poniedziałek, 21 listopada 2011

Your Song

 Lecimy dalej, powoli wszystko zaczyna się rozkręcać. I komentujcie, jakby to powiedział Liam, if not you smell of poo poo! 


+ po prawej stronie na dole pojawił się kontakt do nas, więc klikajcie i w razie czego jesteśmy do Waszej dyspozycji na twitterze!






EMILY

O rany, nie sądziłam, że tak szybko wkręcę się w kogoś. Tak bardzo. Jednak stało się. Chyba Louis najbardziej zaimponował mi tym, że się nie poddawał. Cały czas starał się zwrócić moją uwagę na siebie. No i udało mu się. Oficjalnie jesteśmy parą.

Kiedy rano sprawdziłam moje facebookowe powiadomienia, aż się zdziwiłam. 150 osób polubiło zmianę mojego statusu. Oczywiście były też sarkastyczne komentarze pod spodem. Charlie na przykład nie omieszkał napisać, iż nie widzi przyszłości tego związku.  No trudno, zawsze miał problemy ze wzrokiem.

Czekałam właśnie na przybycie Evy, aby zwierzyć się jej ze wszystkiego oraz wypytać o wszystkie szczegóły dotyczące jej wczorajszej randki, kiedy do pokoju wparował Max.

- Jestem na Ciebie zły. Bardzo zły. – powiedział mój starszy brat bardzo groźnym tonem i usiadł obok mnie na łóżku. Powiedz mi – kontynuował – do czego to doszło, żebym o Twoim nowym chłopaku dowiadywał się z facebooka?!

- Max… Chciałam Ci powiedzieć. Ale to Twoja wina! Nigdy Cię nie ma w domu. Zawsze jaracie z chłopakami w domu któregoś z nich! Ale dobrze, teraz mam chwilę, to możemy porozmawiać. – odpowiedziałam.

- Oj dobra, dobra. Nie złość się już ślicznotko. Widzę, że promieniejesz. To co to za szczęśliwiec? Chcę wiedzieć wszystko! – rzekł już radośnie.

- Niestety będziecie musieli porozmawiać później, bo teraz Emily jest moja, na wyłączność. – powiedziała Eva wchodząc do pokoju w towarzystwie czteropaku, na którego widok się uśmiechnęłam.

- W końcu się zjawiłaś! – powiedziałam rzucając się jej na szyję.


Po kilku godzinach i kilku czteropakach wymieniłyśmy się wszystkimi informacjami, którymi chciałyśmy. Opowiedziałam Evie o tym, jak Louis zabrał mnie na spacer, jak nazrywał dla mnie kwiatków z czyjegoś ogródka, jak byliśmy na fantastycznej randce w McDonald’s. Eva także opowiedziała mi swoje przygody z Liamem.

Nasz wyborny humor sprawił, że zapragnęłyśmy pospacerować. Szybko zarzuciłyśmy na siebie płaszcze i po cichu wymknęłyśmy się z mojego domu. Kiedy tylko zatrzasnęłyśmy drzwi wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem. Już nie pamiętam co go wywołało. To, że przewróciłam doniczkę z kwiatkiem, która się rozbiła, czy wspaniała gleba Evy. Tak, to była zdecydowanie gleba Evy.

Kiedy tak spacerowałyśmy, nagle spostrzegłyśmy, że nigdy nie doceniałyśmy piękna tak dobrze nam znanych, londyńskich ulic. Spowodowało to, że zapragnęłyśmy wykrzyczeć to wszystkim napotkanym ludziom. Nie był to dobry pomysł, również dlatego, że zegary wskazywały godzinę drugą w nocy. Jednemu z zaczepianych panów, temu z sumiastym wąsem i grubymi okularami nie spodobał się fakt, że chcemy z nim porozmawiać na temat pięknych, wysokich latarni ulicznych i wspaniałych koszy na śmieci. Wezwał policję, której powiedział, że zakłócamy ciszę nocną i porządek. Chciałyśmy uciec, jednak to też nie był dobry pomysł. Pokonałyśmy kilka metrów, kiedy złamał mi się obcas. Zaskutkowało to tym, że stanęłam krzywo i skręciłam kostkę. Kiedy Eva, próbowała mi pomóc iść dalej, starszy pan nas dogonił. Złapał Evę za rękę i wykrzyczał, że nigdzie się dalej nie ruszymy dopóki nie przyjedzie policja. Wspaniale. Eva się szarpała, jednak starszy pan okazał się być bardzo silnym mężczyzną. Nie minęła chwila, a naszym oczom ukazało się dwóch panów policjantów.  Akurat kiedy pod wpływem emocji Eva uderzyła mężczyznę swoją torebką w głowę.

