszą dwójkę.
- Lou? – mój głos był cichy i niepewny.
Tomlinson spojrzał mi prosto w oczy i zacisnął mocno szczękę. Co się właśnie stało? Co się do cholery właśnie stało?! Ruszyłam w kierunku Louisa mocno odpychając zadowolonego Charliego.
- Em, czekaj! – krzyknął za mną.
Louis odwrócił się prędko i pomaszerował w kierunku wyjścia. Odpychałam ludzi, którzy co chwilę stawali mi na drodze i wybiegłam za nim na zewnątrz. Zauważyłam jak wsiada do samochodu i z piskiem opon odjeżdża. Na moim policzku pojawiła się łza. Za chwilę kolejna a za nią następna. Stałam przed domem, trzęsąc się z zimna i patrząc w miejsce, w którym przed chwilą zniknęło ciemne auto. Poczułam nakładaną mi na ramiona kurtkę. Odwróciłam się i zobaczyłam Evę.
- Będzie dobrze. To zwykłe nieporozumienie. Chodź, idziemy spać na górę, a jutro wszystko się wyjaśni. – powiedziała Eva i zabrała mnie do mojego pokoju.
P.S. Im więcej Was tu będzie zaglądało i komentowało tym lepiej dla Was, więc przekazujcie wieść o naszym wspaniałym opowiadaniu innym fanom 1D ♥
Po drugie, musimy spowolnić trochę dodawanie kolejnych części, żeby szybko nie wyczerpać swoich zasobów. Umówmy się więc, że co czwartek będzie pojawiało się coś nowego. Oczywiście zaglądajcie częściej, bo możemy Wam zrobić jakieś niespodzianeczki.
I w końcu po trzecie, za rosnące zainteresowanie:
EMILY
Siedziałam w barze popijając Mojito. Czekałam na Evę, która miała się zjawić tu już pół godziny temu. Zauważyłam, że pracuje tu nowy barman. Irytujący barman. Denerwowało już mnie spóźnialstwo Evy, więc wyjęłam telefon i napisałam jej smsa, że ma się pospieszyć. Chwilę później dostałam odpowiedź „Jadę od Liama, sekunda i jestem”. Jasne. Pewnie nawet od niego nie wyszła, tylko miziają się w jego pokoju. W zasadzie to ją rozumiem. Od kiedy jesteśmy z Louisem parą też chcemy jak najdłużej i najczęściej być blisko siebie. Dopiłam szybko ostatni łyk drinka i wyszłam. Napisałam przyjaciółce, że idę poszukać jakiś fajnych łaszków w galerii obok i ma zadzwonić kiedy będzie w środku. Jutro są urodziny Maxa, które urządzamy u nas w domu. Będzie sporo osób, naprawdę sporo. Po godzinie nieefektywnych poszukiwań odebrałamtelefon od Evy, że już jest. Spotkałyśmy się w Topshopie. Dziewczyna była cała w skowronkach. Pokazała mi bransoletkę, którą dostała od Liama. Były do niej doczepione ich imiona, serduszko i kilka innych rzeczy, które jakoś się z nimi wiązały. Eva bardzo szybko znalazła ciuszki dla siebie. Ja nie znalazłam nic, oprócz pary kolczyków…
- Emily, mam już tego dość. Wchodź do przymierzalni, zaraz Ci coś przyniosę. – powiedziała Eva.
Kilka minut później moja przymierzalnia wypełniła się całą masą nowych rzeczy.
Przymierzyłam czarną krótką sukienkę, beżową lekko dłuższą, biały top, czerwone rurki, szarą tunikę, granatową tunikę, sukienkę w kokardki, w kółka, sukienkę z dekoltem w serek, w łódkę, czarne spodnie i różowy top. We wszystkim wyglądałam beznadziejnie.
- Z takim podejściem nic nie kupisz. Masz, zakładaj to!- Eva rzuciła w moim kierunku białą sukienkę w różyczki.
Założyłam.
- Niee, nie biorę. – odpowiedziałam.
- Właśnie, że bierzesz. To i te czarne buty, zaraz też znajdziemy rajstopki. Słuchaj, wiem, że tęsknisz za Louisem, ale to tylko dwa tygodnie! Za dwa dni go znów zobaczysz. Jutro są urodziny Twojego brata, masz się świetnie bawić i świetnie wyglądać. – prawie wręcz nakrzyczała na mnie Eva.
- No doooobra, wezmę ją. – odparłam bez przekonania, wpatrując się w wysokie lustro.
Faktycznie mój humor miał związek z wyjazdem Louisa. Co prawda codziennie rozmawialiśmy przez telefon ale chciałam już się z nim spotkać. Dotknąć jego twarzy, rozczochrać zawsze starannie ułożone włosy, pośmiać się z jego głupich dowcipów. Louis wyjechał do Francji, do swojej rodziny. Jeden z jego kuzynów miał wypadek i chłopak pojechał by go wspierać.
- Dobra, to co, jedziemy się spotkać z Natem? Pamiętasz, że obiecałyśmy pomóc mu w wyborze stroju na jutro, żeby zrobił wrażenie na tej lasce, którą poznał parę dni temu? – zapytała Eva.
- Tak, jasne, pamiętam.- nie pamiętałam.
***
Impreza się rozkręcała. Przychodziło coraz więcej osób. Niektórzy już ładnie pijani, niektórzy całkowicie trzeźwi - co niedługo i tak miało się zmienić.
Siedzieliśmy w kuchni. Ja, Eva, Directionerzy, oprócz oczywiście nieobecnego Louisa, zestresowany przyjściem Claudii Nate, Charlie i Francisco. Ci ostatni jak zwykle skręcali blanty. Częstowali nas, lecz na razie wystarczył mi zwykły papieros popijany piwem. Nie powiem, że nie zazdrościłam Evie, która siedziała na kolanach swojego ukochanego i wygłupiała się z nim. Do kuchni wszedł Max, zauważyłam, że spojrzał na Evę z lekkim smutkiem. Nadal mu się podobała. Widziałam to. Był już mocno wcięty. Wypiliśmy dwie kolejki za jego zdrowie.
Kolejne godziny mijały całkiem przyjemnie. Razem z setką innych osób tańczyliśmy, piliśmy i paliliśmy. Impreza rozkręciła się na dobre. Wódka lała się litrami. Tak jak obiecałam Evie – bawiłam się całkiem przyzwoicie. Szybkie spojrzenie w stronę Zayn’a i Niall’a – obściskują się na kanapach z dwoma szatynkami. Dobrze, niech korzystają. Szłam po kolejnego drinka kiedy Eva porwała mnie na parkiet. Totalnie zatraciłyśmy się w muzyce dobiegającej z wielkich głośników. Dziewczyna miała chwilę wolną, zostawiła Liama z Harrym, którym znów trzeba było się zaopiekować. Zauważyłam, że standardowo podarły się jej rajstopy. Nie mam pojęcia jak ona to robi.
Muzyka grała bardzo głośno, zamknęłam oczy i wirowałam. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ręcę. Otworzyłam oczy. Zjaranemu Charliemu zachciało się tańczyć. Nie sądziłam, że dożyję chwili kiedy ten chłopak będzie chciał tańczyć. Obok mnie Eva wywijała z solenizantem, nie zdziwiłabym się, gdyby był to dla niego najlepszy prezent. Mój braciszek ledwo trzymał się na nogach, ale tańczył. Jednak nie było mu dane cieszyć się tą chwilą długo, bo chwilę później pojawił się Liam i ku radości dziewczyny przejął ją.
Zanurkowali razem dalej w tłum. Zrezygnowany Max wyszedł, zapewne skręcić sobie kolejnego blanta.
- Proszę, daj mi odpocząć Charlie, nie czuję już nóg!- powiedziałam wesoło.
- Dobra, zatańczymy jedną piosenkę i pójdziemy zapalić – zgodził się Charlie.
Oczywiście obietnicy nie spełnił i trzymał mnie w swoich ramionach dobre kilkanaście kolejnych minut. Moje nogi naprawdę zaczęły mnie boleć, więc siłą wyrwałam się i przeszłam przez tłum w kierunku tarasu. Zastałam tam smutnego Nialla. Podeszłam do niego, chwytając po drodze dwa piwa i usiadłam obok. Chłopak na mój widok się rozweselił.
- Czemu się nie bawisz z resztą?
- Moja partnerka gdzieś zniknęła.- wzruszył ramionami.
W tym momencie w drzwiach pojawiła się drobna szatynka, którą wspominał. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się zawadiacko i wstał do dziewczyny.
Posiedziałam chwilę sama, dopiłam piwo i wróciłam do środka, chcąc odnaleźć Evę. Przedzierałam się przez tłum tańczących ludzi, kiedy niespodziewanie ktoś zagrodził mi drogę. Uniosłam do góry głowę i zobaczyłam Charliego. Uśmiechnęłam się do niego oznajmiając, że nie ma szans, nie będę z nim więcej tańczyła. Niespodziewanie zakończył mój mały monolog pocałunkiem. Z powodu wielkiego szoku moja reakcja była lekko opóźniona. Odsunęłam się od niego zdziwiona i zła. Odwróciłam głowę. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Naprzeciwko mnie stał Louis wpatrzony w naszą dwójkę.
- Lou? – mój głos był cichy i niepewny.
Tomlinson spojrzał mi prosto w oczy i zacisnął mocno szczękę. Co się właśnie stało? Co się do cholery właśnie stało?! Ruszyłam w kierunku Louisa mocno odpychając zadowolonego Charliego.
- Em, czekaj! – krzyknął za mną.
Louis odwrócił się prędko i pomaszerował w kierunku wyjścia. Odpychałam ludzi, którzy co chwilę stawali mi na drodze i wybiegłam za nim na zewnątrz. Zauważyłam jak wsiada do samochodu i z piskiem opon odjeżdża. Na moim policzku pojawiła się łza. Za chwilę kolejna a za nią następna. Stałam przed domem, trzęsąc się z zimna i patrząc w miejsce, w którym przed chwilą zniknęło ciemne auto. Poczułam nakładaną mi na ramiona kurtkę. Odwróciłam się i zobaczyłam Evę.
- Będzie dobrze. To zwykłe nieporozumienie. Chodź, idziemy spać na górę, a jutro wszystko się wyjaśni. – powiedziała Eva i zabrała mnie do mojego pokoju.
P.S. Im więcej Was tu będzie zaglądało i komentowało tym lepiej dla Was, więc przekazujcie wieść o naszym wspaniałym opowiadaniu innym fanom 1D ♥
poniedziałek, 21 listopada 2011
Your Song
Lecimy dalej, powoli wszystko zaczyna się rozkręcać. I komentujcie, jakby to powiedział Liam, if not you smell of poo poo!
+ po prawej stronie na dole pojawił się kontakt do nas, więc klikajcie i w razie czego jesteśmy do Waszej dyspozycji na twitterze!
EMILY
O rany, nie sądziłam, że tak szybko wkręcę się w kogoś. Tak bardzo. Jednak stało się. Chyba Louis najbardziej zaimponował mi tym, że się nie poddawał. Cały czas starał się zwrócić moją uwagę na siebie. No i udało mu się. Oficjalnie jesteśmy parą.
Kiedy rano sprawdziłam moje facebookowe powiadomienia, aż się zdziwiłam. 150 osób polubiło zmianę mojego statusu. Oczywiście były też sarkastyczne komentarze pod spodem. Charlie na przykład nie omieszkał napisać, iż nie widzi przyszłości tego związku. No trudno, zawsze miał problemy ze wzrokiem.
Czekałam właśnie na przybycie Evy, aby zwierzyć się jej ze wszystkiego oraz wypytać o wszystkie szczegóły dotyczące jej wczorajszej randki, kiedy do pokoju wparował Max.
- Jestem na Ciebie zły. Bardzo zły. – powiedział mój starszy brat bardzo groźnym tonem i usiadł obok mnie na łóżku. Powiedz mi – kontynuował – do czego to doszło, żebym o Twoim nowym chłopaku dowiadywał się z facebooka?!
- Max… Chciałam Ci powiedzieć. Ale to Twoja wina! Nigdy Cię nie ma w domu. Zawsze jaracie z chłopakami w domu któregoś z nich! Ale dobrze, teraz mam chwilę, to możemy porozmawiać. – odpowiedziałam.
- Oj dobra, dobra. Nie złość się już ślicznotko. Widzę, że promieniejesz. To co to za szczęśliwiec? Chcę wiedzieć wszystko! – rzekł już radośnie.
- Niestety będziecie musieli porozmawiać później, bo teraz Emily jest moja, na wyłączność. – powiedziała Eva wchodząc do pokoju w towarzystwie czteropaku, na którego widok się uśmiechnęłam.
- W końcu się zjawiłaś! – powiedziałam rzucając się jej na szyję.
Po kilku godzinach i kilku czteropakach wymieniłyśmy się wszystkimi informacjami, którymi chciałyśmy. Opowiedziałam Evie o tym, jak Louis zabrał mnie na spacer, jak nazrywał dla mnie kwiatków z czyjegoś ogródka, jak byliśmy na fantastycznej randce w McDonald’s. Eva także opowiedziała mi swoje przygody z Liamem.
Nasz wyborny humor sprawił, że zapragnęłyśmy pospacerować. Szybko zarzuciłyśmy na siebie płaszcze i po cichu wymknęłyśmy się z mojego domu. Kiedy tylko zatrzasnęłyśmy drzwi wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem. Już nie pamiętam co go wywołało. To, że przewróciłam doniczkę z kwiatkiem, która się rozbiła, czy wspaniała gleba Evy. Tak, to była zdecydowanie gleba Evy.
Kiedy tak spacerowałyśmy, nagle spostrzegłyśmy, że nigdy nie doceniałyśmy piękna tak dobrze nam znanych, londyńskich ulic. Spowodowało to, że zapragnęłyśmy wykrzyczeć to wszystkim napotkanym ludziom. Nie był to dobry pomysł, również dlatego, że zegary wskazywały godzinę drugą w nocy. Jednemu z zaczepianych panów, temu z sumiastym wąsem i grubymi okularami nie spodobał się fakt, że chcemy z nim porozmawiać na temat pięknych, wysokich latarni ulicznych i wspaniałych koszy na śmieci. Wezwał policję, której powiedział, że zakłócamy ciszę nocną i porządek. Chciałyśmy uciec, jednak to też nie był dobry pomysł. Pokonałyśmy kilka metrów, kiedy złamał mi się obcas. Zaskutkowało to tym, że stanęłam krzywo i skręciłam kostkę. Kiedy Eva, próbowała mi pomóc iść dalej, starszy pan nas dogonił. Złapał Evę za rękę i wykrzyczał, że nigdzie się dalej nie ruszymy dopóki nie przyjedzie policja. Wspaniale. Eva się szarpała, jednak starszy pan okazał się być bardzo silnym mężczyzną. Nie minęła chwila, a naszym oczom ukazało się dwóch panów policjantów. Akurat kiedy pod wpływem emocji Eva uderzyła mężczyznę swoją torebką w głowę.