- To one! One! Proszę je aresztować! Widzicie jak się zachowują! – wykrzyczał okularnik.

- Witam, to pan nas wzywał rozumiem? – zapytał policjant.

- Oczywiście, że ja! – odkrzyknął mężczyzna.

Kilkanaście minut spieraliśmy się o to, co zaszło przed przyjazdem mundurowych. Na naszą niekorzyść wpływał fakt, że byłyśmy nietrzeźwe i z tego co zdążyłam wyłapać z rozmowy, jeden z policjantów dobrze znał awanturnika. Żeby wszystko wyjaśnić, policjanci zdecydowali, że zabiorą nas na komisariat.

Nagle wydarzył  się cud. Czarne, sportowe auto zatrzymało się koło nas i wysiadł z niego Zayn.

- Witam panów, czy jest jakiś problem? – zapytał pewnie chłopak.

- Proszę wrócić do auta. – odpowiedział jeden z policjantów.

- Zaraz… Czy Ty przypadkiem nie jesteś z tej kapeli? One Direction, tak? Moja córka was uwielbia! – powiedział drugi policjant.

Wiedziałam, że nasze kłopoty dobiegły końca. Nie myliłam się. Zayn dając policjantowi dwie wejściówki na swój koncert uratował nas od podróży na komisariat. Ku rozpaczy starszego pana.

- Właśnie jadę do chłopaków, zabieracie się ze mną? – spytał wesoło.

- Jasne! – odparła bez namysłu Eva.

- Mimo, że bym chciała, nie dam rady. – spojrzałam na swoją stopę. Bolała jak cholera.

- Nie ma najmniejszego problemu.- mówiąc to, chwycił mnie na ręcę i tak przetransportował do swojego samochodu. – A na miejscu coś wykombinujemy – dokończył.

Kiedy przekroczyliśmy próg domu Louisa usłyszeliśmy podniesione, radosne głosy. Pomyślałam, że na pewno grają na Xboxie pijąc przy okazji wszelakie wysokoprocentowe trunki.  Nie myliłam się. Kiedy wchodziliśmy do pokoju Zayn nadal trzymał mnie na rękach mimo, iż chciałam iść sama. Od razu mój wzrok odnalazł Louisa. Zauważyłam jak w ułamku sekundy jego uśmiech znika, a na jego miejsce wchodzi ścisk zębów. Zayn pewnie też to zauważył, bo szybko posadził mnie na fotelu.

-  Musisz się zaopiekować swoją księżniczką, bo skręciła kostkę – powiedział Zayn uśmiechając się.

- Cześć Louis! – powiedziałam do niego.

- Cześć Em, cześć- odpowiedział dając mi buziaka w policzek.

O rany. Jak on wtedy ślicznie pachniał. Chciałam go schrupać na miejscu. Pociągnęłam go do siebie na fotel i wtuliłam się w jego koszulę. Całkowicie zapomniałam o bólu kostki.


- Jak to się stało, że do nas zawitałyście? – Liam zapytał Evę, która również się właśnie w niego wtulała. To pytanie przywróciło Evie energię i zaczęła szczegółowo opowiadać o naszym spacerze chłopcom.

- To co, zająć się Twoją bolącą stópką? – szepnął mi do ucha Louis.

Zdobyłam się jedynie na ciche mruczenie, które Louis prawidłowo zrozumiał jako potwierdzenie.
Eva nadal opowiadała nasze przygody, trochę je ubarwiając i mocno gestykulując, które powodowały fale śmiechu chłopców, kiedy Louis wziął mnie na ręcę i niepostrzeżenie wymknęliśmy się do jego pokoju.
Jego obecność sprawiała, że moje serce biło szybciej. Rany, był taki cudowny. Jego oczy, jego włosy, jego dłonie, które właśnie gładziły moje włosy… jego usta… usta, które właśnie zetknęły się z moimi powodując, że moje serce zabiło jeszcze szybciej.