- To one! One! Proszę je aresztować! Widzicie jak się zachowują! – wykrzyczał okularnik.
- Witam, to pan nas wzywał rozumiem? – zapytał policjant.
- Oczywiście, że ja! – odkrzyknął mężczyzna.
Kilkanaście minut spieraliśmy się o to, co zaszło przed przyjazdem mundurowych. Na naszą niekorzyść wpływał fakt, że byłyśmy nietrzeźwe i z tego co zdążyłam wyłapać z rozmowy, jeden z policjantów dobrze znał awanturnika. Żeby wszystko wyjaśnić, policjanci zdecydowali, że zabiorą nas na komisariat.
Nagle wydarzył się cud. Czarne, sportowe auto zatrzymało się koło nas i wysiadł z niego Zayn.
- Witam panów, czy jest jakiś problem? – zapytał pewnie chłopak.
- Proszę wrócić do auta. – odpowiedział jeden z policjantów.
- Zaraz… Czy Ty przypadkiem nie jesteś z tej kapeli? One Direction, tak? Moja córka was uwielbia! – powiedział drugi policjant.
Wiedziałam, że nasze kłopoty dobiegły końca. Nie myliłam się. Zayn dając policjantowi dwie wejściówki na swój koncert uratował nas od podróży na komisariat. Ku rozpaczy starszego pana.
- Właśnie jadę do chłopaków, zabieracie się ze mną? – spytał wesoło.
- Jasne! – odparła bez namysłu Eva.
- Mimo, że bym chciała, nie dam rady. – spojrzałam na swoją stopę. Bolała jak cholera.
- Nie ma najmniejszego problemu.- mówiąc to, chwycił mnie na ręcę i tak przetransportował do swojego samochodu. – A na miejscu coś wykombinujemy – dokończył.
Kiedy przekroczyliśmy próg domu Louisa usłyszeliśmy podniesione, radosne głosy. Pomyślałam, że na pewno grają na Xboxie pijąc przy okazji wszelakie wysokoprocentowe trunki. Nie myliłam się. Kiedy wchodziliśmy do pokoju Zayn nadal trzymał mnie na rękach mimo, iż chciałam iść sama. Od razu mój wzrok odnalazł Louisa. Zauważyłam jak w ułamku sekundy jego uśmiech znika, a na jego miejsce wchodzi ścisk zębów. Zayn pewnie też to zauważył, bo szybko posadził mnie na fotelu.
- Musisz się zaopiekować swoją księżniczką, bo skręciła kostkę – powiedział Zayn uśmiechając się.
- Cześć Louis! – powiedziałam do niego.
- Cześć Em, cześć- odpowiedział dając mi buziaka w policzek.
O rany. Jak on wtedy ślicznie pachniał. Chciałam go schrupać na miejscu. Pociągnęłam go do siebie na fotel i wtuliłam się w jego koszulę. Całkowicie zapomniałam o bólu kostki.
- Jak to się stało, że do nas zawitałyście? – Liam zapytał Evę, która również się właśnie w niego wtulała. To pytanie przywróciło Evie energię i zaczęła szczegółowo opowiadać o naszym spacerze chłopcom.
- To co, zająć się Twoją bolącą stópką? – szepnął mi do ucha Louis.
Zdobyłam się jedynie na ciche mruczenie, które Louis prawidłowo zrozumiał jako potwierdzenie.
Eva nadal opowiadała nasze przygody, trochę je ubarwiając i mocno gestykulując, które powodowały fale śmiechu chłopców, kiedy Louis wziął mnie na ręcę i niepostrzeżenie wymknęliśmy się do jego pokoju.
Jego obecność sprawiała, że moje serce biło szybciej. Rany, był taki cudowny. Jego oczy, jego włosy, jego dłonie, które właśnie gładziły moje włosy… jego usta… usta, które właśnie zetknęły się z moimi powodując, że moje serce zabiło jeszcze szybciej.
***
EVA
7.15. Fuck. Spóźnię się.
W łazience myjąc zęby sięgnęłam po telefon.
- Halo ? - usłyszałam zaspany głos w słuchawce.
-Nate, wskakuj w samochód, wieziesz mnie do szkoły, TERAZ!
W odpowiedzi usłyszałam jakiś bełkot i chłopak rozłączył się. Skurwysyn. Nienawidze sie spóźniać! W dodatku w naszej elitarnej szkole nie wpuszczają spóźnialskich, a wagarowiczów natychmiast zgłaszają rodzicom. Jeśli o to chodzi miałam przesrane. Co robić, co robić?!
Zayn!
-Odbierz... Oooodbierz błaaagaaaaaaaaaammmmmm
-Halo?
-Zayn! Musisz mnie podwieźć do szkoły! Proszę!
-Nie ma problemu, za 15 minut wychodź.
Rzuciłam telefon na łóżko i szybko wygrzebałam z szafy czarne rurki z wysokim stanem, piaskową luźną koszulke i czarny żakiet. Na szyje parę złotych i czarnych naszyjników. Do czarnej torby wrzuciłam pare zeszytów i długopisów. Włosy związałam w długi luźny warkocz.
Miałam jeszcze 3 minuty, więc pobiegłam do kuchni po jabłko na drogę. Założyłam czarne botki i milutkie czarne sztuczne futerko w leopardzie centki. Wychodząc z domu owinęłam jeszcze wokół szyi gruby wełniany szalik.
- Dzięki, kocham Cie! - powiedziałam wsiadając do czarnego audi.
- Wiem, młoda, wiem! - zaśmiał się Zayn i ruszył spod mojego domu.
- Nie obudziłam Cię telefonem?
- Nie, nie martw się. Przez kilka dni zostaje u nas synek mojej siostry, obudził się i musiałem dać mu jeść.
- OOOOO, SŁODKO - powiedziałam po części sarkastycznie, a po części szczerze. Chłopak zajmujący się dziećmi to najpiękniejszy widok na świecie.
- Myślałem, że jeździcie do szkoły razem z Em.
- Tylko wtedy, kiedy mamy na tą samą godzinę. Jestem w klasie niżej.
- Serio? - spojrzał zdziwiony - Byłem pewien, że jesteście typem przyjaciółek, które wszędzie są razem. Na lekcjach, przerwach, po szkole.
- Nie ma mowy, zwariowałabym! - zaśmiałam się - O jesteśmy, jeszcze raz wielkie dzięki!
Wysiadłam z samochodu. Niechętnie ruszyłam przez dziedziniec w stronę wiekich brązowych drzwi wejściowych. Zaczyna się kolejny nudny poniedziałek.
***
Dzień wlókł się niemiłosiernie. Wydłużyła go jeszcze nieobecność Emily. Zostanie przez kilka dni w domu z powodu skręconej kostki. Zapewne pod opieką Doktora Tomlinsona.
Wreszcie skończyłam ostatnią lekcje i skierowałam się do wyjścia. Na dziedzińcu przed szkołą panował jakiś rozgardiasz, pewnie znowu jacyś mający się bić chłopcy albo inna sprawa, która kompletnie mnie nie obchodzi ani nie dotyczy. Bardziej nie mogłam się mylić. Sprawa, która spowodowała zamieszanie bardzo mnie obchodziła i dotyczyła. Cały ten szum odnosił się mojego jeszczenieoficjalnie chłopaka, stojącego przy swoim samochodzie. Rozmawiał z jakimiś dwiema dziewczynami wyglądającymi na bardzo podekscytowane. Zapomniałam już, że nie jest jakimś tam zwyczajnym chłopakiem, a znanym na całe wyspy członkiem One Direction. Widząc mnie przerwał w połowie zdania, uśmiechnął się i lekko pomachał. Dziewczyny podążyły za jego wzrokiem i z zazdrością spojrzały na mnie. Odeszły szepcząc między sobą i zatrzymały kawałek dalej, żeby poobserować poczynania Liama. To samo robiła cała masa innych dziewczyn. Podeszłam do niego, lekko obiął mnie w talii, wyszeptał 'Cześć piękna' i dał buziaka w policzek. Odjechaliśmy odprowadzeni kilkudziesięcioma spojrzeniami.
***
Weszliśmy do studia. Payne wskazał duży fotel przy konsolach. Rzuciłam na niego płaszcz i już chciałam siadać, kiedy Liam lekko złapał mnie za rękę.
- Naciśniesz ten guzik jak dam Ci znak - pokazał czerwony przycisk z napisem REC - a potem ten - zielony z napisem ON .
Rozsiadłam się w fotelu i przycisnęłam przyciski kiedy Liam pokazał uniesiony kciuk. Całe pomieszczenie wypełniła muzyka i chłopak zaczął śpiewać. Po chwili rozpoznałam jakąś znaną piosenkę, nie potrafiłam powiedzieć jaką.
It's a little bit funny this feeling inside
I'm not one of those who can easily hide
I don't have much money but boy if I did
I'd buy a big house where we both could live
Czułam jakby śpiewał ją bezpośrednio do mnie. Całkiem przyjemnie.
And you can tell everybody this is your song
It may be quite simple but now that it's done
I hope you don't mind
I hope you don't mind that I put down in words
How wonderful life is while you're in the world
Kończąc posłał mi buziaka. Złapałam go i przyłożyłam sobie do ust. Zaśmialiśmy się.
- Co powiesz na towarzyszenie nam przy wywiadzie? Z tego co wiem Em też będzie. PRZYKUŚTYKA - obśmiał się Liam i oddał klucze do studia.
Wsiedlismy do samochodu i pojechaliśmy gdzieś, nie wiem gdzie, gdzie chłopcy mieli mieć wywiad z dziewczyną z którą rozmawiali już nie raz. Z tego co mówił Payne, lubili z nią rozmawiać, bo jej wywiady były dobrą zabawą. Przed budynkiem pod który podjechaliśmy czekała już cała ekipa. Widząc Em kuśtykającą przy boku Louisa, zaczęlismy ich z Liamem naśladować, wywołując śmiech Nialla. Śmiech którego nigdy nie mógł opanować. Całą drogę do jakiegoś biura towarzyszyły nam kwiki, chrumknięcia i inne dźwięki wydobywające się z niemogącego się powstrzymać irlandczyka.
Przywitaliśmy się z trochę przysadzistą brunetką, która oznajmiła nam, ze chciałaby dziś porozmawiac z kazdym z chłopaków osobno. Na pierwszy ogień poszedł Harry, a my usadowiliśmy się na kanapie poza kadrem żeby czasem dorzucić swoje 3 grosze.
- Harry, czy ostatnio coś zmieniło się w zespole? - zapytała dziewczyna.
- Tak.. - odpowiedział smutnym głosem - Lourry już nie istnieje.
- Słucham?!
- Znalazł sobie kogoś kto lepiej mizia jego zgrabny tyłeczek - w końcu nie udało się mu powstrzymać śmiechu i parsknął opluwając monitor. Dziewczyna już chciała zadać kolejne pytanie kiedy Loczek zrobił zrozpaczoną minę i krzyknął - ALE TO NIE WSZYSTKO! LIAM TEŻ ZNALAZŁ SOBIE KOGOŚ LEPSZEGO! UMRE SAMOTNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tuż nad moim uchem Niall krztusił się ze śmiechu.
- Zawsze masz mnie! - krzyknął Zayn, na co Harry posłał mu gardzące spojrzenie. Tego już było za wiele, blondyn zaczął się śmiać zagłuszając wszystko inne.
+ po prawej stronie na dole pojawił się kontakt do nas, więc klikajcie i w razie czego jesteśmy do Waszej dyspozycji na twitterze!
EMILY
O rany, nie sądziłam, że tak szybko wkręcę się w kogoś. Tak bardzo. Jednak stało się. Chyba Louis najbardziej zaimponował mi tym, że się nie poddawał. Cały czas starał się zwrócić moją uwagę na siebie. No i udało mu się. Oficjalnie jesteśmy parą.
Kiedy rano sprawdziłam moje facebookowe powiadomienia, aż się zdziwiłam. 150 osób polubiło zmianę mojego statusu. Oczywiście były też sarkastyczne komentarze pod spodem. Charlie na przykład nie omieszkał napisać, iż nie widzi przyszłości tego związku. No trudno, zawsze miał problemy ze wzrokiem.
Czekałam właśnie na przybycie Evy, aby zwierzyć się jej ze wszystkiego oraz wypytać o wszystkie szczegóły dotyczące jej wczorajszej randki, kiedy do pokoju wparował Max.
- Jestem na Ciebie zły. Bardzo zły. – powiedział mój starszy brat bardzo groźnym tonem i usiadł obok mnie na łóżku. Powiedz mi – kontynuował – do czego to doszło, żebym o Twoim nowym chłopaku dowiadywał się z facebooka?!
- Max… Chciałam Ci powiedzieć. Ale to Twoja wina! Nigdy Cię nie ma w domu. Zawsze jaracie z chłopakami w domu któregoś z nich! Ale dobrze, teraz mam chwilę, to możemy porozmawiać. – odpowiedziałam.
- Oj dobra, dobra. Nie złość się już ślicznotko. Widzę, że promieniejesz. To co to za szczęśliwiec? Chcę wiedzieć wszystko! – rzekł już radośnie.
- Niestety będziecie musieli porozmawiać później, bo teraz Emily jest moja, na wyłączność. – powiedziała Eva wchodząc do pokoju w towarzystwie czteropaku, na którego widok się uśmiechnęłam.
- W końcu się zjawiłaś! – powiedziałam rzucając się jej na szyję.
Po kilku godzinach i kilku czteropakach wymieniłyśmy się wszystkimi informacjami, którymi chciałyśmy. Opowiedziałam Evie o tym, jak Louis zabrał mnie na spacer, jak nazrywał dla mnie kwiatków z czyjegoś ogródka, jak byliśmy na fantastycznej randce w McDonald’s. Eva także opowiedziała mi swoje przygody z Liamem.
Nasz wyborny humor sprawił, że zapragnęłyśmy pospacerować. Szybko zarzuciłyśmy na siebie płaszcze i po cichu wymknęłyśmy się z mojego domu. Kiedy tylko zatrzasnęłyśmy drzwi wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem. Już nie pamiętam co go wywołało. To, że przewróciłam doniczkę z kwiatkiem, która się rozbiła, czy wspaniała gleba Evy. Tak, to była zdecydowanie gleba Evy.
Kiedy tak spacerowałyśmy, nagle spostrzegłyśmy, że nigdy nie doceniałyśmy piękna tak dobrze nam znanych, londyńskich ulic. Spowodowało to, że zapragnęłyśmy wykrzyczeć to wszystkim napotkanym ludziom. Nie był to dobry pomysł, również dlatego, że zegary wskazywały godzinę drugą w nocy. Jednemu z zaczepianych panów, temu z sumiastym wąsem i grubymi okularami nie spodobał się fakt, że chcemy z nim porozmawiać na temat pięknych, wysokich latarni ulicznych i wspaniałych koszy na śmieci. Wezwał policję, której powiedział, że zakłócamy ciszę nocną i porządek. Chciałyśmy uciec, jednak to też nie był dobry pomysł. Pokonałyśmy kilka metrów, kiedy złamał mi się obcas. Zaskutkowało to tym, że stanęłam krzywo i skręciłam kostkę. Kiedy Eva, próbowała mi pomóc iść dalej, starszy pan nas dogonił. Złapał Evę za rękę i wykrzyczał, że nigdzie się dalej nie ruszymy dopóki nie przyjedzie policja. Wspaniale. Eva się szarpała, jednak starszy pan okazał się być bardzo silnym mężczyzną. Nie minęła chwila, a naszym oczom ukazało się dwóch panów policjantów. Akurat kiedy pod wpływem emocji Eva uderzyła mężczyznę swoją torebką w głowę.
- To one! One! Proszę je aresztować! Widzicie jak się zachowują! – wykrzyczał okularnik.
- Witam, to pan nas wzywał rozumiem? – zapytał policjant.
- Oczywiście, że ja! – odkrzyknął mężczyzna.
Kilkanaście minut spieraliśmy się o to, co zaszło przed przyjazdem mundurowych. Na naszą niekorzyść wpływał fakt, że byłyśmy nietrzeźwe i z tego co zdążyłam wyłapać z rozmowy, jeden z policjantów dobrze znał awanturnika. Żeby wszystko wyjaśnić, policjanci zdecydowali, że zabiorą nas na komisariat.
Nagle wydarzył się cud. Czarne, sportowe auto zatrzymało się koło nas i wysiadł z niego Zayn.
- Witam panów, czy jest jakiś problem? – zapytał pewnie chłopak.
- Proszę wrócić do auta. – odpowiedział jeden z policjantów.
- Zaraz… Czy Ty przypadkiem nie jesteś z tej kapeli? One Direction, tak? Moja córka was uwielbia! – powiedział drugi policjant.
Wiedziałam, że nasze kłopoty dobiegły końca. Nie myliłam się. Zayn dając policjantowi dwie wejściówki na swój koncert uratował nas od podróży na komisariat. Ku rozpaczy starszego pana.
- Właśnie jadę do chłopaków, zabieracie się ze mną? – spytał wesoło.
- Jasne! – odparła bez namysłu Eva.
- Mimo, że bym chciała, nie dam rady. – spojrzałam na swoją stopę. Bolała jak cholera.
- Nie ma najmniejszego problemu.- mówiąc to, chwycił mnie na ręcę i tak przetransportował do swojego samochodu. – A na miejscu coś wykombinujemy – dokończył.
Kiedy przekroczyliśmy próg domu Louisa usłyszeliśmy podniesione, radosne głosy. Pomyślałam, że na pewno grają na Xboxie pijąc przy okazji wszelakie wysokoprocentowe trunki. Nie myliłam się. Kiedy wchodziliśmy do pokoju Zayn nadal trzymał mnie na rękach mimo, iż chciałam iść sama. Od razu mój wzrok odnalazł Louisa. Zauważyłam jak w ułamku sekundy jego uśmiech znika, a na jego miejsce wchodzi ścisk zębów. Zayn pewnie też to zauważył, bo szybko posadził mnie na fotelu.
- Musisz się zaopiekować swoją księżniczką, bo skręciła kostkę – powiedział Zayn uśmiechając się.
- Cześć Louis! – powiedziałam do niego.
- Cześć Em, cześć- odpowiedział dając mi buziaka w policzek.
O rany. Jak on wtedy ślicznie pachniał. Chciałam go schrupać na miejscu. Pociągnęłam go do siebie na fotel i wtuliłam się w jego koszulę. Całkowicie zapomniałam o bólu kostki.
- Jak to się stało, że do nas zawitałyście? – Liam zapytał Evę, która również się właśnie w niego wtulała. To pytanie przywróciło Evie energię i zaczęła szczegółowo opowiadać o naszym spacerze chłopcom.
- To co, zająć się Twoją bolącą stópką? – szepnął mi do ucha Louis.
Zdobyłam się jedynie na ciche mruczenie, które Louis prawidłowo zrozumiał jako potwierdzenie.
Eva nadal opowiadała nasze przygody, trochę je ubarwiając i mocno gestykulując, które powodowały fale śmiechu chłopców, kiedy Louis wziął mnie na ręcę i niepostrzeżenie wymknęliśmy się do jego pokoju.
Jego obecność sprawiała, że moje serce biło szybciej. Rany, był taki cudowny. Jego oczy, jego włosy, jego dłonie, które właśnie gładziły moje włosy… jego usta… usta, które właśnie zetknęły się z moimi powodując, że moje serce zabiło jeszcze szybciej.
***
EVA
7.15. Fuck. Spóźnię się.
W łazience myjąc zęby sięgnęłam po telefon.
- Halo ? - usłyszałam zaspany głos w słuchawce.
-Nate, wskakuj w samochód, wieziesz mnie do szkoły, TERAZ!
W odpowiedzi usłyszałam jakiś bełkot i chłopak rozłączył się. Skurwysyn. Nienawidze sie spóźniać! W dodatku w naszej elitarnej szkole nie wpuszczają spóźnialskich, a wagarowiczów natychmiast zgłaszają rodzicom. Jeśli o to chodzi miałam przesrane. Co robić, co robić?!
Zayn!
-Odbierz... Oooodbierz błaaagaaaaaaaaaammmmmm
-Halo?
-Zayn! Musisz mnie podwieźć do szkoły! Proszę!
-Nie ma problemu, za 15 minut wychodź.
Rzuciłam telefon na łóżko i szybko wygrzebałam z szafy czarne rurki z wysokim stanem, piaskową luźną koszulke i czarny żakiet. Na szyje parę złotych i czarnych naszyjników. Do czarnej torby wrzuciłam pare zeszytów i długopisów. Włosy związałam w długi luźny warkocz.
Miałam jeszcze 3 minuty, więc pobiegłam do kuchni po jabłko na drogę. Założyłam czarne botki i milutkie czarne sztuczne futerko w leopardzie centki. Wychodząc z domu owinęłam jeszcze wokół szyi gruby wełniany szalik.
- Dzięki, kocham Cie! - powiedziałam wsiadając do czarnego audi.
- Wiem, młoda, wiem! - zaśmiał się Zayn i ruszył spod mojego domu.
- Nie obudziłam Cię telefonem?
- Nie, nie martw się. Przez kilka dni zostaje u nas synek mojej siostry, obudził się i musiałem dać mu jeść.
- OOOOO, SŁODKO - powiedziałam po części sarkastycznie, a po części szczerze. Chłopak zajmujący się dziećmi to najpiękniejszy widok na świecie.
- Myślałem, że jeździcie do szkoły razem z Em.
- Tylko wtedy, kiedy mamy na tą samą godzinę. Jestem w klasie niżej.
- Serio? - spojrzał zdziwiony - Byłem pewien, że jesteście typem przyjaciółek, które wszędzie są razem. Na lekcjach, przerwach, po szkole.
- Nie ma mowy, zwariowałabym! - zaśmiałam się - O jesteśmy, jeszcze raz wielkie dzięki!
Wysiadłam z samochodu. Niechętnie ruszyłam przez dziedziniec w stronę wiekich brązowych drzwi wejściowych. Zaczyna się kolejny nudny poniedziałek.
***
Dzień wlókł się niemiłosiernie. Wydłużyła go jeszcze nieobecność Emily. Zostanie przez kilka dni w domu z powodu skręconej kostki. Zapewne pod opieką Doktora Tomlinsona.
Wreszcie skończyłam ostatnią lekcje i skierowałam się do wyjścia. Na dziedzińcu przed szkołą panował jakiś rozgardiasz, pewnie znowu jacyś mający się bić chłopcy albo inna sprawa, która kompletnie mnie nie obchodzi ani nie dotyczy. Bardziej nie mogłam się mylić. Sprawa, która spowodowała zamieszanie bardzo mnie obchodziła i dotyczyła. Cały ten szum odnosił się mojego jeszczenieoficjalnie chłopaka, stojącego przy swoim samochodzie. Rozmawiał z jakimiś dwiema dziewczynami wyglądającymi na bardzo podekscytowane. Zapomniałam już, że nie jest jakimś tam zwyczajnym chłopakiem, a znanym na całe wyspy członkiem One Direction. Widząc mnie przerwał w połowie zdania, uśmiechnął się i lekko pomachał. Dziewczyny podążyły za jego wzrokiem i z zazdrością spojrzały na mnie. Odeszły szepcząc między sobą i zatrzymały kawałek dalej, żeby poobserować poczynania Liama. To samo robiła cała masa innych dziewczyn. Podeszłam do niego, lekko obiął mnie w talii, wyszeptał 'Cześć piękna' i dał buziaka w policzek. Odjechaliśmy odprowadzeni kilkudziesięcioma spojrzeniami.
***
Weszliśmy do studia. Payne wskazał duży fotel przy konsolach. Rzuciłam na niego płaszcz i już chciałam siadać, kiedy Liam lekko złapał mnie za rękę.
- Naciśniesz ten guzik jak dam Ci znak - pokazał czerwony przycisk z napisem REC - a potem ten - zielony z napisem ON .
Rozsiadłam się w fotelu i przycisnęłam przyciski kiedy Liam pokazał uniesiony kciuk. Całe pomieszczenie wypełniła muzyka i chłopak zaczął śpiewać. Po chwili rozpoznałam jakąś znaną piosenkę, nie potrafiłam powiedzieć jaką.
It's a little bit funny this feeling inside
I'm not one of those who can easily hide
I don't have much money but boy if I did
I'd buy a big house where we both could live
Czułam jakby śpiewał ją bezpośrednio do mnie. Całkiem przyjemnie.
And you can tell everybody this is your song
It may be quite simple but now that it's done
I hope you don't mind
I hope you don't mind that I put down in words
How wonderful life is while you're in the world
Kończąc posłał mi buziaka. Złapałam go i przyłożyłam sobie do ust. Zaśmialiśmy się.
- Co powiesz na towarzyszenie nam przy wywiadzie? Z tego co wiem Em też będzie. PRZYKUŚTYKA - obśmiał się Liam i oddał klucze do studia.
Wsiedlismy do samochodu i pojechaliśmy gdzieś, nie wiem gdzie, gdzie chłopcy mieli mieć wywiad z dziewczyną z którą rozmawiali już nie raz. Z tego co mówił Payne, lubili z nią rozmawiać, bo jej wywiady były dobrą zabawą. Przed budynkiem pod który podjechaliśmy czekała już cała ekipa. Widząc Em kuśtykającą przy boku Louisa, zaczęlismy ich z Liamem naśladować, wywołując śmiech Nialla. Śmiech którego nigdy nie mógł opanować. Całą drogę do jakiegoś biura towarzyszyły nam kwiki, chrumknięcia i inne dźwięki wydobywające się z niemogącego się powstrzymać irlandczyka.
Przywitaliśmy się z trochę przysadzistą brunetką, która oznajmiła nam, ze chciałaby dziś porozmawiac z kazdym z chłopaków osobno. Na pierwszy ogień poszedł Harry, a my usadowiliśmy się na kanapie poza kadrem żeby czasem dorzucić swoje 3 grosze.
- Harry, czy ostatnio coś zmieniło się w zespole? - zapytała dziewczyna.
- Tak.. - odpowiedział smutnym głosem - Lourry już nie istnieje.
- Słucham?!
- Znalazł sobie kogoś kto lepiej mizia jego zgrabny tyłeczek - w końcu nie udało się mu powstrzymać śmiechu i parsknął opluwając monitor. Dziewczyna już chciała zadać kolejne pytanie kiedy Loczek zrobił zrozpaczoną minę i krzyknął - ALE TO NIE WSZYSTKO! LIAM TEŻ ZNALAZŁ SOBIE KOGOŚ LEPSZEGO! UMRE SAMOTNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tuż nad moim uchem Niall krztusił się ze śmiechu.
- Zawsze masz mnie! - krzyknął Zayn, na co Harry posłał mu gardzące spojrzenie. Tego już było za wiele, blondyn zaczął się śmiać zagłuszając wszystko inne.
niedziela, 20 listopada 2011
My Judgement's Clouded
Jeszcze więcej na zachętę :)
EVA
Zatrzymałam się z otwartą buzią. Scena mająca miejsce przede mną była czymś kompletnie niespodziewanym i byłam zszokowana. Zauważyłam, że Em widząc mnie spieprzyła sytuację.
Będąc dobrą przyjaciółką lekko skinęłam im głową na powitanie, myślać "Oj, jeszcze pogadamy!".
***
Po raz kolejny zadzwoniłam do drzwi. Przestępując z nogi na nogę zapięłam kurtkę pod szyję i zanurzyłam twarz w szaliku.
Zima nadchodzi. Był mroźny, prawie zimowy, wieczór. Brakowało tylko śniegu, który wszystko rozjaśni i nada Londynowi uroku.
Em, oootwóóóórz.. Co ona sobie wyobraża? Bardzo dobrze wie, że czeka ją ta rozmowa. Prędzej czy później. Ona, Louis, park?! Szpilki. Emily w szpilkach. W taką pogodę! A ja o niczym nie wiem..
- No kurwa - mruknęłam pod nosem naciskając dzwonek po raz trzeci wreszcie doczekując się otwarcia drzwi.
Zrzuciłam niedbale płaszcz i buty i rozłożyłam się na fotelu w salonie. Na mtv leciało Foster The People, więc ponciłam trochę pod nosem dopóki Em nie przyszła z dwiema puszkmi piwa.
- Więc.. - wyprostawałam się i spojrzałam przyjaciółce prosto w oczy - Co to było?!
- We wtorek u Harryego spędziliśmy dużo czasu razem, zresztą już wcześniej starał się zwrócić moją uwagę na siebie. I kiedy poznaliśmy się lepiej zaprosił mnie na romantyczną randkę. O ile z Louisem coś takiego jest możliwe - uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzałam na nią podejrzliwie - No lubię go! Jest śmieszny i ładniutki.
- Ale dlaczego.. - kichnęłam. Mama zawsze mówiła, żeby ubierać się odpowiednio do pogody. Nie słuchałam. - Dlaczego powstrzymałam Cię przed pocałowaniem go? Widziałam, że chciałaś. A to przecież ja! Tylko ja! Zrozumiałabym - spojrzałam na nią przepełnionym miłością i słodkością wzrokiem. Roześmiała się.
- Zapamiętam! Widzę, ze coś jeszcze Cię męczy i bardzo chcesz się tym ze mną podzielić!
- Skończyłam sprawę z Francisco - wzięłam ogromnego łyka piwa kończąc je.
- COO?! Przecież to był związek idealny!
- Tak, ale on trochę za bardzo nadużywał tej idealności - mówiąc to miałam na myśli nasz mały układ. Umówiliśmy się, że na imprezach robimy co nam się podoba. I z kim nam się podoba.