***

EVA

7.15. Fuck. Spóźnię się.

W łazience myjąc zęby sięgnęłam po telefon.

- Halo ? - usłyszałam zaspany głos w słuchawce.

-Nate, wskakuj w samochód, wieziesz mnie do szkoły, TERAZ!

W odpowiedzi usłyszałam jakiś bełkot i chłopak rozłączył się. Skurwysyn. Nienawidze sie spóźniać! W dodatku w naszej elitarnej szkole nie wpuszczają spóźnialskich, a wagarowiczów natychmiast zgłaszają rodzicom. Jeśli o to chodzi miałam przesrane. Co robić, co robić?!

Zayn!

-Odbierz... Oooodbierz błaaagaaaaaaaaaammmmmm

-Halo?

-Zayn! Musisz mnie podwieźć do szkoły! Proszę!

-Nie ma problemu, za 15 minut wychodź.

Rzuciłam telefon na łóżko i szybko wygrzebałam z szafy czarne rurki z wysokim stanem, piaskową luźną koszulke i czarny żakiet. Na szyje parę złotych i czarnych naszyjników. Do czarnej torby wrzuciłam pare zeszytów i długopisów. Włosy związałam w długi luźny warkocz.

Miałam jeszcze 3 minuty, więc pobiegłam do kuchni po jabłko na drogę. Założyłam czarne botki i milutkie czarne sztuczne futerko w leopardzie centki. Wychodząc z domu owinęłam jeszcze wokół szyi gruby wełniany szalik.

- Dzięki, kocham Cie! - powiedziałam wsiadając do czarnego audi.

- Wiem, młoda, wiem! - zaśmiał się Zayn i ruszył spod mojego domu.

- Nie obudziłam Cię telefonem?

- Nie, nie martw się. Przez kilka dni zostaje u nas synek mojej siostry, obudził się i musiałem dać mu jeść.

- OOOOO, SŁODKO - powiedziałam po części sarkastycznie, a po części szczerze. Chłopak zajmujący się dziećmi to najpiękniejszy widok na świecie.

- Myślałem, że jeździcie do szkoły razem z Em.

- Tylko wtedy, kiedy mamy na tą samą godzinę. Jestem w klasie niżej.

- Serio? - spojrzał zdziwiony - Byłem pewien, że jesteście typem przyjaciółek, które wszędzie są razem. Na lekcjach, przerwach, po szkole.

- Nie ma mowy, zwariowałabym! - zaśmiałam się - O jesteśmy, jeszcze raz wielkie dzięki!

Wysiadłam z samochodu. Niechętnie ruszyłam przez dziedziniec w stronę wiekich brązowych drzwi wejściowych. Zaczyna się kolejny nudny poniedziałek.

***

Dzień wlókł się niemiłosiernie. Wydłużyła go jeszcze nieobecność Emily. Zostanie przez kilka dni w domu z powodu skręconej kostki. Zapewne pod opieką Doktora Tomlinsona.

Wreszcie skończyłam ostatnią lekcje i skierowałam się do wyjścia. Na dziedzińcu przed szkołą panował jakiś rozgardiasz, pewnie znowu jacyś mający się bić chłopcy albo inna sprawa, która kompletnie mnie nie obchodzi ani nie dotyczy. Bardziej nie mogłam się mylić. Sprawa, która spowodowała zamieszanie bardzo mnie obchodziła i dotyczyła. Cały ten szum odnosił się mojego jeszczenieoficjalnie chłopaka, stojącego przy swoim samochodzie. Rozmawiał z jakimiś dwiema dziewczynami wyglądającymi na bardzo podekscytowane. Zapomniałam już, że nie jest jakimś tam zwyczajnym chłopakiem, a znanym na całe wyspy członkiem One Direction. Widząc mnie przerwał w połowie zdania, uśmiechnął się i lekko pomachał. Dziewczyny podążyły za jego wzrokiem i z zazdrością spojrzały na mnie. Odeszły szepcząc między sobą i zatrzymały kawałek dalej, żeby poobserować poczynania Liama. To samo robiła cała masa innych dziewczyn. Podeszłam do niego, lekko obiął mnie w talii, wyszeptał 'Cześć piękna' i dał buziaka w policzek. Odjechaliśmy odprowadzeni kilkudziesięcioma spojrzeniami.