- Co masz na myśli?
- Po pewnym czasie Francisco każdy dzień kończył imprezą i latał sobie za panienkami. A raczej był otwarty dla każdej zainteresowanej. Jest wspaniały, uwielbiam go. Jednak jest dla mnie bardizej jak brat. Mimo też pięknej buźki.
To prawda. Francisco był wspaniałym okazem faceta. Zawsze dobrze ubrany. Zazwyczaj w zwykłe wygodne, podarte od szaleństw na rowerze, rurki, podkoszulek odsłaniajacy jego umięśnione ramiona i bluza lub koszula w kratę. Na szczególne okazje zakładał czarną marynarkę. Uwielbiałam szczególne okazje. Pod tym zachęcającym ubraniem, kryło się jescze bardziej zachęcające ciało. Potargana ciemna czupryna wyglądała jak prosto z łóżka i taka właśnie była.
- Dobrze, przekażę Maxowi. Będzie zachwycony! - parsknęłam i lekko uderzyłam ją w ramię - Już 20. Myślę, że czas się ubrać i iść do Nialla.
Szybko przebrałyśmy się we wcześniej wybrane ciuchy. Obydwie miałyśmy lużne czarne bluzko-sukienki na ramiączkach z napisaem 'KEEP CALM AND LOVE ONE DIRECTION' - prezent urodzinowy dla Nialla. Do tego założyłam cienkie czarne rajstopy, białe martensy i czarną długa marynarkę. Em natomiast czarny sweterek i czarne rurki.
Postanowienie na dziś: zrzucić maski wrednych suk i wreszcie dać im się lepiej poznać.
***
Horan mieszkał po drugiej stronie miasta, więc musiałyśmy pare razy przesiadać się do innej linii metra, ale w koncu dotarłyśmy. Blondyn uprzedzał, że imrpeza będzie kameralna, więc nie byłysmy zdziwione, kiedy zobaczyły, że będziemy tylko my i chłopcy z zespołu.
- Masz dziś dokończyć to co zaczełaś! - szepnęłam Em, kiedy weszłyśmy do salonu gdzie chłopcy siedzieli skupieni wokół Xboxa, a na stole stała ogromna ilość alkoholu jak na tak mało osób. Ale co to dla nas.
Jak postanowiłyśmy tak zrobiłyśmy - pokazałysmy chłopakom to jakie naprawdę jesteśmy. Wciąż wredne i sarkastyczne, ale wesołe i rozgadane. Na początku byli dość zaskoczeni, ale ppotem bardzo spodobała im się ta odmiana. Pijąc siedzieliśmy i rozmawialiśmy o muzyce, relacjach damskomęskich, filmach, szkole, życiu. Chłopcy opowiedzieli nam o Xfactor, my o tym jakie jesteśmy super, Oczywiście byli zachwyceniu widząc nasze koszulki i koniecznie chcieli przebyśmy przychodziły w niech na ich koncerty.
Kiedy akcja w salonie znowu skupiła sie na grze na Xboxie i znaczących spojrzeniach Em i Louisa, wyszłam do kuchni po piwo z lodówki. Na chwilę zamyślona usiadłam przy stole.
- Skoro już nie udajecie niedostępnych - Liam usiadł naprzeciwko mnie i pochylił się patrząc mi głęboko w oczach. - Zaryzykuję i spytam Cię czy nie chciałabyś gdzieś ze mną wyskoczyć?
Na samą myśl o spotkaniu z nim sam na sam uśmiechnęłam się w duchu. Albo tak tylko mi się wydawało.
- To znaczy tak?
Zdezdorientowana jego pytaniem, wyrwana z zamyślenia, zająknęłam sie, ale w końcu odpowiedziałam.
- Niech Ci będzie.
- Jutro o 19?
- Idealnie.
Liam z ucieszonym wyrwazem twarzy wstał i wrócił do salonu gdzie cała reszta dopingowała Louisa w przegonieniu Nialla w Need For Speed.
Wyjąwszy z lodówki dwa sześciopaki poszłam za nim, postawiłam piwa na stoliku, wziełam jedno i krzyknęłam "OSTATNI W JACUZZI JEST GŁUPIĄ CIPĄ!" i rzuciłam się w kierunku schodów na dół widząc, że z kanapy podrywa się parę osób. Na dole schodów była już jedynie w bieliźnie, reszte ubrań zrzuciłam po drodze, pozostawiając jako przeszkody dla próbujących mnie dogonić. Weszłam do wcześniej już nastawionego jacuzii, otworzyłam mocno wstrząśnięte piwo i triumfalnie patrzyłam na wbiegających do jacuzziarni. Olbrzymia wanna pomieściła nałą naszą ekipę, wesoło siedzącą i popijającą piwa, kiedy w końcu dotarła nasza Głupia Cipa. Niall nie przejmując się nowym przezwiskiem dumnie wszedł do pokoju.
- Z czego się tak cieszysz, Cipo? - zapytał go Harry.
- Louis tak bardzo nie chciał być głupią cipą, że rzucił grę, mimo, że dojeżdżał już do mety. NIGDY NIE WYGRASZ, TOMLINSON!
- NNNIIIIIEEEE! - Louis wybuchnął udawanym płaczem i wtulił się w ramię Emily, które z rozbawieniem poklepała go po głowie i zaczęła pocieszać jak małe dziecko.
- Dobra, teraz róbcie miejsce dla mnie! - wszyscy spojrzeli na blondyna z żalem, a Zayn rozsiadł się jezcze bardziej obejmując ramionami Liama i Harryego, nadspodziewanie zadowolonych z sytuacji.
- Deal with it.
Wszyscy zaczęli się śmiać, żartować z blondyna, w końcu jednak wpuściliśmy go w nasze kręgi i wesoło rozmawiając wprowadzilimy się w stan, który pozwolił uczynić tę noc pierwszą z wielu naszych skromnych popijaw.
***
Rano o 15, kiedy wstałam, w domu był tylko Niall, Emily i Harry, który tradycyjnie przez pół nocy zaprzyjaźniał się z kibelkiem.
Usiadłam obok przyjaciółki z kubkiem gorącej herbaty.
- Czy Ty przypadkiem nie powinnaś się zbierać? - zapytała Em nie odrywając wzroku od głupiego programu na MTV.
- Niby gdzie?
- "AAA! LIAM SIĘ ZE MNĄ UMÓWIŁ!! AAAAA W CO JA MAM SIĘ UBRAĆ!! AAA!!!!"
Spojrzałam na nią ze zdzwieniem. Rzeczywiście, przypomniałam sobie, o 19 miałam spodziewać się Liama Payne'a pod moimi drzwiami.
- To w co mam się ubrać?
Emily roześmiała się, ściszyła telewizor, odwróciła się do mnie, żeby omówić szczegóły.
***
Stanęłam przed lustrem i zdjęłam ręcznik z głowy. Rozczesałam włosy. Na szczęśćie moja twarz nie wskazywała na kolejny przepity piątek. Na szafie wisiał przygotowany zestaw ubrań. Wszystko idealnie dopasowane.
Stresowałam się. Pierwszy raz od dawna stresowałam się przed spotkaniem. Liama lubiłam najbardziej ze wszystkich directionerów. Móze i nie był tak wygadany jak jego koledzy, ale w przeciwieństwie do nich był inteligentny, a tego właśnie potrzebowałam po związku z Francisciem - zaangażowania, "niemania" wszystkiego w dupie, myślenia nad tym co się robi. W dodatku uwielbiałam go słuchać. Wibracje jego niskiego głosu można było usłyszeć w drugim pokoju. A kiedy zwracał się bezpośrednio do mnie przechodziły mnie ciarki. Był zabawny. Nie w tak głupi sposób jak reszta jego zespołu, ale nie można powiedzieć, ze Liam to nudna osoba, wbrew temu co myślałam poznając go. I na domiar złego dobrze wyglądał. Odkąd dotarło do niego, że przypomina Biebera, postanowił zmienić trochę wizerunek. Koniec z prostymi włoskami, witaj burzo kędziorków. Buty za kostkę zastąpił prostymi conversami, zaczął nosić węższe dponie. Do tego zwykłe t-shirty, bluzy, koszule. Wyglądał naturalnie i bardzo mu to pasowało.
Wyszydziłam się pod nosem.
Przestań o nim w ten sposób myśleć. Ledwo uporałaś sie z jednym chłopakiem i już wpadasz w sidła następnego? Którego w dodatku znasz krótko.
Ale przecież raz się żyje.
Założyłam długi biały sweter, cienkie czarne rajstopy, czarne zakolanówki, owinęłam szyję czarnym szalkiem i byłam prawie gotowa do wyjścia. Na dole założyłam czarne martensy, płaszczyk i czarną czapkę.
19:05. Spóźnia się.
Dzwonek.
Głęboki wdech i otwieram.
Zza wielkiego czarnego szalika wystawała zarumieniona od zimna twarz Liama. Po oczach poznałam, że się uśmiecha. Dałam mu buziaka na przywitanie i zamknęłam drzwi.
Na początku obydwoje byliśmy skrępowani. Biorąc pod uwagę niską temperaturę postanowiliśmy skoczyć do Starbucksa na coś ciepłego do picia. Usiedliśmy w ciepłym, przytulnym kąciku i Liam poszedł kupić nam czekolady. Dzięki temu miałam chwilę, żeby odetchnąć i się rozluźnić.
Postawił przede mną duży kubek nad którym unosiła się para. Od razu otuliłam go dłońmi, żeby się trochę rozgrzać.
- Jak się czujesz po wczorajszej imprezce? - spróbował przerwać ciszę - Jak wychodziłem jeszcze słodko spałaś.
- Nadspodziewanie dobrze. To chyba ta zimowa aura tak dobrze wpływa na kaca. Ale za to z Harrym chyba nieciekawie. Jak wychodziłam nadal wisiał nad kiblem. Albo po prostu spał - zaśmialiśmy się.
- Chłopak ma gardło ze stali. Każdą imprezę tak kończy.
- Twardy jest, jeszcze go to nie zraziło! Dlaczego wyszedłeś tak wcześnie?
- Wszyscy zasnęli, a ja co? Miałem rozmawiać sobie z Harrym. "No i jak się czujesz?" "BLKASHSGHGBLEGHA *spuszczanie wody*" ?
- Trzeba było mnie obudzić!
- Nie, wtedy nie wyglądałabyś teraz tak ładnie - wbrew mojej woli na twarzy rozlał się rumieniec, który próbowałam ukryć biorąc łyka gorącej czekolady.
Dzięki rozmowie o imprezie, atmosfera się rozluźniła i zaczęliśmy swobodnie rozmawiać. Pośmialiśmy się z naszych znajomych, porozmawialiśmy o sobie, żeby dowiedzieć się czegoś nowego. Okazało się, że Payne nie słucha tak beznadziejnej jaką tworzy. Plus dla niego!
- Nasiedziałeś się? - Liam kiwnął głową - To chodźmy się gdzieś przejść!
Wyszliśmy na mroźne ulice. Na pewno wyglądaliśmy przesłodko owinięci w szaliki, zza których widać było tylko czerwone policzki. Skierowaliśmy się w stronę najbliższego parku. Payne objął mnie delikatnie w talii.
Nieśmiało spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
Zaczął padać śnieg.
- Oooo! Musimy wybrać się na sanki! Na narty! Wszęęędzie! - podekscytowana rzucałam propozycjami.
- A może najpierw poczekamy aż będzie tego śniegu więcej ?
- NIE - rzuciłam mu mordercze, gaszące spojrzenie, a chłopak roześmiał się.
Po chwili przyjemnej ciszy spytałam go kiedy mają jakiś koncert.
- No już myślałem, że nigdy się nie zdecydujecie!
- Jak już Was lubimy to z grzeczności wypadałoby zobaczyć jak nasi koledzy radzą sobie z tłumem piszczących fanek.
- BARDZO DOBRZE! Jeszcze żadnemu nie podarły ubrań - zaśmiałam się - Zapraszam za tydzień, o 20, możemy po Was podjechać wcześniej. Ale jest jeden warunek.
- Jaki?
- Musicie mieć na sobie Wasze świetne koszulki 1D !
- Załatwione! - uścisnęliśmy ręce "podpieczętowując" w ten sposób umowę i zaśmialiśmy się.
Dalsza część spaceru minęła nam na podobnych rozmowach i żartach. Kiedy park opustoszał zdaliśmy sobie sprawę, że musi już być dosyć późno.
- Chyba powinniśmy się już zbierać do domu.. - spojrzałam na zegarek. - 23.30.
- Już?!
- Szybko minęło jak na czas spędzony z Tobą - powiedziałam sarkastycznie, a Liam w odpowiedzi zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
- Do zobaczenia - schylił głowę w stronę mojej. W ostatniej chwili nadstawiłam policzek. Payne zachowując się jakby nigdy nic, odsunął się, pomachał i ruszył w swoją stronę.
CO TY ROBISZ?! DLACZEGO ODWRÓCIŁAŚ GŁOWĘ?! LUBISZ GO! MASZ Z NIM MILION TEMATÓW DO ROZMÓW! JEST PRZYSTOJNY! JEGO GŁOS JEST NIESAMOWITY...
- LIAM!
- Tak? - zatrzymał się i odwrócił.
Wzięłam ostatni głęboki wdech, podbiegłam kilka króków, owinęłam mu ręce wokół szyi. Spojrzałam z uśmiechem w jego szczęśliwe oczy i zrobiłam to co uważałam za słuszne.
***
Zapaliłam światło w korytarzu jak zwykle pustego i cichego domu. Rodzice tradycyjnie byli w jakiejś delegacji. Pożegnanie z Liamem trwało trochę dłużej niż się spodziewałam, więc do domu dotarłam o północy.
Włączyłam laptopa i usadowiłam się z kotem na kanapie. Kicia zamruczała i otarła się o mnie parę razy.
- Taaak, ja też jestem szczęśliwa - pogłaskałam najpiękniejszą kicię na świecie po łebku.
Poczułam wibracje w kieszeni, więc wyjęłam telefon, żeby odczytać smsa od Em. Kazała mi natychmiast wejść na fejsbuka. Tak też zrobiłam. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam na tablicy, było rzucające się w oczy: Emily XYZ zmieniła status związku na 'w związku z Louis Tomlinson'.
Otworzyłam okienko czatu.
Ja: AAAAAAAAAAA!!
Em: AAAAAAAAA <3
Ja: Jutro u Ciebie, u mnie, wszystko jedno, PLOTECZKI!
Usłyszałam dźwięk nowej wiadomości. Liam.
Liam: Powinniśmy to robić częściej!
Ja: To zapraszam!
Natychmiast wylogował się.
Napisałam przyjaciółce, że lecę, bo najwidoczniej moja randka dopiero na dobre się zacznie.