***

Weszliśmy do studia. Payne wskazał duży fotel przy konsolach. Rzuciłam na niego płaszcz i już chciałam siadać, kiedy Liam lekko złapał mnie za rękę.

- Naciśniesz ten guzik jak dam Ci znak - pokazał czerwony przycisk z napisem REC - a potem ten - zielony z napisem ON .

Rozsiadłam się w fotelu i przycisnęłam przyciski kiedy Liam pokazał uniesiony kciuk. Całe pomieszczenie wypełniła muzyka i chłopak zaczął śpiewać. Po chwili rozpoznałam jakąś znaną piosenkę, nie potrafiłam powiedzieć jaką.

It's a little bit funny this feeling inside
I'm not one of those who can easily hide
I don't have much money but boy if I did
I'd buy a big house where we both could live

                                                                   
Czułam jakby śpiewał ją bezpośrednio do mnie. Całkiem przyjemnie.

And you can tell everybody this is your song
It may be quite simple but now that it's done
I hope you don't mind
I hope you don't mind that I put down in words
How wonderful life is while you're in the world


Kończąc posłał mi buziaka. Złapałam go i przyłożyłam sobie do ust. Zaśmialiśmy się.

- Co powiesz na towarzyszenie nam przy wywiadzie? Z tego co wiem Em też będzie. PRZYKUŚTYKA - obśmiał się Liam i oddał klucze do studia.

Wsiedlismy do samochodu i pojechaliśmy gdzieś, nie wiem gdzie, gdzie chłopcy mieli mieć wywiad z dziewczyną z którą rozmawiali już nie raz. Z tego co mówił Payne, lubili z nią rozmawiać, bo jej wywiady były dobrą zabawą. Przed budynkiem pod który podjechaliśmy czekała już cała ekipa. Widząc Em kuśtykającą przy boku Louisa, zaczęlismy ich z Liamem naśladować, wywołując śmiech Nialla. Śmiech którego nigdy nie mógł opanować. Całą drogę do jakiegoś biura towarzyszyły nam kwiki, chrumknięcia i inne dźwięki wydobywające się z niemogącego się powstrzymać irlandczyka.

Przywitaliśmy się z trochę przysadzistą brunetką, która oznajmiła nam, ze chciałaby dziś porozmawiac z kazdym z chłopaków osobno. Na pierwszy ogień poszedł Harry, a my usadowiliśmy się na kanapie poza kadrem żeby czasem dorzucić swoje 3 grosze.

- Harry, czy ostatnio coś zmieniło się w zespole? - zapytała dziewczyna.

- Tak.. - odpowiedział smutnym głosem - Lourry już nie istnieje.

- Słucham?!

- Znalazł sobie kogoś kto lepiej mizia jego zgrabny tyłeczek - w końcu nie udało się mu powstrzymać śmiechu i parsknął opluwając monitor. Dziewczyna już chciała zadać kolejne pytanie kiedy Loczek zrobił zrozpaczoną minę i krzyknął - ALE TO NIE WSZYSTKO! LIAM TEŻ ZNALAZŁ SOBIE KOGOŚ LEPSZEGO! UMRE SAMOTNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Tuż nad moim uchem Niall krztusił się ze śmiechu.

- Zawsze masz mnie! - krzyknął Zayn, na co Harry posłał mu gardzące spojrzenie. Tego już było za wiele, blondyn zaczął się śmiać zagłuszając wszystko inne.










5 komentarzy:

  1. Zayn bohater! Fajnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahah, to opowiadanie jest świetne! a jak wyobraziłam sobie śmiejącego się Nialla, to sama nie mogłam opanować śmiechu ;D fajnie, że Ev jest z Liamem ^.^ czekam na więcej ;) [btr-here-with-me]
    @Kramel97

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne opowiadanie! Pisz dalej, nie moge się doczekać! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Lou! On zrywajacy kwiatki <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ev i Liam. Em i Lou . Lepszych par nie mogło być. Louis zrywający kwiaty. Tekst Harry'ego "Lourry już nie istnieje.
    - Słucham?!
    - Znalazł sobie kogoś kto lepiej mizia jego zgrabny tyłeczek" . Mocne ; ]

    Annloves1Dx ( dawniej AnnlovesHStyles )

    OdpowiedzUsuń