Zdąrzyłam przebrać się w wygodniejsze, domowe ubranie. Ciemny top i długie, luźne spodnie od piżamy. Nie czułam potrzeby, żeby wyglądać pięknie. Minęło 15 minut od naszej rozmowy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Liam również wolał tym razem postawić na wygodę i ciepło, dlatego stał przede mną w czarnym dresie i fioletowej bluzie. Bez kurtki. Najwidoczniej nie zwlekał z wyjściem z domu.
- Wchodź - uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam za nim drzwi.
EVA
Zatrzymałam się z otwartą buzią. Scena mająca miejsce przede mną była czymś kompletnie niespodziewanym i byłam zszokowana. Zauważyłam, że Em widząc mnie spieprzyła sytuację.
Będąc dobrą przyjaciółką lekko skinęłam im głową na powitanie, myślać "Oj, jeszcze pogadamy!".
***
Po raz kolejny zadzwoniłam do drzwi. Przestępując z nogi na nogę zapięłam kurtkę pod szyję i zanurzyłam twarz w szaliku.
Zima nadchodzi. Był mroźny, prawie zimowy, wieczór. Brakowało tylko śniegu, który wszystko rozjaśni i nada Londynowi uroku.
Em, oootwóóóórz.. Co ona sobie wyobraża? Bardzo dobrze wie, że czeka ją ta rozmowa. Prędzej czy później. Ona, Louis, park?! Szpilki. Emily w szpilkach. W taką pogodę! A ja o niczym nie wiem..
- No kurwa - mruknęłam pod nosem naciskając dzwonek po raz trzeci wreszcie doczekując się otwarcia drzwi.
Zrzuciłam niedbale płaszcz i buty i rozłożyłam się na fotelu w salonie. Na mtv leciało Foster The People, więc ponciłam trochę pod nosem dopóki Em nie przyszła z dwiema puszkmi piwa.
- Więc.. - wyprostawałam się i spojrzałam przyjaciółce prosto w oczy - Co to było?!
- We wtorek u Harryego spędziliśmy dużo czasu razem, zresztą już wcześniej starał się zwrócić moją uwagę na siebie. I kiedy poznaliśmy się lepiej zaprosił mnie na romantyczną randkę. O ile z Louisem coś takiego jest możliwe - uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzałam na nią podejrzliwie - No lubię go! Jest śmieszny i ładniutki.
- Ale dlaczego.. - kichnęłam. Mama zawsze mówiła, żeby ubierać się odpowiednio do pogody. Nie słuchałam. - Dlaczego powstrzymałam Cię przed pocałowaniem go? Widziałam, że chciałaś. A to przecież ja! Tylko ja! Zrozumiałabym - spojrzałam na nią przepełnionym miłością i słodkością wzrokiem. Roześmiała się.
- Zapamiętam! Widzę, ze coś jeszcze Cię męczy i bardzo chcesz się tym ze mną podzielić!
- Skończyłam sprawę z Francisco - wzięłam ogromnego łyka piwa kończąc je.
- COO?! Przecież to był związek idealny!
- Tak, ale on trochę za bardzo nadużywał tej idealności - mówiąc to miałam na myśli nasz mały układ. Umówiliśmy się, że na imprezach robimy co nam się podoba. I z kim nam się podoba.
- Co masz na myśli?
- Po pewnym czasie Francisco każdy dzień kończył imprezą i latał sobie za panienkami. A raczej był otwarty dla każdej zainteresowanej. Jest wspaniały, uwielbiam go. Jednak jest dla mnie bardizej jak brat. Mimo też pięknej buźki.
To prawda. Francisco był wspaniałym okazem faceta. Zawsze dobrze ubrany. Zazwyczaj w zwykłe wygodne, podarte od szaleństw na rowerze, rurki, podkoszulek odsłaniajacy jego umięśnione ramiona i bluza lub koszula w kratę. Na szczególne okazje zakładał czarną marynarkę. Uwielbiałam szczególne okazje. Pod tym zachęcającym ubraniem, kryło się jescze bardziej zachęcające ciało. Potargana ciemna czupryna wyglądała jak prosto z łóżka i taka właśnie była.
- Dobrze, przekażę Maxowi. Będzie zachwycony! - parsknęłam i lekko uderzyłam ją w ramię - Już 20. Myślę, że czas się ubrać i iść do Nialla.
Szybko przebrałyśmy się we wcześniej wybrane ciuchy. Obydwie miałyśmy lużne czarne bluzko-sukienki na ramiączkach z napisaem 'KEEP CALM AND LOVE ONE DIRECTION' - prezent urodzinowy dla Nialla. Do tego założyłam cienkie czarne rajstopy, białe martensy i czarną długa marynarkę. Em natomiast czarny sweterek i czarne rurki.
Postanowienie na dziś: zrzucić maski wrednych suk i wreszcie dać im się lepiej poznać.
***
Horan mieszkał po drugiej stronie miasta, więc musiałyśmy pare razy przesiadać się do innej linii metra, ale w koncu dotarłyśmy. Blondyn uprzedzał, że imrpeza będzie kameralna, więc nie byłysmy zdziwione, kiedy zobaczyły, że będziemy tylko my i chłopcy z zespołu.
- Masz dziś dokończyć to co zaczełaś! - szepnęłam Em, kiedy weszłyśmy do salonu gdzie chłopcy siedzieli skupieni wokół Xboxa, a na stole stała ogromna ilość alkoholu jak na tak mało osób. Ale co to dla nas.
Jak postanowiłyśmy tak zrobiłyśmy - pokazałysmy chłopakom to jakie naprawdę jesteśmy. Wciąż wredne i sarkastyczne, ale wesołe i rozgadane. Na początku byli dość zaskoczeni, ale ppotem bardzo spodobała im się ta odmiana. Pijąc siedzieliśmy i rozmawialiśmy o muzyce, relacjach damskomęskich, filmach, szkole, życiu. Chłopcy opowiedzieli nam o Xfactor, my o tym jakie jesteśmy super, Oczywiście byli zachwyceniu widząc nasze koszulki i koniecznie chcieli przebyśmy przychodziły w niech na ich koncerty.
Kiedy akcja w salonie znowu skupiła sie na grze na Xboxie i znaczących spojrzeniach Em i Louisa, wyszłam do kuchni po piwo z lodówki. Na chwilę zamyślona usiadłam przy stole.
- Skoro już nie udajecie niedostępnych - Liam usiadł naprzeciwko mnie i pochylił się patrząc mi głęboko w oczach. - Zaryzykuję i spytam Cię czy nie chciałabyś gdzieś ze mną wyskoczyć?
Na samą myśl o spotkaniu z nim sam na sam uśmiechnęłam się w duchu. Albo tak tylko mi się wydawało.
- To znaczy tak?
Zdezdorientowana jego pytaniem, wyrwana z zamyślenia, zająknęłam sie, ale w końcu odpowiedziałam.
- Niech Ci będzie.
- Jutro o 19?
- Idealnie.
Liam z ucieszonym wyrwazem twarzy wstał i wrócił do salonu gdzie cała reszta dopingowała Louisa w przegonieniu Nialla w Need For Speed.
Wyjąwszy z lodówki dwa sześciopaki poszłam za nim, postawiłam piwa na stoliku, wziełam jedno i krzyknęłam "OSTATNI W JACUZZI JEST GŁUPIĄ CIPĄ!" i rzuciłam się w kierunku schodów na dół widząc, że z kanapy podrywa się parę osób. Na dole schodów była już jedynie w bieliźnie, reszte ubrań zrzuciłam po drodze, pozostawiając jako przeszkody dla próbujących mnie dogonić. Weszłam do wcześniej już nastawionego jacuzii, otworzyłam mocno wstrząśnięte piwo i triumfalnie patrzyłam na wbiegających do jacuzziarni. Olbrzymia wanna pomieściła nałą naszą ekipę, wesoło siedzącą i popijającą piwa, kiedy w końcu dotarła nasza Głupia Cipa. Niall nie przejmując się nowym przezwiskiem dumnie wszedł do pokoju.
- Z czego się tak cieszysz, Cipo? - zapytał go Harry.
- Louis tak bardzo nie chciał być głupią cipą, że rzucił grę, mimo, że dojeżdżał już do mety. NIGDY NIE WYGRASZ, TOMLINSON!
- NNNIIIIIEEEE! - Louis wybuchnął udawanym płaczem i wtulił się w ramię Emily, które z rozbawieniem poklepała go po głowie i zaczęła pocieszać jak małe dziecko.
- Dobra, teraz róbcie miejsce dla mnie! - wszyscy spojrzeli na blondyna z żalem, a Zayn rozsiadł się jezcze bardziej obejmując ramionami Liama i Harryego, nadspodziewanie zadowolonych z sytuacji.
- Deal with it.
Wszyscy zaczęli się śmiać, żartować z blondyna, w końcu jednak wpuściliśmy go w nasze kręgi i wesoło rozmawiając wprowadzilimy się w stan, który pozwolił uczynić tę noc pierwszą z wielu naszych skromnych popijaw.
***
Rano o 15, kiedy wstałam, w domu był tylko Niall, Emily i Harry, który tradycyjnie przez pół nocy zaprzyjaźniał się z kibelkiem.
Usiadłam obok przyjaciółki z kubkiem gorącej herbaty.
- Czy Ty przypadkiem nie powinnaś się zbierać? - zapytała Em nie odrywając wzroku od głupiego programu na MTV.
- Niby gdzie?
- "AAA! LIAM SIĘ ZE MNĄ UMÓWIŁ!! AAAAA W CO JA MAM SIĘ UBRAĆ!! AAA!!!!"
Spojrzałam na nią ze zdzwieniem. Rzeczywiście, przypomniałam sobie, o 19 miałam spodziewać się Liama Payne'a pod moimi drzwiami.
- To w co mam się ubrać?
Emily roześmiała się, ściszyła telewizor, odwróciła się do mnie, żeby omówić szczegóły.
***
Stanęłam przed lustrem i zdjęłam ręcznik z głowy. Rozczesałam włosy. Na szczęśćie moja twarz nie wskazywała na kolejny przepity piątek. Na szafie wisiał przygotowany zestaw ubrań. Wszystko idealnie dopasowane.
Stresowałam się. Pierwszy raz od dawna stresowałam się przed spotkaniem. Liama lubiłam najbardziej ze wszystkich directionerów. Móze i nie był tak wygadany jak jego koledzy, ale w przeciwieństwie do nich był inteligentny, a tego właśnie potrzebowałam po związku z Francisciem - zaangażowania, "niemania" wszystkiego w dupie, myślenia nad tym co się robi. W dodatku uwielbiałam go słuchać. Wibracje jego niskiego głosu można było usłyszeć w drugim pokoju. A kiedy zwracał się bezpośrednio do mnie przechodziły mnie ciarki. Był zabawny. Nie w tak głupi sposób jak reszta jego zespołu, ale nie można powiedzieć, ze Liam to nudna osoba, wbrew temu co myślałam poznając go. I na domiar złego dobrze wyglądał. Odkąd dotarło do niego, że przypomina Biebera, postanowił zmienić trochę wizerunek. Koniec z prostymi włoskami, witaj burzo kędziorków. Buty za kostkę zastąpił prostymi conversami, zaczął nosić węższe dponie. Do tego zwykłe t-shirty, bluzy, koszule. Wyglądał naturalnie i bardzo mu to pasowało.
Wyszydziłam się pod nosem.
Przestań o nim w ten sposób myśleć. Ledwo uporałaś sie z jednym chłopakiem i już wpadasz w sidła następnego? Którego w dodatku znasz krótko.
Ale przecież raz się żyje.
Założyłam długi biały sweter, cienkie czarne rajstopy, czarne zakolanówki, owinęłam szyję czarnym szalkiem i byłam prawie gotowa do wyjścia. Na dole założyłam czarne martensy, płaszczyk i czarną czapkę.
19:05. Spóźnia się.
Dzwonek.
Głęboki wdech i otwieram.
Zza wielkiego czarnego szalika wystawała zarumieniona od zimna twarz Liama. Po oczach poznałam, że się uśmiecha. Dałam mu buziaka na przywitanie i zamknęłam drzwi.
Na początku obydwoje byliśmy skrępowani. Biorąc pod uwagę niską temperaturę postanowiliśmy skoczyć do Starbucksa na coś ciepłego do picia. Usiedliśmy w ciepłym, przytulnym kąciku i Liam poszedł kupić nam czekolady. Dzięki temu miałam chwilę, żeby odetchnąć i się rozluźnić.
Postawił przede mną duży kubek nad którym unosiła się para. Od razu otuliłam go dłońmi, żeby się trochę rozgrzać.
- Jak się czujesz po wczorajszej imprezce? - spróbował przerwać ciszę - Jak wychodziłem jeszcze słodko spałaś.
- Nadspodziewanie dobrze. To chyba ta zimowa aura tak dobrze wpływa na kaca. Ale za to z Harrym chyba nieciekawie. Jak wychodziłam nadal wisiał nad kiblem. Albo po prostu spał - zaśmialiśmy się.
- Chłopak ma gardło ze stali. Każdą imprezę tak kończy.
- Twardy jest, jeszcze go to nie zraziło! Dlaczego wyszedłeś tak wcześnie?
- Wszyscy zasnęli, a ja co? Miałem rozmawiać sobie z Harrym. "No i jak się czujesz?" "BLKASHSGHGBLEGHA *spuszczanie wody*" ?
- Trzeba było mnie obudzić!
- Nie, wtedy nie wyglądałabyś teraz tak ładnie - wbrew mojej woli na twarzy rozlał się rumieniec, który próbowałam ukryć biorąc łyka gorącej czekolady.
Dzięki rozmowie o imprezie, atmosfera się rozluźniła i zaczęliśmy swobodnie rozmawiać. Pośmialiśmy się z naszych znajomych, porozmawialiśmy o sobie, żeby dowiedzieć się czegoś nowego. Okazało się, że Payne nie słucha tak beznadziejnej jaką tworzy. Plus dla niego!
- Nasiedziałeś się? - Liam kiwnął głową - To chodźmy się gdzieś przejść!
Wyszliśmy na mroźne ulice. Na pewno wyglądaliśmy przesłodko owinięci w szaliki, zza których widać było tylko czerwone policzki. Skierowaliśmy się w stronę najbliższego parku. Payne objął mnie delikatnie w talii.
Nieśmiało spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
Zaczął padać śnieg.
- Oooo! Musimy wybrać się na sanki! Na narty! Wszęęędzie! - podekscytowana rzucałam propozycjami.
- A może najpierw poczekamy aż będzie tego śniegu więcej ?
- NIE - rzuciłam mu mordercze, gaszące spojrzenie, a chłopak roześmiał się.
Po chwili przyjemnej ciszy spytałam go kiedy mają jakiś koncert.
- No już myślałem, że nigdy się nie zdecydujecie!
- Jak już Was lubimy to z grzeczności wypadałoby zobaczyć jak nasi koledzy radzą sobie z tłumem piszczących fanek.
- BARDZO DOBRZE! Jeszcze żadnemu nie podarły ubrań - zaśmiałam się - Zapraszam za tydzień, o 20, możemy po Was podjechać wcześniej. Ale jest jeden warunek.
- Jaki?
- Musicie mieć na sobie Wasze świetne koszulki 1D !
- Załatwione! - uścisnęliśmy ręce "podpieczętowując" w ten sposób umowę i zaśmialiśmy się.
Dalsza część spaceru minęła nam na podobnych rozmowach i żartach. Kiedy park opustoszał zdaliśmy sobie sprawę, że musi już być dosyć późno.
- Chyba powinniśmy się już zbierać do domu.. - spojrzałam na zegarek. - 23.30.
- Już?!
- Szybko minęło jak na czas spędzony z Tobą - powiedziałam sarkastycznie, a Liam w odpowiedzi zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
- Do zobaczenia - schylił głowę w stronę mojej. W ostatniej chwili nadstawiłam policzek. Payne zachowując się jakby nigdy nic, odsunął się, pomachał i ruszył w swoją stronę.
CO TY ROBISZ?! DLACZEGO ODWRÓCIŁAŚ GŁOWĘ?! LUBISZ GO! MASZ Z NIM MILION TEMATÓW DO ROZMÓW! JEST PRZYSTOJNY! JEGO GŁOS JEST NIESAMOWITY...
- LIAM!
- Tak? - zatrzymał się i odwrócił.
Wzięłam ostatni głęboki wdech, podbiegłam kilka króków, owinęłam mu ręce wokół szyi. Spojrzałam z uśmiechem w jego szczęśliwe oczy i zrobiłam to co uważałam za słuszne.
***
Zapaliłam światło w korytarzu jak zwykle pustego i cichego domu. Rodzice tradycyjnie byli w jakiejś delegacji. Pożegnanie z Liamem trwało trochę dłużej niż się spodziewałam, więc do domu dotarłam o północy.
Włączyłam laptopa i usadowiłam się z kotem na kanapie. Kicia zamruczała i otarła się o mnie parę razy.
- Taaak, ja też jestem szczęśliwa - pogłaskałam najpiękniejszą kicię na świecie po łebku.
Poczułam wibracje w kieszeni, więc wyjęłam telefon, żeby odczytać smsa od Em. Kazała mi natychmiast wejść na fejsbuka. Tak też zrobiłam. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam na tablicy, było rzucające się w oczy: Emily XYZ zmieniła status związku na 'w związku z Louis Tomlinson'.
Otworzyłam okienko czatu.
Ja: AAAAAAAAAAA!!
Em: AAAAAAAAA <3
Ja: Jutro u Ciebie, u mnie, wszystko jedno, PLOTECZKI!
Usłyszałam dźwięk nowej wiadomości. Liam.
Liam: Powinniśmy to robić częściej!
Ja: To zapraszam!
Natychmiast wylogował się.
Napisałam przyjaciółce, że lecę, bo najwidoczniej moja randka dopiero na dobre się zacznie.
Zdąrzyłam przebrać się w wygodniejsze, domowe ubranie. Ciemny top i długie, luźne spodnie od piżamy. Nie czułam potrzeby, żeby wyglądać pięknie. Minęło 15 minut od naszej rozmowy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Liam również wolał tym razem postawić na wygodę i ciepło, dlatego stał przede mną w czarnym dresie i fioletowej bluzie. Bez kurtki. Najwidoczniej nie zwlekał z wyjściem z domu.
- Wchodź - uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam za nim drzwi.
The Beginning
Na początek soczysty fragment na rozgrzewkę. Jest tego duuuużo więcej, więc zachęcam do czytania!
- Wreszcie piątek! - wesoło krzyknęła Emily klepiąc Evę po tyłku.
- E tam piątek, obczajanie dupeczek na imprezce! Jedziemy kupić coś ładnego?
Eva i Emily to przyjaciółki od małego. Zawsze były rozgadane i rozrywkowe, ale nigdy nie dopuszczały do siebie byle kogo. Każdy chłopak na szkolnym korytarzu obracał za nimi głowę, każda dziewczyna chciała chciała spędzać z nimi czas, jednak one dobierały znajomych bardzo starannie. Często widywano je z grupką wiecznie zjaranych chłopców gdzieś w okolicach najbliższego skateparku. Dziewczyny słynęły nie tylko z ładnych buziek. Robiły też najlepsze imprezy, na które mógł przyjść w zasadzie każdy.
Akurat nadszedł 31 października, czyli kolejna okazja do imprezy. Od rana cała szkoła omawiała swoje stroje na wieczór i wyrażała swoje zniecierpliwienie z powodu wolno płynącego dnia. Natomiast Eva i Emily wszystko miały już gotowe. Dom był odpowiednio udekorowany, zapasy alkoholu chłodziły się w lodówce, rodzice Evy wyjechali na tydzień do rodziny we Włoszech, więc pozostało tylko pochodzić po sklepach w poszukiwaniu idealnego ubrania.
Wyszły z metra przy Oxford Street i skierowały się do Starbucksa po kawę wiedząc, że będą potrzebowały energii , bo przed nimi sporo sklepów.
Wypiwszy, zapaliwszy weszły do Topshopu. Od razu wzięły parę rzeczy i weszły do przymierzalni.
Zamierzały przebrać się za trochę seksowne wampirzyce, więc w ubraniach, które wybrały dominowały ciemne kolory. Zakładały, przymierzały, przeglądały się, zdejmowały. Obydwie jakimś cudem miały idealne figury: duże piersi, zgrabna talia, ładne nogi.
- Co o tej myślisz? - Eva zademonstrowała się przyjaciółce w krwistoczerwonej welurowej sukience, która kontrastowała z jej długimi rudymi włosami.
- A Ty o tej? - Emily miała na sobie taką samą sukienkę tylko czarną, ktora podkreślała jej bladą cerę. Uśmiechnęły się do swoich odbić i przybiły piątkę.
Po drodze do kasy zahaczyły jeszcze o stoisko z biżuterią i wzięły parę naszyjników i pierścionków. Eva upatrzyła sobie jeszcze czarne oksfordki, również pokryte welurem.
- Gdzie teraz?
- Może Zara - Emily skinęła głową w stronę sklepu po drugiej stronie ulicy. - Przydałoby się coś na wierzch, noce już są dosyć zimne.
Zaczęły przeglądać wieszaki przy wejściu, kiedy usłyszały za sobą męski głos.
- Cześć dziewczyny!
Odwróciły się i ujrzały przed sobą szczerzącego się chłopaka, wyraźnie zadowolonego z siebie. Zlustrowały go od góry do dołu. Ubrany był nienajgorzej. Na nogach, mimo dosyć niskiej temperatury, miał czarne tomsy. Na szary t-shirt miał zarzuconą granatową bluzę Abercrombie; granatowe, dosyć luźne spodnie miały lekko zawinięte nogawki, a na głowie miał również granatową wełnianą czapkę.
- To ja, Louis! - dodał widząc nie kojarzące spojrzenia dziewczyn. - X factor... ?
Pokręciły głowami i wróciły do buszowania wśród ubrać, słysząc za sobą jakieś rozmowy. Po chwili znówu wyrósł przed nimi "Louis", tym razem z kolegą o kręconych włosach i strasznie szerokim uśmiechu.
- Cześć dziewczyny, co robicie?
- Harry, może najpierw byś się przedstawił!
- Nie wydaje mi się, żebym musiał...
- I tu się mylisz - na te słowa na twarz loczkowanego wstąpił wyraz szczerego zdziwienia. Jeszcze nie spotkał się z nastoletnimi dziewczynami, które nie słyszały o nim, a tym bardziej o X factor. Szybko się otrząsnął i wrócił do swojego wyluzowanego zachowania.
- Cześć, jestem Harry, a to Louis. Co robicie? - ponowił pytanie uśmiechając się.
- A nie widać ? - odburknęła Eva, oglądając czarną marynarkę.
- Chcecie się wybrać z nami na imprezę? - zapytał Louis podając Evie całkiem fajną ramoneskę.
- Już mamy plany na wieczór - ruda niechętnie stwierdziła, że wybrana przez niego kurtka wygląda super i ruszyła do kasy.
- A teraz? Macie czas ? - nie dawali za wygraną.
- Jesteśmy zajęte. - odwróciły się i skierowały się do wyjścia. Ku ich zdziwieniu usłyszały za sobą niewzruszone i nadal radosne głosy chłopaków, obiecujące im, że niedługo znów się zobaczą.
***
Dom Evy wyglądał idealnie na halloweenową imprezę. Dziewczyny siedziały wraz ze swoją paczką popijając pierwsze piwa, oczekując pierwszych gości.
Brat Emily, Max, miał za zadanie przeprowadzać selekcję gości. Większość imprezy miał siedzieć przy drzwiach i jak zwykle swoim zjaranym spojrzeniem na świat wybierać tylko najciekawszych.
O 22 dom był już pełen wstawionych, mniej lub bardziej, gości. Emily i Eva zmęczone tańcem skierowały się ku kuchni, żeby ugasić pragnienie. Jednak w wejściu zatrzymały się zaskoczone, ponieważ przy stole siedziało dwóch namolnych chłopaków z Zary wraz z jakimiś kolegami. Zanim zdąrzyły się wycofać, Louis zerwał się z krzesła, pobiegł w ich stronę i mocno przytulił.
- Co Wy tu robicie ?! - zawołał ucieszony.
- To mój dom.. - ledwo wydusiła Eva.
W końcu chłopak puścił je i zaciągnął do stolika.
- To Harry, jego już znacie, Zayn, Liam i Niall - przedstawił kolegów.
Dziewczyny były już lekko podpite, więc dużo bardziej rozgadane. Stwierdziły, że i tak nie mają nic ciekawszego do roboty, więc mogą na chwilę przy nich usiąść. Poza tym coś ciągnęło je do tych upartych, zadufanych w sobie chłopaków z głupiego programu telewizyjnego.
- Eva.
- Emily - przedstawiły się i otworzyły po kolejnym piwie.
Chłopcy wrócili do beztroskich, głupawych rozmów.
- Super impreza. Zawsze się tak bawicie ? - zwrócił się do Evy chłopak wyglądający jak Bieber, zdaje się Liam.
- Na to wygląda - odpowiedziała myśląc, że to chyba najnudniejszy i najspokojniejszy chłopak na świecie. Kiedy jego koledzy śmiali się, wygłupiali, pili, on spokojnie siedział i ich obserwował. Czasem tylko Louis lub Zayn rzucał się, żeby dać mu buziaka lub w inny sposób okazać trochę miłości.
- Jeszcze jedno ? - zapytał stawiając przed nią puszkę.
Emily natomiast zmagała się z Niallem, który starał się chyba opowiedzieć jej całe swoje życie, ale z powodu irlandzkiego akcentu, dziewczyna nie była w stanie nic zrozumieć, więc blondyn 95438903 razy musiał powtarzać to samo, za każdym razem wolniej. Po jakimś czasie jednak okazało się, że dzięki alkoholowi wszyscy dogadują sie całkiem nieźle i mają dużo tematów do rozmów.
- Kto chętny na kolejkę ? - zapytał Zayn wyjmując z lodówki wódkę. Nikt nie odmówił.
Razem z Harrym i Niallem ustawili przed każdym pięć kieliszków.
- ZA PIĘKNE PANIE! - krzyknął Harry, wszyscy zaśmiali się i wypili.
***
Eva otworzyła oczy. Była w swoim pokoju, dosyć wesoła, więc jeszcze wszystko z niej nie zeszło. Chciała wstać do łazienki, ale poczuła, że coś ją przygniata. Oplatała ją jakaś umięśniona męska ręka. Odwróciła się i widząc Liama natychmiast wyskoczyła z łóżka. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że nie pamięta prawie nic po kolejce w kuchni. Zeszła na dół, parę razy przeskakując nad jakimiś śpiącymi ludźmi i znalazła w kuchni parę nieotwartych piw. Poczęstowała się jednym.
Usiłowała przypomnieć sobie co działo się w nocy. Przypomniało jej się siedzenie w jacuzzi. Przypomniało jej się, że potem któryś z tych głupków wrzucił je do zimnego basenu. Przypomniał jej się niski głos Liama. Przeszły ją ciarki. Była na siebie zła, że tak szybko się przed nimi otworzyła, że spędziły imprezę z nowopoznanymi chłopakami, a nie ze swoimi przyjaciółmi. Ktoś przytulił się do niej od tyłu.
- Nic nie pamiętam... - usłyszała za plecami przepity, tak dobrze znany jej głos Emily.
- Ja tak samo - otworzyła drugie piwo i podała przyjaciółce.
Spojrzała na nią i otworzyła buzię ze zdziwienia.
- Co jest? - Eva nie odpowiedziała tylko zaciągnęła Em przed lustro. Brunetka zaniemówiła i odsunęła włosy z szyi. Po prawej stronie miała olbrzymią malinkę, a jej usta również były koloru malinowego.
- Kto to?!
- Nie mam pojęcia... - Em spróbowała się skupić, ale nic nie mogła sobie przypomnieć. Wróciła więc na chwilę do salonu, gdzie wcześniej spała na rozłożonej kanapie razem z paroma osobami. Kiedy zobaczyła kto śpi obok jej miejsca potwierdziły się jej obawy. - Louis.. - powiedziała, kiedy usiadła obok Evy w kuchni.
Eva westchnęła ciężko i podała Emily znalezioną na stole, paczkę mentolowych papierosów.
- Dzięki - odpowiedziała przecierając oczy i szukając zapalniczki pośród sterty poimprezowych śmieci znajdujących się na stole.
- Dzień dobry paniom! Jak się czujemy dzisiejszego poranka ? - do kuchni wszedł radośnie Max, brat Emily.
- Skarbie, proszę Cię, mów ciszej - skarciła go Eva.
Choć chłopak nigdy by tego nie przyznał, słowo "skarbie wypowiedziane z ust Evy, z tych słodkich ust, o których tyle razy rozmyślał, bardzo mu się spodobało. Często rozmawiali ze sobą, nierzadko dwuznacznie, jednak rudowłosa traktowała go jedynie jako zabawnego, zawsze zjaranego brata przyjaciółki, z którym dla żartów bez konsekwencji, może poflirtować i porozmawiać.
- Siostra, kto Cię tak urządził? Ten blondyn, z którym Cię widziałem na początku imprezy czy może inny z Twoich adoratorów? - spytał, wyszczerzając zęby, Max - I nie widziałyście może Anny?
- Nie Twoja sprawa. I kim do cholery jest Anna? - spytała zmarnowana Emily, wypuszczając z ust mentolowy dym.
- Całkiem niezła laska, żebyście widziały jakie cuda wyprawiała wczoraj w łóżku! Prawdziwa kocica! - entuzjastycznie odpowiedział Max, popijając znalezione do połowy pełne piwo.
- Ouuu.. Stary, nie chcemy tego słuchać - powiedziała Eva poklepując chłopaka po ramieniu.
- Dobra, nic nie mówię przecież - powiedział przełykając kolejny łyk piwa - Chociaż Ciebie, kociaku, nie powinno to tak odrzucać. Widziałem Cię wczoraj z tym... jak mu tam było... Liamem? Dosyć szybko zniknęliście, przyklejeni do siebie, w Twoim pokoju. Dobra, idę rozgonić tych śpiących meneli, trzeba doprowadzić dom do porządku - wychodząc z kuchni uśmiechnął się do dziewczyn, pozostawiając je, siedzące na dębowych krzesłach, z poważną konsternacją na twarzach.
***
Emily przeglądała się w lustrze, w swoim pokoju, poprawiając zieloną chustę na szyi.
- I jak? Jak wygląda? - spytała siedzącej na wielkim łóżku Evy.
- Załóż granatową. Będzie lepiej pasowała do bluzki - odpowiedziała, zarzucając długie, lśniące, rude włosy na plecy. - I pośpiesz się, chłopcy czekają na nas w parku.
- Jestem gotowa. Możemy iść. Zamówiłaś taksówkę czy przejdziemy się ?- Em spytała przyjaciółki.
- Mam ochotę na spacer. Przy okazji wstąpimy do Starbucksa na kawę - odparła Eva.
Idąc wzdłuż londyńskich ulic dziewczyny minęły mnóstwo osób, które radośnie się z nimi witały. Odpowiadały na powitania, choć nie miały pojęcia kim są ci ludzie. Domyślały się, że są to osoby, które były na halloweenowej imprezie.
Nagle usłyszały telefon Evy sygnalizujący nową wiadomość.
- Pewnie chłopcy się niecierpliwią - powiedziała Em.
- Pewnie tak.. Co.. "Nie mogę o Tobie zapomnieć, cały czas rozmyślam o tamtym wieczorze. Nie masz ochoty się dziś spotkać. Liam" - przeczytała na głos Eva.
- Hahahaha, kolejny się w Tobie zadurzył! Biedny chłopiec. Chyba nie zdaje sobie sprawy, że takich jak on masz na pęczki - odparła Emily - Chociaż w zasadzie nie był najgorszy. Domyślam się, że obczaiłaś jego klatę, co? Wydawała się być dobra - ciągnęła Em.
- No była - odpowiedziała Eva chowając telefon do swojego nowego nabytku, którym była śliczna, mała torebka kupiona w Zarze.
- Cześć dziewczyny! - radośnie powitał je Nate, kiedy właśnie przekraczały bramę skateparku.
Tym razem, o dziwo, Nate wyglądał na całkiem trzeźwego. Nie dało się po nim poznać spożycia ani alkoholu ani niczego innego. Nate'a dziewczyny znały od wielu lat. Początkowo za nim nie przepadały, lecz z czasem polubili się bardzo. Nie tylko za sprawą jego twarzy, która tak wyprzystojniała ani tych wyrobionych mięśni. Nate był średniego wzrostu, ubrany tego dnia w szarką koszulkę i czarne rurki. Z deską pod pachą i szerokim uśmiechem prezentował się bardzo dobrze.
- Cześć moja śliczności - Emily usłyszała delikatny szept Charliego, który niespodziewanie zjawił się u jej boku i pocałował w szyję.
- Charlie, przestań tak robić. Nie jesteśmy już razem - odpowiedziała Em poprawiając szybko chustę.
- Chcecie może zapalić? Właśnie robimy z chłopakami przerwę - zasugerował Charlie.
- Oczywiście, że chcą debilu - powiedział Francisco pociągając Evę za rękę w kierunku ławek, na których zwykli siadać.
Chwilę później przyjaciele wesoło rozmawiali, dopalając skręty, nie zważając na krople deszczu uderzające o ich roześmiane buzie. Dopiero kiedy rozpadało się na dobre, Emily wzięła przyjaciółkę za rękę i pobiegły w stronę nadjeżdżającej taksówki. Chwilę później były już u brunetki w domu.
- Muchę Ci się do czegoś przyznać - powiedziała Em rozczesując wilgotne włosy.
- Zamieniam się w słuch - odpowiedziała Eva podpalając trzymanego w ustach papierosa.
- Ten śmieszny "muzyk" do mnie też wydzwania. Znaczy ten Louis - powiedziała Emily rzucając się na swoje wielkie łóżko.
- Czemu dopiero teraz mi mówisz? - spytała Eva kładąc się obok przyjaciółki.
Em spojrzała na przyjaciółkę i odparła:
- Nie było jakoś okazji. Zresztą, to przecież nic ważnego.
- A co z Charliem? Na pewno to zakończyliście? Widziałam jak się dziś na Ciebie patrzył.
- Przecież wiesz, że to koniec. Definitywny.
- W porządku. W barku w salonie widziałam dobre wino, co Ty na to żebyśmy trochę go skosztowały? - łobuzersko spytała Eva i nie czekając na odpowiedź Em udała się do salonu.
***
Em jak codzień rano szykowała się do szkoły. Ze starego gramofonu stojącego naprzeciwko wielkiego okna dolatywała przyciszona muzyka, którą dziewczyna podśpiewywała. Em miała dobry humor. Spojrzała na zegarek, była niemal spóźniona, więc pośpiesznie założyła nową, granatową spódniczkę i biały top. Na palce wsunęła kilka pierścionków i wybiegła z pokoju. Postanowiła dziś pojechać metrem. Kiedy zajęła wolne miejsce i zaczeła przeglądać nowe wydanie Vogue'a, ktoś usiadł naprzeciwko niej i radośnie wypowiedział "Cześć". Emily leniwie podniosła wzrok i jej oczom ukazał się wesoły chłopak z burzą kędziorków na głowie. Em powróciła do czytania.
- Emily? Cześć! - powtórzył chłopak.
Dziewczyna po raz kolejny podniosła wzrok na chłopaka i milcząc spoglądała na niego.
- O rany. To ja! Harry! Kolega Liama i Louisa. Byliśmy razem na imprezie u Evy.
- Oh. Razem. Na imprezie. U Evy. No jasne. Cześć - odpowiedziała bez emocji Emily i podążyła w kierunku wyjścia. Chłopak ruszył za nią.
- Jutro urządzamy z chłopakami wieczór przy piwie. Wpadnijcie! - rzekł Harry nadal radośnie się uśmiechając.
- Wybacz, śpieszę się teraz do szkoły. Na razie! - odpowiedziała wysiadając z metra.
- Do zobaczenia! - krzyknął za nią chłopak.
*
- Dostałyśmy zaproszenie na wieczór, od Harry'ego - powiedziała Emily do swojej przyjaciółki stawiając przed nią kubek z herbatą.
- Dziena. Od kogo? Od Harry'ego? - spytała Eva.
- Tak, kolega Liama i Louisa. Chcieli z nami wypić piwo - rzekła Em.
- Ojej, szkoda, że idziemy dziś na masaż. Mmmm moje ramiona już nie mogą się doczekać - odparła Eva.
Zabrzmiał dzwonek rozpoczynający kolejne zajęcia, dziewczyny ruszyły do sal. Każda z nich mimowolnie się uśmiechnęła. Obydwie miały przeczucie, że mimo wszystko koniec końców wylądują u nowych znajomych.
***
Minęło kilka dni od wieczora spędzonego przez dziewczyny u Harry'ego.
Emily energicznie przeglądała zawartość swojej szafy. Mimo, iż dwa dni wcześniej była wraz z Evą na zakupach, dziś twierdziła, że nie ma co na siebie włożyć. Ostatecznie zdecydowała się na beżową krótką sukienkę i wysokie szpilki. Kiedy nakładała na usta warstwę brzoskwiniowej szminki, którą Eva przypadkiem u niej zostawiła, usłyszała dzwonek u drzwi. Na jej policzkach pojawił się mały rumieniec, lecz pewnie przeszła przez hol i otworzyła drzwi.
- Witaj - powiedziała.
- Cześć, pięknie wyglądasz - przywitał się Louis.
- Dzięki. Jedziemy? - spytała Emily szczerze się uśmiechając.
Louis wziął dziewczynę pod rękę i zaprowadził do samochodu. Chwilę później znaleźli się pod wejściem do wielkiego parku.
- Pomyślałem, że zabiorę Cię na spacer - powiedział Louis uśmiechając się tak, że Emily znów się zarumieniła.
Za chwilę jednak oprzytomniałam i przeklęła się w duchu za to, że ubrała tak wysokie buty.
Spacerując cały czas rozmawiali i żartowali. Louis opowiadał wiele anegdotek, które wywoływały fale gromkiego śmiechu Em. W pewnym momencie chłopak przystanął i chwycił dziewczynę za ręce. Ich twarz oddalone były od siebie jedynie o kilka centymetrów.
- Bardzo się cieszę, że w końcu się spotkaliśmy - powiedział poważnie patrząc Emily prosto w oczy.
- Tak, wiem, ja też - odpowiedziała Em lekko przygryzając wargę. Louis zbliżył swoją twarz jeszcze bardziej, ciągle patrząc w oczy dziewczynie.
Nagle Emily odsunęła się szybko. Na jej twarzy można było zobaczyć zakłopotanie, dziewczyna cicho przeklnęła. Z naprzeciwka w ich kierunku zmierzała Eva.
- Wreszcie piątek! - wesoło krzyknęła Emily klepiąc Evę po tyłku.
- E tam piątek, obczajanie dupeczek na imprezce! Jedziemy kupić coś ładnego?
Eva i Emily to przyjaciółki od małego. Zawsze były rozgadane i rozrywkowe, ale nigdy nie dopuszczały do siebie byle kogo. Każdy chłopak na szkolnym korytarzu obracał za nimi głowę, każda dziewczyna chciała chciała spędzać z nimi czas, jednak one dobierały znajomych bardzo starannie. Często widywano je z grupką wiecznie zjaranych chłopców gdzieś w okolicach najbliższego skateparku. Dziewczyny słynęły nie tylko z ładnych buziek. Robiły też najlepsze imprezy, na które mógł przyjść w zasadzie każdy.
Akurat nadszedł 31 października, czyli kolejna okazja do imprezy. Od rana cała szkoła omawiała swoje stroje na wieczór i wyrażała swoje zniecierpliwienie z powodu wolno płynącego dnia. Natomiast Eva i Emily wszystko miały już gotowe. Dom był odpowiednio udekorowany, zapasy alkoholu chłodziły się w lodówce, rodzice Evy wyjechali na tydzień do rodziny we Włoszech, więc pozostało tylko pochodzić po sklepach w poszukiwaniu idealnego ubrania.
Wyszły z metra przy Oxford Street i skierowały się do Starbucksa po kawę wiedząc, że będą potrzebowały energii , bo przed nimi sporo sklepów.
Wypiwszy, zapaliwszy weszły do Topshopu. Od razu wzięły parę rzeczy i weszły do przymierzalni.
Zamierzały przebrać się za trochę seksowne wampirzyce, więc w ubraniach, które wybrały dominowały ciemne kolory. Zakładały, przymierzały, przeglądały się, zdejmowały. Obydwie jakimś cudem miały idealne figury: duże piersi, zgrabna talia, ładne nogi.
- Co o tej myślisz? - Eva zademonstrowała się przyjaciółce w krwistoczerwonej welurowej sukience, która kontrastowała z jej długimi rudymi włosami.
- A Ty o tej? - Emily miała na sobie taką samą sukienkę tylko czarną, ktora podkreślała jej bladą cerę. Uśmiechnęły się do swoich odbić i przybiły piątkę.
Po drodze do kasy zahaczyły jeszcze o stoisko z biżuterią i wzięły parę naszyjników i pierścionków. Eva upatrzyła sobie jeszcze czarne oksfordki, również pokryte welurem.
- Gdzie teraz?
- Może Zara - Emily skinęła głową w stronę sklepu po drugiej stronie ulicy. - Przydałoby się coś na wierzch, noce już są dosyć zimne.
Zaczęły przeglądać wieszaki przy wejściu, kiedy usłyszały za sobą męski głos.
- Cześć dziewczyny!
Odwróciły się i ujrzały przed sobą szczerzącego się chłopaka, wyraźnie zadowolonego z siebie. Zlustrowały go od góry do dołu. Ubrany był nienajgorzej. Na nogach, mimo dosyć niskiej temperatury, miał czarne tomsy. Na szary t-shirt miał zarzuconą granatową bluzę Abercrombie; granatowe, dosyć luźne spodnie miały lekko zawinięte nogawki, a na głowie miał również granatową wełnianą czapkę.
- To ja, Louis! - dodał widząc nie kojarzące spojrzenia dziewczyn. - X factor... ?
Pokręciły głowami i wróciły do buszowania wśród ubrać, słysząc za sobą jakieś rozmowy. Po chwili znówu wyrósł przed nimi "Louis", tym razem z kolegą o kręconych włosach i strasznie szerokim uśmiechu.
- Cześć dziewczyny, co robicie?
- Harry, może najpierw byś się przedstawił!
- Nie wydaje mi się, żebym musiał...
- I tu się mylisz - na te słowa na twarz loczkowanego wstąpił wyraz szczerego zdziwienia. Jeszcze nie spotkał się z nastoletnimi dziewczynami, które nie słyszały o nim, a tym bardziej o X factor. Szybko się otrząsnął i wrócił do swojego wyluzowanego zachowania.
- Cześć, jestem Harry, a to Louis. Co robicie? - ponowił pytanie uśmiechając się.
- A nie widać ? - odburknęła Eva, oglądając czarną marynarkę.
- Chcecie się wybrać z nami na imprezę? - zapytał Louis podając Evie całkiem fajną ramoneskę.
- Już mamy plany na wieczór - ruda niechętnie stwierdziła, że wybrana przez niego kurtka wygląda super i ruszyła do kasy.
- A teraz? Macie czas ? - nie dawali za wygraną.
- Jesteśmy zajęte. - odwróciły się i skierowały się do wyjścia. Ku ich zdziwieniu usłyszały za sobą niewzruszone i nadal radosne głosy chłopaków, obiecujące im, że niedługo znów się zobaczą.
***
Dom Evy wyglądał idealnie na halloweenową imprezę. Dziewczyny siedziały wraz ze swoją paczką popijając pierwsze piwa, oczekując pierwszych gości.
Brat Emily, Max, miał za zadanie przeprowadzać selekcję gości. Większość imprezy miał siedzieć przy drzwiach i jak zwykle swoim zjaranym spojrzeniem na świat wybierać tylko najciekawszych.
O 22 dom był już pełen wstawionych, mniej lub bardziej, gości. Emily i Eva zmęczone tańcem skierowały się ku kuchni, żeby ugasić pragnienie. Jednak w wejściu zatrzymały się zaskoczone, ponieważ przy stole siedziało dwóch namolnych chłopaków z Zary wraz z jakimiś kolegami. Zanim zdąrzyły się wycofać, Louis zerwał się z krzesła, pobiegł w ich stronę i mocno przytulił.
- Co Wy tu robicie ?! - zawołał ucieszony.
- To mój dom.. - ledwo wydusiła Eva.
W końcu chłopak puścił je i zaciągnął do stolika.
- To Harry, jego już znacie, Zayn, Liam i Niall - przedstawił kolegów.
Dziewczyny były już lekko podpite, więc dużo bardziej rozgadane. Stwierdziły, że i tak nie mają nic ciekawszego do roboty, więc mogą na chwilę przy nich usiąść. Poza tym coś ciągnęło je do tych upartych, zadufanych w sobie chłopaków z głupiego programu telewizyjnego.
- Eva.
- Emily - przedstawiły się i otworzyły po kolejnym piwie.
Chłopcy wrócili do beztroskich, głupawych rozmów.
- Super impreza. Zawsze się tak bawicie ? - zwrócił się do Evy chłopak wyglądający jak Bieber, zdaje się Liam.
- Na to wygląda - odpowiedziała myśląc, że to chyba najnudniejszy i najspokojniejszy chłopak na świecie. Kiedy jego koledzy śmiali się, wygłupiali, pili, on spokojnie siedział i ich obserwował. Czasem tylko Louis lub Zayn rzucał się, żeby dać mu buziaka lub w inny sposób okazać trochę miłości.
- Jeszcze jedno ? - zapytał stawiając przed nią puszkę.
Emily natomiast zmagała się z Niallem, który starał się chyba opowiedzieć jej całe swoje życie, ale z powodu irlandzkiego akcentu, dziewczyna nie była w stanie nic zrozumieć, więc blondyn 95438903 razy musiał powtarzać to samo, za każdym razem wolniej. Po jakimś czasie jednak okazało się, że dzięki alkoholowi wszyscy dogadują sie całkiem nieźle i mają dużo tematów do rozmów.
- Kto chętny na kolejkę ? - zapytał Zayn wyjmując z lodówki wódkę. Nikt nie odmówił.
Razem z Harrym i Niallem ustawili przed każdym pięć kieliszków.
- ZA PIĘKNE PANIE! - krzyknął Harry, wszyscy zaśmiali się i wypili.
***
Eva otworzyła oczy. Była w swoim pokoju, dosyć wesoła, więc jeszcze wszystko z niej nie zeszło. Chciała wstać do łazienki, ale poczuła, że coś ją przygniata. Oplatała ją jakaś umięśniona męska ręka. Odwróciła się i widząc Liama natychmiast wyskoczyła z łóżka. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że nie pamięta prawie nic po kolejce w kuchni. Zeszła na dół, parę razy przeskakując nad jakimiś śpiącymi ludźmi i znalazła w kuchni parę nieotwartych piw. Poczęstowała się jednym.
Usiłowała przypomnieć sobie co działo się w nocy. Przypomniało jej się siedzenie w jacuzzi. Przypomniało jej się, że potem któryś z tych głupków wrzucił je do zimnego basenu. Przypomniał jej się niski głos Liama. Przeszły ją ciarki. Była na siebie zła, że tak szybko się przed nimi otworzyła, że spędziły imprezę z nowopoznanymi chłopakami, a nie ze swoimi przyjaciółmi. Ktoś przytulił się do niej od tyłu.
- Nic nie pamiętam... - usłyszała za plecami przepity, tak dobrze znany jej głos Emily.
- Ja tak samo - otworzyła drugie piwo i podała przyjaciółce.
Spojrzała na nią i otworzyła buzię ze zdziwienia.
- Co jest? - Eva nie odpowiedziała tylko zaciągnęła Em przed lustro. Brunetka zaniemówiła i odsunęła włosy z szyi. Po prawej stronie miała olbrzymią malinkę, a jej usta również były koloru malinowego.
- Kto to?!
- Nie mam pojęcia... - Em spróbowała się skupić, ale nic nie mogła sobie przypomnieć. Wróciła więc na chwilę do salonu, gdzie wcześniej spała na rozłożonej kanapie razem z paroma osobami. Kiedy zobaczyła kto śpi obok jej miejsca potwierdziły się jej obawy. - Louis.. - powiedziała, kiedy usiadła obok Evy w kuchni.
Eva westchnęła ciężko i podała Emily znalezioną na stole, paczkę mentolowych papierosów.
- Dzięki - odpowiedziała przecierając oczy i szukając zapalniczki pośród sterty poimprezowych śmieci znajdujących się na stole.
- Dzień dobry paniom! Jak się czujemy dzisiejszego poranka ? - do kuchni wszedł radośnie Max, brat Emily.
- Skarbie, proszę Cię, mów ciszej - skarciła go Eva.
Choć chłopak nigdy by tego nie przyznał, słowo "skarbie wypowiedziane z ust Evy, z tych słodkich ust, o których tyle razy rozmyślał, bardzo mu się spodobało. Często rozmawiali ze sobą, nierzadko dwuznacznie, jednak rudowłosa traktowała go jedynie jako zabawnego, zawsze zjaranego brata przyjaciółki, z którym dla żartów bez konsekwencji, może poflirtować i porozmawiać.
- Siostra, kto Cię tak urządził? Ten blondyn, z którym Cię widziałem na początku imprezy czy może inny z Twoich adoratorów? - spytał, wyszczerzając zęby, Max - I nie widziałyście może Anny?
- Nie Twoja sprawa. I kim do cholery jest Anna? - spytała zmarnowana Emily, wypuszczając z ust mentolowy dym.
- Całkiem niezła laska, żebyście widziały jakie cuda wyprawiała wczoraj w łóżku! Prawdziwa kocica! - entuzjastycznie odpowiedział Max, popijając znalezione do połowy pełne piwo.
- Ouuu.. Stary, nie chcemy tego słuchać - powiedziała Eva poklepując chłopaka po ramieniu.
- Dobra, nic nie mówię przecież - powiedział przełykając kolejny łyk piwa - Chociaż Ciebie, kociaku, nie powinno to tak odrzucać. Widziałem Cię wczoraj z tym... jak mu tam było... Liamem? Dosyć szybko zniknęliście, przyklejeni do siebie, w Twoim pokoju. Dobra, idę rozgonić tych śpiących meneli, trzeba doprowadzić dom do porządku - wychodząc z kuchni uśmiechnął się do dziewczyn, pozostawiając je, siedzące na dębowych krzesłach, z poważną konsternacją na twarzach.
***
Emily przeglądała się w lustrze, w swoim pokoju, poprawiając zieloną chustę na szyi.
- I jak? Jak wygląda? - spytała siedzącej na wielkim łóżku Evy.
- Załóż granatową. Będzie lepiej pasowała do bluzki - odpowiedziała, zarzucając długie, lśniące, rude włosy na plecy. - I pośpiesz się, chłopcy czekają na nas w parku.
- Jestem gotowa. Możemy iść. Zamówiłaś taksówkę czy przejdziemy się ?- Em spytała przyjaciółki.
- Mam ochotę na spacer. Przy okazji wstąpimy do Starbucksa na kawę - odparła Eva.
Idąc wzdłuż londyńskich ulic dziewczyny minęły mnóstwo osób, które radośnie się z nimi witały. Odpowiadały na powitania, choć nie miały pojęcia kim są ci ludzie. Domyślały się, że są to osoby, które były na halloweenowej imprezie.
Nagle usłyszały telefon Evy sygnalizujący nową wiadomość.
- Pewnie chłopcy się niecierpliwią - powiedziała Em.
- Pewnie tak.. Co.. "Nie mogę o Tobie zapomnieć, cały czas rozmyślam o tamtym wieczorze. Nie masz ochoty się dziś spotkać. Liam" - przeczytała na głos Eva.
- Hahahaha, kolejny się w Tobie zadurzył! Biedny chłopiec. Chyba nie zdaje sobie sprawy, że takich jak on masz na pęczki - odparła Emily - Chociaż w zasadzie nie był najgorszy. Domyślam się, że obczaiłaś jego klatę, co? Wydawała się być dobra - ciągnęła Em.
- No była - odpowiedziała Eva chowając telefon do swojego nowego nabytku, którym była śliczna, mała torebka kupiona w Zarze.
- Cześć dziewczyny! - radośnie powitał je Nate, kiedy właśnie przekraczały bramę skateparku.
Tym razem, o dziwo, Nate wyglądał na całkiem trzeźwego. Nie dało się po nim poznać spożycia ani alkoholu ani niczego innego. Nate'a dziewczyny znały od wielu lat. Początkowo za nim nie przepadały, lecz z czasem polubili się bardzo. Nie tylko za sprawą jego twarzy, która tak wyprzystojniała ani tych wyrobionych mięśni. Nate był średniego wzrostu, ubrany tego dnia w szarką koszulkę i czarne rurki. Z deską pod pachą i szerokim uśmiechem prezentował się bardzo dobrze.
- Cześć moja śliczności - Emily usłyszała delikatny szept Charliego, który niespodziewanie zjawił się u jej boku i pocałował w szyję.
- Charlie, przestań tak robić. Nie jesteśmy już razem - odpowiedziała Em poprawiając szybko chustę.
- Chcecie może zapalić? Właśnie robimy z chłopakami przerwę - zasugerował Charlie.
- Oczywiście, że chcą debilu - powiedział Francisco pociągając Evę za rękę w kierunku ławek, na których zwykli siadać.
Chwilę później przyjaciele wesoło rozmawiali, dopalając skręty, nie zważając na krople deszczu uderzające o ich roześmiane buzie. Dopiero kiedy rozpadało się na dobre, Emily wzięła przyjaciółkę za rękę i pobiegły w stronę nadjeżdżającej taksówki. Chwilę później były już u brunetki w domu.
- Muchę Ci się do czegoś przyznać - powiedziała Em rozczesując wilgotne włosy.
- Zamieniam się w słuch - odpowiedziała Eva podpalając trzymanego w ustach papierosa.
- Ten śmieszny "muzyk" do mnie też wydzwania. Znaczy ten Louis - powiedziała Emily rzucając się na swoje wielkie łóżko.
- Czemu dopiero teraz mi mówisz? - spytała Eva kładąc się obok przyjaciółki.
Em spojrzała na przyjaciółkę i odparła:
- Nie było jakoś okazji. Zresztą, to przecież nic ważnego.
- A co z Charliem? Na pewno to zakończyliście? Widziałam jak się dziś na Ciebie patrzył.
- Przecież wiesz, że to koniec. Definitywny.
- W porządku. W barku w salonie widziałam dobre wino, co Ty na to żebyśmy trochę go skosztowały? - łobuzersko spytała Eva i nie czekając na odpowiedź Em udała się do salonu.
***
Em jak codzień rano szykowała się do szkoły. Ze starego gramofonu stojącego naprzeciwko wielkiego okna dolatywała przyciszona muzyka, którą dziewczyna podśpiewywała. Em miała dobry humor. Spojrzała na zegarek, była niemal spóźniona, więc pośpiesznie założyła nową, granatową spódniczkę i biały top. Na palce wsunęła kilka pierścionków i wybiegła z pokoju. Postanowiła dziś pojechać metrem. Kiedy zajęła wolne miejsce i zaczeła przeglądać nowe wydanie Vogue'a, ktoś usiadł naprzeciwko niej i radośnie wypowiedział "Cześć". Emily leniwie podniosła wzrok i jej oczom ukazał się wesoły chłopak z burzą kędziorków na głowie. Em powróciła do czytania.
- Emily? Cześć! - powtórzył chłopak.
Dziewczyna po raz kolejny podniosła wzrok na chłopaka i milcząc spoglądała na niego.
- O rany. To ja! Harry! Kolega Liama i Louisa. Byliśmy razem na imprezie u Evy.
- Oh. Razem. Na imprezie. U Evy. No jasne. Cześć - odpowiedziała bez emocji Emily i podążyła w kierunku wyjścia. Chłopak ruszył za nią.
- Jutro urządzamy z chłopakami wieczór przy piwie. Wpadnijcie! - rzekł Harry nadal radośnie się uśmiechając.
- Wybacz, śpieszę się teraz do szkoły. Na razie! - odpowiedziała wysiadając z metra.
- Do zobaczenia! - krzyknął za nią chłopak.
*
- Dostałyśmy zaproszenie na wieczór, od Harry'ego - powiedziała Emily do swojej przyjaciółki stawiając przed nią kubek z herbatą.
- Dziena. Od kogo? Od Harry'ego? - spytała Eva.
- Tak, kolega Liama i Louisa. Chcieli z nami wypić piwo - rzekła Em.
- Ojej, szkoda, że idziemy dziś na masaż. Mmmm moje ramiona już nie mogą się doczekać - odparła Eva.
Zabrzmiał dzwonek rozpoczynający kolejne zajęcia, dziewczyny ruszyły do sal. Każda z nich mimowolnie się uśmiechnęła. Obydwie miały przeczucie, że mimo wszystko koniec końców wylądują u nowych znajomych.
***
Minęło kilka dni od wieczora spędzonego przez dziewczyny u Harry'ego.
Emily energicznie przeglądała zawartość swojej szafy. Mimo, iż dwa dni wcześniej była wraz z Evą na zakupach, dziś twierdziła, że nie ma co na siebie włożyć. Ostatecznie zdecydowała się na beżową krótką sukienkę i wysokie szpilki. Kiedy nakładała na usta warstwę brzoskwiniowej szminki, którą Eva przypadkiem u niej zostawiła, usłyszała dzwonek u drzwi. Na jej policzkach pojawił się mały rumieniec, lecz pewnie przeszła przez hol i otworzyła drzwi.
- Witaj - powiedziała.
- Cześć, pięknie wyglądasz - przywitał się Louis.
- Dzięki. Jedziemy? - spytała Emily szczerze się uśmiechając.
Louis wziął dziewczynę pod rękę i zaprowadził do samochodu. Chwilę później znaleźli się pod wejściem do wielkiego parku.
- Pomyślałem, że zabiorę Cię na spacer - powiedział Louis uśmiechając się tak, że Emily znów się zarumieniła.
Za chwilę jednak oprzytomniałam i przeklęła się w duchu za to, że ubrała tak wysokie buty.
Spacerując cały czas rozmawiali i żartowali. Louis opowiadał wiele anegdotek, które wywoływały fale gromkiego śmiechu Em. W pewnym momencie chłopak przystanął i chwycił dziewczynę za ręce. Ich twarz oddalone były od siebie jedynie o kilka centymetrów.
- Bardzo się cieszę, że w końcu się spotkaliśmy - powiedział poważnie patrząc Emily prosto w oczy.
- Tak, wiem, ja też - odpowiedziała Em lekko przygryzając wargę. Louis zbliżył swoją twarz jeszcze bardziej, ciągle patrząc w oczy dziewczynie.
Nagle Emily odsunęła się szybko. Na jej twarzy można było zobaczyć zakłopotanie, dziewczyna cicho przeklnęła. Z naprzeciwka w ich kierunku zmierzała Eva.
Subskrybuj:
Posty (Atom)